niedziela, 24 kwietnia 2022

Bill Wilson - nieświęty pijak

Choroba psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę [Scott Peck].

Ludzie są bardzo przywiązani do swoich przekonań. Nie dążą do poznania prawdy, chcą tylko pewnej formy równowagi i potrafią zbudować sobie w miarę spójny świat na swoich przekonaniach. To daje im poczucie bezpieczeństwa, więc podświadomie trzymają się tego, w co uwierzyli [Laurent Gounelle].

Gdy postrzeganie rzeczywistości wywołuje przykrość, wtedy poświęca się prawdę [Zygmunt Freud]”.

Siłą Wspólnoty i nadzieją dla alkoholików jest Program AA (a nie życie Billa W. lub doktora Boba).

Biografia Billa W. - film z polskimi napisami
Stosunkowo szybko w AA, zacząłem się interesować historią tej Wspólnoty, życiem weteranów, ewolucją idei Anonimowych Alkoholików. Motorem tego wszystkiego był oczywiście Bill W. Nieustająco wdzięczny mu jestem za Tradycje AA. Za Kroki też, ale co do nich, to sam przyznawał, że nie stworzył niczego nowego, a jedynie pozbierał w jedną całość określone elementy. Jednak moja wdzięczność lub fascynacja nie oznaczają, że chciałbym mieć w nim przyjaciela – gdybyśmy spotkali się w jednym czasie i miejscu. Zainteresowanie jakąś postacią historyczną nie oznacza automatycznie sympatii ani wspólnych przekonań.

Od czasu, gdy Ebby odwiedził mnie jesienią 1934 roku, dopracowaliśmy się stopniowo czegoś, co nazywaliśmy „ustnie przekazywanym programem”. Większość podstawowych idei pochodziła z grup oxfordzkich, Williama Jamesa oraz dr Silkwortha ["Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość", s. 208]

Czy w historycznych książkach Wspólnoty szukałem o Billu informacji negatywnych? Nie, wręcz przeciwnie. Opowiadał on, że w szpitalu Townsa przeżył wyjątkowo widowiskowe przebudzenie duchowe. Zdecydowanie w to wierzę, choć jego przeciwnicy twierdzili, że to był jeden z objawów delirium. Przebudzenie duchowe Bill określał jako całkowitą zmianę psychiki. Więc chciałem się zorientować, na czym ta zmiana polegała, jakim człowiekiem się stał. I tu czekało mnie sporo rozczarowań. Bill Wilson utrzymywał abstynencję od alkoholu do końca życia, ale jego zachowanie, postawa życiowa, mocno mnie zaskoczyła. Do dziś uważam, że byłoby dla mnie (i nie tylko) lepiej i prościej, gdyby Bill Wilson był wzorem do naśladowania.

Grób Billa
Grób Boba



William Griffith Wilson urodził się 26 listopada 1895 w East Dorset. Zmarł 24 stycznia 1971 r. w Miami. Ostatni raz pił alkohol 11.12.1934.

O Billu (wspomnienia weterana): Był wielkim egocentrykiem. Większość z nas była egocentrykami, ale on był tak nieustępliwie egocentryczny, że jeśli cokolwiek chciał, musiało się tak stać. A zaczynał od konkluzji. Jeśli myślał: „Ten człowiek chce być trzeźwy”, to przyjmował, że ten człowiek rzeczywiście chce być trzeźwy. Zaczynał od fałszywej przesłanki i budował krok po kroku logikę, która doprowadzała go do wysuniętej na początku konkluzji. Choć Bill był o wiele bystrzejszy od większości ludzi – mówił Russ – to gdy bardzo czegoś chciał, zdarzało mu się „pobłądzić”; wtedy zaczynał „naginać trochę rzeczywistość” [„Przekaż dalej”, s. 178].

…nigdy nie wahał się nagiąć nieco faktów w celu osiągnięcia efektów [„Przekaż dalej”, s. 257].

Po naszemu i bez zbędnych ozdobników i eufemizmów: Bill po prostu kłamał. Na przykład z kalendarium AA czytamy:
1938 r. Maj - początek prac nad książką "Alcoholics Anonymous" (tzw. "Wielka Księga AA"); Grudzień - sformułowanie Dwunastu Kroków AA.
Skoro Wilson wymyślił Dwanaście Kroków, rozpoczynając pracę nad piątym rozdziałem książki, to o jakim programie pisał wcześniej, we wcześniejszych rozdziałach? Jeśli Dwanaście Kroków sformułował w grudniu 1938 roku, to o jakich krokach mowa, w piątym rozdziale, w zdaniu „A oto Kroki, które postawiliśmy”? Jeśli Bill W. wymyślił je kwadrans wcześniej, to kto niby już je postawił?


Dyskrecja nigdy nie była mocnym punktem Billa. /…/ Jak mawiała Nail, jeśli nie chcesz, żeby coś się stało powszechnie znane, lepiej nie dziel się tym z Billem [„Przekaż dalej”, s. 398].

Rozpowiadanie cudzych sekretów, plotkowanie, zdradzanie tajemnic – to paskudne zachowanie.

Ernest Kurtz - historyk AA

Relacja Russa R., który mieszkał w domu Billa i Lois przez ponad rok:
Wszyscy mieszkaliśmy tam, przy Clinton Street, za darmo, jedzenie za darmo, wszystko za darmo, a cała robota spadała na Lois. W dzień pracowała w domu towarowym, oprócz tego gotowała dla nas, a wszystkie pieniądze, jakie były w domu, ona właśnie zarabiała [„Przekaż dalej”, s.175]. Lois pracowała, robiła zakupy, prała, sprzątała, gotowała, a Bill… trzeźwiał… paląc papierosy. Ostatecznie Wilsonowie stracili dom, ale temu człowiekowi nawet do głowy nie przyszło, żeby zrezygnować z papierosów.

Dom wymagał ogromnych nakładów pracy: trzeba było pomalować sufity, wyszlifować i na nowo pokryć podłogi. Lois podjęła to nowe wyzwanie z zapałem… [„Przekaż dalej”, s.281]. Zaraz, zaraz, ten człowiek nadal trzeźwiał i palił, gdy jego żona szlifowała sufity???

Dom doktora Boba, muzeum



Ciekawostki:
Bill i weterani zachęcali do używania środków uspokajających [“Przekaż dalej”, s. 161].

Wielka Księga napisana przez Billa W. była znacznie dłuższa. Ostatecznej redakcji książki dokonał Tom Uzzell, wykładowca na Nowojorskim Uniwersytecie. Skrócił tekst o 1/3 a może nawet 1/2

W początkowym okresie powstawania AA Bill rozstał się z wieloma dawnymi przyjaciółmi, na przykład Hankiem P. który wrócił do picia i wynajdował tysiące pretensji do Billa. Ale najbardziej przykry był rozłam z Clarencem Snyderem. Z Cleveland . Doszło do tego, że kilka grup z Cleveland zamierzało (w efekcie szczucia i pomówień Clarenca) się odłączyć i zerwać wszelkie związki z AA kierowanym przez Billa [„Przekaż dalej”, s.276]. Nie był to ani pierwszy, ani ostatni konflikt z Clarencem.



Seksoholizm. Fragment tekstu z Arki nr. 58.
Z biografii założyciela Anonimowych Alkoholików, Billa W. wynika, że on również zmagał się z tym problemem. Wynalazł i rozpropagował sposób na zaprzestanie picia i przez prawie czterdzieści lat, aż do śmierci, nie wypił ani kropli alkoholu. I za to chwała mu. A jednocześnie, w ciągu tych wszystkich trzeźwych lat uprawiał tzw. Trzynasty Krok, czyli romansował z nowicjuszkami w AA, udając ich sponsora, mentora i przewodnika życiowego. Piszą o tym biografowie Billa W., m.in. James Houck, Cynthia Perkins, Robert Thomsen, Tom Powers Sr., Francis Hartigan i Nan Robertson. Ta ostatnia w swojej książce pt. „Zdrowienie” (Getting Better, wyd. iUniverse 2000, s. 36), przytacza znamienne wyznanie swego bohatera. Skonfrontowany w sprawie notorycznych miłostek, miał powiedzieć, prawie ze łzami: „Masz rację, ale nie mogę przestać”.

