Koncepcja
Czwarta: Wszystkie
poziomy służby AA powinny mieć przyznane tradycyjne „Prawo do
Uczestnictwa", pozwalające na głosowanie proporcjonalne do ponoszonej
odpowiedzialności.
Tradycja
Ósma: Działalność
we Wspólnocie AA powinna na zawsze pozostać honorowa, dopuszcza się jednak
zatrudnianie niezbędnych pracowników w służbach AA.
Tradycja
Dziewiąta: Anonimowi
Alkoholicy nie powinni nigdy stać się organizacją; dopuszcza się jednak
tworzenie służb i komisji bezpośrednio odpowiedzialnych wobec tych, którym
służą.
Koncepcja
Czwarta i Tradycje Wspólnoty AA
Usłyszałem
niedawno, że jest w Polsce grupa AA, której prowadzący odczytuje podczas
mityngu zawarte w scenariuszu zdanie: w związku z Czwartą Koncepcją, czyli
prawem do uczestnictwa, proszę ograniczyć swoje wypowiedzi do trzech minut.
Ups! Kiedy osłupienie mi przeszło, pomyślałem, że może jednak napiszę coś
o swoim rozumieniu tej kwestii. Oczywiście racji mieć nie muszę, to tylko takie
moje… rozważania.
Dawno, dawno
temu z wielkim zaskoczeniem odkryłem, że Program Dwunastu Kroków jest całością.
Oczywiście Kroki należy realizować kolejno – przynajmniej za pierwszym razem,
pracując ze sponsorem – ale później żyję przecież, stosując wszystkie wskazówki
w nich zawarte, we wszystkich swoich codziennych poczynaniach. Czasem porównuję
to do szkoły, na przykład technikum – najpierw klasa pierwsza, później druga,
trzecia itd., bo nikt przecież nie uczy się we wszystkich klasach jednocześnie,
ale nie zmienia to faktu, że technikum jest całością, po jego ukończeniu, w
pracy, wykorzystywał będę wszystkie zdobyte wiadomości i umiejętności razem,
nie dzieląc ich przecież na te pierwszo- czy drugoklasowe. W każdym razie
zapewne dlatego właśnie zrozumienie, że Tradycje też są całością i że łączą się
one w kolejną, większą całość z Koncepcjami, nie zaskoczyło mnie już aż tak
bardzo, a i zrozumienie nie stanowiło wielkiego wyzwania.
Pierwszy poważny kłopot pojawia się już podczas lektury samej Koncepcji Czwartej, bo głosowanie
proporcjonalne do ponoszonej odpowiedzialności pozornie sugeruje, że osoby o
większej odpowiedzialności mają proporcjonalnie więcej głosów do dyspozycji,
albo że ich głosy mają większą wagę i znaczenie. Tak jednak nie jest, ale…
najpierw odrobina historii.
Kiedy
Wspólnota liczyła kilkuset członków albo kilka tysięcy, kiedy książki
(„Anonimowi Alkoholicy”) jeszcze nie było, albo była, ale sprzedawała się
słabo, zawsze znajdowali się chętni do wykonania na rzecz Wspólnoty takich czy
innych prostych zadań. Z czasem, wraz ze wzrostem liczebności, pojawiły się
problemy, bo prace, które należało wykonać, przekraczały swoim rozmiarem dobrą
wolę, możliwości albo kwalifikacje wolontariuszy. Pojawiło się też pytanie, czy
ktokolwiek (oczywiście chodziło głównie o Bill W.) jest zobowiązany bez
wynagrodzenia pisać książki dla Wspólnoty. W taki sposób narodziła się Ósma Tradycja,
opublikowana bodajże w czerwcu 1946, ale przyjęta wraz z innymi przez Pierwszą
Międzynarodową Konwencję AA w Cleveland dopiero w 1950 roku.
Pierwszym
krokiem Billa W. i doktora Boba w tworzeniu struktury służb światowych
była Fundacja Alkoholików (od 1954 roku Zarząd Służb Ogólnych, GSO), której
członkami byli także nie alkoholicy. Tak jest zresztą do dziś, choć
obecnie proporcje są nieco inne niż wtedy. Tradycja Dziewiąta dopuszczała
wprawdzie tworzenie służb i komisji odpowiedzialnych wobec tych, którym służą,
ale jednocześnie nie pozwalała na przekształcenie Wspólnoty AA w organizację. O
co tu chodzi?
