Kiedy na mityngu pojawił się temat i
wątpliwości dotyczące słów z Biblii, a konkretnie z Listu św. Jakuba Apostoła: „Wiara
bez uczynków jest bezowocna” (w innym tłumaczeniu – martwa), nieco się
zdziwiłem. To przecież takie proste – pomyślałem – nad czym się tu zastanawiać?
Wypowiedzi też nie wniosły do tematu niczego nowego. Jeśli w coś wierzę, to to
robię, jeśli nie wierzę, to nie robię, ot i cała filozofia.
Że takie to proste, przekonany byłem
podczas mityngu i może z godzinę po nim. Później pojawiły się wątpliwości.
- Rozumiem, że jesteś głodny, ale nie
mogę cię wspomóc, bo jutro muszę dać na tacę w kościele.
- Wierzę, że źle się czujesz, ale nie
mogę cię podwieźć, bo śpieszę się na mszę.
- Chętnie poświęciłbym ci trochę czasu,
ale innym razem, bo teraz modlę się i medytuję.
Czy tego typu postawy i zachowania mają
coś wspólnego z przekonaniem św. Jakuba, że bez działania, wiara nie przynosi
owoców?
Przypomniało mi się...
…z jakiegoś powodu ludzie religijni często mylą środki z właściwie określonym celem. Początkowo człowiek jest przekonany, że Bóg przywiązuje wagę do stosownej postawy ciała, do tego, w którym dniu tygodnia powinno się odbywać konkretne nabożeństwo, do autorstwa i sposobu formułowania modlitw czy innych tego typu spraw. Tymczasem gdy życie człowieka przeobrazi się w nieustanną łączność duchową z Bogiem, okaże się, że wszystkie techniki, formuły, sakramenty i zwyczaje były tylko próbą generalną przed czymś autentycznym, przed samym życiem, które rzeczywiście może się stać nieustanną intencjonalną modlitwą. („Spadać w górę” – Richard Rohr, wyd. WAM, 2013, s. 29).
Przypomniało mi się...
…z jakiegoś powodu ludzie religijni często mylą środki z właściwie określonym celem. Początkowo człowiek jest przekonany, że Bóg przywiązuje wagę do stosownej postawy ciała, do tego, w którym dniu tygodnia powinno się odbywać konkretne nabożeństwo, do autorstwa i sposobu formułowania modlitw czy innych tego typu spraw. Tymczasem gdy życie człowieka przeobrazi się w nieustanną łączność duchową z Bogiem, okaże się, że wszystkie techniki, formuły, sakramenty i zwyczaje były tylko próbą generalną przed czymś autentycznym, przed samym życiem, które rzeczywiście może się stać nieustanną intencjonalną modlitwą. („Spadać w górę” – Richard Rohr, wyd. WAM, 2013, s. 29).
Witaj Meszuge. Ja bym tu rozdzielił dwa pojęcia, które nieraz się mieszają: wiara i religijność. Dawanie na tacę,chodzenie na mszę to przejaw mojej religijności, tymi czynami manifestuję, to do czego mnie moje wierzenia (religia) obligują (II przykazanie z dekalogu, uczynek miłosierdzia z czegoś tam...nie pamiętam, bo nie jestem widać AŻ tak dobrym katolikiem ;-). Wiara zaś to dla mnie całkiem coś innego. Na ten przykład: wiem, wierzę że jestem alkoholikiem .... ale dalej piję. No co mi z wiary bez koniecznego działania, aby coś z tym zrobić ? Nic. Dopiero działanie określa, czy podążam w jakimś kierunku, czy TYLKO deklaruję. Takie też przyszło mi porównanie, może takie trochę na wyrost..ale niech będzie: nawet diabeł wie, wierzy w Boga, ale czy wierzy jemu i postępuje zgodnie z tym o czym On Bóg mówi ?? (oczywiście może ktoś zapytać, a gdzieś Boga usłyszał ? ...słusznie, ja nie usłyszałem...przeczytałem słowa Jego zawarte w Biblii, uwierzyłem (to też jakaś deklaracja moja), że on je komuś przekazał, ktoś to zapisał. Teraz moja kolej...czy będę "niewiernym Tomaszem", który choć widział, ale i tak musiał sam dotknąć, czy będę błogosławionym...który nie widział a uwierzył...no za tym MUSI wg mnie iść czyn...jak z trzeźwieniem...po co komu trzeźwienie, jak inni tego nie odczuwają... Nieraz w trzeźwieniu najtrudniej o czyn wobec bliźniego...niestety (mówię to też w refleksji o samym sobie). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz, Edwinos. A czy myślisz, że byłoby lepiej/gorzej/prościej, gdyby komunikat brzmiał: „nie pomogę ci, nie mam czasu, właśnie wybieram się na ryby”?
UsuńCzyn to czyn, a jego brak...to nic nierobienie. Jak to się mówi: "Żeby zło zatriumfowało, wystarczy aby (dobrzy) ludzie nic nie zrobili".
Usuń...„nie pomogę ci, nie mam czasu, właśnie wybieram się na ryby”? ..to jasna deklaracja. Powiem Ci, że na te ryby to może mógłbym pójść, jakby w tym czasie nikt nie poprosił mnie o pomoc...ale cóż ktoś poprosił i sprawa już nabrała innego wymiaru. Stanąłem przed wyborem (został on mi postawiony) i to co zrobię - to określi moją postawę. No i tak na co dzień. To jest trzeźwienie...jedni drugim pomagajcie, znoście się, wybaczajcie, miłujcie...tymi czułymi słowami zakończę ;-)
Jeżeli stanę na Sądzie Ostatecznym to Bóg zapyta mnie ile razy byłam (nie byłam w kościele na mszy czy ile razy pomogłam, podzieliłam się, poświęciłam czas innym ludziom? Dla mnie sprawa jest jasna.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Przy okazji przypomniał mi się fragment z książki... dodam go do tekstu.
UsuńSłowo, to tylko słowo...
OdpowiedzUsuńDziękuję za inspirację do dzisiejszych przemyśleń. :-)
Proszę bardzo - zawsze do usług. No... prawie zawsze.
UsuńDobry wieczór :-) Włączę się do dyskusji, może uproszczę. Uczynek nie musi być czymś pozytywnym. Za Słownikiem PWN "uczynek - to, co się czyni lub uczyniło". Uczynek może więc być pożyteczny, dobry lub zły, negatywny lub negatywnie oceniany. Czasami można usłyszeć, że "złapano kogoś na gorącym uczynku" i z pewnością nikt tu nie ma na myśli, że złapano kogoś na wręczaniu komuś prezentu :-) Wierzący w szatana, czynią zło, wierzący w Boga, czynią dobro. Wierzę w plan, projekt mojego szefa, to go realizuję / czytaj działam, to słowo my alkoholicy uwielbiamy najbardziej / Wot cała historia. pozdrawiam Daro Opole
OdpowiedzUsuńDzięki. A z tym uproszczeniem... chyba wyszło dokładnie na odwrót. :-)
UsuńDobry wieczór :-) Włączę się do dyskusji, może uproszczę. Uczynek nie musi być czymś pozytywnym. Za Słownikiem PWN "uczynek - to, co się czyni lub uczyniło". Uczynek może więc być pożyteczny, dobry lub zły, negatywny lub negatywnie oceniany. Czasami można usłyszeć, że "złapano kogoś na gorącym uczynku" i z pewnością nikt tu nie ma na myśli, że złapano kogoś na wręczaniu komuś prezentu :-) Wierzący w szatana, czynią zło, wierzący w Boga, czynią dobro. Wierzę w plan, projekt mojego szefa, to go realizuję / czytaj działam, to słowo my alkoholicy uwielbiamy najbardziej / Wot cała historia. pozdrawiam Daro Opole
OdpowiedzUsuńDobry wieczór
OdpowiedzUsuńreligijność może być pustym rytuałem, to zgoda. Ale czyż nie potrzebujemy rytuałów, choćby do budowania wspólnoty? I czy w negowaniu rytuałów nie objawia się nasza tak naprawdę samowola? "Samowola" -- ważne słowo w Dwunastokrokowych Wspólnotach.
Na pewno potrzebujemy wspólnoty...
Alternatywa "albo Ci pomogę, albo dam na tacę" wydaje mi się dość wydumana. Ja na tacę przeznaczam raz w tygodniu 5-10 złotych (to trochę więcej niż jeden albo dwa bilety komunikacji miejskiej). Oczywiście gdyby o tej kwoty zależało uratowanie kogoś, to bym na tacę nie dała, tylko wspomogła. Ale wspomagam i tak, mam jeszcze parę 5-cio złotówek ;-) "Taca" (tak samo jak "kapelusz" na mitingach) ma pokryć różne potrzeby wspólnoty.
Dziękuję. Ratowanie to może przesada, ale wybór "na tacę" albo podobną kwotę żebrakowi, jest już chyba częstszy, prawda? Jasne, spekulujemy wtedy, że on to na pewno przepije, ale... skąd ta pewność? Tak jakbyśmy mieli jakąś pewność, na co konkretnie przeznaczana jest ofiara "na tacę"...
UsuńUważam, że do budowy Wspólnoty konieczne jest wspólne działanie. W AA mamy określony cel, który możemy realizować wspólnie w ramach określonej drogi. To jest budowanie jedności.
UsuńOczywiście, rytuały są też działaniem. Jest tylko kwestia proporcji - ile jest u nas niesienia posłania do więzień, na detoksy, do szpitali, spotkań informacyjnych, a ile rocznic, zabaw itp?
Druga sprawa to osobiste poświęcenie. Dla jednego z nas wrzucenie 5zł do kapelusza może być większym poświęceniem, niż półgodzinna spikerka. Inny może obawiać się prowadzić spotkanie, ale świetnie się dogadywać w rozmowach prywatnych. Zauważyłem po prostu, że ja powinienem robić rzeczy, które są dla mnie niewygodne, bo to oznacza jakąś zmianę, naukę czegoś.
A dla mnie werset ten wcale nie jest taki oczywisty, szczególnie w kontekście innych wersetów, np.Ef.2:8,9"Właśnie za sprawą tej życzliwości nie zasłużonej zostliście wybawieni przez wiarę, i nie stało się to dzięki wam - jest to dar Boży .Bynajmniej nie dzięki uczynkom , żeby nikt nie miał podstaw do chełpienia się".A jeśli już jesteśmy przy wierze to zawsze czytając Biblię zastanawiam się ile we mnie tej wiary jest.Wszak ludzie w Biblii dokonywali nieprawdopodobnych rzeczy, odzyskiwali wzrok, itd.wystarczyło tylko uwierzyć, tymczasem ja jako członek AA twierdzę, że alkoholizm to choroba nieuleczalna, której nijak nie da się pokonać.Czy wierzę prawdziwie w Boga, czy też być może moim bogiem jest Bill W. ?
OdpowiedzUsuńDzięki. Dobre. Warto przy tym pamiętać, że wiara jest łaską, a nie decyzją, postanowieniem alkoholika albo kogokolwiek.
UsuńWiara jest łaską, której nie otrzymam, jeśli nie postanowię (krok3) poprosić o nią. Bóg jest szalenie delikatny, nie narzuca się i szanuje moje wybory i decyzje. Wybór jakiejś religii jest naturalną konsekwencją, wynikającą z pragnienia coraz głębszego poznawania Boga, budowania z Nim więzi (z greckiego "religio" znaczy więż). W pojedynkę to mogłam tylko pić, ale nie zdrowieć w oparciu o moje własne mądrości, szczególnie te duchowe. A moje miłosierdzie względem blizniego zaczyna się w momencie, kiedy nie przechodzę obojętnie obok cierpiącego i to niezależnie dokąd idę - do kościoła, na ryby czy na miting. Kiedy potrafię się spontanicznie zatrzymać i chociaż uważnie wysłuchać, poświęcić mój cenny czas, a jak trzeba to i pieniądze. Mam świadomość, że nie wszystkim da się pomóc, szczególnie rozdając pieniądze żebrzącym o nie (aby się dowartościować?) A taca czy kapelusz to już nie moja działka - daję i ufam, że zgromadzone środki będą dobrze wykorzystane.
OdpowiedzUsuńAutentyczna wiara generuje z automatu dobre uczynki.
Dziękuję Urszulo...
UsuńTak... miłosierdzie - czyli współczucie w działaniu. Bez działania, bez uczynku, nie ma miłosierdzia. Choć może być samo współczucie.
A w nieco innym kontekście:
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, że potrzebujesz mojej obecności, ale nie mogę poświecić ci czasu, bo idę na mityng.
- Widzę, że chciałabyś coś mi powiedzieć ważnego, ale właśnie dzwoni do mnie przyjaciel z AA, więc przerywam rozmowę(...) o czym to mówiliśmy?
- Miałem dziś kilka ważnych rozmów, tyle się działo, czuję, że program działa. Sorry że zapomniałem o... widocznie tak miało być
- Jestem zbyt zmęczony, żeby ...
Brawo! :-)
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńgdzieś mam przed oczami cytat "nie ważne w co wierzysz, tylko jak przeżywasz swoje życie"
każdy w coś wierzy, każdy pielęgnuje zasadność jak i formę tego wierzenia z różnym skutkiem,
jedna wiara spektakularne upadki osłania, inna zasłania ciemną stronę mojego ja
gdzieś z ostatnich miesięcy życia, wiem i czuję
że nawet te uczynki podyktowane wiarą, rodzą "martwość/bezowocność"
kto z tych „owoców” korzysta?? Komu są one potrzebne??
Wszystko może jest i łatwe fajne, mało szkodliwe dopóki skutki tego spadają tylko na mnie, gorzej gdy jestem elementem czegoś więcej/albo brak mi świadomości że tak rzeczywiście jest
w literaturze AA, jest mniej więcej opis, alkoholika jako osoby która nie potrafi egzystować, poprzez problemy w nawiązywaniu, utrzymywaniu poprawnych relacji, jeśli sądzę że przestałem pić i już złapałem „Pana Boga” za nogi, to winszować, odpowiedzialność, współczucie, misja WOW itd. Itp.
Może warto to wiarę aktualizować, zamiast stawiać kolejne „bożki”
wspominane tu zostało słowa Łaska, nasuwa się mi pytanie kto komu łaskę robi
i na kogo się tak naprawdę próbuje kreować
według R. Rohra „Milczące współ-czucie”, „..Zasada trzech, którą nazywamy Trójcą, anuluje zasadę dwóch i twierdzi, że cała moc tkwi w relacji pomiędzy częściami……”jej moc nie pochodzi od poszczególnych części, lecz od relacji pomiędzy nimi”
"Wiara bez Uczynów, jest Martwa/Bezowocna"!!!
pozdr Pogodnie
Dziękuję.
Usuń