Kadr z filmu


Środki
zmieniające świadomość.
Bill Wilson zaczął zażywać LSD 29 sierpnia 1956 r. W literaturze AA (polskiej) mowa jest o tym, że „eksperymentował” z LSD jednak z filmu biograficznego, fabularyzowanego dokumentu pod tytułem „Bill W.’ wynika, że tak sobie… „eksperymentował” około pięć lat. Gdy rząd USA zakazał używania LSD, Bill W. natychmiast przestał go brać i… rozpoczął kolejne eksperymenty z niacyną. Nie wydaje mi się, żeby można nazwać Billa narkomanem - powszechnie wiadomo, że LSD nie uzależnia.

W The Guardian znaleźć można artykuł na temat Wilsona i LSD: (https://www.theguardian.com/science/2012/aug/23/lsd-help-alcoholics-theory ), a w nim: W 1958 roku Wilson w długim liście bronił swojego zażywania narkotyków, ale wkrótce potem usunął się z władz AA, aby móc swobodnie prowadzić swoje eksperymenty. [In 1958 Wilson defended his drug use in a long letter but soon afterwards removed himself from the AA governing body to be free to do his experiments.] 

Nie są też jednoznacznie jasne powody jego zażywania narkotyków. Dobrze by wyglądało, gdyby szukał lekarstwa na alkoholizm, ale Lois, jego żona, miała zdaje się inne zdanie na ten temat. Zaniepokojona pisała w liście, że Bill się odurza, bo chce znowu przeżyć to, co w szpitalu Townsa, czyli tęskni po prostu za hajem.



 






Tort rocznicowy z okazji 80 lat grupy w szkole Kinga


A teraz warto raz jeszcze przeczytać cztery cytaty na początku tego tekstu.



środa, 20 kwietnia 2022

Program AA vs Program AA

Na swoim blogu Andy F. pisał o różnych zaburzeniach psychicznych wśród członków AA, a także sektach czy może kultach w łamach Wspólnoty*. Ktoś napisał, że ci Brytyjczycy to mają przekochane, skoro w ich wersji AA jest tylu popaprańców. Wtedy przypomniały mi się dziesiątki rozmów w Woźniakowie na warsztacie KzK, mityngi stacjonarne i on-line w wielu miejscach i zdałem sobie sprawę, że swoich narcyzów, sekciarzy, fanatyków i innych takich, też już dorobiliśmy się sporej liczby.
Łatwo jest znaleźć powody, dla których AA przyciąga (albo rodzi) dewiantów – to bezkarność. Bezkarność sprzyja także rozwojowi pedofilii w kościele, „fali” w wojsku, arogancji lekarzy. Powoli naprawia się sytuacja z nauczycielami, którzy latami byli nie do ruszenia. Jednak od czasu, gdy uczniowie mają smartfony i zawsze są w stanie nagrać zachowanie i postawę pani od historii lub pana od w-f, sytuacja w szkolnictwie powoli się poprawia.

Zacznę jednak od dwóch obrazków, anegdoty, które mogą się wydawać nawet zabawne:
1. W przerwie mityngu alkoholik powiada kilku innym, że w czasie deszczu woda leci od ziemi do chmur. Przedstawia jakieś tam argumenty. Niektórzy zaburzeni ludzie, a alkoholizm jest chorobą psychiczną, może nawet byliby w stanie uwierzyć. Ale ktoś z zebranych prezentuje nagranie padającego deszczu w zwolnionym tempie i podstawowa informacje na temat grawitacji. Wyznawca teorii deszczu padającego w górę nie przyznaje, że się pomylił. Skonfrontowany z faktami nie potwierdza ani nie zaprzecza. Po prostu odchodzi. Za dwa tygodnie można go spotkać na innej grupie, gdy innych alkoholików próbuje do swoich fantazji przekonać. Obejście wszystkich grup zajmowało mu trochę czasu, więc i na pierwszej z nich pojawił się po kilku miesiącach z tą swoją teorią deszczową.

