poniedziałek, 14 października 2024

Zadziwienie i wdzięczność

Aby zło zatriumfowało, wystarczy, aby prawi ludzie nic nie robili – Edmund Burke.

Bardzo, bardzo dawno temu Intergrupa Śląska Opolskiego opracowała propozycję scenariusza mityngu. Nie chodziło o to, by był najlepszy na świecie, ale żeby nie był tak koszmarnie zły, jak wersje używane dotąd (te z przyjmowaniem do AA, z kłamstwami o świeczkach na całym świecie, abstynencji doktora Boba itd.). W scenariuszu, który przyjęło wiele grup i nie tylko z Opolszczyzny, znalazło się zdanie „Siłą Wspólnoty i nadzieją dla uzależnionych jest Program AA”. Po latach słyszałem je w scenariuszach różnych grup, w różnych miejscach i nie tylko w Polsce, Wydawało mi się to zdanie ważne, bo wyraźnie pokazywało, że rozwiązanie zawarte jest w Krokach, a nie na przykład w mityngowym jęczydupstwie.

Tak minęło lat kilkanaście. W roku bieżącym wpadła mi w uszy informacja, że jakaś grupa planuje usunąć to zdanie ze swego scenariusza. Może to podtykanie w kółko pod nos Programu psuje humor uczestnikom mityngu, pogarsza komfort i nastrój? Przecież nie wszyscy w AA muszą robić Program ze sponsorem albo, jak kto woli, stawiać Kroki. Trochę mnie to zaskoczyło, ale nie aż tak bardzo. Dlaczego? Bo nieco wcześniej miały miejsce dwa wydarzenia:

1. Winietka rozdawana grupom z propozycją umieszczania jej na stołach mityngowych. Nie wspomina o rozwiązaniu problemu alkoholizmu, ale o konieczności tworzenia przez grupy przyjaznego i wspierającego środowiska dla… (sic!) czynnych, aktywnych alkoholików. W historycznej literaturze AA zawarte są informacje, że w samych początkach weterani AA podawali nowicjuszom alkohol, żeby ich „odmglić” albo zabezpieczyć przed delirium. Może to milutkie środowisko, tworzone dla pijących przez grupy, miałoby na tym polegać? Swoisty powrót do początków? A może chodzi po prostu o aspirynę… Nie wiem na razie, jak miałoby to wyglądać w praktyce.



2. W najnowszym, to jest z 2024 roku, opracowaniu „Anonimowi Alkoholicy w liczbach” zawarto wykres czynników szczególnie ważnych w trzeźwieniu. Co ciekawe, Programu 12 Kroków AA w ogóle tam nie ma. Najwyraźniej w AA w naszym kraju Program nie ma większego znaczenia dla wytrzeźwienia.



Tak więc skoro polska wersja AA wyraźnie odchodzi od 12 Kroków, to i co się dziwić pojedynczej grupie – wyraźnie idzie z duchem czasu. Przecież to całkiem proste.

Faktem nadzwyczajnym dla każdego z nas jest to, że odkryliśmy wspólne rozwiązanie. Mamy drogę wyjścia, co do której absolutnie się zgadzamy i na której możemy zjednoczyć się w braterskim i harmonijnym działaniu. To wspaniała nowina, jaką przynosi ta książka tym, którzy cierpią z powodu alkoholizmu [WK z 2018 roku, s.17].

Zastanawiam się, na ile ten cytat jest jeszcze aktualny w Polsce… Może i jest, może i mamy jakieś wspólne rozwiązanie, ale najwyraźniej nie jest nim, marginalizowany obecnie w AAPL, Program 12 Kroków AA.

Brak Programu, jako fundamentalnej siły i rozwiązania problemu alkoholizmu w Polskiej Wspólnocie AA, rodzi określone konsekwencje, które delikatnie nazywam wynaturzeniami. Na przykład:

a) We Wspólnocie Anonimowych Alkoholików służbę powierza grupa. W Polskiej Wspólnocie AA alkoholik służbę po prostu sobie sam samowolnie bierze. Czasem to jego sponsor nakazuje mu wziąć sobie służbę, ale tak czy owak grupa AA (czy nadal jeszcze AA?) nie ma tu najwyraźniej nic do gadania.

b) Jedną z podstawowych zasad czy reguł, dotyczących służb w AA, jest rotacyjność. Ale w PLAA i to da się obejść. Ze sporym niesmakiem obserwuję działania 2-3 osób, które nachalnie narzucają pomysł dożywotnich tytułów w PLAA. Sami też sobie te wieczyste tytuły przydzielają. Według nich delegatem, powiernikiem czy rzecznikiem jest się w PLAA dożywotnio. Co najwyżej delegatem (rzecznikiem, powiernikiem)… po służbie.
Pełniłem kiedyś służbę rzecznika (także herbatkowego, prowadzącego, mandatariusza itd.). Moja służba się skończyła. Ale może powinienem twierdzić i upierać się, że jestem rzecznikiem (mandatariuszem, prowadzącym) – tyle, że po służbie?
Może gdybym zafiksował się na sobie i swoich dawnych służbach mógłbym mówić, że obecnie jestem byłym rzecznikiem. To przekonanie o własnej ważności i eksponowanie swojej osoby nadal byłoby ośmieszające, ale za to po polsku. Ale JESTEM RZECZNIKIEM, po służbie, to już zaburzenie. Jak ktoś studiował, to do końca życia jest studentem… po studiach? Cóż, duma i pycha nietrzeźwych alkoholików potrafi być porażająca.

Jestem wdzięczny. Bogu, losowi, przypadkowi, niektórym alkoholikom i nie wiem, komu jeszcze, że moje realne trzeźwienie i wytrzeźwienie przypadło na lata największej aktywności programowej w AA. To były wspaniałe czasy – na grupie prawie wszyscy sponsorowali lub byli podopiecznymi (albo jedno i drugie), grupy, te 3-4 na których bywałem, działały zgodnie z Tradycjami, służby powierzała grupa tym, którzy przynajmniej dawali nadzieję sensownego ich pełnienia, nie było tytułomanii i aroganckiego wywyższania się. Program, który wtedy alkoholicy realizowali z pomocą sponsorów we własnym życiu, był prostym Programem działania, a nie jakimś sekciarsko-magicznym programem modlitewno-powierzalnym. Nie do pojęcia byłoby wtedy, żeby nadal sponsorował alkoholik po kilkudniowym zapiciu – niedawno usłyszałem, że przecież nic się takiego nie stało, że on przez to głupie zapicie nie zapomniał przecież, jak się sponsoruje. Na koniec już tylko jedno – my w AA znaliśmy literaturę AA, przynajmniej podstawową. Moim sponsorom do głowy by nie przyszło cenzurować tekst Wielkiej Księgi i decydować, które fragmenty powinienem poznać, a które nie, bo przecież on wie wszystko lepiej od autorów tej książki.

W interesie tych alkoholików, którzy szukają rozwiązania, mam nadzieję, a może tylko chciałbym mieć nadzieję, że ta nowa wspólnota będzie równie skuteczna w działaniu, jak ta sprzed kilkunastu lat.