Cech
charakteryzujących organizację jest na pewno całe mnóstwo, ale w tym momencie chcę
zwrócić uwagę na jedną: w typowej organizacji odpowiedzialność dość często nie
jest bezpośrednio powiązana z władzą, rozumianą tu jako zdolność
do podejmowania decyzji. W jednostce wojskowej albo korporacji rozkazy
wydaje dowódca (dyrektor), ale ostateczna realizacja zadania należy, a
odpowiedzialność za nie spoczywa w rękach szeregowych żołnierzy (robotników),
którzy z kolei nie mają żadnego udziału w zarządzaniu, podejmowaniu decyzji.
Oczywiście są firmy i instytucje, w których taka organizacja i struktura dobrze
się sprawdzają, ale Wspólnota AA jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.
Początkowo
Wspólnota zarządzana była w sposób autorytarny – nieomalże o wszystkim decydowali
Bill i Bob. Przekazali oni swoje uprawnienia (władzę) Powiernikom i… doszło do
sytuacji szczególnej, o której Bill W. pisał: W ten właśnie sposób pierwsi
Powiernicy otrzymali całą możliwą władzę. Większość faktycznej
odpowiedzialności za postępowanie Centrali AA tak czy inaczej spoczywała jednak
na mnie, na mojej asystentce i jej zespole. Z jednej strony stali więc
Powiernicy, którzy mieli pełną władzę, a z drugiej założyciele i kierownicy
biura, którzy mieli wielki zakres odpowiedzialności, ale praktycznie żadnych
uprawnień. Był to rodzaj schizofrenii i powód poważnych kłopotów*.
W grupie AA
(w Intergrupie, Regionie) wszyscy mamy równe prawa. Początkujący i weterani są
takimi samymi anonimowymi alkoholikami, więc w równym stopniu mają prawo
uczestniczyć w życiu Wspólnoty i kiedy przychodzi do głosowania, nie ma szefów,
podwładnych, czcigodnych mężów zaufania, nowicjuszy, sponsorów i podopiecznych.
Przede wszystkim jednak, żaden szczebel struktury Wspólnoty AA nie ma
ostatecznej władzy nad innymi. Bill W. pisał: Za każdym razem, gdy powstaje
władza absolutna, stanowi to zaproszenie dla tej samej skłonności do nadmiernej
dominacji we wszystkich sprawach, małych i wielkich. Dopiero po latach
zauważyliśmy, że nigdy nie można powierzać całej władzy jednej grupie, a
praktycznie całej odpowiedzialności innej, a następnie oczekiwać wydajnego
działania, nie mówiąc już o prawdziwej harmonii*, i to – jak się wydaje –
stanowi istotę Czwartej Koncepcji: we Wspólnocie AA nie ma władzy bez
odpowiedzialności, ani odpowiedzialności bez możliwości realnego uczestniczenia
w podejmowaniu decyzji.
Jeśli
chcesz uczestniczyć w podejmowaniu decyzji, musisz też zgodzić się na przyjęcie
część odpowiedzialności za wprowadzenie jej w życie. Jeśli twoja grupa czyni
cię za coś odpowiedzialnym (za twoją zgodą oczywiście), powierza ci jakieś
zadanie, powinna też umożliwić ci realne uczestnictwo w procesie podejmowania
decyzji w tej sprawie. Przy okazji - związek z Koncepcją Trzecią, zwaną w
skrócie „Prawem do decyzji”, wydaje się tu wyraźny.
Oczywiście
zakres znaczeniowy tej Koncepcji jest znacznie szerszy, bo tzw. „prawo do
uczestnictwa” wyraźnie koliduje z przyjmowaniem do AA (pozwala mi uczestniczyć w
każdym mityngu, jeśli tylko chcę przestać pić); dzięki niemu mogę też
czynnie uczestniczyć w głosowaniach itd. itp.