2. W przerwie mityngu alkoholik powiada kilku innym, że takie zwierzę jak żyrafa nie istnieje i istnieć nie może. Przedstawia jakieś tam argumenty. Niektórzy zaburzeni ludzie, a alkoholizm jest chorobą psychiczną, może nawet byliby w stanie uwierzyć. Wreszcie ktoś z zebranych pokazuje filmik z wycieczki do Afryki, gdzie widać jego samego na tle stada żyraf. Poza tym inne nagrania tych zwierząt. Alkoholik przekonany, że żyrafy nie istnieją nie potwierdza ani nie zaprzecza. Po prostu odchodzi. Za dwa tygodnie można go spotkać na innej grupie, gdy innych alkoholików próbuje do swoich wyobrażeń o żyrafach przekonać. Obejście wszystkich grup zajmowało mu trochę czasu, więc i na pierwszej z nich pojawił się po kilku miesiącach z tą swoją teorią żyrafową.

W czasach picia i samych początkach w AA funkcjonowałem podobnie. Plotłem różne bzdury, z różnych powodów zresztą. Była tylko jedna różnica: kiedy skonfrontował mnie ktoś z faktami… nie, nie latałem po grupach z przeprosinami, ale natychmiast przestawałem pleść te swoje kocopoły, ale nie ze zdrowego rozsądku, ale z egocentrycznego lęku, z obawy przed ośmieszeniem. Tym właśnie zwyczajna choroba psychiczna o nazwie alkoholizm różni się od alkoholizmu czymś jakby dodatkowo zaburzonego, czymś wzmocnionego. Fanatyk z prawdziwego zdarzenia nie jest zdolny do zmiany przekonań po konfrontacji z faktami. Nie chodzi mi tu o przekonywanie, bo i mnie nie wszyscy i nie do wszystkiego są w stanie przekonać, ale o zupełnie inną kategorię: zderzenie z rzeczywistością i kontakt z faktami. Zwracam też szczególną uwagę na „nie jest zdolny” do zmiany.

Przykłady fanatyzmu i sekciarstwa. Tylko kilka, bo jest ich wiele, niestety…
Fanatyk/sekciarz twierdzi, że Bill W, zrealizował Program 12 Kroków AA. Pechowo dla niego w Polsce zostają wydanie książki historyczne, w tym biografia Billa Wilsona, a w nich wyraźnie i jednoznacznie stwierdza, że Programu w całości nie zrobił i z tego powodu cierpiał na depresję przez kilkanaście lat. Zderzenie z faktami nie zmienia przekonań fanatyka. Za dzień, dwa lub pięć będzie swoje absurdalne przekonania prezentował na innej grupie.

Fanatyk/sekciarz twierdzi i upiera się, że Program AA nie jest do interpretacji. Ktoś pokazuje mu jednoznaczne stwierdzenie Billa W.: „Dwanaście Kroków zawiera niewiele wskazań absolutnych. Większość Kroków poddaje się elastycznej interpretacji, zależnie od doświadczenia i światopoglądu jednostki”. [„Jak to widzi Bill”, s. 191]. Do tego współczesny zapis na stronie AA - They will usually be asked to keep an open mind, to attend meetings at which recovered alcoholics describe their personal experiences in achieving sobriety, and to read AA literature describing and interpreting the AA program. Czyli: Zwykle prosi się je o zachowanie otwartego umysłu, o uczestniczenie w mityngach, na których zdrowiejący alkoholicy opisują swoje osobiste doświadczenia w osiąganiu trzeźwości, oraz o czytanie literatury AA opisującej i interpretującej program AA.
Ani założyciele AA, ani członkowie AA obecnie, nie potwierdzają jego fantazji, ale zderzenie z faktami nie zmienia przekonań fanatyka. Za dzień, dwa lub pięć będzie swoje absurdalne przekonania prezentował na innej grupie.

