Miałem kilka miesięcy abstynencji, gdy przypadkowo trafiłem na
spotkanie intergrupy. Dotrwałem jakoś do końca, ale wychodziłem z przekonaniem,
że to jest jakieś grube nieporozumienie: kilkunastu facetów o wyraźnych
przerostach zapału organizacyjnego i z ciągotkami do zarządzania, spiera się
namiętnie o sprawy, które nie mają żadnego istotnego znaczenia ani dla mnie,
ani dla alkoholików, ani dla Wspólnoty (tak, w tej właśnie kolejności). To na
to idą pieniądze, które wrzucam do kapelusza?! Aż mnie zatelepało ze złości!
Jeśli ci działacze, jak ich nazwałem, chcą się w to bawić, niech to robią za
swoje, a nie za moje pieniądze. No i oczywiście – beze mnie!!!
Nikt mi wtedy nie powiedział, że faktycznie, bardzo często sprawy
omawiane na spotkaniach intergrupy nie są najważniejsze na świecie, ale też i
nie o to chodzi. Nikt mi nie powiedział, że intergrupa nie jest do zarządzania
swoim kawałkiem Wspólnoty, ale jest raczej czasem i miejscem, w którym
uczestnicy spotkania zmagają się z Programem AA, Tradycjami i własnymi
słabościami czy wadami charakteru. I że jest ona ciałem służebnym wobec grup, a
nie grupami zarządzającym.
Tak minęło kilka lat. Rozumiałem potrzebę istnienia służby
skarbnika i prowadzącego, ale reszta wydawała mi się zbędna. Zresztą,
namawiając do służb, mówiono u nas często „zostań rzecznikiem, taki nic nie
musi robić”. Mandatariusz miał raz na miesiąc lub dwa zawieźć pieniądze na
intergrupę.
Zmiana nastąpiła, kiedy spotkałem swojego trzeciego sponsora
(utrzymuję z nim kontakty do dziś). Nazywam go żartobliwie Hipnotyzerem, bo
widocznie musiał mnie zahipnotyzować, skoro pod jego wpływem zmieniłem
całkowicie swoje podejście do służb. Sporo mi wyjaśnił, a ja zacząłem zauważać
osobiste poświęcenie, zaufanie, dobrą wolę i całe mnóstwo wartościowej pracy.
Przykładem niech będzie Józek. Nieżyjący już opolski weteran. Chory był nie
tylko na alkoholizm, ale… regularnie jeździł pociągiem do regionu (w innym
województwie, ponad 100 km), ze skórzaną teczką, w którą pakował tyle
literatury, ile zdołał unieść, wracał do Opola i rozprowadzał materiały po
grupach, jeżdżąc rowerem. Nie wiem, nie pamiętam, czy ktoś (grupa, intergrupa)
zwracał mu pieniądze za te bilety.
Zaufany sługa, wysyłany przez grupę gdzieś, dostawał zwrot kosztów
za przejazd drugą klasą pociągu osobowego. Jeśli chciał jechać pośpiesznym lub
klasą pierwszą, to musiał dopłacić sobie do tego luksusu sam. Jeżeli potrzebny
był nocleg, to szukano (i zawsze jakoś znajdowano) przyjaciela z AA, który mógł
takiego spikera przenocować i nakarmić. Mowy nie było o pieniądzach na hotele i
wyżywienie. Wielu alkoholikom chciało się chcieć…
Sytuacja zaczęła się zmieniać ok. roku 2014-2015. Możliwe, że
jeszcze wcześniej, ale ja mieszkam w pipidówie, niewykluczone, że pierwsze,
wcześniejsze sygnały przeoczyłem. W każdym razie coraz więcej alkoholików
zauważało i uczyło się, że za pieniądze AA można całkiem nieźle spędzać czas.
Jeśli ktoś był zdrowy, miał czas, nie zależało mu na rodzinie lub jej nie miał,
to mógł z pięćdziesiąt weekendów w roku
spędzić na jakichś spikerkach, warsztatach, zlotach, regionach, intergrupach,
konferencjach, zespołach, więzieniach itd. itd. itd. Poświęcenie i duchową potrzebę niesienia
posłania zastępować zaczęło powoli i wypierać kolesiostwo i cwaniactwo. Służbę
powierzano nie tym, którzy mieli do nich predyspozycje i kwalifikacje, ale
znajomym, przyjaciołom, czasem nawet członkom rodziny, wreszcie ludziom, którzy
mogli się z czasem okazać przydatni przy robieniu jakiejś kariery w AA.
Coraz częściej daje się słyszeć złośliwo-zabawne porównanie
alkoholików pełniących służby do świnek morskich. To miłe zwierzątko tak
naprawdę nazywa się kawia domowa, więc ani to świnka, ani morska. Zaufani
słudzy na niższych poziomach służb jakoś nie wzbudzają zaufania, a ich postawa daleka jest od służebnej.
Przypominają jakichś dyrektorów, właścicieli. Gdy próbuje ich się rozliczać z
pieniędzy albo powierzonych zadań – oburzają się, atakują.
