Od pewnego czasu, zapewne z
powodu większej niż kiedyś wrażliwości na ludzkie cierpienie, obserwuję, jak
niektórzy podopieczni, znajomi czy przyjaciele z AA przeżywają rozterki,
zawody, rozczarowania naszym środowiskiem, pewnymi postawami, które wydają się tutaj
dominować, sprawiają wrażenie akceptowanych, pozornie nawet pożądanych. Znam to
wszystko z własnego doświadczenia, pamiętam złość, urazy, pretensje i żal, że
oni…, że on…, że nie rozumieją…, że nie chcą… Wyciągnął mnie z tego stanu
sponsor, powtarzając do znudzenia, że we Wspólnocie AA jest tylko jeden
człowiek zobowiązany do przestrzegania zasad: ten, który sam przestrzegać ich
postanowił. Resztę przyniósł czas, rozwój osobisty, praca z podopiecznymi,
literatura… Resztę, czyli zrozumienie, że jeżeli wysokie standardy moralne (nierozłącznie związane z wartościami duchowymi)
utrzymuję tylko dlatego, żeby na kimś coś podobnego wymusić, to… to czas, bym
wrócił do Kroku Jedenastego i błagał o pomoc i wsparcie w korygowaniu intencji.
„Stosowanie półśrodków nic nam
nie dało, znajdowaliśmy się ciągle w punkcie wyjściowym” – często usłyszeć
można w środowisku, w którym się obracam. Nie jestem pewien, czy w punkcie
wyjściowym, nie jestem przekonany, czy faktycznie zupełnie nic nam nie dało.
Natomiast wiem już, doświadczyłem, że stosowanie półśrodków przynosi połowiczne,
nie wykluczone, że jeszcze bardziej ograniczone efekty. Efekty pozorne,
niesatysfakcjonujące, ani mnie, ani tego, kto zlecił, prosił, miał nadzieję,
oczekiwał, powierzył.
Lenistwo jest ucieczką od
wysiłku, zobowiązań, odpowiedzialności, ale uciekać potrafię już też w dużo, w za
dużo, w coraz więcej. Widząc, ile to ja mam rzeczy do zrobienia, spraw do
załatwienia, wszyscy oni powinni zrozumieć i wybaczyć… mierne efekty,
bylejakość. A jednak nosem kręcą, krzywią się, dziękują zdawkowo, bez autentycznej
wdzięczności. Właściwie… przecież mnie też już nie służy chaotyczność, połowiczność,
działania pozorne, różne „zamiast”… A jeżeli jednak służy (albo tak mi się
wydaje), to czy przekonają mnie czyjeś dąsy, urazy i wyrzuty?
Z wiekiem okazuje się, że te same
działania wymagają nieco więcej czasu niż w młodości; więcej i coraz więcej –
to zupełnie normalne i naturalne, choć niekoniecznie miłe. A jeśli tak, to może
przestałbym w końcu walczyć z faktami, sprzeczać się z rzeczywistością,
ignorować ją i naginać? Może przestawiłbym się wreszcie na mniej, ale
spokojniej, dokładniej, z szansą na satysfakcje, zadowalający efekt końcowy?
Jeśli tak, jeśli już rozumiem, czuję, a nawet się zgadzam, pozostają dwa
„drobiazgi”: umiejętność dokonywania wyborów oraz trudna sztuka rezygnacji.
Rany boskie!!! Istnieje normalne leczenie farmakologiczne. Alkoholizm jest chorobą mózgu. Niepotrzebne te wszystkie cierpienia, rozterki, wspólnoty. Nie lepiej wziąć tabletkę i normalnie funkcjonować?! Ja tak robię i jestem szczęśliwy. AA jest skuteczne dla 6% pacjentów, reszta umiera! Baclofen ratuje 99%, kto tego nie widzi jest idiotą (przepraszam ale jestem zły).
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nic o tym nie wiedziałem 15-20 lat temu...
UsuńdoBez problemu: Dzięki stary, taka tabletka to super sprawa, koniecznie muszę wypróbować. Przy okazji chciałbym Cie jeszcze poprosić o nazwy tabletek na przepite sumienie, zachlaną moralność, na stracone zaufanie rodziny, na brak wartości w życiu, na zagubienie i samotność. Fajnie byłoby jeszcze dostać tabletkę która zadośćuczyniłaby tym którym zrobiłem krzywdę przez moje picie.
UsuńMocne! :-)
UsuńJeśli chodzi o tabletki na na przepite sumienie, zachlaną moralność, na stracone zaufanie rodziny, na brak wartości w życiu, na zagubienie i samotność to stosuj te same co na wieczną młodość, pokój na świecie i prawdomówność polityków.
UsuńCoś w tym jest...
UsuńMiałem tabletki na Wieczną młodość, pokój na świecie i prawdomówność polityków ale był jeden problem. Musiałem je popijać wódką żeby zaczęły działać. Czy lekarstwo na alkoholizm też trzeba popijać czymś specjalnym?
