Dzięki
zaproszeniu przez dwie warszawskie grupy („Nowy świat” i „12 Kwadrat”) kilka dni temu, miałem
okazję wybrać się do stolicy i, po latach przerwy, spotkać się osobiście z moim
sponsorem. W głównej mierze to spotkanie, ale również warsztaty, w których uczestniczyłem, skłoniły
mnie (nie pierwszy raz zresztą) do rozważań na temat form, metod i sposobów komunikacji
sponsorów z podopiecznymi.
Czym różnią się, jeśli w ogóle czymkolwiek
się różnią, takie oto dwa komunikaty?
1. Przeczytaj rozdział pierwszy WK i w
środę o tym porozmawiamy.
2. Uważam, że warto przeczytać pierwszy
rozdział Wielkiej Księgi.
Pierwszy z nich to polecenie. Jasne,
możemy je nazwać sugestią albo radą sponsora, ale to jednak jest po prostu polecenie
i to z wyraźnie określonym terminem realizacji. Czy w tak sformułowanym zdaniu
jest cokolwiek niewłaściwego? Czy jest ono niegrzeczne? Oczywiście, że nie. To
zwyczajny, prosty przekaz.
Drugi komunikat to… nawet nie propozycja,
to tak bardzo delikatnie sformułowana podpowiedź, że – przy odrobinie złej woli
– można by ją nawet zupełnie przeoczyć oraz zignorować. On (ktoś) uważa, że coś
tam warto – no i dobrze, ale co mnie to obchodzi?
Ta druga forma była typowa dla mojego
sponsora. Jeśli nawet coś takiego miało miejsce, to ja nie pamiętam, żeby
kiedykolwiek coś mi bezpośrednio kazał. Na przykład praca „na Tradycjach”. Nie
powiedział mi, że mam miesiąc czasu na opracowanie każdej z nich, nie,
stwierdził patrząc na mnie pytająco – że miesiąc chyba powinien wystarczyć.
Zostawiał w ten sposób kwestię, do pewnego stopnia, otwartą. Nie wiem, co by było,
gdybym miał inny pomysł, inną propozycję. Wtedy nie miałem.
Z pierwszymi swoimi podopiecznymi
próbowałem komunikować się tak samo. Efekt był wątpliwy. Albo współpraca
rozciągała nam się na kilkadziesiąt miesięcy, albo (i tak było częściej) w
ogóle nic z niej nie wychodziło. Różne miałem pomysły na taką okoliczność. A
to, że ja jestem wyjątkowym alkoholikiem i tylko ze mną mój sponsor może się w
taki nieautorytarny* sposób porozumiewać, a to, że trafiam na jakichś mało rozgarniętych
alkoholików, a może oni złośliwie nie chcą słuchać, co do nich mówię?
Pomysł, który jako ostatni przyszedł mi
do głowy, i który znalazł potwierdzenie podczas naszego osobistego spotkania
kilka dni temu, okazał się najmniej dla mnie przyjemny: mój sponsor w taki właśnie
sposób nadal porozumiewa się z innymi swoimi podopiecznymi, po prostu – on
to potrafi, a ja nie. Chciałbym mieć nadzieję, że jeszcze nie, że może już
niedługo także i ja…
Podczas spotkania obserwowałem również z
przyjemnością w tej Warszawie moje dwie koleżanki, które świetnie się bawiły,
prawiąc sobie przeróżne złośliwości oraz wytykając pół żartem, pół serio to i
owo. Nawet nie próbowałem w tej konwencji do zabawy się przyłączać – taki eksperyment
mam już za sobą. Starałem się czynnie do podobnej gry towarzyskiej włączyć
podczas warsztatów w Woźniakowie z rok albo dwa temu. Wyszło mi beznadziejnie.
To, co w wykonaniu innych było lekką żartobliwą paplaniną, w moim wydaniu było
ciężkawe, nieśmieszne i ocierało się o niegrzeczność.
Tak więc może nigdy nie będę się
komunikował z podopiecznymi w taki sposób, jak to robi mój sponsor, i może w
ogóle nie powinienem się starać, żeby się tego za wszelką cenę nauczyć. Może określone
zachowania, postawy, formy i sposoby porozumiewania się, po prostu są tak
dalece nie moje, że czas przestać się
przy nich upierać, nawet jeśli tak bardzo podobają się u kogoś innego, i tak
bardzo chciałbym je naśladować…
--
* Autorytarny:
narzucający swoją wolę albo opinię, wymuszający posłuszeństwo.
Ja uważam ze kazdy człowiek jest inny na jednego działa to na drugiego to.Czasem bywa tak ze jednemu pomaga program drugiemu szkodzi.Dla mnie wazne jest bym był sobą i nie próbował byc kims kim nie jestem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Rozumiem. Ja zdecydowanie nie chcę być takim facetem, jakim byłem przed wytrzeźwieniem.
