Wersja krótka: Każda grupa jest niezależna we wszystkich sprawach, z wyjątkiem tych, które dotyczą innych grup lub AA jako całości.
Wersja pełna: We wszystkich własnych sprawach grupa AA kieruje się wyłącznie nakazami swego grupowego sumienia. Gdy jednak jej plany dotyczą również dobra innych grup, powinny zostać z nimi uzgodnione. Żadna grupa, żadna intergrupa czy rada regionalna ani żaden pojedynczy członek AA nigdy nie powinni podejmować działań, które mogłyby wpłynąć na AA jako całość bez uprzedniego porozumienia się z powiernikami. W takich sprawach nasza wspólna pomyślność jest absolutnie nadrzędna.
Jak rozumiem Tradycję Czwartą Wspólnoty AA?
Wiele razy słyszałem w różnych okolicznościach: „No, wiesz… każda grupa jest niezależna…”. Reszty cytatu nie było, albo dlatego, że mój rozmówca go nie pamiętał, albo pozostałej części po prostu nie rozumiał i nie umiał odnieść do określonej sytuacji. I mnie dość długo ten właśnie kawałek tekstu Czwartej Tradycji wydawał się najważniejszy. Przede wszystkim jednak bardzo był przydatny – wydawał się usprawiedliwiać właściwie każdą chyba samowolę wynikającą z moich wad: egoizmu, egocentryzmu, pragnienia popisania się, potrzeby uznania czy akceptacji. A że czasem inteligentnymi argumentami potrafiłem narzucić swoją wolę lub przekonania, skutki bywały, delikatnie mówiąc… różne. Ale najpierw bardzo długo wydawało mi się, że Czwarta Tradycja Wspólnoty AA mnie osobiście zupełnie nie dotyczy – przecież wyraźnie zaczyna się ona od słów „Każda grupa jest…”, a to przecież znaczy, że jej adresatem i przedmiotem zainteresowania jest grupa AA, a nie pojedynczy alkoholik. Odsuwałem więc tę kwestię od siebie jak najdalej, zostawiając ją innym alkoholikom pełniącym jakieś tam służby, rozmaitym inwenturom, czy innym Intergrupom, z którymi zresztą dość długo nie życzyłem sobie mieć nic wspólnego.
W chwili obecnej mam na temat treści i istoty Czwartej Tradycji jakieś swoje, ukształtowane zdanie, ale też i pełną świadomość, że niewątpliwie istnieje co najmniej kilka różnych od mojego sposobów rozumienia tego tekstu, interpretacji jego sensu i metod wdrażania w życie. I absolutnie nie jest wykluczone, że wszystkie one są równie „dobre”. Mój pomysł czy sposób też nie musi być najlepszy i „na zawsze”. Nie ulega wątpliwości, że Czwarta Tradycja dotyczy autonomii grupy AA, a dokładniej określa granice tej autonomii. Jednak „robi to” bardzo ogólne, do pewnego stopnia i tylko w pewnym sensie.
„Każda grupa jest niezależna we wszystkich sprawach…”. Wszystkich spraw, jakie mogą zaistnieć w życiu jest nieskończenie wiele, nie ma więc możliwości i sensu kolejne ich wyliczanie czy omawianie.
„… z wyjątkiem tych, które dotyczą innych grup lub AA jako całości”. Tu już są pewne konkrety, ale natychmiast rodzi się zasadnicze pytanie: kto będzie decydował, czy dana sprawa dotyczy innych grup lub Wspólnoty Anonimowych Alkoholików jako całości? Odpowiedź jest oczywista – alkoholicy w grupach, Intergrupach, Regionach itd., ale ta oczywistość nadal nie wyklucza zderzania się osobistych przekonań, ścierania się partykularnych interesów, nieporozumień, prób narzucania swojej woli, wątpliwości, gorących sporów, nieudanych prób, czy błędów. Zwłaszcza tych ostatnich, bo prawo do błędu wydaje mi się jednym z ważniejszych elementów Czwartej Tradycji AA.
W książce „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” Bill coś tam starał się dopowiedzieć i wyjaśnić, ale kłopot polega na tym, że niektóre z tych wyjaśnień i dopowiedzeń nie wynikają z samej treści tekstu Czwartej Tradycji. Na przykład na stronie 147 można przeczytać - „… uznaliśmy za konieczne wprowadzenie zaledwie dwóch ograniczeń: grupa nie powinna podejmować działań, które mogłyby zaszkodzić AA jako całości, ani nie powinna mieć żadnych powiązań poza AA”. A gdzież w treści Czwartej Tradycji jest mowa o unikaniu powiązań zewnętrznych? Owszem takie wskazówki istnieją, ale na przykład w Tradycjach Trzeciej, Szóstej i Dziesiątej.
Kiedy pewnego razu wszystkie swoje wątpliwości na ten temat przedstawiłem koledze alkoholikowi, usłyszałem pobłażliwie i z wyższością wygłoszoną uwagę: „Czy ty wszystko musisz komplikować, nawet tak proste rzeczy?”. Za moment jednak sytuacja zaczęła wyglądać nieco inaczej, kiedy poprosiłem „znawcę” o wyjaśnienie związków Czwartej Tradycji AA z czytaniem podczas mityngów tekstów z książeczki „24 Godziny” lub praktykę tak zwanych „opłatkowych mityngów AA”.
Kolega kłapnął kilka razy paszczą, jak karp wyjęty z wody i po długim namyśle oznajmił, że to nie jest takie proste i trzeba się nad tym spokojnie i poważnie zastanowić.
Ano właśnie… Okazuje się, nie pierwszy raz zresztą, że Czwarta Tradycja wydaje się dziecinnie prosta tym, którzy nigdy nie zadali sobie trudu, żeby ją dobrze zrozumieć, poznać, albo przynajmniej powiązać z jakimś konkretnym tematem, wydarzeniem czy problemem AA-owskim.
Znam to. Też tak miałem. Długo. Przez większą część bezalkoholowego życia. Ale od czego w końcu jest prawo do błędu? Prawdopodobnie w swoich zmaganiach z tekstem Czwartej Tradycji straciłbym o wiele mniej czasu i nerwów, gdybym po pierwsze – od razu czytał pełną jej wersję zamiast skróconej i po drugie, gdybym nie starał się „rozpracować” jej sensu w oderwaniu od innych Tradycji, a zwłaszcza od Pierwszej, Trzeciej, Piątej, Szóstej, Dziesiątej i Jedenastej. W Czwartej Tradycji zbiegają się nici wielu różnych zasad Wspólnoty AA, a bez ich podstawowej przynajmniej znajomości, toczyłem beznadziejną walkę z własną ignorancją i wyssanymi z palca wyobrażeniami.
Aktualnie bieżąca i na co dzień realizacja Czwartej Tradycji wygląda u mnie mniej więcej tak…
Żaden z alkoholików nie został upoważniony do reprezentowania swojej grupy AA oraz całej Wspólnoty w Urzędzie Miejskim, wśród członków rodziny, w warzywniaku lub w maglu. I ja też nie. Tym niemniej, czy mi się to podoba czy nie, jestem w wielu środowiskach ambasadorem Wspólnoty AA. Mam na myśli rzecz jasna środowiska i osoby, które wiedzą o moim uzależnieniu i o tym, że chodzę na spotkania, czyli tak zwane mityngi, Anonimowych Alkoholików.
Funkcja ambasadora zobowiązuje i bez znaczenia jest, czy przyjmowałem ją dobrowolnie i czy się z tą nominacją zgadzam. Tak po prostu jest, a jako trzeźwy, dorosły, niegłupi facet, muszę zdawać sobie sprawę, że jak mnie ludzie z mojego otoczenia będą postrzegać, tak też będą sądzić o Wspólnocie AA. To jeden z aspektów Czwartej Tradycji.
Kolejny dotyczy działalności na grupie i w strukturach AA.
Na swój prywatny użytek założyłem plan maksimum, to znaczy zakładam z góry, że nieomalże każde działanie grupy ma związek z innymi grupami lub Wspólnotą AA jako całością – grupa, tak samo jak pojedynczy AA-owiec, jest ambasadorem AA i może mi się to podobać mniej lub bardziej, ale o tym, jakie jest AA i czym jest AA, uczestnicy mityngu sądzić będą po działalności grupy, na którą trafili.
W codziennej praktyce oznacza to, że jeśli mam jakiekolwiek wątpliwości, nawet najmniejsze, co do swojego działania, postępowania, pomysłu, wyboru, to staram się go skonsultować z sumieniem grupy, na przykład podczas jej inwentury, czy mityngu organizacyjnego. Z kolei, jeśli podczas inwentury grupy występują jakiekolwiek wątpliwości, to z pełnym przekonaniem będę się starał sugerować zebranym, że warto jest przedstawić problem Intergrupie. W razie czego Intergrupa ma do dyspozycji Region itd.
Wspomniałem wyżej dwa przykładowe tematy, omawiane ostatnio wyjątkowo często w środowisku aowskim, czyli czytanie podczas mityngów AA literatury nie aowskiej (głównie chodzi o „24 Godziny”) i tak zwane „ opłatkowe mityngi AA”. Czy mają związek z Czwartą Tradycją?
Ano, zobaczmy… Powiedzmy, że prowadzę mityng. Czytam Preambułę. Przypominam o zasadach. Uczestnicy odczytują kolejno Kroki, które od 1939 roku stanowią realną siłę Wspólnoty AA, program powrotu do zdrowia i skuteczne narzędzie rozwoju (przebudzenia) duchowego, z którego z powodzeniem skorzystały miliony alkoholików na całym świecie. Czytamy także Dwanaście Tradycji – fundament prawidłowego funkcjonowania każdej grupy AA. Odpowiedni (chodzi o miesiąc) Krok i Tradycja są u nas zawsze tematem mityngu. A następnie… Następnie zostawiam to wszystko, by wraz z zebranymi ochoczo poświęcić resztę czasu na rozważania dotyczące tekstów zawartych w książeczce wydanej przez Duszpasterstwo Trzeźwości. Jakie świadectwo wystawiłem sobie, swojej grupie i całemu AA? Nowicjusz mógłby stwierdzić, że to jakieś nieporozumienie, „kinofikcja”, obłuda, zakłamanie i hipokryzja… Czy takie właśnie jest AA? A tak przecież robiłem. Latami. No, cóż… nie miałem racji. Myliłem się.
Może się to wydać dziwne, ale nie winię się za popełnienie tego błędu (i wielu innych) – winiłbym się, gdybym przy nim trwał, upierał się, bronił… Niedawno przy okazji takiej właśnie dyskusji musiałem odpowiadać na pytanie, czy „24 Godziny” są złe? Nie, nie są złe. To przecież nie o to chodzi. Bo „24 Godziny” są dobre. I „Elementarz” jest dobry, i Koran, i Biblia… Na świecie jest cała masa wspaniałych, niewątpliwie bardzo wartościowych książek i tekstów. Ale my w AA, na mityngach AA, czytamy literaturę AA… A nie czytamy innej literatury po prostu dlatego, że ta inna nie zawiera Programu AA. Programu, który jest siłą Wspólnoty Anonimowych Alkoholików i nadzieją dla osób uzależnionych.
Bardzo podobnie rzecz się miała z „opłatkowymi mityngami AA”. Biegałem na nie radośnie i ochoczo. Te uściski, te życzenia, błogosławieństwo udzielane przez lokalnego duszpasterza, podniosła, pełna powagi atmosfera religijna itp. Wspaniale było, cudownie, ale… Jak się to ma do najbardziej podstawowych zasad AA zawartych w Preambule? „Wspólnota AA nie jest związana z żadną sektą, wyznaniem…”, czy aby na pewno? Czy ja w to wierzę? Czy przestrzegam? Co jest ważniejsze, zasady, czy moje osobiste ambicje, przekonania, wyznanie? Jeżeli z jednej strony opowiadam o poszanowaniu zasad, czytam Preambułę i Tradycje AA, ale z drugiej organizuję „mityng opłatkowy AA”, to coś tu chyba jest nie w porządku. Mógłby ktoś zapytać, czy całe AA jest takie zakłamane, pełne pozorów, udawania i sprzeczności?
Większość grup AA, z którymi mam kontakt odchodzi już od starej tradycji „mityngów opłatkowych”. Organizują za to „spotkania opłatkowe”, które nie są mityngiem AA i odbywają się w innym niż mityng czasie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że te „spotkania opłatkowe” finansuje z kapelusza grupa AA. No tak…
Fundacja BSK (Biuro Służby Krajowej), prawny i formalny reprezentant Wspólnoty AA w Polsce wydała kapitalną broszurę, z której zresztą często korzystam, pod tytułem „Pytania do Dwunastu Tradycji”. Do Tradycji Czwartej znalazłem między innymi takie: „Czy moja grupa zawsze bierze pod uwagę dobro całej Wspólnoty? […] Jakiejś grupy w innym kraju lub na innym kontynencie?”. „Każda grupa jest niezależna…” tak, to prawda. A jak przeznaczanie pieniędzy Wspólnoty AA (z kapelusza) na „spotkania opłatkowe” ma się do wspólnego dobra grup w Izraelu, Palestynie, Indiach, Gwatemali?
W tym miejscu bardzo łatwo o nieporozumienie i zagubienie istoty autonomii grupy, bo aż się ciśnie na usta pytanie, czy w takim razie grupom i alkoholikom nie wolno… tego, tamtego czy owego? Ależ wolno! Bo i któż by mógł nam cokolwiek zakazać lub nakazać? Jednak głównie i przede wszystkim działa tu reguła najbardziej chyba podstawowa z podstawowych – uraczył mnie nią kiedyś mój sponsor, gdy młody i gniewny chciałem w jakiejś tam sprawie iść na barykady – a brzmi ona dokładnie tak: „W AA jest tylko jedna osoba zobowiązana do przestrzegania zasad – ten, kto sam tak postanowi”.
Alkoholicy dorastają, zdrowieją, trzeźwieją, rozwijają się. Ten sam, lub podobny, proces przechodzą grupy AA i ostatecznie, jak zawsze, ważne są wybory i decyzje: wolność czy samowola, zasady czy osobiste ambicje, wspólnota i jedność AA czy partykularne interesy niewielkiej grupy? Ja, szczególnie jako alkoholik, pomylić się mogę zawsze. Jednak głęboko wierzę w zbiorową mądrość AA i wypracowane przez Wspólnotę zasady, dzięki którym nie da ona zrobić krzywdy sama sobie.
Ważne jest jednak i to, czy potrafię uznać, że mój wspaniały pomysł wcale nie musi być tak wspaniały, jak mi się wydaje, czy jestem gotów prosić o wskazówki, radę i pomoc, i czy gotów jestem poświęcić czas i wysiłek na poznanie, zrozumienie i stosowanie zasad, które przecież przyjmuję dobrowolnie? Jeśli potrafię zrobić to wszystko z pokorą, w duchu miłości, jedności i odpowiedzialności, to Wspólnota AA nie powinna mieć ze mną problemów.
Uwaga dotycząca nazewnictwa.
O wszelkich sprawach i problemach grupy AA mówi się i podejmuje decyzje podczas… inwentury, czy może tzw. mityngu organizacyjnego? Czym jest inwentura grupy, a czym spotkanie, czy też mityng organizacyjny? Tematem inwentury jest Piąta Tradycja, a więc tylko kwestie dotyczące niesienia posłania przez grupę alkoholikom, którzy wciąż jeszcze cierpią. Wszystkie pozostałe sprawy związane z funkcjonowaniem grupy omawia się i uzgadnia podczas mityngu organizacyjnego – o ile coś takiego można nazwać mityngiem, bo przyznam, że wolałbym jednak nazwę spotkanie. Mityng, to mityng. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby zarówno inwentura, jak i problemy organizacyjne omawiane były i rozwiązywane podczas jednego spotkania, ale oczywiście nie musi tak być.
Dziękuję.
OdpowiedzUsuńWielbłądy, świeczki, deziderata, msza święta na rocznicę....
Na naszej grupie jest WK.
Pozdrawiam serdecznie 😁
Nasuwa się dość ciekawa konkluzja względem "zaistniałych 24 godzin". Skoro Richmond Walker pierwotnie napisał materiał 24-godzin na małych karteczkach (nosił je w kieszeni ) do AA dołączył w 1942 roku a w 1948 zebrał karteczki w całość
OdpowiedzUsuń(książeczkę) na prośbę grupy AA w Daytona Beach na Florydzie, które wydrukowali na maszynie drukarskiej w sądzie okręgowym i zaczęli rozprowadzać po całym kraju pod patronatem swojej grupy AA. Przez wiele lat była to podstawowa książka do medytacji dla wszystkich AA?W kwietniu 1946 roku Bill W. napisał artykuł dla Grapevine zatytułowany "Dwanaście sugerowanych punktów dla tradycji AA". Była to wczesna prezentacja tego, co stało się znane jako Dwanaście Tradycji. Od grudnia 1947 r. do listopada 1948 r. "The Grapevine" publikowało Tradycje jedna po drugiej. W roku 1950 na Pierwszej Konwencji Międzynarodowej w Cleveland przyjęto Dwanaście Tradycji. W związku z tym że książeczka sprzedawała się dobrze, Rich został całkowicie przytłoczony tym zadaniem. W 1953 roku zwrócił się do nowojorskiego AA z prośbą o przejęcie tej pracy, ale jego prośba została odrzucona. Rich poszedł do konkurencji ? Hazelden zaproponował wydanie i dystrybucję książki w 1954 roku. Jak to dobrze że na straży stały już tradycje...