UsuńMnie się pytasz? Mnie??? Gdybym wiedział, dawno już bym popijał... :-)
UsuńNie Meszuge, pytałem Pana od tabletek :) Jak widać po moich wpisach, brak mi jeszcze akceptacji otaczającego świata na poziomie który nie wywoływał by we mnie emocji kiedy czytam o cudach na alkoholizm. Zostawiam temat. Niech każdy wybiera to co dla niego najlepsze.
UsuńNiestety wtedy jeszcze tej metody nie znano. Polecam książkę:
OdpowiedzUsuńhttp://www.publio.pl/spowiedz-z-butelki-olivier-ameisen,p68493.html
Mnie tylko martwi bardzo to, że praktycznie wszystkie kręgi wokółalkoholowe bardzo negują tą metodę. We Francji już ponad 30 tyś. osób jedzie na Baclofenie, a u nas: Ciemnogród. Pozdrawiam i zapraszam na bloga:
http://tabletkinaalkoholizm.blogspot.com/
Przy takiej długości abstynencji całkowita pewność co do stosowanej metody połączona z odrzucaniem (i ocenianiem) innych metod jest dla mnie objawem alkoholowego myślenia:)
UsuńNo jasne. masz rację. Dla Ciebie tak, wszak nie jesteś w mojej skórze. Rozumiem, że wiarygodny będę może za dziesięć lat. Uwierz mi, od wielu lat obserwuję różne metody. Opinie z którymi się zgadzam nie są oparte na moich doświadczeniach, choć niewątpliwie i niepodważalnie metoda którą stosuję, na mnie działa, krótko ale działa.
UsuńA co ze skutkami ubocznymi tego Baclofenu?
Usuńhttp://demotywatory.pl/4263933/„To-smutne-ze-glupcy-sa-tak-pewni-siebie
OdpowiedzUsuń"Normalnie funkcjonować" to dla alkoholika sprawa dyskusyjna :) Tabletka? I nie ma cierpienia? Trzeba było tak od razu ;) Trochę czasu trwało zanim zrozumiałam coś nowego. To wcale nie jest tak, że kiedy piłam nie zdarzały się przyziemne sprawy (samochód nawalił, grypa dopadła, pies zniszczył dywan). One się zdarzały - tylko ja w nich nie brałam udziału. Niestety (a może właśnie STETY!!) nie ma tabletki na uniknięcie bycia. Albo jestem obecna albo umieram powolutku - kierowana własnymi wyobrażeniami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.To umieranie jest bardzo męczące. O wiele mniej kosztuje akceptacja i robienie tego co trzeba.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój wpis Meszuge :) Dziękuję.
Dziękuję. Zawsze do usług. :-)
UsuńNo... prawie zawsze.
Przez dziesięciolecia tłoczono do głowy alkoholikom program dwunastu kroków jako jedyną słuszną opcję. Nawet nie śmiem Was przekonywać, że jest inaczej. Przecież świetnie się czujecie w swojej walce z cierpieniem. Was nie interesuje, że ponad 80% przegrywa. Piszę to dla tych osiemdziesięciu, może ktoś z nich to przeczyta i zechce się uratować.
OdpowiedzUsuńNa szczęście mnie nie tłoczono do głowy i wygląda na to, że od dość dawna wiadomo jest, że oferta Wspólnoty AA nie jest dla każdego. Zwraca się na to uwagę w różnych publikacjach AA, ale pod ręka mam akurat „Doktor Bob i dobrzy weterani” i tam, na stronie 108 czytamy: „Tyle, że ozdrowiała nie dzięki programowi AA. I to też była lekcja: AA nie jest rozwiązaniem dla wszystkich, są i inne sposoby”. Opisana sytuacja (wytrzeźwienie Lil po jej rozstaniu ze Wspólnotą AA) dotyczy zdarzenia z lat trzydziestych-czterdziestych ubiegłego wieku.
UsuńSzczerze i uczciwie gratuluję MESZUGE twoim dokonaniom. Widać, że dajesz radę i stawiasz czoła swojemu życiu. Tylko co z tymi dla których AA nie jest?
UsuńByć może (?) 80 % nie daje rady we Wspólnocie AA. Pewnie dlatego, że - jak stwierdza autor tego blaga ALKOHOLIZM ZOBOWIĄZUJE. Do czego. Nie, nie tylko do abstynencji. Do całkowitej zmiany swojego życia i samego siebie. "Stosowanie pozostałych Jedenastu Kroków AA oznacza przyjęcie takich postaw i zachowań, których prawie żaden nadal pijący alkoholik nie dopuści nawet do swych myśli (12/12, Krok Pierwszy, str. 26). Przez "nadal pijący" rozumiem też alkoholika suchego. Łatwiej wziąć tabletkę, wszyć esperal. Jego działanie kiedyś mija. Tabletkę można odstawić. Podjęcie zaś trudu budowy duchowości sprawia, że furtka z napisem "pokusa powrotu do picia, które tym razem skontroluję" ma szansę zostać zamknięta. Bez szpary.
UsuńProgram AA nie jest rozwiązaniem najłatwiejszym - słusznie prawisz...
Usuń@Bez Problemu
UsuńCi, dla których AA nie jest, mogą przecież skorzystać z psychoterapii, z korzeni kudzu, akupunktury i zapewne innych rozwiązań.
Mocne. Prawdziwe. Dotkliwe.
OdpowiedzUsuńCzyli dokładnie takie, jak każda odtrutka. :-)
UsuńByć może (?) to prawda, że 80 % nie daje rady we Wspólnocie AA. Pewnie dlatego, iż - jak stwierdza autor tego bloga - ALKOHOLIZM ZOBOWIĄZUJE. Do czego. Nie, bynajmniej nie tylko do abstynencji. Do całkowitej zmiany swojego życia, poprzez zmianę samego siebie. "Stosowanie pozostałych Jedenastu Kroków AA oznacza przyjęcie takich postaw i zachowań, których prawie żaden nadal pijący alkoholik nie dopuści nawet do swych myśli" (12/12, Krok Pierwszy, str. 26). Przez "nadal pijący", rozumiem też alkoholika suchego. Łatwiej wszyć esperal, wziąć tabletkę. Działanie pierwszego kiedyś mija. Tabletkę można odstawić. Podjęcie zaś trudu budowy duchowości sprawia, że furtka z napisem "pokusa powrotu do picia, tym razem kontrolowanego" ma szansę zostać zamknięta. Bez szpary.
OdpowiedzUsuńZ książką dr Oliviera Ameisena zatytułowaną "Spowiedż z butelki" miałem okazję zapoznać się niedawno. Przypomina mi to moje eksperymenty z "cudownym" / rzekomo / wynalazkiem w postaci tabletek z korzenia Kudzu. Tyle, że ten nie niósł efektów ubocznych. Wiem, że będąc alkoholikiem mój łeb podaje mi zawsze pomysły pójścia na skróty. Z książki Anonimowi Alkoholicy dowiedziałem się, że stosowanie półśrodków nic nie daje, a jeśli daje to efekty dość krótkoterminowe. Swój łeb muszę więc zreformować i wyjść z krainy obłędu. Oznacza to dla mnie, że mam robić wszystko dokładnie tak samo jak dotychczas tylko, że odwrotnie. Interesują mnie więc dobre efekty działania czegoś, tyle że te na długą metę, a nie na krótki dystans. A takim rozwiązaniem jest dla mnie / podkreślam dla mnie / oferta Wspólnoty AA - Program, a nie różowe pigułki czy niebieskie zastrzyki. Chemia, jeśli leczy, znieść tylko może fizyczną część mojej choroby, części psychicznej i umysłowej niestety nie.
OdpowiedzUsuńPS CIEKAWOSTKA Rośłinę Kudzu chciałem hodować kiedyś u siebie pod blokiem, by dostęp do niej mieć na bieżąco. Problemem okazała się, na moje szczęście wysyłka tej rośliny do Europy - jest całkowity zakaz jej importu. Kolejny przykład na to jak mój łeb dokonuje skrótu - nie importer tabletek, nie producent, nie korzeń, a jego plantacja. Zawsze wiedziałem lepiej co lepsze. Przerażające
Alkoholik potrafi - a co?! :-)
Usuńfajny tekst Meszuge! Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńP.S. "turning point" to bardziej punkt zwrotny niż punkt wyjściowy... (half measures availed us nothing, we stood at the turning point")
Dziękuję PKB. Tak, wiem - jednak póki co przetłumaczone jest tak właśnie. Ale w sobotę, podczas Warsztatu Wielkiej Księgi zwracaliśmy uwagę na tę różnicę. :-)
OdpowiedzUsuńmiałem szczęście że trafiłam do aa,nie wyobrażam sobie swego życia na trzeźwo bez programu aa,przecież piłem nie dlatego ze świetnie sobie radziłem w życiu ,piłem bo nie umiałem żyć a alkohol znieczulał mnie znakomicie ,nie umiałem być :synem ,bratem ,mężem ,ojcem i wiem że nie ma takiej -takich tabletek które pozwoliły by mi nauczyć się być dobrym ojcem ,mężem ,synem ,bratem ,pracownikiem ,pracodawcą
OdpowiedzUsuńmiałem szczęście że trafiłam do aa,nie wyobrażam sobie swego życia na trzeźwo bez programu aa,przecież piłem nie dlatego ze świetnie sobie radziłem w życiu ,piłem bo nie umiałem żyć a alkohol znieczulał mnie znakomicie ,nie umiałem być :synem ,bratem ,mężem ,ojcem i wiem że nie ma takiej -takich tabletek które pozwoliły by mi nauczyć się być dobrym ojcem ,mężem ,synem ,bratem ,pracownikiem ,pracodawcą
OdpowiedzUsuń