Ciekawy
problem podrzucił mi podopieczny, pytając o Delegatów Służby Krajowej AA,
którzy, formalnie rzecz biorąc, mogą brać udział w głosowaniach właściwie
każdego szczebla struktury Wspólnoty AA (struktury konferencji i struktury
służb, ale to już inna sprawa). Oznacza to, że ktoś taki może przyjechać na
inwenturę dowolnej grupy, wziąć udział w głosowaniu nad jakimś projektem, czyli
uczestniczyć w podejmowaniu decyzji, a po mityngu może spokojnie wrócić do
siebie, zostawiając realizację i odpowiedzialność grupie, na której gościł
pierwszy i ostatni raz w życiu. Nie wiem, czy są jakieś regulacje
formalno-prawne obowiązujące w tej sprawie, ale bardzo w to wątpię. Wspólnota
AA, której jestem członkiem – i tak odpowiedziałem podopiecznemu – w 98% opiera
się na dwóch tylko elementach: osobistej odpowiedzialności i zaufaniu. Jak
dotąd – działa i to całkiem nieźle. Ale co tam Delegaci, po co sięgać aż tak
daleko! Dwie grupy w mieście uważam za swoje grupy „domowe” („macierzyste”); mam,
lub miewam w nich służbę. Podczas spotkań organizacyjnych albo inwentury tych
grup biorę udział w głosowaniach z pełnym zaangażowaniem. Ale zdarza się też,
że trafiam na inwenturę jakiejś innej grupy – nie pełnię w niej żadnej służby,
bywam sporadycznie. Słucham wtedy uważnie, czasem podzielę się jakimś
doświadczeniem, ale nie uczestniczę w głosowaniu, nie biorę udziału w
podejmowaniu decyzji, bo wiem przecież, że nie zostanę tu „na zawsze” i w żaden
sposób nie będę uczestniczył w realizacji podjętych decyzji i – co
najważniejsze – w ponoszeniu odpowiedzialności za nie.
Grupa, w
której decyzje podejmuje jej założyciel, weteran, lokalny guru, reszta
natomiast odpowiada za realizację jego poleceń, nie jest grupą AA. Kilka osób,
z których jedna tylko rządzi, na przykład alkoholik, który przestał pić i z
tego tytułu przydzielił sobie jakieś szczególne prawa, a pozostałe osoby mają
odpowiadać za wykonanie jego rozkazów oraz ich konsekwencje – nie jest rodziną.
Tak to widzę.
--
* Bill W.
„Dwanaście Koncepcji Służb Światowych” („Twelve Concepts for World Service”).
Po
opublikowaniu tego tekstu kilka osób pytało mnie, czy w scenariuszu mityngu nie
wolno umieścić zapisu o ograniczeniu czasowym poszczególnych wypowiedzi, dzięki
temu zorientowałem się, że nastąpiło pewne nieporozumienie, zapewne z mojej
winy. Ależ oczywiście, że wolno! Bo i kto niby miałby tego zabronić? Tradycja
Czwarta mówi przecież wyraźnie o autonomii grup AA i jeśli tylko sumienie grupy
taki zapis przyjęło (sumienie, a nie lokalny weteran!), to wszystko jest w
porządku. Zastanawiam się tylko, czy nie spłycamy Czwartej Koncepcji, redukując
jej znaczenie do drobnych spraw porządkowych. Ograniczać wypowiedzi, jeśli na
grupie taki problem rzeczywiście występuje, można i bez wytaczania ciężkich
dział w postaci odwoływania się do Koncepcji. Zwłaszcza, że nadal są to jednak
Koncepcje dla służb (światowych albo
AA w Polsce).
Świetny tekst. Dziękuję i proszę o więcej w temacie Koncepcji!
OdpowiedzUsuńProszę uprzejmie - zawsze do usług. No... prawie zawsze. :-)
UsuńTeksty na tym blogu są zawsze świetne :-) Dają do myślenia.
OdpowiedzUsuńCzytając ostatnio "Przekaż dalej" zauważyłem, że wewnętrznie jakiś nie do końca dla mnie zrozumiały opór wzbudziła we mnie sprawa z dożywotnim stypendium dla Billa i Boba oraz tantiemami za WK. Z jednej strony uważam, że to się im należało. Z drugiej... sam nie wiem.
Poza tym uderzyło mnie stwierdzenie na którejś tam stronie (książka jest w tej chwili w obiegu u czytających aowców w mojej okolicy, na szczęście - ? - nie ma ich zbyt wielu, więc wkrótce do mnie wróci), że Bill cierpiał z powodu tego, że nie przepracował sam Kroków...
Teraz czytam "Doktor Bob i dobrzy weterani". Dzieje AA są fascynujące :-)
Dziękuję.
UsuńStrona 322-26. W przypisach także opinie innych osób o efektach nierobienia przez Billa Programu. :-)