Fanatyk/sekciarz twierdzi, że Program 12 Kroków AA jest tylko w książce „Alcoholics Anonymous”, a nie ma go w „Twelwe Steps and Twelwe Traditions”, ani nigdzie indziej. Ten przypadek jest szczególnie ciekawy dla zilustrowania zaburzenia fanatyczno-sekciarskiego, bo takiemu dziwakowi natychmiast ktoś pokaże obie książki i zawarte w nich Kroki. W takiej sytuacji fanatyk/sekciarz ma dwie możliwości, bo albo twierdzić, że 12 Kroków jest inne w BB niż w 12x12, albo wymyślić, że Program Anonimowych Alkoholików, to nie jest 12 Kroków. A swoją drogą to ciekawe, czy laminat przekazywany z rąk do rąk na mityngu, to jest Program AA, czy nie jest? A może zależy to, z czego te Kroki przepisano, bo jak z WK, to to jest Program AA, ale jeśli z innej książki lub biuletynu, to już nie?

Najnowszy nurt fanatyczno-sekciarski, o jakim słyszałam, prezentuje zupełnie odmienne podejście do programu niż to, z którym zetknąłem się na swoim pierwszym mityngu i jeszcze z tysiąc razy, a mianowicie: Program AA jest programem działania (inna wersja: Program AA działa, kiedy ja działam). Doszły mnie właśnie wieści, że w tych nowych środowiskach alkoholik absolutnie nic nie powinien robić. Że jakiekolwiek działanie jest urąganiem Panu Bogu, a alkoholik powinien tylko modlić się i powierzać. I tak Program działania zmienił się w program modlitewno-powierzalny.

Na początku, kiedy stykałem się z tymi dodatkowo zaburzonymi alkoholikami, wydawało mi się, że wystarczy uświadomić im – jak każdemu trzeźwemu człowiekowi – że są w błędzie. Szybko jednak okazało się, że konfrontacja z faktami i zderzenie z rzeczywistością na nich nie działa. Wtedy dałem spokój. A jeśli zabieram głos w tych tematach, to jedynie po to, by tacy ludzie nie szkodzili nowicjuszom. Alkoholik trafiający do AA zwykle jest dość mocno zdesperowany, a więc gotów zrobić naprawdę dużo. To jest stan, w którym łatwo podporządkować się wyznawcom specyficznych kultów w AA. Nie jest ich wielu, zapewne mniej niż 1%, ale przez swoją hałaśliwość, natręctwo, tupet, bezczelność, chwytliwe zawołania bojowe, mogą być widoczni w wielu miejscach i na szeroką skalę.


Typowa retoryka kultysty/fanatyka. Najłatwiej na przykładzie.
Ja: Nie wiem, czy w Arktyce żyją pingwiny.
K/F: A! Czyli uważasz, że w Arktyce prawdopodobnie żyją pingwiny.

To właśnie jest typowe. Mówisz coś, a kultysta/fanatyk modyfikuje treść i próbuje wsadzić w twoje usta swoje przekonania albo jakieś inne przekonania, które będzie mógł zaatakować. K\F nie pyta „czy uważasz, że…?” – on stwierdza, że coś uważasz, choć naprawdę nie miało to miejsca, próbując zmajstrować pułapkę na rozmówcę.

Jeśli ktoś na twoje słowa odpowiada: czyli uważasz, że… albo a więc uważasz, że… itp. dalsza rozmowa nie ma sensu. Można mu jeszcze ewentualnie zaproponować, żeby mówił o tym, co on sądzi, uważa, twierdzi, a nie, co niby ja sądzę, twierdzę, uważam. Zwykle jednak fanatycy nie są w stanie porzucić wyuczonej i wytresowanej retoryki, którą sponsorzy wbili im w głowę. Tak (między innymi) działają sekty w łamach AA.



---
* https://aaforagnostics.com/blog/twelve-step-sponsors-and-narcissism/



wtorek, 12 kwietnia 2022

Próba sprawowania kontroli

Próby przejęcia kontroli albo przywłaszczenia sobie jakiejś władzy w AA obserwuję od kilku lat, raczej nie więcej niż dziesięciu. Oczywiście próby zagarnięcia władzy wśród alkoholików i/lub zajęcia tam znaczącej pozycji – jakkolwiek śmiesznie i żałośnie to brzmi – były zawsze, ale wcześniej miały raczej wymiar lokalny. Dzielnicowy albo miasteczkowy weteran rządził grupą mniej lub bardziej subtelnie, ale to wszystko. Czasy dostosowywania Koncepcji, statutu, różnych kart konferencji, nadeszły nieco później. Nadeszły i trwają. W czyim interesie dzieją się te rzeczy?

