Zwycięzców poznaje się
na starcie
Gawędę
o "Antyporadniku" Miki Dunin zamierzałem początkowo zatytułować
"Narodziny gwiazdy" - zrezygnowałem z tego pomysłu tylko ze względu
na skojarzenia ze starymi, znanymi filmami o takim właśnie tytule, bo - jak
podpowiada mi księgarskie doświadczenie i instynkt - Mika Dunin już niedługo
stanie się znaczącą postacią polskiego pisarstwa.
Pisarstwa,
zaznaczam, bo to dla mnie ważne - skandalizujących wynurzeń celebrytów czy
polityków, pisanych oczywiście przez ghostwriterów, do pisarstwa przez duże
"P" jakoś nadal nie zaliczam. Właściwie… przez małe "p" też
nie, ale mniejsza z tym. Mika Dunin: czy to na pewno narodziny pisarki? Mam
pewne podejrzenia, ale… o tym później.
Prawdopodobnie
pierwszy raz w życiu znalazłem się w tak bardzo odpowiednim czasie w tak
właściwym miejscu, miałem więc okazję obserwować, jak się to wszystko zaczęło.
W
pewnym poważnym portalu internetowym, wyjątkowo dalekim od skandali i plotek,
pojawiło się kilka tekstów Miki Dunin, a zwłaszcza "Jak stracić
męża?" i "Jak stracić żonę?". Wywołały one lawinę komentarzy,
prawdopodobnie największą w dziejach tego portalu, którego czytelnicy słyną
wręcz z powściągliwości. Temperatura dyskusji rosła: oburzenie, bo w tekstach
było też dość odważnie o seksie, i złość przeplatały się w komentarzach z
podziękowaniami, wyrazy zachwytu z agresywnymi pretensjami i zarzutami.
Pojawiły się też prośby, pomysły, propozycje następnych tematów z serii
"jak stracić…". Wtedy Mika Dunin zamilkła.
Mijały
tygodnie i miesiące, nowych tekstów w portalu nie było. Jakoś nie chciało mi
się wierzyć w nagłą utratę zainteresowania autorki poruszanymi tematami - to po
pierwsze. Po drugie, trochę w końcu znam tę branżę, więc domyślałem się, co
mogło się stać i nawet miałem na to nadzieję. Wreszcie, wiem, do kogo należy
portal, czyli - gdzie szukać informacji, gdzie wypatrywać zapowiedzi. I w
połowie lutego 2013 doczekałem się tego, czego się spodziewałem, na co
liczyłem, na co miałem nadzieję: Wydawnictwo WAM na swojej stronie internetowej
zapowiedziało książkę Miki Dunin "Antyporadnik". Miesiąc później
trafiła ona do moich rąk (książka, a nie Mika Dunin) i… "łyknąłem" ją
w kilka godzin, czytając łapczywie, a nawet zachłannie, ale bez wyrzutów
sumienia w związku z tym, bo wiem już przecież, że będę do niej wracał i to nie
raz.
Przyznaję
od razu, że okres fascynacji poradnikami minął mi dawno temu. Wielką falą
napłynęły one do nas, głównie z Ameryki, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku
i wtedy po prostu się nimi… przekarmiłem. Jednak najważniejsze było coś innego
- nic, albo prawie nic dzięki nim w moim życiu (domu, rodzinie, środowisku) się
nie zmieniło. Stosowałem się do zawartych w nich zaleceń, ale albo efekty były
odmienne od zamierzonych, albo moje starania opacznie rozumiano i odbierano.
Lektura poradników adresowanych do Amerykanów należących do middle middle
class, urodzonych i wychowanych w zupełnie innych warunkach, w innej kulturze
religijnej, środowisku itd., czyli do ludzi o ewidentnie odmiennej mentalności,
nie przyniosła (w moim przypadku) pożądanych rezultatów.
Czytaj cały artykuł: https://deon.pl/czytelnia/ksiazki/zwyciezcow-poznaje-sie-na-starcie,233049
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz