wtorek, 17 czerwca 2025

Fantazmaty na temat rodziny

Ze dwadzieścia lat temu wpadł mi w ręce list/artykuł napisany do jakiegoś czasopisma przez syna doktora Boba, Roberta (ur. 05.06.1918), znanego jako „Smitty”. Doktor Bob miał też adoptowaną córkę Sue, ale o niej później.

Sue Windows

 


Ten artykuł to nie była wersja elektroniczna, a po prostu kartka papieru z skserowanym tekstem. Niestety, gdzieś mi zniknęła i nawet nie wiem, kiedy. W tamtych czasach nie wydawał mi się ten artykuł specjalnie ważny. Nie dziwiło mnie też, że Smitty delikatnie, ale zdecydowanie weryfikował przekonania ojca, co do rzekomo wspaniałego życia po zaprzestaniu przez niego picia. Wtedy większość alkoholików żyła podobnie – na mityngach opowiadaliśmy, jak to w rodzinie jest coraz lepiej, i może nawet czasem w to wierzyliśmy. Tym niemniej często zdarzało się, że nasze żony sugerowały, żebyśmy w końcu poszli się napić, bo bez alkoholu jesteśmy nie do wytrzymania. Też opowiadałem, że w domu się poprawia – wydawało mi się, że tak należy, że przecież wszyscy tak robią. I rozpaczliwie chciałem wierzyć, że może jeszcze nie dziś, ale już niedługo stanie się to prawdą.

Po dłuższym czasie zorientowałem się, że nie ma sensu pytać alkoholików o relacje w rodzinie, bo... może nie tyle kłamią, co fantazjują, koloryzują, ale przede wszystkim opowiadają o swoich wyobrażeniach, nadziejach i oczekiwaniach w tym temacie, a nie o tym, co realnie jest. Kiedy mówiłem alkoholikowi, żeby mi już nie gadał o swojej szczęśliwej rodzinie, bo o to, to ja spytam jego żonę i dzieci, w wielu oczach widziałem przerażenie. Jednak niektórzy wierzyli w te swoje opowieści i bardzo możliwe, że ich rodziny by je potwierdziły... do czasu.

Minęło jeszcze więcej lat (musiało, bez tego by się nie obeszło) zanim zaobserwowałem powtarzające się zjawisko. Nie było tak zawsze, ale na tyle często, że zwracało to uwagę. Chodzi mianowicie o taki oto rozwój zdarzeń: alkoholik przestaje pić, nawet realizuje Program ze sponsorem, czy jakieś terapie, w jego rodzinie się wyraźnie poprawia i wydaje się to prawdziwe, a żona potwierdza. Tyle, że po 10-15 latach tego małżeństwa już nie ma, rozpadło się. Jak to, dlaczego, dlaczego skończyło się tak źle, skoro wydawało się, że jest już tak dobrze?

Po wielu rozmowach zarysował się pewien schemat. Żona i sterowane przez nią dzieci chodzą wokół wspaniałego ojca na paluszkach – żeby się nie zezłościł i nie wrócił do picia. Później, widząc jego starania, całkiem realne zresztą, udają szczęśliwość nadal, żeby go nie zniechęcić, żeby znowu nie było picia i bicia. Poza tym zmiany jakieś jednak są, więc można mieć nadzieję, że poprawiać będzie się dalej. Kolejny etap to pogodzenie się, że zmiany się skończyły, że lepiej już nie będzie. Mają przy tym świadomość, że alkoholik jednak się starał, zaczynają rozumieć, że na poważniejsze zmiany, nie ma co liczyć. Może nie jest do nich zdolny, może za mocno wbili mu do głowy, że egoizm to dobra postawa życiowa, a wady można przerzucić na Boga i nadal trenować je na bliskich, kto wie? W każdym razie żony godzą się z tym, co jest. Dla świętego spokoju, dla dobra dzieci, bo sąsiedzi, bo ksiądz... Bywa, że tak już zostaje do końca życia. Ale czasem jednak nie. Dzieci dorastają, zadają niewygodne pytania, formułują jakieś pretensje. Nie można ich już postraszyć zmarszczeniem brwi, a o biciu mowy nie ma, bo oddadzą. Matka dochodzi do wniosku, że jednak nie, nie zgadza się, nie chce bylejakości do końca swoich dni. Owszem, jest nieco lepiej, bo typ nie pije, ale to wcale nie znaczy, że jest dobrze. To już droga do rozstania.

Bill zaczął pisać „Anonimowych Alkoholików”, gdy od umownego początku AA (ostatnie picie doktora Boba) minęły trzy lata. Trzy lata! Nie trzynaście, nie trzydzieści... tylko trzy. Czy to była podstawa, by snuć wizje o przyszłości rodzin alkoholowych? Większość z tych kilkudziesięciu alkoholików miała w tym momencie kilka-kilkanaście miesięcy abstynencji! Na jakiej podstawie autor książki ubrdał sobie, że wie, jak będzie wyglądała przyszłość rodzin alkoholików???


Przykład, jak to było naprawdę. Bill i Lois nie mieli dzieci. Doktor Bob miał syna, o którym było na początku, i adoptowaną córkę. Doktor nie akceptował jej chłopaka, Ray’a Windowsa i żeby ją od niego odciągnąć, podsuwał jej alkoholika Erniego Galbraitha. Jego historia znalazła się w pierwszym wydaniu WK pod tytułem „The Seven Month Slip” (Siedmiomiesięczny poślizg). W wydaniu drugim już jej nie było, bo Ernie wrócił do picia. Wracał zresztą do nałogu wiele razy, do końca życia, po równie wielu nieudanych próbach utrzymania abstynencji.
Sue i Ernie Galbraith, którzy rozwiedli się około 1965 roku, mieli syna Mickey’a i córkę Bonnę. Bonna, czyli wnuczka doktora Boba, w 1965 roku popełniła samobójstwo po tym, jak najpierw zabiła swoje sześcioletnie dziecko.
Tak wygląda realna opowieść o przyszłości alkoholowej rodziny...


W poprzednim wydaniu polskiej Wielkiej Księgi dziewiąty rozdział zatytułowany był „Wizja rodziny przeobrażonej”. W wydaniu z 2018 roku mamy „O rodzinie”. Jedno i drugie jest przetłumaczone błędnie, bo w oryginale jest to „The Family Afterward”. Zastanawiające jest, czemu tzw. tłumacze coś takiego zrobili? Czyżby za wszelką cenę próbowali ukryć fakt, że są to fantazje, rojenia, przewidywania, nadzieje i marketing Billa, a nie rzeczywistość?

20 komentarzy:

  1. Sue i jej brat Smithy, dzieci doktora Boba i Anne, napisały w swojej książce „Dzieci uzdrowiciela” znamienne słowa:
    „Wyzdrowienie naszego ojca nie uzdrowiło naszego własnego życia, ani życia naszej rodziny”.
    I Sue i Snitty byli alkoholikami i członkami AA, jak również żona Smitty’ego.
    Trzeba przyznać, że Smitty (chyba) dobrze radził sobie w życiu i karierze wojskowej i politycznej.
    Do końca życia również pielęgnował dziedzictwo swojego ojca, i pamięć o nim, byl założycielem fundacji i opiekunem Muzeum Dom doktora Boba.

    OdpowiedzUsuń
  2. To po co jest ta Wielka Księga? I dlaczego nadal stanowi podstawę w AA?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jest z nią tak, jak z demokracją: ma wiele wad, ale dotąd nie wymyślono nic lepszego. :-)

      Usuń
    2. Żebym nie zdechł pod płotem.
      Bo na alkoholizm się zdycha. I dobrze, jeśli szybko.
      Trzeźwe świętoszki szybko zapominają, czym było życie alkoholika.

      Usuń
    3. „Żebym nie zdechł…”
      Dawno już nie słyszałem tej bezwzględnej narracji: „Albo Księga i program, albo śmierć.” Zero miejsca na pytania, refleksję czy wątpliwości. Wyłącz myślenie, bo inaczej umrzesz.
      Jak dobrze, że wyrwałem się z tego zaklętego kręgu „duchowości” – religijnej mitologii i sztywnych dogmatów, które odrzucają wszystko, co nowe i inne. Świata zamkniętego na dyskusję, interpretację, a przede wszystkim na prawdę.

      Usuń
    4. „Dawno już nie słyszałem tej bezwzględnej narracji:”
      Ale że ty mi chcesz opisywać moje życie?
      Zrób coś pożytecznego zamiast próżnych dyskusji, bo nigdzie nie napisałem, że prowadzę konsultacje społeczne.

      Usuń
    5. „Zero miejsca na pytania, refleksję czy wątpliwości.”
      Dobrze, że mamy takiego inteligenta, który za nas myśli dzień i noc i objawia nam swoje jedyne mądrości.

      Usuń
    6. Niestety, AA pełne jest ludzi którzy nie są alkoholikami i traktują alkoholizm jako zabawę i eksperymentowanie.
      Alkoholik nie ma czasu na eksperymenty.

      Usuń
    7. AA w 1939 roku:
      Postępuj zgodnie ze wskazówkami zawartymi w naszej książce albo umrzesz śmiercią alkoholika.
      .AA dzisiaj:
      Wybierz swoją przygodę.

      Usuń
    8. Poproszę o źródło tego przekonania z 1939 roku oraz wyjaśnienie, na czym konkretnie polega śmierć alkoholika.
      Jeśli kiedyś AA zastraszali i grozili, to bobrze, że zaszła zmiana.

      Usuń
    9. W chorobie alkoholowej zaszła zmiana? Już nie jest postępująca i śmiertelna?
      O czym ty chcesz dyskutować?
      A historii, jak wyglądała rzeczywistość alkoholików przed AA, ja cię uczyć nie będę.
      To twój obowiązek, mieć podstawową wiedzę o świecie.

      Usuń
    10. Oto morze ignorancji w temacie alkoholizmu, o którym Bill pisał już w 1939 roku.
      Co więcej, w samym AA zebrał się ocean ignorancji.
      On chce „źródło przekonań”. Siedzi w AA i nie ma pojęcia o AA. Towarzyski klub pomocy społecznej z klubokawiarnią sobie zrobili z AA.

      Usuń
    11. „na czym konkretnie polega śmierć alkoholika”
      Chyba musisz jeszcze swoje wypić.

      Usuń
  3. Rozdział o życiu rodzinnym nowo trzeźwego alkoholika jest dosyć pomocny. Należy go jednak dokładnie przeczytać 😏 Mamy tam opis extremisty który będzie obnosił się swoim ”znalezieniem Boga” lub popadnie w pracoholizm. To dość częste i pół biedy jeśli trwa rok czy dwa. Prawdziwe trzeźwy złapie balans I zapewne z czasem i życie rodzinne będzie conajmniej poprawne. Gorzej gdy poświęca życie AA, staje się tam persona, ale reszta życia to porażka! Warto ten rozdział wziąć sobie do serca😏 Darek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja. Są w AAPL nawet tacy, którzy wymyślili sobie dożywotnie stanowiska i tytuły aowskie.

      Usuń
    2. "Są w AAPL nawet tacy, którzy wymyślili sobie dożywotnie stanowiska i tytuły aowskie." Są nawet tacy, którzy uznali siebie za dożywotnich alkoholików. Ale są również tacy, którzy obnoszą się z przyznanym sobie tytułem "byłego alkoholika", bo stwierdzili, że brak alkoholu we krwi jest oznaką ich trzeźwości. Mamy demokratyczne AA.

      Usuń
    3. Mylisz demokrację z szalejącą samowolą i skandalicznym naruszaniem zasad AA. U na służba jest rotacyjna, nie ma dożywotnich stanowisk "powiernik po służbie". Natomiast "były alkoholik" to prywatna ocena konkretnego alkoholika, a nie nadany sobie tytuł w AA.

      Usuń
  4. Dla mnie i mojego malzenstwa rozdział o rodzinie jest jedną z podstaw zdrowego funkcjonowania. Polecam wszystkim mityngi, spikerki i warsztaty gdzie AA mówią o rodzinie, roli kobiety w zwiazku, wychowaniu dzieci, seksie, rozwiązywaniu kłopotów małżeńskich, pieniadzach, kredytach, pracy itp.
    Mówią jezykiem serca ci którzy przebudzili się dzięki pracy i dla których Bóg zribil to, co przekracza ludzkie możliwości.
    Dla przykładu, dzieki kilku zdaniom jakie przeczytala moja żona, uniknąłem powrotu do picia, tak jak to opisano w Wielkiej Księdze. Jestem trzeźwym alkoholikiem, który:
    "...wciąż pali papierosy i pije kawę, ale ani jego żona, nie nikt inny już tego nie ocenia. Żona rozumie, że błędem było rozdmuchiwanie tego problemu, gdy został on szybko uzdrowiony z o wiele poważniejszej dolegliwości."

    Kolejnych 24 godzinek trzeźwości, kochani!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jakiej trzeźwości pan pisze? Środki chemiczne zmieniające świadomość? Okradanie rodziny, by nadal je zażywać, a papierosy tanie nie są?

      Usuń
    2. „Polecam wszystkim mityngi, spikerki i warsztaty gdzie AA mówią o rodzinie, roli kobiety w zwiazku, wychowaniu dzieci, seksie, rozwiązywaniu kłopotów małżeńskich, pieniadzach, kredytach, pracy itp.”
      Niezły trolling ;)
      Ale, niestety, takie pomysły w AA są na porządku dziennym.

      Usuń