Nasi
podopieczni to okazja, pretekst i szansa, żebyśmy mogli się rozwijać – tak
uważam i w ten sposób przyznaję jednocześnie, że w specyficznej relacji
sponsor-podopieczny w AA nie ma hierarchii; żaden z nas nie jest ważniejszy.
Jako
sponsor nie jestem profesjonalistą czy zawodowcem (Tradycja Ósma AA), ani jakimś mędrcem, który
ma do czynienia z nierozgarniętym tępakiem albo małym dzieckiem. Jesteśmy
dorosłymi ludźmi i każdy z nas dysponuje bagażem własnych doświadczeń, przeżyć
i przekonań.
Sponsor
w AA ma przewagę tylko w jednym: zna, rozumie, zrealizował w swoim życiu
Program Anonimowych Alkoholików, jest więc tym, który zna rozwiązanie. Dlatego
też na problemach podopiecznego powinien (moim zdaniem) koncentrować się
bardziej, niż na swoich własnych. Prezentacja moich osobistych przeżyć służy do
budowania zaufania między nami, jest też poglądową ilustracją efektów (dobrych
albo złych), jakie osiągałem podejmując określone wybory i decyzje życiowe.
Nie
jestem samowystarczalny, także i ja - sponsor - potrzebuję wsparcia, rady, pomocy, ale nie uważam
za właściwe emocjonalne „wieszanie się” na swoich podopiecznych, ani
wykorzystywanie ich w jakikolwiek inny sposób.
Sponsorowanie
to miłość i służba – to już wiem, jednak szczególnie powinienem zdawać sobie
sprawę, że służbę bez miłości może cechować okrucieństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz