W obietnicach Wielka Księga podaje: "zyskamy nową wolność i nowe szczęście".
Dlaczego mówimy o "uzyskaniu wolności od wad"? Czyżby nas zniewalały?
Dlaczego? Jaką wolność dostaję/dostałem w wyniku działania Programu?
Jak uwolnić się od wad charakteru?
Moje własne rozumienie tych tematów wygląda następująco:
1. Kiedy piłem, nie byłem wolny. To chyba oczywiste zważywszy na to, że byłem uzależniony od alkoholu. UZALEŻNIONY człowiek nie jest wolny. Jako czynny alkoholik piłem, bo nie byłem w stanie przestać, piłem choć nie chciałem pić.
2. Wspominałem już w którymś tekście, że moje wady to jak skrzynka z narzędziami, którą zawsze mam przy sobie.
3. Jeśli jakiejś wady nie mam, na przykład nigdy ona w moim życiu nie wystąpiła, to trudno mówić o wolności. Tak jak trudno byłoby mi jako mężczyźnie mówić o wolności od ciąży. Ja w ciąży być nie mogę, to mnie nie dotyczy, a wiec i wolności w tym żadnej. Podobnie jak w przypadku braku pieniędzy - nie jest wolnością to, że nie musze, bo nie mam ani grosza, wybierać miedzy chlebem a piwem.
4. Wolność to możliwość dokonywania wyborów. Analogicznie - brak możliwości dokonywania wyborów nie jest wolnością. Bóg (chrześcijański) dał ludziom wolną wolę, a wiec właśnie możliwość dokonywania wyborów.
5. Kiedy jestem wolny? Okazuje się, że tylko w pewnej niewielkiej chwili, pomiędzy bodźcem a reakcją. (Nazywa się to proaktywnością, ale to inna sprawa). Chodzi o to, żebym nie reagował jak zwierzę, pod wpływem impulsów, albo jak człowiek zniewolony uzależnieniem - pod wpływem choroby, tylko dał sobie czas na rozważenie sprawy i trzeźwe podjecie decyzji. I właśnie tylko w tej jednej chwili jestem wolny - mogę świadomie dokonywać wyborów.
Dlaczego mówimy o "uzyskaniu wolności od wad"?
To bardzo ciekawe pytanie. Ciekawe, gdyż z powodu specyfiki języka polskiego może być rozumiane dwojako. Znaczenie pierwsze, z którego wypływa najwięcej chyba nieporozumień dotyczących Kroków VI-VII mówi, że wolność od wad, to brak wad; nie ma ich, nie istnieją, zero. Przy takim rozumieniu oczekiwać na to, ze Bóg "zniknie" wszystkie moje wady, to ja sobie mogę w nieskończoność. Mając przy okazji błogą świadomość, że On nigdy tego nie zrobi - bo przecież dał mi wcześniej wolną wolę.
Czym w takim razie jest ta wolność od wad? Ano, jest możliwością dokonywania trzeźwych wyborów. Jestem alkoholikiem, Bóg odebrał mi obsesję picia, ale to nie znaczy, że "zniknął" moją chorobę alkoholowa. On uwolnił mnie od tej wady, czyli stworzy warunki, w których ja, alkoholik, mogę wybierać, czy się napić, czy nie.
Ja nikotynista mogę wybierać, czy zapalę, czy nie.
Ja złodziej mogę wybierać, czy ukradnę, czy nie.
Itd.
Itd.
Itd.
Ja nadal i po kres życia będę nosił ze sobą swoją skrzynkę z narzędziami/wadami. Ale z pomocą Boga mogę być od tych wad wolny - one nie muszą determinować mojego życia.
Wolny,bo świadomie dokonuję wyboru,bardzo mi się to podoba,bardzo.Marta
OdpowiedzUsuńŚwiadomość to podstawa. :-)
Usuń