Sporo
dzieje się ostatnimi czasy w środowisku AA w Polsce i stąd zapewne powtarzające
się wątpliwości i pytania podopiecznych o techniki, szkoły i metody. Ano,
właśnie… szkoła opolska i paryska, technika lwowska i londyńska, metoda
hamburska i brukselska, do tego podejście Doktora Boba albo Clarence’a, sposób
Billa W. albo duetu Joe&Charlie, mityngi z przerwami i bez przerw, z
problemami i radościami albo tematyczne, ze świeczkami i bez…
Czy
coś złego dzieje się ze Wspólnotą AA w Polsce? Nie. Nic złego się nie dzieje.
Wojenki
na argumenty alkoholików z grup „programowych” i „betonowych” (określenia
zasłyszane), udawadnianie sobie jakichś racji uczestników warsztatów strzyżyńskich i tych, którzy nigdy w takim
przedsięwzięciu udziału nie brali oraz podobne spory, nie podobają mi się i
opowiadać się po żadnej ze stron nie planuję, wierząc, że autentycznie
trzeźwych alkoholików dotyczą Obietnice Dziesiątego Kroku, a zwłaszcza słowa: przestaliśmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek…
(WK s. 73). Tak więc pomijając tego typu wrogie wystąpienia uważam, że nic
złego we Wspólnocie AA w Polsce się nie dzieje, a jej coraz większą różnorodność
postrzegam raczej jako zaletę niż zagrożenie. Przecież w tej właśnie Wspólnocie
narodziła się sugestia: żyj i daj żyć
innym.
Czy
wiem i rozumiem, skąd te kontrowersje i wątpliwości? Tak, wiem – ze strachu.
Jeśli Adam robi Program w inny sposób niż
ja, a do tego u nich na mityngu jest odmienny scenariusz i nie ma świeczki, to
może ja źle trzeźwieję, może grozi mi powrót do picia?
W
WK Bill W. pisał: Wybitny amerykański
psycholog William James w swojej książce „Różnorodność doświadczeń religijnych”
wskazuje na wiele różnych dróg, na których człowiek może odnaleźć Boga. Nie
mamy zamiaru przekonywać nikogo, że istnieje tylko jeden sposób znalezienia
wiary. Jako, że przestaję grać rolę wszystkowiedzącego Boga i mocno wierzę,
że jest tak właśnie, jak to w WK napisano, proponuję zaniepokojonym szukać raczej
w swoim życiu realnych efektów działania Programu (także i Boga), niż
koncentrować się na różnicach szkół, metod, technik i scenariuszy.
Latami
sponsor uczył mnie takiej miłości, która dopuszcza cudze błędy. Na początku
wydawało mi się, że chodzi tylko o tolerancję. Znacznie później zrozumiałem, że
jeśli kogoś prawdziwie kocham, nie powinienem odbierać mu szansy na naukę, rozwój,
na zdobywanie doświadczenia. Na koniec,
dzięki trzeźwości i miłości (kontakt z rzeczywistością), dotarło do mnie, że większość cudzych błędów
istnieje tylko w mojej głowie.
No nic dodać nic ując, pięknie to ująłeś - STRACH , który wynika tak myślę, z braku ZAUFANIA do swojego Boga - dziękuję za ten słowa :) - Adam
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobry tekst! Dzięki:)
OdpowiedzUsuńP.S. Coraz więcej ludzi zaczyna widzieć ten strach/lęk i rozpoznawać jak, w konkretnych, codziennych życiowych sytuacjach, wpływa on na podejmowanie decyzji odnośnie poszczególnych działań (lub, co nie mniej istotne, różnych zaniechań). I cieszy mnie ta tendencja. Coraz częściej można NORMALNIE porozmawiać, pobyć razem, zrobić coś pozytywnego razem. Bez podtekstów, rozgrywek personalnych czy chęci udowodnienia komuś czegoś lub zaistnienia :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Dziękuję. Miło jest czasem się przydać. :-)
Usuń"Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie dwie drogi - poszedłem tą mniej uczęszczaną. Reszta się wzięła z tego, że to ja wybrałem" - niech Chrystus Zmartwychwstały błogosławi :) - Adam
OdpowiedzUsuńDziękuję i... wzajemnie. :-)
UsuńMeszuge,świetne,przenikliwe spojrzenie.Właśnie kończę Pańską książkę"Przebudzenie".świetna robota!Pozdrawiam
UsuńDziękuję. Zawsze do usług. No... prawie zawsze. :-)
UsuńBardzo dziękuję :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. :-)
Usuń