Kiedy we Wspólnocie AA gotów byłem wreszcie słuchać także innych ludzi, a nie tylko podszeptów swojego komplikatora, który czasem optymistycznie nazywam rozumem, wpadło mi kilka razy w uszy stwierdzenie, że 12 Kroków AA nieprzypadkowo ułożono w tej właśnie kolejności, a na dokładkę ponumerowano.
Zbyt skrupulatnie i za dokładne
Dla takich jak ja nowicjuszy miało to (czyli numeracja) oznaczać, że Kroki należy poznawać i realizować w ustalonej kolejności, bez wybiegania naprzód nawet o milimetr. Kiedy do tego dodałem tekst „stosowanie półśrodków nic nam nie dało…”, wyszła mi dość niebezpieczna mieszanka – uznałem bowiem, że nie powinienem nawet zerkać w kierunku następnego Kroku, jeśli wcześniej nie zrealizowałem poprzedniego całkowicie i absolutnie dokładnie. Zafundowałem sobie w ten sposób kilka solidnych wybojów na drodze trzeźwienia, mam też świadomość, że parę istotnych decyzji życiowych podjąłem zbyt pochopnie i przed czasem. Trudno… pewnie tak miało być.
W każdym razie realizując Krok 3, nie zadowoliłem się uznaniem, że „Bóg istnieje, ale ja nim nie jestem” (to AA-owskie powiedzenie dotarło do mnie za późno) i ewentualnym przyjęciem za Siłę większą Wspólnoty AA, Służby Zdrowia, Losu, Przeznaczenia, Kosmicznego Ładu, czy czegoś podobnego, ale starałem się bardzo dokładnie poukładać i uporządkować swoje relacje z Bogiem, kościołem, wiarą, religią, klerem itd.
Problem polegał na tym, że mi się to w pewnym sensie udało. Udało się dokładnie tak, jak dziecku udaje się posprzątać pokój, kiedy obiecają mu za to ciastko lub grożą karą. Dziecięce sprzątanie, wymuszone lub motywowane nagrodą, często polega na tym, że do szaf i szafek pakowane są chaotycznie i czasem „na siłę”, przedmioty różnego typu i zastosowania. Pozorne wszystko jest w porządku – bałaganu nie widać. Problem zaczyna się wtedy, kiedy okazuje się, że potrzebnych rzeczy nie można znaleźć, a po otwarciu szafki wszystko się z niej wysypuje.
Tak to właśnie u mnie wyglądało, kiedy w Strzyżynie zmierzyłem się z Krokiem 11. Podszedłem do tego zadania „na luzie” przekonany, że ja właściwie nic, albo niewiele, mam tu do zrobienia - przecież tak się napracowałem przy Kroku 3. Jakieś zadania do napisania? Pestka! Spokojnie otworzyłem swoje „szafki” i… nagle znalazłem się w środku całkiem niezłego bałaganu, wszystko mi się rozsypało. Na szczęście byłem w dobrym miejscu, wśród właściwych ludzi.
Kiedyś dość boleśnie przekonałem się, że zrobiłem błąd nie realizując natychmiast po Krokach 4-5 Kroku 10. Teraz dotarło do mnie, że Kroki 3 i 11 tworzą jedną, harmonijną całość i nie może być tak, że „zrobię” Krok 3, zamknę, odłożę, zajmę się następnymi, a dopiero kiedyś tam, jak dotrę do Kroku 11, powrócę do tematu.
Krok 3, w moim obecnym przekonaniu, powinien płynnie przejść w 11 w trakcie pracy nad wszystkimi Krokami, które je dzielą… a może właśnie nie dzielą, ale łączą i spajają. Tylko, czemu zrozumienie czegoś tak prostego zajęło mi tyle lat?
Z Krokiem 12 zmajstrowałem sobie problemy podobne, bo, od czego mam perfekcyjny komplikator? Ostatni element „… i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach”, nie budził moich wątpliwości. Właściwie „od zawsze” wiedziałem i czułem, że Program AA jest dla mnie dobrym pomysłem na życie, a nie tylko oderwanym od realnego świata tematem, z którym mam kontakt jedynie przez dwie godziny mityngowe w tygodniu.
Niestety, reszta tego Kroku rodziła już pytania i rozterki. Czy faktycznie pomóc można drugiemu alkoholikowi tylko po przebudzeniu duchowym? A po czym w ogóle owo przebudzenie poznać? Czy rzeczywiście liczy się tylko przebudzenie duchowe „w rezultacie tych kroków”, a inne przebudzenia są nieważne?
Dzięki zbiorowej mądrości grupy i wspólnej pracy, dzięki mojemu sponsorowi i dzięki literaturze AA poradziłem sobie i z tymi problemami. Czy do końca? Czas pokaże. W każdym razie ostatecznym i kto wie, czy nie najważniejszym elementem okazały się słowa Doktora Boba, który podczas swojego ostatniego wystąpienia stwierdził, że cały Program to w zasadzie dwa elementy: miłość i służba.
Pomimo ogromnej determinacji i zaangażowania, a może właśnie „dzięki” nim, można się zagubić i próbować realizować Program AA zbyt skrupulatnie i za dokładnie, upierając się przy określonej kolejności, jednak, jak się okazuje, miłość i służba potrafią korygować nie takie błędy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz