Wersja krótka: Anonimowi Alkoholicy nie zajmują stanowiska wobec problemów spoza ich wspólnoty, ażeby imię AA nie zostało nigdy uwikłane w publiczne polemiki.
Wersja pełna: Żadna grupa ani żaden członek AA nie powinni nigdy wyrażać swych opinii na temat kontrowersyjnych spraw spoza wspólnoty, a w szczególności na temat polityki, ustawodawstwa alkoholowego lub sekt religijnych, w taki sposób, który mógłby sugerować, że jest to opinia AA. Grupy Anonimowych Alkoholików nie walczą z nikim, a w tego rodzaju sprawach w ogóle nie wyrażają swoich opinii.
Jak rozumiem Tradycję Dziesiątą Wspólnoty AA?
Zanim sam sobie stworzyłem bardzo poważny i zajmujący problem, poszukując odpowiedzi na pytanie „do kogo ta mowa?”, czyli kogo właściwie autor Dziesiątej Tradycji AA miał na myśli zaczynając zdanie od słów „Anonimowi Alkoholicy”, doczytałem w jej pełnej wersji: „Żadna grupa ani żaden członek AA nie powinien nigdy wyrażać…”. I już wszystko było jasne, bo cała reszta wydawała mi się stosunkowo prosta. A zaczęło się to dawno, dawno temu.
Kilkanaście dni po wizycie w poradni, na jednym z moich pierwszych w życiu mityngów AA, słuchałem bardzo uważnie paru kolegów z dużo dłuższym stażem niż mój. Byli to starzy, zaprawieni w bojach AA-owcy, czyli właśnie najwłaściwsi ponoć ludzie, od których powinienem uczyć się, jak żyć, żeby się nie napić, co robić, żeby utrzymać abstynencję. I oni o tym mówili. Wprawdzie z tamtego okresu zapamiętałem jedynie, że mam często chodzić na mityngi AA i „dzielić się”, to jest opowiadać o tym, co mi się ostatnio w życiu nie udało i z czyjej winy no, ale jednak mówili. Problem polegał na tym, że mówili też coś jeszcze…
Słuchałem mrożącej krew w żyłach opowieści kolegi, który przez kilka lat mieszkał na wysypisku śmieci i żywił się tam jakimiś odpadkami. Jego poprzednicy mówili o latach spędzonych w więzieniach, o dziesiątkach zwolnień dyscyplinarnych, o komornikach, o atakach delirium tremens i innych takich, a ja miałem coraz więcej wątpliwości – nigdy wcześniej nie byłem detoksykowany, nie aresztowano mnie ani razu, nie zapłaciłem nawet żadnego mandatu. Nie piłem denaturatu, nie miałem padaczki, ani delirium. Nigdy w życiu nie zwolniono mnie z pracy dyscyplinarnie, a rozwód wziąłem jeszcze przed uzależnieniem… I coraz bardziej wydawało mi się, że to jednak nie moja „bajka”.
Nie byłem na tym mityngu jedynym nowicjuszem, w przerwie jeden ze „starych” jakoś tak się zakręcił, że zebrał wokół siebie kilku z nas i – prawdopodobnie widząc nasze poważne problemy z identyfikacją – udzielił nam pierwszej lekcji, którą dziś uważałbym za wstęp do Dziesiątej Tradycji AA, powiedział mianowicie, żebyśmy starali się skupiać na tym, co nas łączy, nie zawracając sobie głowy tym, co dzieli. Najważniejsze było to, że wszyscy jesteśmy alkoholikami. Techniki picia, gatunki alkoholi oraz podobne „drobiazgi” nie zmieniały faktu podstawowego – wszyscy tutaj byliśmy uzależnieni od alkoholu. Rada starego AA-owca: „koncentrować się na podobieństwach i nie przywiązywać wagi tego, co dzieli”, może się wydawać bardzo odległa od istoty Dziesiątej Tradycji, ale tylko pozornie, bo przecież druga część Tradycji Pierwszej mówi o tym, że nasze wyzdrowienie zależy od naszej jedności. A czy nie jest oczywistą prawdą, że jedność i podziały to sprzeczność?
Początkowo nie za bardzo się obawiałem konsekwencji uwikłania imienia AA w „publiczne polemiki”, za to bardzo szybko zauważyłem, jak błyskawicznie może powstać mur niezgody i braku zaufania, kiedy podczas przerwy w mityngu AA ktoś określił swoje zdanie w jakiejś „gorącej” kwestii bieżącej, która z chorobą alkoholową i zdrowieniem nie miała zupełnie nic wspólnego.
Nieco później zrozumiałem, że różnica zdań między kilkoma alkoholikami w przerwie mityngu AA, dotycząca jakichś tam lokalnych i bieżących spraw, to jeszcze zupełne głupstwo w porównaniu do podziałów naprawdę poważnych: różne, czasem ostro wojujące ze sobą, religie w różnych krajach, odmienna, a czasem wręcz sprzeczna polityka całych państw, stosunek do istotnych zagadnień ogólnospołecznych, jak na przykład kara śmierci, eutanazja czy aborcja…
Jeśli moja grupa AA postanowiłaby zająć określone stanowisko, ustawić się po którejś ze stron sporu, co stałoby się ze mną, gdybym na przykład z tym stanowiskiem się nie zgadzał? A co byłoby z moją przyjaźnią i współpracą z AA-owcami z innych regionów Polski lub z innych krajów, gdybym stanowisko swojej grupy właśnie popierał, ale ci znajomi mieliby zupełnie inne przekonania?
Lektura książek AA-owskich traktujących o historii Wspólnoty oraz własne doświadczenia i przeżycia (na mniejszą skalę oczywiście) przekonały mnie, że zarówno dla „mojej” grupy AA, jak i dla mnie osobiście, jest zdecydowanie lepiej, bezpieczniej i „zdrowiej”, jeśli nie zajmujemy stanowiska wobec… właściwie jakichkolwiek spraw nie związanych bezpośrednio z problemem zdrowienia z choroby alkoholowej. W „mojej” grupie najważniejsze jest nasze trzeźwienie, zmienianie postawy, a nie formowanie opinii na temat zewnętrznego świata i spraw z nim związanych.
Wspólnota Anonimowych Alkoholików zajmując określone stanowisko w dowolnej kwestii nie związanej bezpośrednio ze zdrowieniem, natychmiast znalazłaby się w ogniu publicznych dyskusji i polemik (tak, jak dzieje się to praktycznie z każdym ugrupowaniem politycznym czy społecznym), a jej członkowie albo angażowaliby się w walkę w obronie tej kwestii – zamiast zająć się niesieniem posłania – albo siły i środki przeznaczyliby na tworzenie odłamów opozycyjnych wewnątrz Wspólnoty, gdyby z tą kwestią osobiście się nie zgadzali.
Idea Dziesiątej Tradycji prezentowana jest też w tekście Preambuły AA, to jest w tekście, który w skrócie określa, kim jesteśmy: „Wspólnota AA […] nie popiera ani nie zwalcza żadnych poglądów”. Ja też jestem AA (Anonimowy Alkoholik) i ostatnio zauważyłem, że kiedy tę zasadę (podpatrzoną u mojego sponsora) stosuję także do siebie, to żyje mi się jakoś tak… spokojniej, bez niepotrzebnych wstrząsów, zawirowań i emocji. Ostatnio staram się zrobić jeszcze krok dalej: ja też jestem AA, a więc nie muszę zwalczać ani popierać żadnych poglądów… nawet swoich własnych. Czasem mi się udaje. Ale czasem nie. Jeszcze nie zawsze. Prawdę mówiąc nie udaje mi się zwykle wtedy, kiedy właśnie naruszana jest we Wspólnocie AA jej Dziesiąta Tradycja. Być może wyjątkowo drażni mnie to, bo przecież sam tak kiedyś robiłem…
W 2005 roku Fundacja BSK wydała kapitalną broszurkę pod tytułem „Pytania do Dwunastu Tradycji AA”. Niektóre z tych pytań, dotyczących Tradycji Dziesiątej, sprowadzają się właściwie do jednego: czy zdarza mi się twierdzić, że istnieje jakieś „oficjalne stanowisko AA” w dowolnej właściwie sprawie, i ja to stanowisko znam? Przecież we Wspólnocie Anonimowych Alkoholików mamy dzielić się doświadczeniem, a nie zajmować tworzeniem jakichś zasad, rzekomo oficjalnych poglądów, i narzucaniem ich innym.
Ale jeśli już koniecznie „muszę” (?) porozmawiać z kimś o polityce służby zdrowia, polskiej gospodarce, lub najnowszych skandalach i aferach, to przecież mogę to zrobić z kimś spoza AA – zdrowiej będzie. Dla mnie i… dla Wspólnoty Anonimowych Alkoholików.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz