1. Czym alkoholicy
różnią się od ludzi zdrowych na umyśle, trzeźwych, normalnych? Ci trzeźwi mają
przekonania zbudowane na wiedzy i doświadczeniu. Pozostali mają przekonania
zamiast wiedzy i doświadczenia.
2. Czym alkoholicy
różnią się od ludzi zdrowych na umyśle, trzeźwych, normalnych? Zdrowi, jak
czegoś nie wiedzą, to pytają, starają się doczytać, w jakiś sposób dowiedzieć się.
Ci zaburzeni, jak czegoś nie wiedzą – wymyślają.
To „wymyślanie” nie
jest wynikiem głupoty, braku wykształcenia, złej woli – alkoholizm jest poważną
chorobą psychiczną i to „wymyślanie” odbywa się automatycznie, w ułamku
sekundy, tak szybko, że właściwie nie ma odstępu czasowego między nie wiem, a
wiem. To nie dzieje się tak, że alkoholik nie wie, co to jest akredytacja lub
dylemat, więc postanawia wymyślić co to jest, bo szukać w słownikach mu się
nie chce. Nie, to nie tak. Zaburzeni nie mają takiego procesu myślowego, bo w
moment mają gotową odpowiedź, wierzą w nią, posługują się wśród innych.
To co napisałem nie
jest żadnym nowym, wielkim odkryciem, a już na pewno nie moim. Jest to
charakterystyczna cecha osób chorujących na alkoholizm – poważną chorobę
psychiczną.
Jesteśmy wielką bandą filozofów. Moglibyście teraz wejść do
jakiegokolwiek baru w tej części kraju i zapytać pierwszego napotkanego pijaka
o cokolwiek, a on by ci odpowiedział. Nie jąkał by się, nie powiedziałby:
"Nie wiem." Odpowiedziałby. "Wielka banda filozofów"!
(„Nowa para okularów”, Chuck C., str. 62)
Kilka lat temu furorę
zrobił w Polsce pewien sposób sponsorowania. Powodem do dumy jego zwolenników
miało być to, że opiera się on TYLKO na Wielkiej Księdze. Ostatecznie mało by
mnie to wszystko w sumie obchodziło, gdyby nie fakt, że zaczęły przy tym, jak grzyby po
deszczu, wyrastać jakieś dziwaczne argumenty, przemawiające za takim
podejściem.
Miałem ostatnio kilka
spikerek. Przygotowałem się do nich. Jednak jeszcze więcej dały mi pytania i
komentarze uczestników tych spotkań (za wszystkie dziękuję). W efekcie
postanowiłem napisać coś o miernym kontakcie alkoholików z rzeczywistością, o
dość częstym „kopaniu się” z faktami. I ciągotach do traktowania Wielkiej
Księgi, jak Świętej Księgi.
Dlaczego książka
„Anonimowi Alkoholicy” może nie wystarczyć, by rzetelnie zrealizować i
realizować Program 12 Kroków? Ano dlatego, że nie zawiera w sumie żadnych porad
czy wskazówek, jak konkretnie pracować na Kroku Szóstym, na przykład. Poza tym,
trzeba w końcu zrozumieć, że niektóre sugestie na temat wielu Kroków zawarte w
tej książce, są teoretyczne, nie wynikają z doświadczenia, ale z fantazji
autora. Albowiem kiedy Bill W. pisał rozdział Piąty (grudzień 1938 roku) nie
było na świecie ani jednego alkoholika, który by miał doświadczenie pracy na
Programie 12 Kroków. Ani jednego! W temacie Kroków jest to, w pewnej mierze, fantazja,
praca teoretyczna. Widać to zresztą po tzw. Obietnicach Dziewiątego Kroku: „Czy
są to obietnice bez pokrycia? Sądzimy, że nie”. Ano właśnie… sądzimy, że
nie. Nie wiemy… sądzimy, wydaje nam się, mamy tylko nadzieję. A czemu nie
wiedzieli tego na pewno? Bo nie mieli w tej kwestii jeszcze żadnych własnych, realnych doświadczeń.
Być może
„teoretyczność” treści krokowych w Wielkiej Księdze wymaga wyjaśnienia. OK.
Od czasu, gdy Ebby odwiedził mnie jesienią 1934 roku, dopracowaliśmy
się stopniowo czegoś, co nazywaliśmy „ustnie przekazywanym programem”.
Większość podstawowych idei pochodziła z grup oxfordzkich, Williama Jamesa oraz
dr Silkwortha („Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość”, s. 208)

Te ustnie przekazywane
wskazówki składały się z sześciu punktów. Kiedy w swojej pracy Bill dobrnął do
rozdziału, który miał zawierać konkretne informacje na temat rozwiązania AA,
jak wspomniałem, w grudniu 1938 roku, przyjaciele, z którymi konsultował swoją
pracę, uznali, że tych kilka punktów jest zbyt upakowanych, że w każdym z nich trzeba
zrobić bardzo dużo. I domagali się od Billa, żeby podzielił to na mniejsze,
łatwiejsze do zrozumienia i strawienia kawałki. Wtedy to z sześciu punktów
powstał nasz Program 12 Kroków. Skoro Bill W. dopiero co wymyślił 12 Kroków,
godzinę temu, a może kilka dni temu, to skąd niby mieli się wziąć alkoholicy,
którzy mieli jakieś doświadczenia z pracy nad nimi?! Ostatecznie książka wydana
została już ok. cztery miesiące później, ale przecież w tym czasie Bill musiał
napisać wszystkie pozostałe rozdziały, w tym rozdział „Do żon”, w którym udaje
kobietę.
W tym programie sześciu
punktów były wskazówki dotyczące obrachunku moralnego (Bill zrobił z tego Kroki
4 i 5), punkt dotyczący zadośćuczynienia (z niego autor zbudował Kroki 8 i 9),
ale na tematy poruszane w Krokach 6 i 7, nie było wcześniej kompletnie nic.
Dlatego też w WK nie ma żadnych wskazówek na temat ich praktycznej realizacji –
nikt tego po prostu wcześniej nie robił, nie było w rodzącej się wspólnocie
(jeszcze bez nazwy, 78-83 członków, z których część wróciła do picia) zupełnie żadnych doświadczeń. Tak wyglądają fakty. Po co
tworzyć jakieś dziwne teorie na ten temat? I upierać się, że doświadczenia osiemdziesięciu osób są więcej warte niż stu tysięcy.
Gdy wydawana była
książka „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” w spotkaniach AA uczestniczyło
prawie sto pięćdziesiąt tysięcy alkoholików i wielu z nich miało już całkiem realne
doświadczenie z pracy na Programie 12 Kroków.
Dopiero gdy pozbędziemy się pewności właścicieli prawdy, gdy
uświadomimy sobie, że jesteśmy w drodze, a nie u celu, nasza droga przestanie
być błądzeniem w zaczarowanym kręgu beznadziejnego powtarzania. (Tomáš
Halík „Hurra, nie jestem Bogiem!”)
Jeden ze zwolenników
tej metody sponsorowania opowiadał mi, że podopieczni mają wręcz obowiązek – przy pracy związanej z
zadośćuczynieniami – „wejść w buty” osoby pokrzywdzonej. Domyślam się, że to
przenośnia, że chodzi o to, by wyobrazić sobie, co czuła osoba skrzywdzona
wtedy, kiedy alkoholik ją skrzywdził. Tym mnie zaskoczył.
Nadal jestem
przekonany, że trzeźwość oznacza zgodę na rzeczywistość, zaprzestanie walki z
faktami, postawienie na realne doświadczenia, zamiast własnych rojeń. To teraz,
na Krokach 8-9, alkoholik już nieźle zaawansowany w pracy na Programie, ma
zrobić w tył zwrot, odwrócić się od rzeczywistości i znowu postawić na swoje
wyobrażenia?! I to sponsor coś takiego sugeruje? Niepojęte!
Zapytałem kolegę, po co
robić takie rzeczy? Odparł wtedy, że bardzo korzystne jest w czasie tej pracy,
zorientowanie się, co dokładnie czuła osoba skrzywdzona. Ależ oczywiście, masz
rację – odparłem – tylko czemu jej po prostu o to nie zapytasz? Przecież
umówiliście się na rozmowę za trzy dni… Wtedy wybałuszył na mnie oczy, jak żaba
na piorun – jemu naprawdę nie wpadło do głowy zapytać o coś, czego nie wie.
Nie, w ułamku sekundy wskoczył w swoje stare pijane myślenie i zaczął sobie coś
wyobrażać (patrz punkt 2).
Ostatni ciekawy przypadek z ostatnich paru miesięcy. Na jakiejś spikerce powiedziałem, że trudno Billa W. uznać za osobę
doświadczoną w temacie praktycznej realizacji Kroków, bo on je – owszem –
sformułował, ale nigdy ich w całości i rzetelnie nie zrealizował w swoim życiu.
[Bill W.] Przede wszystkim jednak uważał, że czynnikiem utrwalającym jego
depresję było to, że nie udało mu się przepracować Kroków AA. W ten sposób jego
i tak bolesna depresja pogłębiana była dodatkowo przez poczucie winy. Pisał: „W
związku z tym czułem się winny. Pytałem sam siebie, dlaczego, przy tych
wszystkich moich osiągnięciach, musiałem być wystawiony na takie rzeczy. Kiedy
indziej obwiniałem się za to, że nie potrafię stosować programu w niektórych
dziedzinach życia. („Przekaż dalej”, s. 322)
I dalej…
Wielu członków AA to potwierdzało, wielu z nich namawiało Billa, by
próbował pracować nad Krokami. (tamże, s. 326)
Ktoś na to
odpowiedział: ja się z tym nie zgadzam,
bo bardzo jestem mu wdzięczny!
No, cóż… Komentarzem
niech będą dwa kolejne cytaty, ja już sobie daruję.
Ludzie
nie godzą się z rzeczywistością, próbują walczyć z uczuciami, które wywołują
realne okoliczności. Tworzą wyimaginowane światy na podstawie swoich wyobrażeń,
tego, co powinno być i co mogłoby być. Autentyczne zmiany można wprowadzić
dopiero wtedy, kiedy się uzmysłowi sobie i zaakceptuje rzeczywistość. Dopiero
wtedy możliwe jest jakiekolwiek realne działanie. (David Reynolds)
Choroba
psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to
pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę. (Scott Peck)
Jestem Billowi wdzięczny za Kroki. Jeszcze bardziej
za Tradycje, ale wiem i zawsze pamiętam, że siłą Wspólnoty i nadzieją dla
uzależnionych jest Program AA, a nie życie Billa W. Był on – jak my wszyscy –
bardzo niedoskonałym narzędziem w rękach Siły Wyższej. Jeśli ktoś czuje
potrzebę wykreowania jakiegoś AA-owskiego świętego, to chyba nie był on dobrym kandydatem.
A czy ktoś z nas jest?