Przykład. Od miesięcy czekam na odpowiedź na list, który wywołałem
do AA w Polsce i do Rady Powierników:
Zgodnie ze sprawozdaniem Zespołu ds. Audytu z dnia 11 – 12. 06 2019
roku, korekta i redakcja nowej WK (wydanej w 2018) kosztowała Anonimowych
Alkoholików 9481,98 PLN (prawie dziesięć tysięcy!).
FAKTY:
1. Jest to kwota ok. 6-9 razy wyższa, niż wynoszą normalne ceny takiej
usługi, wykonane przez profesjonalnych redaktorów i korektorów.
2. Wielka Księga wydana w 2018 roku zawiera żenujące błędy językowe
(dylemat, alternatywa, osobowość i inne).
3. Zespół tłumaczy miał się ustosunkować do rażących błędów, jakie
członkowie AA ujawnili w nowej wersji WK, do końca września 2019. Jest rok 2020
– zdaje się, że dalej nic nie wiadomo.
PYTANIA
Kto otrzymał tak nieprawdopodobnie zawyżone wynagrodzenie za pracę,
która nie została wykonana lub może wykonana bardzo źle? Czy Wspólnota
powierzyła to zadanie, na przykład, członkowi rodziny któregoś z tłumaczy? Jak
długo Wspólnota AA (oczywiście w tym przypadku dotyczy to powierników) będzie
czekała na rozwiązanie problemu Wielkiej Księgi z roku 2018? Kto w AA i co
konkretnie powinien wreszcie zrobić, by sprawa ta znalazła satysfakcjonujące
członków Wspólnoty zakończenie? Jakie działania są planowane i czy w ogóle
jakiekolwiek?
Wygląda na to, że przez tych ponad dwadzieścia lat moje podejście
do służb ewoluowało wielokrotnie. Aktualnie szanuję i bardzo cenię zdecydowaną większość
alkoholików pełniących służby w grupach lub intergrupach, ale ostatnio jakoś
nie potrafię się przekonać (pewnie dlatego, że jestem trzeźwy, za dużo wiem i
rozumiem) do niektórych powierników. A jeśli pożyję jeszcze trochę, możliwe, że
i to się zmieni. Póki co zajmuję się tym, co w AA jest moim zadaniem:
sponsoruję. Tak, to wydaje mi się głównym zadaniem alkoholika w AA, a nieustające warsztaty, fiksację na więzienia i karierę zostawiam innym.
Powinniśmy unikać lokowania zbyt dużej ilości pieniędzy lub władzy w jednej jednostce służb. Powiernicy działając rzekomo na rzecz uproszczenia rachunkowości, oszczędności podatkowych i nadziei na zwiększenie wydajności, będą co jakiś czas dążyć do przeprowadzenia tego czy innego rodzaju koncentracji i konsolidacji. Niestety te błędy zostały powielone, a Rada Powierników za zgodą delegatów przekształciła się w czynną spółkę. Więc nie ma o czym rozmawiać, skoro większości delegatom brakuje świadomości i wiedzy, a ich postawa jest daleka od postawy służebnej. Widzę duże braki w komunikacji, umiejętności współpracy i pokory.
OdpowiedzUsuńPierwsze sygnały, że coś zaczyna zmieniać się na gorsze zauważyłam na 35leciu we Wrocławiu. Do tego czasu Rada Powierników była ciałem służebnym dla AA. Teraz rozpanoszyła się na dobre poprzez błędną interpretację koncepcji. Jest kilku powierników cwaniaków-manipulatorow, którym wydaje się, że mają monopol na wiedzę i rację.
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem niektórzy alkoholicy stali się celebrytami wśród innych alkoholików. A tak na marginesie jakiś chochlik zamienił skórzaną na skurzaną.
OdpowiedzUsuńDzięki. :-)
UsuńTo nie celebryta, raczej zadufany w sobie pozer z niską samooceną.
OdpowiedzUsuńPisząc "stali się celebrytami" miałem na myśli, że za takich się uważają. Smutne jest to, iż niektórzy zatracili umiejętność słuchania - mają na wszystko własne wyrobione poglądy, które zawsze uważają za najlepsze i jedyne słuszne. Przykład miałem wczoraj - część z takich osób "odwołała" mityngi AA, nie pytając innych o zdanie.
UsuńW przypadku pandemi (epidemia o ogólnoświatowym zasięgu) zdrowy rozsądek (przywrócony podobnież?) nakazuje zapomnieć o "swoim zdaniu" alkoholików i stosować się do zaleceń profesjonalistów - lekarzy, epidemiologii, władz państwowych.
UsuńWiem, że alkoholicy znają się na wszystkim, jednak chcąc zabijać innych, mocno przesadzili.
W takiej rzeczywistosci wygrywa zdrowy rozsądek i tak jest ok.
OdpowiedzUsuńZ zainteresowaniem przeczytałem tekst o służbach. Proszę Cię o rozwinięcie w paru słowach uwagi z ostatniego zdania tj.,,fiksację na więzienia".
OdpowiedzUsuńKłaniam się
- Adam
AA w Polsce nie niosą posłania już prawie (prawie!) nigdzie, bo 85% sił, środków, pieniędzy, czasu, zapału, idzie w więzienia. A tak przy okazji, w więzieniach siedzą więźniowie, jak sama nazwa wskazuje, a nie "osadzeni". Sekciarska mowa w AA też mi się nie podoba.
Usuń