Krok Szósty (Siódmy zresztą też) nie występował w pierwszej wersji Programu AA, który początkowo zawierał się w sześciu punktach. Dopiero gdy Bill W. z sześciu zrobił Kroków Dwanaście, pojawiły się – w znanej nam dziś wersji – Kroki Szósty i Siódmy. Na temat Szóstego Kroku w Wielkiej Księdze jest tyle, co kot napłakał (2-3 zdania); nieco więcej w 12x12, jednak odnaleźć tam wyraźną, jednoznaczną instrukcję, pomagającą zrozumieć, w jaki sposób – konkretnie! – Krok ten należy zrealizować w praktyce, jest bardzo trudno. O ile w ogóle jest to możliwe. Mnie się jak dotąd nie udało.
Oto cztery sposoby praktykowane przez anonimowych alkoholików…
1. Słyszałem i osobiście rozmawiałem z alkoholikami, którzy twierdzili, że to, co w Kroku Szóstym wydaje się najważniejsze, czyli gotowość, zdobyli niejako samoistnie, w wyniku, czy też w efekcie pracy nad poprzednimi Krokami, i że stało się to w przeciągu sekundy, lub kilku sekund. A gdy ową gotowość uzyskali, to i z realizacją Kroku Siódmego żadnego problemu nie mieli, co w tej sytuacji wydaje się oczywiste.
Choć nie jest to moje doświadczenie, nie mam żadnych podstaw, by ich słowa poddawać w wątpliwość, czy też negować je w jakikolwiek sposób.
2. Metoda opracowana przez dwóch amerykańskich alkoholików znanych jako Joe i Charlie (Joe&Charlie Big Book study), a może przez Wally'ego P. – nie mam pewności. Proponują oni, by gotowość do rozstania z wadami charakteru budować, zamieniając te wady na zalety. Choćby miało to być początkowo działaniem wymuszonym i wbrew sobie. Chodzi na przykład o zamianę nieuczciwości na drobiazgową uczciwość, kłamstwa na prawdomówność i szczerość, egoizmu na altruizm itp.
Nie znam nikogo, kto by w ten sposób gotowość osiągnął i faktycznie jakichś tam swoich wad charakteru używać przestał, więc pewnie dlatego mam w tym przypadku najwięcej wątpliwości. Bez praktycznej, konkretnej informacji, jak takiej zamiany dokonywać, przypomina mi to – latami przecież praktykowane – zamienianie alkoholowego opilstwa na abstynencję. Od jutra nie piję! – deklarowałem mnóstwo razy na kacu i czasem nawet przez kilka dni się udawało. Tym niemniej wierzę, że technika Joe&Charlie sprawdza się w życiu wielu alkoholików, a tylko ja nie poznałem jej zbyt dobrze.
3. Moja własna metoda, którą zbudowałem na bazie pewnego doświadczenia z czasów służby wojskowej, znajomości przypowieści o Łazarzu z Pisma Świętego oraz wniosków wynikających z rozwoju uzależnienia. W Woźniakowie, podczas warsztatów KpK, pół żartem, pół serio nazwałem ją metodą ostrzenia gwoździa. W pełni opisałem ją w „12 Kroków od dna”, więc tu w skrócie.
Po rzetelnej realizacji Kroku Czwartego i Piątego wiedziałem już jakich wad charakteru używam, w jaki sposób i po co – nie była to, jak się łatwo domyślić, sytuacja komfortowa. Przypominała siedzenie na stołku, z którego wystaje gwóźdź. Problem polegał na tym, że ten gwóźdź był tępy; było mocno niewygodnie, ale jeszcze jakoś tam dało się wytrzymać. Gdyby ten gwóźdź był ostry, kaleczyłby tyłek, a tego wytrzymywać na dłuższą metę by się już nie dało, byłbym zmuszony podnieść wreszcie d… i podjąć określone działania.
W takim razie metoda budowania gotowości do rozstania z wadami charakteru polega na przemyślanym i zaplanowanym podwyższaniu konsekwencji ich używania tak, by się to ostatecznie przestało opłacać. Chodzi o potęgowanie dyskomfortu używania wad.
Zakładam przy tej okazji, że oczywiste jest, iż elementami gotowości są: świadomość, co mam zrobić, jak zrobić, kiedy zrobić oraz duchowa siła – zrobię, nawet jeśli się boję, wstydzę, nie chce mi się.
4. Na koniec technika praktykowana przez mojego sponsora, który uważa, że każde uświadomienie sobie motywów, celów, konsekwencji własnego postępowania i zmiana kierunku dla osiągnięcia lepszego celu, jest fragmentem tego Kroku. Powinniśmy zacząć i tylko poprawiać… jeśli okazało się, że się mylimy. Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku, ale pod warunkiem, że go wreszcie postawimy.
|
Tabela Kroku Szóstego |
Nie wątpię, że sposobów na realizację Szóstego Kroku jest dużo więcej; jeśli znasz jakieś inne, to daj mi znać, chętnie je poznam, bo takie sprawy po prostu mnie interesują. Jednego natomiast staram się unikać – dyskusji o tym, która metoda jest lepsza. To nie ma żadnego sensu, bo o metodzie nie świadczą nasze przekonania i wierzenia, ale efekty. Albo ich brak…
Jeżeli przestałeś używać wszystkich albo określonej części swoich wad charakteru i jeśli przynajmniej od jednej z nich Bóg (jakkolwiek Go pojmujesz) Cię uwolnił, to Twoja metoda jest dobra, bo jest skuteczna. Choćby polegała na grze w golfa. Jeśli jednak nadal używasz swoich wad i od żadnej uwolniony nie zostałeś… Mądrzy ludzie powiadają, że objawem obłędu jest oczekiwanie na odmienne wyniki stale tych samych, najwyraźniej nieskutecznych, działań. Albo prościej, po AA-owsku: rąbiesz nie to drzewo!
Oczywiście wygodniej jest szukać monety pod latarnią, ale jeśli nie tam została zgubiona, to w końcu, zamiast pozorować działanie, trzeba będzie wejść w ciemny zaułek i tam się za nią rozglądać. Jest to mniej wygodne? Wymaga więcej wysiłku? Na pewno! I może właśnie dlatego w 12x12 o Kroku Szóstym napisano: To właśnie ten Krok oddziela ludzi dojrzałych od dzieci.
Wielu z nas
długo unikało Szóstego Kroku, i to z bardzo praktycznego powodu: nie życzyliśmy
sobie usunięcia wszystkich wad charakteru, bo do niektórych byliśmy aż nazbyt
przywiązani. Wiedzieliśmy jednak, że jakoś musimy się pogodzić z samą zasadą
Szóstego Kroku. Postanowiliśmy więc, że choć na razie trudno jest nam pozbyć
się niektórych spośród naszych słabości, powinniśmy jednak przestać się
upierać, że nigdy, przenigdy z nich nie zrezygnujemy. [12x12 s. 107-108]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz