niedziela, 12 sierpnia 2012

Czytanie ze zrozumieniem

W przerwie mityngu, którego tematem, jak to często w lipcu bywa, był Krok Siódmy, do stolika grupowego kolportera podszedł początkujący członek Wspólnoty (dzisiaj brał udział w spotkaniu trzeci czy czwarty raz w życiu) i poprosił o wskazanie mu literatury, zalecanej na początek. Tylko nie wszystko na raz – dodał trochę oszołomiony mnogością tytułów – bo na razie jeszcze z kasą krucho, a przecież kilku książek na raz i tak czytał nie będę – stwierdził całkiem rozsądnie. Kolporter po chwili namysłu sprzedał mu 12x12 oraz „Codzienne refleksje”, polecając zwłaszcza tę drugą pozycję i sugerując, by nasz nowy przyjaciel codziennie rano czytał fragment przewidziany na ten właśnie dzień, co powinno – jak stwierdził kolporter – znakomicie ułatwić mu zachowanie abstynencji.
Zwyczajne, banalne wydarzenie, w którym wszystko wydaje się być w jak największym porządku, nieprawdaż? Tylko… czemu mam w związku z nim coraz więcej wątpliwości?

Czytanie ze zrozumieniem, czyli refleksje o „Codziennych refleksjach”

W „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” autor, Bill W. zawarł proste, jednoznaczne stwierdzenie: Samotne natomiast działanie w sprawach duchowych bywa niebezpieczne. W związku z tym, zastanawiam się, co wyniknąć może z samotnej lektury AA-owskich refleksji, którą nowicjusz rozpoczyna od lipca, a więc od zagadnień związanych często z Krokiem Siódmym i Tradycją Siódmą? Być może okaże się on „cudownym dzieckiem” AA i zrozumienie tych, niełatwych w końcu treści, spłynie na niego w jakiś magiczny sposób, i jeśli tak, to wszystko jest w porządku. Gorzej, jeżeli okaże się zwyczajnym, przeciętnym alkoholikiem, bo wtedy bardziej prawdopodobne są efekty w postaci niezrozumienia, rozczarowania, zawodu, irytacji, zniechęcenia, stwierdzenia, że całe to AA chyba jednak nie jest dla niego, chęci ucieczki itp. Nie wiem jak to jest u innych alkoholików, ale u siebie zauważyłem już dawno, że wyzwania wyraźnie przekraczające moje możliwości, nie dopingują mnie, ale wręcz przeciwnie, po prostu zniechęcają. Natomiast stawianie zbyt trudnych wyzwań innym ludziom, uważam za okrucieństwo.

Załóżmy jednak, że nowicjusz przetrwa jakoś ten ciężki okres, nie ucieknie do kieliszka od zagadnień, których nie pojmuje i z którymi zmaga się samotnie, że kiedyś wreszcie zacznie realizować Program ze sponsorem albo poznawać na jakimś warsztacie. Wtedy może okazać się, że natknie się on na kolejne przeszkody, które do niczego potrzebne mu nie były, a mianowicie: cały system przekonań, które wybudował sobie w czasie, gdy samotnie próbował zrozumieć pewne elementy Programu AA, na dokładkę podane w formie cytatów wyrwanych z jakiejś większej całości i komentarzy do nich o jakości… hm… różnej.

Reasumując – nie uważam, żeby nasze „Codzienne refleksje” były najbardziej wskazaną lekturą dla AA-owskiego nowicjusza, zwłaszcza wtedy, kiedy nie znajduje się on jeszcze pod opieką sponsora, gotowego dzień po dniu tłumaczyć i wyjaśniać na bieżąco rodzące się wątpliwości. To jednak niestety jeszcze nie wszystko…

W książce „Jak to widzi Bill” jej autor pisał: Przedstawione tu fragmenty mogą posłużyć za materiał do indywidualnej refleksji, a także zainspirować twórczą wymianę poglądów w grupie; być może przyczynią się też do szerszego zainteresowania całym naszym dorobkiem literackim. Uważam za prawdopodobne, że podobna idea przyświecała Akcji Doradczej Konferencji Służb Ogólnych w 1987 roku, zwracającej uwagę na potrzebę opracowania i wydania zbioru refleksji, obejmującego – dzień po dniu – cały rok. W taki właśnie sposób powstały „Codzienne refleksje”, zbudowane na bazie cytatów z oficjalnej, zatwierdzonej literatury Wspólnoty AA oraz wypowiedzi na te tematy uczestników AA. Ciekawe jest to, że zwrócono się wówczas do wszystkich Anonimowych Alkoholików z apelem i prośbą o podzielenie się własnymi refleksjami. Nadeszło około 1300 tekstów, było więc z czego wybierać.

W „Jak to widzi Bill” autor zwracał uwagę, że to jedynie jego własny punkt widzenia, jego osobista interpretacja. W „Codziennych refleksjach” czytamy, że autorzy poszczególnych refleksji nie przemawiają oczywiście w imieniu Wspólnoty jako całości, a jedynie w swoim własnym. To akurat uważam za bardzo ważne – zwłaszcza w czasach, w których rośnie zainteresowanie „Codziennymi refleksjami” (i bardzo dobrze), ale niestety też tendencja do traktowania ich, jak oficjalne stanowisko Wspólnoty Anonimowych Alkoholików w jakiejś sprawie, czy temacie. Refleksje z „Codziennych refleksji”, czyli teksty pod cytatem z literatury AA, mają dokładnie taką samą wartość, jak dowolna wypowiedź na mityngu AA, ani mniejszą, ani większą. Refleksje – jak sama nazwa wskazuje – są materiałem do przemyśleń, rozważań, a nie zbiorem jakichś prawd objawionych uczestnikom AA do bezrefleksyjnego (czytaj: bezmyślnego) przyjmowania za jedynie słuszne. Zwłaszcza, że niektóre z nich są faktycznie dość problematyczne – jednak, czy problemy te wynikają z odmiennych poglądów, doświadczeń i przekonań ich autorów, czy z powodu błędów w tłumaczeniach, czy wreszcie z powodu upływu czasu i coraz to nowszych doświadczeń uczestników mityngów AA, tego to ja już nie wiem, ale… to na szczęście wyjątki.

„Codzienne refleksje” to kapitalna pozycja – skłaniająca do zastanowienia, przemyślenia – bywa, że kolejny raz w życiu – własnych przeżyć, doświadczeń i wypływających z nich wniosków, określenia swoich własnych przekonań, czasem może nawet ich weryfikacji… Znakomite narzędzie do trzeźwienia po prostu, ale… nie do wyznawania.