czwartek, 23 października 2025

Równowaga w naszym życiu

Od zawsze zdawałem sobie sprawę, że „równowaga” nie oznacza, że coś tam będzie lub powinno być „po równo”, ale że chodzi o właściwe proporcje. I z tym właśnie, z utrzymaniem właściwych proporcji, miałem poważny kłopot przez połowę życia. Kiedy miałem trzynaście lat, to najwięcej czasu powinienem poświęcać na naukę, ale wtedy prawie codziennie byłem w kinie. Gdy koledzy wyśmiali moje kiepskie zagranie podczas gry w piłkę, zamiast więcej czasu przeznaczyć na grę, poświęcałem go na użalanie się nad sobą, rozpamiętywanie uraz i knucie jakichś planów zemsty. Alkohol zaburzał równowagę w moim życiu jeszcze bardziej. Z czasem coraz częściej operowałem skrajnościami: wszystko albo nic, czarne albo białe, dobry albo zły, wartościowy albo kompletnie beznadziejny. Takie zero-jedynkowe widzenie świata i siebie w nim było już skrajną manifestacją braku równowagi i... choroby alkoholowej.

Nie mogę znaleźć równowagi w życiu. Po prostu nie mogę jej znaleźć. Albo wszystko kręci się wokół pracy, albo piję [WK, 2018, s. 297].

Bywają w życiu takie okresy, w których zaburzenie równowagi jest postawą przemyślaną i sensowną, ale… tylko do pewnego stopnia i tylko na określony czas. Przez pierwsze miesiące abstynencji zagadnieniu utrzymania jej alkoholik poświęca wiele czasu. I bardzo dobrze, bo w tym momencie jest to swego rodzaju inwestycja w całą resztę życia. Nie jest to jednak sposób na całą resztę życia. Dwa etaty pomogą nazbierać pieniądze na nowe auto, ale to nie jest dobry pomysł na życie do emerytury.

Kiedy samo niepicie nie było już wyzwaniem i powoli zaczynałem zdawać sobie sprawę, że za dużo czasu i wysiłku wkładam w siebie i swoje dobre samopoczucie, wymyśliłem, że wprawdzie robię to samo albo prawie, ale to już nie dla siebie, ale dla dobra innych. Bo teraz to ja niosę posłanie, pomagam innym alkoholikom, a nawet się dla ich dobra poświęcam, więc skupiania się na sobie i egoizmu nikt mi zarzucić nie może. No, nie wiem… Miałem wtedy około dziesięć lat abstynencji. Zacząłem też odkrywać, że zdarza mi się robić dobre rzeczy z niezupełnie czystych intencji. Jasne, nikt się nie mógł przyczepić, ale gdzie uczciwość wobec siebie?

Ta praca nie staje się dla nikogo z nas naszym jedynym zajęciem. Nie sądzimy też, by jej efektywność wzrosła, gdyby tak było [WK, 2018, s.19].

Później przyszedł czas na proces hamowania, to jest właśnie odzyskiwania równowagi. Nadal Wspólnota AA była ważna w moim życiu, ale nie była jedyną lub najważniejszą wartością. Zacząłem realizować, poważniej niż dotąd, pewne stwierdzenie, które wymyśliłem dla siebie jeszcze w czasie terapii odwykowej, a które trochę mi się z czasem rozmyło: trzeźwienie to powrót do normalności (albo: trzeźwość oznacza normalność). Czy latanie na kilka mityngów w tygodniu, wiecznie jakieś służby, gromada podopiecznych, to jest normalne życie? Jak wspomniałem, na samym początku abstynencji nadaktywność w AA, może być inwestycją na całą resztę życia, ale z czasem staje się ucieczką od życia.

Na dzień dzisiejszy AA dokonało tak wielu rzeczy w moim życiu; przywróciło mi zdrowy rozsądek i ogólne poczucie równowagi [WK, 2018, s. 462].

Zdrowy rozsądek? O tak, jak najbardziej. Ogólne poczucie równowagi? Też, ale właśnie – ogólne, bo w detalach, drobiazgach, pojedynczych kwestiach i sprawach, zdarzają mi się potknięcia. Na szczęście mam do tego Krok Dziesiąty i Jedenasty Programu oraz… oceny innych ludzi, alkoholików, ale nie tylko.

10 komentarzy:

  1. Meszuge, czytając Twój tekst, poczułem coś rzadkiego — ciszę i spokój. Tę, która pojawia się, gdy ktoś przestaje tłumaczyć światu, że AA to cud, i zaczyna mówić o tym, jak naprawdę wygląda trzeźwienie: zwyczajnie, nieidealnie, z potknięciami i zmęczeniem. Mnie też AA kiedyś pochłonęło. Na początku uratowało mi życie, ale później próbowało zająć je w całości. Równowaga, o której piszesz, przyszła dopiero wtedy, gdy przestałem być „wiecznym uczestnikiem programu”, a zacząłem być człowiekiem, który po prostu chce żyć — bez wielkich słów i bez misyjnego zapału.

    Szacunek dla Ciebie za to, że potrafisz pisać o trzeźwieniu tak po prostu — prawdziwie.

    PS. Cieszę się, że dawno temu, w czasach mroku, trafiłem do Opola — tam zrozumiałem, że AA bez mitów wcale nie jest uboższe, tylko prawdziwsze i mocniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zawsze do usług. No... prawie zawsze. :-)

      Usuń
  2. Moje życie to amplituda; raz górka, raz dołek , a nie linia prosta - żywy trup.
    Niedawno na radzie jednego z regionów, odbyła się bardzo żywa, prawdziwa dyskusja, jaka obudziła i pobudziła ludzi do myślenia. Niestety, władze regionu i delegaci doszli do wniosku, że ta rada była nieporozumieniem. Na konferencji ( zgromadzeniu) będą stali na straży hipokryzji pt. "język serca bez emocji i oceny". Ci, którzy wprowadzili taką rzeczową atmosferę, sprzyjającą dyskusji, będą spacyfikowani. Doświadczenie i wiedza starszych stażem jest i będzie odbierana jako burzenie jedności.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie na początku było identycznie – AA i alkoholicy zajmowali większość mojego czasu. Zmiany zacząłem wprowadzać od momentu, kiedy od żony usłyszałem: piłeś cię nie było, nie pijesz i też cię nie ma.

    Zacząłem czas poświęcać swojej rodzinie, znajomym i moim pasjom. Jeden mityng w tygodniu jest już normą.
    Świat poza AA okazał się pięknym miejscem. Kilku moich znajomych z dawnych czasów od lat nie chodzi na mityngi. Powiedzieli mi, że wzięli to co mogli wziąć, dali to co mogli dać. Nie czują aby mieli jakieś zobowiązania czy długi wobec AA.
    Ja też nie zaciągałem długu w AA.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świat nie działa w ten sposób jak AA... Będąc na mitingu i słysząc od 20 letniego abstynenta że nie-bycie na mitingu przez tydzień czasu to dla niego bardzo długo, o czymś świadczy. Balansowanie po mitingach również nie daje równowagi w moim życiu. Popadanie z jednej skrajności w skrajność działa destabilizująco na akceptację przeznaczenia. Trzeźwienie w AA ma swoją własną specyfikę na której warto się oprzeć, no bo i na czym miałbym się opierać w AA. Myślę sobie, że "Trzeźwość" w wspólnocie AA to dość uściślone pojęcie i często stosowane zamiennie. Poza wspólnotą AA pojęcie trzeźwości ma zupełnie inny wymiar, ale to już osobista percepcja postrzegania świata. Moim zdaniem normalne życie polega na całkowitym odłączeniu się od tego świata, jednocześnie nie zapominając o wszystkich codziennych sprawach, obowiązkach, realizacji ich codziennie jak najlepiej. Chodzi o wewnętrzną inność, przemianę. Bynajmniej prawdziwe "umieranie za życia" nie ma nic wspólnego z tym o czym byłem przekonany w moim własnym uzależnieniu .

    OdpowiedzUsuń
  5. „Wzmocniony przez Łaskę, którą odnajdowałem w modlitwie, odkryłem, że muszę wytężyć każdy gram woli i działania, aby w końcu odciąć się od tych wadliwych zależności emocjonalnych od ludzi, od AA, od wszystkich innych okoliczności”
    Bill W.
    Fragment eseju „Trzeźwość emocjonalna - następna granica”
    Jeśli miałem jakikolwiek dług w AA, to dawno spłaciłem go wieloletnią pracą w Informacji Publicznej, wizytami na detoksie, oddziałach, więzieniach, założeniem i poprowadzeniem wielu nowych działań, udziałem w warsztatach żeby robić to lepiej, wkładem finansowym i własnego czasu wolnego, utratą anonimowości i spokoju (każdy pijak w mieście wolał za mną „ja cię znam” 😂 ).
    Sporo więcej tego, ale to już nieważne, w normalnym świecie te sprawy nabrały właściwej małości.
    Sponsorowanie swoich wspaniałych podopiecznych traktuję jako przywilej i przygodę.
    Przez ostatnie pięć lat byłem chyba dwa razy na mityngu, w odwiedzanych miastach. Jeden z nich to grupa gdzie zaczynałem swoją drogę trzeźwości.
    I nie jestem jedyny, znam kilka takich osób, również mój pierwszy sponsor.
    Jest życie poza AA 🤠

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę pamiętać że są tutaj nowicjusze. Przypomnijcie sobie ten etap pierwszych dni czy lat w AA gdy sami na nim byliście. Pomyslcie czego potrzebowaliscie i zastanowcie sie czy krytyka wspólnoty to jest to niesienie posłania jakiego potrzebują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowicjusze są na całym świecie. Więcej ich w sklepach i barach, niż na specjalistycznym forum, o którym nigdy nie słyszeli. Jeśli nawet słyszeli, to skorzystają z bloga, bo komentarze w ogóle mało kogo obchodzą.

      Usuń
    2. Czy są tutaj nowicjusze? Wątpię.
      Błędnie natomiast podciągasz blog pod AA, a tym bardziej pod niesienie posłania.
      Co zaś najważniejsze, w tych siedmiu komentarzach, które pojawiły się przed twoim, nie ma żadnej krytyki Wspólnoty. Jest doświadczenie komentujących i opis ich własnego życia w kontekście równowagi.
      Dlaczego boisz się krytyki, choć nawet nie wiesz czym ta krytyka jest?
      Bill dziękował za krytykę, znajdziesz to w książce „Jak to widzi Bill”. Do kupienia na każdym mityngu AA

      Usuń
  7. Wystarczy pierwszy lepszy komentarz [ https://youtu.be/zpnvtNBeY1Y ] , choćby na znanym serwisie YT, żeby zobrazować sobie że "tłuczenie" mitingów niczym wyciskanie sztangi na siłowni (jako progres) nie jest rozwiązaniem na "Równowagę życiową".
    Tak, takie po prostu AA się stało, czy to jest to indywidualność ? Co to jest norma chodzenia na mityng ? A jak piłem to jaka była moja norma ? Czy porównywanie do picia i schematu uzależnionego w ogóle ma sens tworzenia jakiejś normy ? Jeżeli z tzw. normą kryje się strach, to o czym to świadczy, o trzeźwości ? Cóż żyjemy w czasach chorób przewlekłych kiedy to należy normować, ale też i wciskać kit żeby biznes się kręcił.

    OdpowiedzUsuń