Znacznie rzadziej
niż pięć-siedem lat temu czytam AA-owskie biuletyny, bo albo trafiam na nudne piciorysy, albo jakieś teoretyczne
rozważania na temat Tradycji i Koncepcji. Jednak tak się niedawno złożyło, że
przeczytałem, bodajże w Warcie, tekst Sandy’ego B. o tym, że w sumie wszystko
jest kwestią naszego postrzegania. Artykuł bardzo konkretny, rzeczowy, duchowy,
choć także nieco... hm... radykalny.
Niedługo
po zaprzestaniu picia ukułem sobie powiedzonko: łatwo jest nie pić, kiedy się nie chce pić. Używania alkoholu
dotyczyło ono dość krótko, bo szybko stało się skrótem myślowym, obejmującym
wiele różnych dziedzin życia. Chodziło o to, że bardzo łatwo utrzymuje się
wysokie standardy moralne (trzeźwieje, rozwija duchowo itp.), gdy zdrowie
dopisuje, firma przynosi zyski, rodzina kochająca i zdrowa, dzieciaki świetnie
się uczą… Inne, podobne w swej wymowie powiedzenie, już nie moje, mówi, że tyle
tylko jesteśmy warci, ile nas sprawdzono. Sandy pisze o tym tak:
Przez to doświadczenie ostatni rok był
rokiem, w którym doznałem najwięcej duchowości z pośród wszystkich lat mojej
trzeźwości. Można tego doświadczyć tylko, gdy pojawia się cierpienie i
nieszczęścia. Możemy dokonać jakiegoś postępu, ale to tylko teoria, do czasu
gdy dostajesz test do rozwiązania. Dopiero w tedy w praktyce możesz zobaczyć,
czy te duchowe zasady działają. Wiecie o czym mówię. Jeśli zostaniesz zwolniony z pracy przekonasz
się, czy Bóg jest w stanie Ci pomóc z brakiem poczucia bezpieczeństwa
materialnego. Ale nie dowiesz się tego dopóki Cię nie zwolnią, albo nie
stracisz masy pieniędzy na giełdzie. Wtedy dopiero…
Ale… do rzeczy. Stwierdziłem, że
zgadzam się z Sandym B., bardzo dobrze go rozumiem, jego przekonania są moje,
ale z jednym wyjątkiem. Pisze on o różnych sprawach, także o wybaczaniu.
Twierdzi, że akceptować jakieś paskudne wydarzenie i wybaczyć komuś zło można
natychmiast. Jednak moje długie doświadczenia mówiły mi, że psychologowie i
psychoterapeuci mają rację, że wybaczenie to proces, który wymaga czasu, że nie
da się tego załatwić decyzją, w kilka chwil. Kilka dni później Pan Bóg
powiedział: sprawdzam! I kolejny raz
okazało się, że nie mam racji, że się myliłem.
Kiedy wyszło na jaw, że pewien
anonimowy alkoholik gotów jest nawet płacić pieniądze, żeby realizować swoją
chorą zazdrość i urojone pretensje wobec mnie, zorientowałem się, że mam wybór,
ale też wiedziałem, intuicyjnie czułem, że na jego podjęcie mam bardzo mało
czasu, góra kilkanaście sekund.
Zdążyłem. Wybrałem współczucie dla nietrzeźwego alkoholika, wypisującego jakieś bzdurne anonimy do dyrektora BSK, próbuje manipulować domenami (parę innych działań też mógłbym wymienić, ale po co?), biednego w sumie człowieka, bo wyraźnie chorego z nienawiści i uraz, i… tak mi zostało. W końcu alkoholizm to potworna choroba psychiczna.
Po pewnym czasie raz tylko wpadło mi do
głowy zadziwienie, że ktoś stara się ujawniać jakieś tam moje „tajemnice”, ale
najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że są one opisane w moich książkach.
Chwilę później śmiałem się z siebie drwiąco – Meszuge, naiwny człowieku, kogo ty posądzasz o czytanie książek?! :-)
Nie, nie zapominam o alkoholiku, który od kilku lat stara się konfliktować u nas różne osoby i grupy, ale o tym, to może jakimś innym razem... albo i nigdy.
Nie, nie zapominam o alkoholiku, który od kilku lat stara się konfliktować u nas różne osoby i grupy, ale o tym, to może jakimś innym razem... albo i nigdy.
Pamiętam z VI-VII klasy szkoły
podstawowej historię z prymusem. W każdej szkole, w każdej klasie jest taka
jedna lub więcej osób. Leszek nie skarżył, nie podlizywał się, nie donosił, ale
po prostu bardzo dobrze się uczył. Nie lubiliśmy go za to i nazywali kujonem.
To wszystko jednak było głupstwem wobec wściekłej agresji Edwarda, bo ten
Leszka nienawidził wręcz organicznie. Edward rozpowiadał niestworzone historie o Leszku, oczerniał go i szkalował, a raz nawet ukradł coś i podrzucił do
tornistra Leszka. To było tak widoczne, że kiedyś zapytałem Edwarda, za co tak
Leszka nienawidzi – odpowiedział przez zaciśnięte zęby: prosiłem, żeby mi dał odpisać zadanie. Domyślnie i współczująco
zapytałem: i co, odmówił? Po dłuższej
chwili Edward z wściekłością i jakby wbrew sobie wysyczał – dał.
Długo
nie mogłem zrozumieć tej historii (podobna miała miejsce w szkole zawodowej,
gdzie Bogdan całe dwa lata dopier… się do Agnieszki, klasowej prymuski),
potrzebny był alkoholizm i Program, i kontakt z rzeczywistością, żebym zrozumiał.
W porównaniu z prymusem, a przecież te porównania odbywały się prawie każdego
dnia, cała reszta klasy wypadała jeszcze gorzej, jeszcze bardziej żałośnie. Może
gdyby wszyscy w klasie uczyli się tak samo miernie, to nie rzucałoby się aż tak
w oczy. No, ale ten argument wystarczał do zazdrości i niechęci, skąd w takim
razie nienawiść niektórych? Któregoś razu w końcu mnie olśniło – proszenie
nielubianego prymusa o pomoc oraz przyjęcie jej, było dla Edwarda upokorzeniem.
Tego już nie mógł znieść, nie mógł wybaczyć.
Byliśmy
dziećmi, później nastolatkami, wtedy nie byliśmy w stanie zrozumieć absurdu
całej tej sytuacji – chcieliśmy, żeby uczeń, który lepiej i więcej się uczył,
uczył się mniej, gorzej, żeby był równie leniwy i niekumaty jak my. Nikomu nie przyszło do głowy podjąć wyzwanie,
więcej wysiłku włożyć w naukę, zdobywać lepsze stopnie, coś osiągać. Może
niekoniecznie pierwsze miejsce w klasie, ale drugie, trzecie. Nie, łatwiej było
domagać się, by ktoś inny równał do dołu. Prawdopodobnie kluczowym słowem było
właśnie to: „łatwiej”.
Ale…
co te dziecinne sprawy mają wspólnego
z alkoholikami? Specjaliści wiele napisali o osobowości alkoholików, że autotolerancyjna,
że nałogowa, że egocentryczna, ale przede wszystkim niedojrzała. Alkoholicy w
każdym wieku są emocjonalnie niedojrzali; to duże dzieci; skupione głównie na
sobie, zazdrosne, leniwe, roszczeniowo nastawione bachory. Dzieciom, bez
względu na wiek (jak widać), zawsze łatwiej jest równać do dołu, niż w górę,
zazdrościć, obrażać, oczerniać, szkalować lepszych (lepszych w czymkolwiek, w
dowolnej dziedzinie), niż starać się do nich dorosnąć, a może i przegonić.
Zawsze
śmiać mi się chce z własnej bezmyślności i naiwności, na wspomnienie czasów,
kiedy nie potrafiłem zrozumieć nienawiści kilku, może kilkunastu polskich
alkoholików. Przecież niczego od nich nie
chcę – tak sobie myślałem – wysokie
wymagania stawiam sobie, a nie im. Owszem, stawiam też podopiecznym, ale żaden
alkoholik nie musi być moim podopiecznym, sponsorów mamy na pęczki, a w moim
mieście to w ogóle więcej niż nowicjuszy. To co jest?! Czemu i w czym
przeszkadza im moje niepalenie i sugestie, by podopieczni też przestali? Czemu
do furii doprowadza ich fakt, że pokazuję, w jaki sposób można stawać się
lepszym człowiekiem dzięki Tradycjom AA? Czemu zajadle walczą i upierają się, że w Kroku VI nie trzeba
podejmować żadnego działania (na wszelki wypadek pracują tylko na WK, bo w
12x12 mogliby niechcący wyczytać, że coś tu jednak trzeba robić), przecież jak
wyżej – to ja to robię w swoim życiu i ewentualnie moi sponsorowani! Nikogo nie zmuszam, nie terroryzuję!
A
przecież wystarczyło przypomnieć sobie szkolne czasy – czy Leszek, ten prymus z
mojej podstawówki, cokolwiek chciał od innych uczniów, leniwych niedouczków?
Przecież zupełnie nic – jednak samo jego istnienie sprawiało im dyskomfort, przeszkadzało.
Dzięki
takim oraz podobnym wydarzeniom, obserwacjom, przemyśleniom i wnioskom z nich
płynącym, dzięki słuchaniu wypowiedzi mityngowych, a może nawet bardziej tych
kuluarowych, po wielu latach stworzyłem pewną sugestię (dla siebie,
podopiecznych i każdego, kto miałby ochotę skorzystać), która może się przydać
w środowisku polskich AA: Jeśli w temacie trzeźwienia ktoś mówi ci, że
powinieneś robić więcej, bardziej się przyłożyć, to słuchaj go uważnie, bo
bardzo możliwe, że ma rację. Jeśli ktoś twierdzi, że robisz za dużo, że za
bardzo się starasz, że wcale tyle nie potrzeba – nie zwracaj na niego uwagi, bo
tacy ludzie w rzeczywistości wcale nie mają na myśli dobra twojego, twojej rodziny, twojej trzeźwości, duchowego rozwoju i powodzenia w różnych sferach życia, a jedynie bronią własnej bylejakości i lenistwa.
Cytaty warte uwagi.
Józef Piłsudski: Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy.
Melchior Wańkowicz: W narodzie polskim jest morze bezinteresownej zawiści.
Meszuge: Czy alkoholicy różnią się czymś od innych ludzi? Alkoholicy są tacy sami jak inni ludzie, tylko bardziej.
Cytaty warte uwagi.
Józef Piłsudski: Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy.
Melchior Wańkowicz: W narodzie polskim jest morze bezinteresownej zawiści.
Meszuge: Czy alkoholicy różnią się czymś od innych ludzi? Alkoholicy są tacy sami jak inni ludzie, tylko bardziej.
Mocne. Prawdziwe. Dzięki.
OdpowiedzUsuńNic nie dzieje się przypadkiem... Idealny temat trafiony w moim przypadku w punkt. Wciąż słyszę od sponsorki, że za dużo robię, za dużo czytam, za dużo szukam. A ja tylko przekładam z "naszego" aowskiego na "moje" -nowcjuszki, która zachwycona programem chce tylko realizować go jak najlepiej. Tak już mam. Taka twoja rasa-jak ujął to jeden z moich mentorów z długim stażem trzeźwienia. I niech tak zostanie, a raczej powróci, bo taka "naukowa" to byłam zanim alkohol nie wypalił mi komórek odpowiedzialnych za takie właśnie poszukiwawcze postrzeganie. Kasia AA.
OdpowiedzUsuń