Pewnego razu miałem okazję słuchać relacji z mityngu spikerskiego, podczas którego swoją historię opowiadał alkoholik z baaaardzo długą abstynencją. Uczestnik tego spotkania, a mój rozmówca, był zachwycony i używał określeń takich jak: wspaniałe, krzepiące, budujące, energetyczne, poruszające. Przyznał, że ze spotkania wyszedł z naładowanymi akumulatorami i w znakomitym nastroju.
Spikerka trwała dość długo i nie starczyło czasu na ewentualne pytania, a może organizatorzy w ogóle ich nie przewidzieli, nie wiem, nie byłem, nieważne. W każdym razie zapytałem wówczas oczarowanego spikerką oraz samym spikerem kolegę, alkoholika z kilkumiesięczną abstynencją, czy teraz już wie, jak żyć, żeby się nie napić i w jaki sposób zbudować trzeźwe, wartościowe, satysfakcjonujące, pożyteczne, może nawet szczęśliwie życie? Ten popatrzył na mnie oczami okrągłymi ze zdumienia, więc od razu zorientowałem się, że chyba nie rozumie, o co pytam. Spróbowałem więc inaczej…
- Czy spiker opowiadał o swoim życiu w okresie picia?
- O, tak, nawet bardzo długo. Przeżycia miał tak koszmarne, że moja tragedia przy jego, wydaje mi się teraz zupełnie błaha i bez znaczenia.
- Czy spiker mówił o swoim obecnym życiu?
- Tak, był bardzo z niego zadowolony.
- Co opowiadał o żonie, dzieciach?
- Właściwie to… chyba nic… pewnie nie starczyło czasu.
- A co mówił na temat tego, co zrobił, żeby osiągnąć to obecne życie, z którego jest tak zadowolony?
- … ???
- Przecież chyba mówił, jak tego dokonał? Nie słuchałeś uważnie? Jego relacja jest dla Ciebie bardzo cenna, on ma na pewno masę doświadczeń, możesz je wykorzystać, żeby przestać się wiecznie bać wpadek, zapić, żeby zbudować dla siebie i rodziny dobre życie.
- Słuchałem bardzo uważnie! Ale… on o tym nie mówił.
- Niemożliwe! Nie mówił o tym, co konkretnie zrobił, jakie podjął działania?
- No… tylko, że chodził na mityngi. I… chyba… że pracował nad sobą. Ale spikerka była super!!!
Teraz to pewnie ja miałem wielkie oczy…
Po czym można poznać alkoholika trzeźwego od takiego… hm… jakby odrobinkę mniej trzeźwego, oczywiście poza zdolnością do dokonywania dobrych wyborów? Moim skromnym zdaniem, trzeźwy alkoholik potrafi bez problemu i bardzo konkretnie powiedzieć, co zrobił, by tą trzeźwość oraz pewien dobrostan życiowy uzyskać. Pozostali operują raczej AA-owskimi zaklęciami, z których najbardziej znane są chyba: praca nad sobą, nauka pokory, zmienianie siebie, trzeźwienie, pozytywny egoizm, dawanie czasu czasowi i parę innych w tym stylu.
Trzeźwi alkoholicy są obecni w swoim życiu. Mówią o konkretnych działaniach, konkretnych decyzjach, konkretnych wyborach i konkretnych skutkach, jakie one przyniosły. W życiu pozostałych, wiele rzeczy się „zadziało”… jakoś… nie bardzo wiadomo, jak… Czyżby samo? Gdyby chodziło tylko o sam moment zaprzestania picia, to jeszcze pal diabli, ale jeśli kolejna dekada bez alkoholu mija, a ja nowicjuszom mogę przekazać jedynie „…i wtedy w moim życiu zadziało się…”, to jakim doświadczeniem z nimi się podzieliłem? W czym – i niby jak – im pomogłem? Co zawiera mój przekaz? Że mają chodzić na mityngi, uczyć pilnie AA-owskich zaklęć i czekać aż w ich życiu coś się „zadzieje”? Nie wiadomo co… nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak…
Moi podopieczni czasem mówią, że na początku naszej pracy mocno mnie nie lubili w tych momentach, kiedy pytałem, co konkretnie zrobili ostatnio dla swojej trzeźwości, a pytałem często i nie dawałem się zbyć zaklęciami, z których właściwie nic nie wynika. W związku z tym dwóch zrezygnowało z moich… usług, ale mniejsza z tym, nie o sponsorowanie w tej chwili mi chodzi.
Nadal uważam, że z trzech elementów:
- Pisanie Programu 12 Kroków AA ze sponsorem oraz sukcesywne wdrażanie go we własnym życiu.
- Służby pełnione w grupie AA, ale także i poza nią, w Intergrupach, Regionach, Konferencjach itd.
- Mityngi AA, na których dzielimy się doświadczeniem wynikającym z dwóch poprzednich.
… najmniej AA (idei, ducha, filozofii, programu itd.) jest na mityngach AA. Ale czy tak być musi? Nie! Jeśli tylko – zamiast zaklęć i wzajemnego poprawiania sobie samopoczucia – na mityngach będziemy dzielić się realnym doświadczeniem, to jest jasnymi i rzeczowymi informacjami o tym, co konkretnie zrobiliśmy, albo i nie zrobiliśmy, dla osiągnięcia stanu obecnego. Stanu dobrego bądź złego. A tak! Ze słów „i nawet nie wiem, jak znalazłem się w knajpie z kieliszkiem w ręku” nie wynika nic dla nikogo (poza lękiem, że w jakiś magiczny sposób i nam może się taka teleportacja przydarzyć). Ale już relacja o tym, co delikwent zrobił, żeby się napić, albo czego zaniedbał, może mieć już dużą wartość.
W takim razie, jak wiele AA jest na mityngu AA? Ano, dokładnie tak wiele, jak o to sami zadbamy… ani mniej, ani więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz