czwartek, 3 sierpnia 2017

Notatki sponsora (odc. 085)

Jakoś tak się złożyło, że trafiłem przypadkiem na stronę internetową, opisującą cechy charakterystyczne sekty. Było tam o wierze członków w jeden cel sekty, o wyraźnie i jednoznacznie uregulowanym spisie pryncypiów i zasad, których wszyscy członkowie powinni przestrzegać, o psychicznych naciskach na wolę członka sekty, by postępował zgodnie z obyczajami i nakazami grupy i wiele innych. Zainteresował mnie jednak punkt dotyczący komunikacji: [w sekcie] posługują się dwuznacznym językiem (ang. „Double - Talk”), co oznacza specyficzne słownictwo, w którym poszczególne słowa co innego oznaczają publicznie, a co innego w wewnętrznym użytku członków sekty.

Kilka lat temu napisałem tekst dla jednego z AA-owskich biuletynów. Redaktor tegoż periodyku odpisał mi grzecznie, że tekstu nie wykorzystają, bo nie opiera się on na moich doświadczeniach. Zamurowało mnie, przyznaję, bo – moim skromnym zdaniem – artykuł oparty był w stu procentach na moich doświadczeniach. Jako, że byłem już wówczas trzeźwy, nie marnowałem czasu na dociekanie, czy człowiek, z którym koresponduję był pod wpływem alkoholu albo czy może mnie nie lubi. Starałem się zrozumieć, skąd się wzięła taka różnica poglądów i czy rzeczywiście „doświadczenie” rozumiemy tak samo. Jak łatwo się domyślić, okazało się, że nie.

Według nowego Słownika Języka Polskiego* doświadczenie to przede wszystkim (bo są i inne znaczenia, na przykład fizyczne albo chemiczne): «ogół wiadomości i umiejętności zdobytych na podstawie obserwacji i własnych przeżyć». Nietrudno zauważyć, że w naszym języku terapeutyczno-aowskim „doświadczanie” oznacza tylko i wyłącznie osobiste przeżycie.

Rodzi to dziwne dość sytuacje. Na przykład: nigdy nie napiłem się z powodu trzymania alkoholu w domu. Na mityngach sporo usłyszałem o przypadkach picia wynikającego z lekceważenia reguły nieprzechowywania w domu napojów wyskokowych. Skoro usłyszałem czyjeś doświadczenia, to mogę z nich skorzystać, ale… nie wolno mi ich przekazywać dalej, bo to (picie z powodu alkoholu w domu) nie jest już moim osobistym przeżyciem (w AA-owskiej mowie „doświadczeniem”). Ja tylko wiem ze słyszenia, że to się może źle skończyć, ale sam tego nie przeżyłem, więc… gęba na kłódkę. Czy tak? Czy naprawdę powinniśmy unikać i ograniczać możliwość uczenia się na cudzych błędach? Czy to naprawdę nam służy?

Jeżeli, w interesie słuchaczy, powtórzę zasłyszane podczas mityngu sugestie, wskazówki, rady, jednak niewynikające z moich osobistych przeżyć, to zostanę oskarżony o teoretyzowanie, czyli o jedno ze strasznych wykroczeń, jakie mogą się pojawić podczas zajęć grupowych psychoterapii odwykowej, przeniesione, nie wiedzieć, po co, do Wspólnoty AA w Polsce.

Oczywiście dziwacznie używany i rozumiany termin „doświadczenie” to nie jest jedyny przykład „podwójnej mowy”, bo jest ich wiele, niestety, i stale przybywa.

Służebny. Dziewka służebna i chłopak łaziebny to w XIV-XVI wieku, w zajazdach, karczmach, zamkach, osoby pomocne przy sprzątaniu, ale przede wszystkim… hm… realizujące potrzeby seksualne gości, służące vaginą albo odbytem.

Akredytacja. Po polsku oznacza przedstawienie dokumentów uwierzytelniających przez dyplomatę (konsula, ambasadora) rządowi albo innej oficjalnej władzy obcego kraju. W AA-owskiej mowie oznacza to bilet wstępu na jakieś wydarzenie, koszt uczestnictwa w jakimś AA-owskim (tylko!) przedsięwzięciu. 

Zadziało się. Po polsku po prostu: zgubiło się, zapodziało. W AA-owskiej udziwnionej mowie: wydarzyło się.

Czy tego typu dziwolągi tworzy ktoś z premedytacją, niecnie knując, jak by tu Wspólnotę AA przekształcić w sektę? Ależ skądże! Większość wynika z częstych dość niedostatków elementarnego, podstawowego wykształcenia, a później… coś takiego słyszą nowicjusze i ochoczo i z zapałem uczą się tego i powtarzają, pragnąc jak najszybciej stać się prawdziwymi , doświadczonymi AA-owcami.

Wydaje mi się, że od samego początku, Wspólnota Anonimowych Alkoholików musiała i musi balansować, utrzymywać równowagę między próbami stworzenia organizacji, regulowanej jakimiś przepisami, normami, zasadami, a ciągotami o charakterze sekciarskim. Jedno i drugie – niestety! – ma pewne plusy, wydaje się czasem pociągające, jednak na dłuższą metę jest szalenie niebezpieczne.

Jaki cel i sens ma „odgórne” ustalanie (w Poradniku dla służb AA w Polsce), że alkoholik w AA może nazywać się weteranem po określonej liczbie lat abstynencji? Czy naprawdę służy nam samym oraz nowicjuszom powtarzanie, że „kto odchodzi od AA – ginie”? Pierwsze to próba wprowadzenia norm i przepisów, drugie to typowe sekciarstwo – zastraszanie, że odejście od nas źle się skończy.

Trzeźwienie, to powrót do normalności albo nauka normalności, jeśli ktoś nie ma do czego wracać, a trzeźwość to normalność. Tajemny, udziwniony język nie jest, niestety, elementem normalności. Może warto poświęcić temu trochę uwagi i nie powtarzać bezmyślnie jakichś udziwnień. Dla naszego wspólnego dobra oraz dobra tych, którzy do AA mogliby kiedyś trafić.




-- 

27 komentarzy:

  1. Oczywiście, że AA ma wiele cech typowych dla sekt,stosowana jest psychomanipulacja, z której większość nie zdaje sobie wogóle sprawy, ale podobne psychomanipulacje stosowane są chociażby w Kościele Katolickim, tak więc nie ma się czym zbytnio przejmować.Poza tym samo słowo sekta mam wrażenie jest trochę zbyt negatywnie odbierane.Dobry art., pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam wypieki (irytuje mnie to)kiedy słyszę ... ostatnio kilka razy ... "ze AA jest jak mafia kto od niej odchodzi ginie" ...powinno być chyba ... "AA jest jak sekta kto odchodzi ...." grrrrrrrr to prawda to gowniane powtarzanie mądrości zaleczonych Bóg wie skąd pozdrawiam Cię Meszuge fra.Anonym

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Meszuge! Dzięki Twojemu cierpliwemu odwoływaniu się do definicji ze słownika języka polskiego oraz temu, że umiejętnie powtarzasz pewne ważne kwestie, ilustrując je zrozumiałymi przykładami i zadajesz pytania (na które potem trzeba sobie samemu odpowiedzieć), coś do mnie kiedyś dotarło. I myślę, że może i nie tylko do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie, pozwolę sobie i ja włączyć się do dyskusji:-).Zgadzam się w 100%,źe powiedzenia typu "kto odchodzi z AA ten ginie"są typowo sekciarskie,ale czy oby na pewno tego typu slogany są czysty aowskie?Przytoczę dwa cytaty z literatury AA.Pierwszy"AA nie jest jedyną drogą. Są i inne rozwiązania"-Doktor Bob i dobrzy weterani, str.108.Drugi"Słowa te opisują co należy zrobić:wprowadzić Kroki w życie-a wówczas rezultatem jest trzeźwość.Nie oznaczają one jednak, że powinienem kroczyć drogą wydeptaną już uprzednio przez innych, ale raczej, że posiadam swoją własną drogę do trzeźwości i że sam muszę ją znaleźć..."-Codziennie refleksje, str.191-2 czerwca.PS"Prowadzimy jedynie duchowe przedszkole..."-Jak to widzi Bill, str.95.Pozdrawiam wszystkich.Dzięki Meszuge za...kontrowersyjne tematy:-)To, że poruszasz takie kwestie, świadczy chyba o tym, że mimo wszystko panuje w naszym kochanym AA niezależność, wolność słowa...no i że chyba jednak nie jesteśmy sektą...hehe:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie jesteśmy, ale to też nie znaczy, żeby przestać myśleć, co się robi, co i jak się mówi.

      Usuń
    2. Pełna zgoda:-).Swoją drogą, jeżeli mogę, mam pewną prośbę(sugestię, propozycję).Porusz, jeżeli możesz temat powiązań naszego, polskiego AA z Kościołem Katolickim(powiązania z Częstochową, Licheniem, mityngami opłatkowymi, etc.)Pozdrawiam:-)

      Usuń
    3. Pełna zgoda:-).Swoją drogą, mógłbyś poruszyć temat powiązań naszego, polskiego AA z Kościołem Katolickim(rzymsko-katolickim).Szczególnie w kontekście wypraw częstochowskich, licheńskich, mityngów opłatkowych, etc., pozdrawiam:-)

      Usuń
    4. dziękuję. Nigdy w życiu nie byłem w Częstochowie, Licheniu, Zakroczymiu, ale... może kiedyś. :-)

      Usuń
  5. Napisałeś służebny, akredytacja zapewne jest i wiele innych przykładów. Interesuje mnie słowo sponsor i podopieczny
    Dlaczego w AA jest jakoś nienormalnie, jeżeli sponsor to sponsorowany, a jak podopieczny to chyba opiekun? Tak do końca nie jestem pewny czy moje myślenie jest poprawne, ale jak byś podzielił się swoim spostrzeżeniem to był bym wdzięczny.

    Ps. Dzięki za twoje książki bardzo mi pomogły w odzyskaniu rodziny i zaufania.
    Zbyszek czytelnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sponsor jest pojęciem czysto historycznym. Kiedyś, w początkach AA, płacił za szpital, przyjmował do swojego domu, załatwiał pracę.

      Usuń
  6. Meszuge, ja Ci nie zarzucam niczego, interesuje mnie natomiast, dlaczego tak wiele grup organizuje np.mityngi opłatkowe.Czy to jest w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  7. A moim zdaniem, skoro każda grupa jest niezależna to ma prawo robić sobie mityngi opłatkowe, zmawiać"Ojcze nasz",czy stosować inne tego typu sprawy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IV Tradycja jest nieco dłuższa... :-)

      Usuń
    2. Zgadza się:)IV Tradycja jest nieco dłuższa, a szczgólnie jej dłuższa wersja:)"We wszystkich własnych sprawach grupa AA kieruje się WYŁĄCZNIE nakazami swego grupowego sumienia."To, że chcemy jako grupa zorganizować mityng opłatkowy nie kłóci się w najmniejszym stopniu z AA jako całością.AA jako całość nie organizuje "opłatka" bo jest to rzeczywiście katolickie, ale grupa ma prawo coś takiego zorganizować, nie łamiąc tym samym żadnych zasad:))) Dlatego jest pięknie, że panuje u nas cała ta różnorodność i swoboda.Fajne są mityngi "programowe",ale równie fajne są te "nieprogramowe".Mam wybór, raz mam chęć na jabłko, raz na gruszkę:)))Może to egoistyczne?Być może, ale dorosłem już do tego, że dzięki egoizmowi następuje wzrost i rozwój, również AA.Pozdrawiam:)))

      Usuń
    3. Preambuła. Wspólnota AA nie jest związana z żadną sektą, WYZNANIEM...

      Usuń
    4. "Ojcze Nasz" mówią w Stanach na zakończenie każdego mitingu, wcale nie żadnych grup religijnych.

      Usuń
  8. Wspólnota tak, ale pojedyncza grupa? A poza tym jakie to powiązanie? Czy na tym mityngu opłatkowym odprawiana jest msza? Czy bierzemy księdza? Taki mityng niczym się nie różni od innych, jedynie w przerwie dzielimy się opłatkiem:)Albo inny przykład:mityng kobiecy, co w tym złego, że jako kobitki chcemy mieć taki mityng, byśmy mogły bardziej się otworzyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wspólnota tak, ale pojedyncza grupa?" Grupa to część Wspólnoty, stąd to powiązanie.

      Usuń
  9. Witam. Myślę, że jeśli jest miting opłatkowy, miting dla kobiet, miting dla czarnych, miting dla Polaków - to pokazuje - daje taki sygnał (porównam to do napisu na tramwaju w czasie wojny w Warszawie (Nur fur Deutche). Może to drastyczne, ale oddaje sens, czemu to może służyć - podziałowi, sztucznej separacji, pokazywaniu swojej inności. Wg mnie duch AA ma służyć łączeniu a nie podziałowi. W momencie, gdy już jesteśmy na mitingu AA - to niech to będzie miting, na którym panuje otwartość na wszystkich alkoholików jakimi oni są, bez niepotrzebnych napięć i wyodrębnień. Przecież doskonale można sobie poukładać wszystkie zagadnienia. Umaówmy się na przykład, że: "po zakończonym mitingu, dla chętnych przewidziane jest spotkanie opłatkowe, że miłe panie, po mitingu chętnie zapraszamy do lokalu/do domu i w gronie kobiecym porozmawiamy o tym co nam kobietom w duszy gra, jak przechodzimy udrękę swojej choroby". Zawsze można wg mnie znaleźć DOBRE rozwiązanie, które nie dzieli, nie podkreśla, a służy temu abyśmy w całym AA czuli się jak u siebie. Wiadomo przecież ze program AA jest programem duchowym, że bez odnalezienia SWOJEGO Boga niemożliwym jest utrzymanie trwałej abstynencji, a może i wytrzeźwienie. Dajmy jednak szansę każdemu z osobna zbliżyć się do swojego Boga, odnaleźć go po swojemu bez tej nachalności. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki za odpowiedź, masz rację, rzeczywiście mityng opłatkowy nie jest w porządku, jest to zagarnięcie przestrzeni AA i nachalne wprowadzanie obyczajów jednego z wyznań i ewentualne zamknięcie drogi do trzeźwości np.Świadkowi Jehowy czy Adwentyście Dnia Siódmego.Zgoda.Niemniej jednak porównanie mityngu kobiecego z hasłem Tylko dla Niemców jest po pierwsze psychomanipulacją, po drugie świadczy o wąskim i zero- jedynkowym myśleniu, to coś na wzór hasełka"Kto odchodzi z AA ten ginie"lub"Jak Ci ileś tam osób mówi, że masz ogon-to pewnie masz".Gdyby Bill W. słuchał takich sloganów strach pomyśleć jak wyglądałaby dzisiaj nasza wspólnota.Jadność-tak! Jednomyślność-nie! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mityng kobiecy ma na celu zachęcić kobitki, nie tylko do większej aktywności i uczestnictwa, ale w ogóle do pozostania w AA.Na niektórych grupach jest jedna kobita i kilkunastu samców.Pół bidy jak stara i brzydka.Gorzej jak młoda i ładna.Uwierz mi, że nie każda, szanująca się samica chce, by obściskiwało, zaglądało tu i tam, adorowało ją stado wygłodniałych panów z brzuszkiem koło 60.To tylko niektóre powody powstawania grup dla pań, poza tym, nikomu nie zabraniamy przyjść, tylko niech się taki ktoś zastanowi po co w ogóle przychodzi na mityngi i czego szuka.Są też mityngi dla seksoholików, może niektórzy panowie tam właśnie powinni szukać pomocy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, nie jestem seksistą, ale sposób określania przez ciebie kobiet i mężczyzn odbiega lekko od zasad tolerancji, które zaobserwowałem we wspólnocie, a szczególnie w Big Book. Powodzenia na drodze trzeźwienia i tzw. przyciągania do wspólnoty mężczyzn i kobiet którzy maja problem... się nt.
      Robert z Kr

      Usuń
  12. I couldn't resist commenting. Exceptionally well
    written!

    OdpowiedzUsuń
  13. Przede wszystkim państwo polskie powinno w końcu odciąć się od tych sekt, skasować "komisje rozwiązywania problemów alkoholowych" utrzymywane z naszych podatków. Totalna abstynencja występuje w różnych sektach typu Świadkowie Jehowy, ogólnie przeszczepionych na nasz grunt z zagranicy. Różne dziwne grupy funkcjonują też w Kościele katolickim. Czy oni uważają, że Jezus zamienił wodę w kompot? Grupy nachalnie abstynenckie to po prostu sekty głoszące ideologię sprzeczną z naszą tradycją i zwyczajami. Niech działają za WŁASNE pieniądze tylko i wyłącznie.

    OdpowiedzUsuń