W Polsce oraz wielu innych krajach zarządzenia, rozporządzenia, uchwały i ustawy są obowiązujące, i to właśnie jest władza w państwie, takimi instrumentami rządzi się demokratycznym krajem. Zgadza się? Jeśli decyzje jakiegoś organu są obowiązujące, to to właśnie jest władza i rządzenie, czy nie tak?

W Karcie Konferencji Służby Krajowej (wersja 6.2) napisano:
Tradycyjnie, choć bez sankcji prawnych, decyzje Konferencji Służby Krajowej, za którymi opowie się co najmniej dwie trzecie uczestniczących w głosowaniu członków KSK (przy jednoczesnym zachowaniu kworum), powinny być traktowane jako obowiązujące Radę Powierników, Radę Fundacji, Biuro Służby Krajowej AA, komisje KSK i pozostałe służby.
Czyli prosto, krótko i po polsku: decyzje Konferencji są obowiązujące.

Natomiast w Koncepcji Dwunastej czytamy: Konferencja nigdy nie będzie rządziła i - tak jak Wspólnota, której służy - na zawsze pozostanie demokratyczna w duchu i działaniu.

Jest to oczywista sprzeczność, bo rządzi właśnie ten, kto może wydawać obowiązujące decyzje. Ta sprzeczność nie powstała niechcący ani przypadkowo, o aż taką nieudolność, a właściwie niedołęstwo, bym ich nie posądzał. A jeśli to nie przypadek, to widoczne sprzeczność ta czemuś ma służyć. I służy. W zależności od potrzeby i okoliczności władza wyciąga z kapelusza i macha innym przed nosem tą lub tamtą wersją.

[Ta wersja, że Konferencja, a co za tym idzie Powiernicy, bo Konferencja zbiera się rzadko, ma władzę nad każdym zaufanym sługą w grupie AA, pojawiła się stosunkowo niedawno i jakoś tak... po cichu. Wcześniej tego nie było. Ciekawe, czy wszyscy pełniący służby w AA w Polsce wiedzą już, że są ZOBOWIĄZANI wykonywać polecenia Konferencji i Powierników?]

Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na fakt, że ci, którzy podejmują obowiązujące decyzje, sprawują władzę nie nad każdym alkoholikiem, ale nad wszystkimi służbami. Ale… właśnie… nie czarujmy się. Jeśli służby grupy AA (rzecznik, mandatariusz, kolporter, prowadzący, skarbnik, herbatkowy/gospodarz, witający, sprzątający, łącznik internetowy, koordynator posłania do więzień i aresztów itd. itd. itd.) zdecydują, że podporządkują się obowiązującym ich decyzjom władzy, to reszta grupy już im nie podskoczy. Zresztą, czemu miałaby się sprzeciwiać? Przecież sami wybrali te swoje zaufane sługi… W taki właśnie sposób, wykorzystując niejednoznaczne zapisy i inne chwyty, przejmowana jest władza nad Wspólnotą AA w Polsce.

Jest taka Tradycja, której AA-owska władza unika jak ognia. Tradycja Trzecia, która jednoznacznie stwierdza (tak, tym razem jednoznacznie), że… Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia. Przynależność do AA nigdy nie powinna być uzależniona od posłuszeństwa czy pieniędzy. Nawet dwóch czy trzech alkoholików spotykających się w celu utrzymania trzeźwości może określić się jako grupa AA, pod warunkiem, że jako grupa nie mają żadnych innych celów ani powiązań.

Oznacza to po prostu, że ani alkoholicy, ani grupy nie mają żadnego obowiązku znać, rozumieć, stosować Tradycje i Koncepcje, a zwłaszcza nie mają kompletnie żadnego obowiązku podporządkowywania się decyzjom – rzekomo obowiązującym.
A Poradnik, jak sama nazwa wskazuje, to zbiór rad, a nie obowiązujących nakazów.

Kogo powinien słuchać zaufany sługa grupy AA, na przykład mandatariusz, czy sumienia swojej grupy, czy rzekomo „obowiązujących” go (sic!) decyzji władzy, to jest Konferencji, Powierników, ostatecznie grupki zebranej w Radzie Powierników, czy może własnych przekonań? Obecnie i od kilku lat takie pytanie może być trudne dla alkoholików otumanionych mętnymi, niejednoznacznymi i sprzecznymi przepisami (zwracałem już uwagę, że robi się to w pewnym celu), na dokładkę upstrzonymi sekciarsko-urzędniczą, niezrozumiałą nowomową. To ja przypomnę, choć powinno to być oczywiste od czasu przyjęcia Tradycji i powołania struktury Wspólnoty. Zaufany sługa zawsze powinien się kierować Tradycją Pierwszą, naszym wspólnym dobrem, które jest najważniejsze. Jeśli nadal ma wątpliwości, to jego zadaniem jest spytać grupę, która mu służbę powierzyła, ale pod kątem wspólnego dobra.
Te najważniejsze rzeczy, tak naprawdę, są proste. Amen.



----------------
PS
Przeszkadzało Wam, że komentarze piszą Anonimowi, w związku z czym jest bałagan, nie wiadomo, kto komu odpowiada i na co, za to nikt (prawie) za swoje słowa nie odpowiada, więc zmieniłem ustawienia. Na jakiś czas.


środa, 6 kwietnia 2022

Równi-równiejsi-najrówniejsi

Ponad dwadzieścia lat temu Wielka Księga nie leżała przed prowadzącym mityng albo niezwykle rzadko. Najważniejszy był scenariusz mityngu oraz przekazywany z rąk do rąk laminat, to jest laminowany tekst 12 Kroków i 12 Tradycji. Podsłuchałem wtedy rozmowę kilku starszych stażem AA-owców. Chodziło o to, żeby podtytułu WK (Opowieść o tym, jak tysiące mężczyzn i kobiet wyzdrowiało z alkoholizmu) nie eksponować za mocno. Treści tej książki właściwie też nie, bo przecież tam jest mowa o wyzdrowieniu z alkoholizmu, a to – jak zdecydowali psychoterapeuci – absolutnie i nigdy nie jest możliwe. Kroki i Tradycje odczytywane z laminatu nie wydawały się groźnie. To był rytuał, obrządek, nikt tego nie rozumiał, nie stosował, nie zastanawiał się. Jednak mnie wtedy uderzyło jedno zdanie: jak my im powiemy, że można wyzdrowieć, to oni zapiją się wszyscy na śmierć. Do dziś dźwięczy mi w uszach to: MY – IM. Byłem wtedy w AA krótko, może z rok, jeszcze łeb miałem napchany naszą równością niby to gwarantowaną przez anonimowość, a tu nagle jacyś MY i ONI.

Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych[1].

Z czasem jakoś zrozumiałem, że równość nie wyklucza liderów, ale wydawało mi się (naiwnie), że liderzy w AA, to alkoholicy, którzy swoją postawą, postępowaniem, zachowaniem, życiem, itd. zdobyli i zasłużyli sobie na autorytet. Przecież uważam, że alkoholizm zobowiązuje. Do czego? Ano do nieco wyższych od przeciętnej standardów moralnych. Taką drogę do pozycji lidera i autorytetu uważam za naturalną. Jej wadą jest to, że trzeba się narobić i naprawdę coś sobą reprezentować, i trwa to latami.
Później już szybko zorientowałem się, że nie wszyscy alkoholicy czują się zobowiązani przez swój alkoholizm, trzeźwość i Program, zupełnie nie rwą się do trudnej pracy i to przez wiele lat, za to znaczącą pozycję pragną zająć jak najszybciej. Potrzebują zaistnieć. Bywa, że za wszelką cenę, którą zapłacić będą musieli inni. Czy jest w tym coś dziwnego? Skądże znowu! Alkoholik w naszym społeczeństwie to moralny śmieć, zero. Nawet jeśli przestał pić, to w domu lub firmie rzadko może odegrać jakąś znaczącą rolę. Natomiast w AA może stać się wręcz celebrytą. Kiedyś wystarczyło mieć dużo lat abstynencji. Dziś też ma to spore znaczenie, ale przecież alkoholicy niepijący od roku, dwóch, czy pięciu, też potrzebują być kimś, jakoś poprawić sobie bilans emocjonalny. Tak narodzili się wiedzący lepiej.

I tylko w jednym różnicie się od Boga – Bóg wie wszystko, a wy wszystko wiecie lepiej[2].

Zamiast trzeźwości, miłości, empatii, życzliwości, szacunku, zrozumienia, uczciwości, poświęcenia, mają wiedzę. O różnych kartach konferencji, o poradnikach, o statutach, o jedynie słusznych metodach sponsorowania, o Tradycjach i Koncepcjach itp. Czy wiedza jest czymś złym? Oczywiście że nie jest! Pod warunkiem, że występuje obok, a nie zamiast tych przymiotów, które wymieniłem wcześniej. Doktor Bob mówił o miłości, służbie i prostocie, a oni świetnie wiedzą i chętnie wytłumaczą maluczkim, jakie zobowiązania nakłada na grupy Druga Gwarancja w powiązaniu z Siódmą Tradycją.
Zdecydowanie łatwiej jest nauczyć się, zdobyć wiedzę na jakiś temat, niż zmienić całe swoje życie. Zwłaszcza, że wiedzy AA-owskiej nie ma aż tak znowu dużo.

Z wiedzą bywa różnie i trzeba do tego tematu podchodzić bardzo ostrożnie. Wiedza o rozbiciu atomu może służyć do budowy bomby atomowej albo… elektrowni jądrowej. Wiedza może być też związana z władzą. Kiedy w 2007 poznawałem ze sponsorem Tradycje AA, nie ulegało wątpliwości, że robię to po to, żeby być lepszym sługą w AA. Obecnie, jak zapewne widać, ze znajomością Tradycji i Koncepcji oraz powodami ich poznawania… bywa różnie. A władza potrafi być jak narkotyk, kto sprawuje władzę, nie potrzebuje chlać. Że nie wspomnę o innych korzyściach, czasem nawet materialnych

Nie istnieje człowiek, sprawa, zjawisko, a nawet żadna rzecz, dopóty, dopóki w sposób swoisty nie zostały nazwane. Władzą jest, więc moc swoistego nazywania ludzi, spraw, zjawisk i rzeczy tak, aby te określenia przyjęły się powszechnie. Władza nazywa, co jest dobre, a co złe, co jest białe, a co czarne, co jest ładne, a co brzydkie, bohaterskie lub zdradzieckie; co służy ludowi i państwu, a co lud i państwo rujnuje; co jest po lewej ręce, a co po prawej, co jest z przodu, a co z tyłu. Władza określa nawet, który bóg jest silny, a który słaby, co należy wywyższać, a co poniżać[3].

Brak siły – to nasz dylemat.
Macie krew na rękach.
Zapluty karzeł reakcji.
Aktywny głos.
Język serca.
Wykształciuchy.
Wróg ludu pracującego.
Alleluja siostro i do przodu.
Tylko Clarence S. – reszta to terapia.
Skutecznie działające zbiorowe sumienie.

Władza określa i nazywa, władza tworzy specjalny język – to są elementy umacniania nadrzędnej pozycji w grupie, czy jakimś środowisku. Z czasem nieznajomość nazw stworzonych przez elitę/władzę wystarczy, żeby wykluczać niepokornych i karać opornych.

Niektórzy śmieją się z alkoholowej władzy i elit. Natomiast są we Wspólnocie i tacy, którzy twierdzą rezolutnie, że lepsza taka elita i władza, niż żadna. Kto ma rację?




--
[1] George Orwell, „Folwark zwierzęcy”.
[2] Erich Maria Remarque. „Czarny obelisk”.
[3] Zbigniew Nienacki, „Ja Dago”, Księga Grzmotów i Błyskawic rozdział: „O sztuce rządzenia ludźmi”.