UsuńMoja sponsorka pracowała ze mną tak, jak Twoj sponsor z Tobą. Mi zależało i nigdy nie było żadnych nieporozumień co do terminu czy sugestii (robiłam wszystkie). I tak też pracowałam z moimi podopiecznymi. Do czasu. Trafiła mi się podopieczna, która zarzuciła mi, że moje sugestie były nie jednoznaczne a terminy niedookreślone. Usłyszałam to, w rozmowie podczas ktorej rozstałyśmy się (to była moja decyzja). Może to chodzi o podopiecznego a nie o Ciebie? Jego determinację i gotowość? A może jest tak jak napisałeś.
OdpowiedzUsuńDzięki, że się odezwałaś. Już zaczynałem myśleć, że to jakiś wyjątkowy, urojony problem.
UsuńParam się trochę korepetycjami i zauważyłem to samo, lecz...."Podzieliłem" uczniów na dwie grupy: tych, którym rodzice "kazali" - ci są oporni, nerwowi, patrzą na zegarek...
OdpowiedzUsuńtych chętnych, ciekawych mających nadzieję na rozwiązanie ich problemów. Ci dopytują, chętnie wykonują zadania, dzwonią.. I tak to wygląda."Techniki z AA" także się przydają.Pozdrawiam
Dziękuję i... powodzenia! :-)
UsuńGotowość. To jest chyba kluczowe słowo. W literaturze wspólnotowej, a dokladnie w "Anonimowych Alkoholikach" jest napisane, że Program 12 Kroków jest lekarstwem dla osób zdeterminowanych, GOTOWYCH zrobić wszystko, aby wyzdrowieć. Myślę, że często o tym, jako sponsorzy zapominamy. Nie jesteśmy w stanie pomóc komuś, kto chce napisać Program dlatego, że np. wszyscy piszą, albo dlatego, że sami chcą pełnić rolę sponsora (czytaj: mentora, wszechwiedzącego, itp.). Spotkalam się z rożnymi postawami podopiecznych. Nie ze wszystkimi skończyłam Program. Być może nie byłam dla nich właściwą osoba albo nie byłam dość dobra.
UsuńDzięki. Dobrze wiem, o czym piszesz. Nie wszyscy, którzy zrobili Program ze sponsorem powinni sami sponsorować. Nieczyste intencje ujawnią się prędzej czy później i ktoś za to zapłaci. Niestety, czasem to jest podopieczny.
UsuńWydaje mi się, że to może być złożony problem. Z jednej strony umiejętność (bądź jej brak), ale z drugiej sposób, w jaki ludzie lubią/chcą pracować. Ja, osobiście, reaguję alergicznie, gdy ktoś mnie próbuje do czegoś przymusić, natomiast znam ludzi, którzy bez bata nad głową nie podejmą się niczego.
OdpowiedzUsuńDrugim (po braku siły duchowej) problemem alkoholika jest samowola, czyli właśnie niezdolność do podporządkowania się.
UsuńI to jest to, czego ja nigdy nie pojmę rozumowo. W teorii mogę sobie alkoholików rozkładać na części pierwsze, ale nigdy (daj Boże!) nie będę wiedziała, jak to jest nim być.
UsuńSłusznie prawisz... Dziękuję. Ale przy okazji... Twoje odkrycie stanowi także wyjaśnienie bardzo skromnych sukcesów psychoterapii odwykowej, prowadzonej coraz częściej przez ludzi nieuzależnionych.
UsuńJa mam ogromny problem z podporządkowaniem się. Robię to, kiedy muszę, choć dużo mnie to kosztuje. Ale inaczej jest kiedy uznam, że to może być dla mnie dobre. Albo jest to istotne dla kogoś na kim mi zależy. Czy tzw. normalni ludzie mają inaczej? Czy samowola jest cechą ludzi popadających w uzależnienia? Jest drugim głównym problemem właśnie alkoholików czy ludzi o pewnej konstrukcji psychicznej? Wiem, że to trochę pytania typu - co było pierwsze? Ale nurtuje mnie to. Jestem alkoholiczką.
OdpowiedzUsuńMoja sponsorka nie jest autorytarna, jest raczej subtelna a jednocześnie stanowcza. Dla mnie jak się okazuje - idealna. Myślę, że bardzo istotny jest (poza gotowością jednego i umiejętnościami drugiego)sposób komunikacji. Dopasowany jakoś do podopiecznego.
Czy inni ludzie też tak mają? Tak, na pewno. Bo widzisz, alkoholicy są tacy sami, jak inni ludzie, tylko bardziej.
UsuńWiara, o której wspominasz, wydaje się kluczowa. W Kroku Drugim zaczynam wierzyć, że to dla mnie dobre, więc w Trzecim wyrzekam się samowoli i postanawiam się podporządkowywać.
Z tym wyrzekaniem się samowoli w kroku Trzecim to nie jest takie proste. Nie wiem jeszcze co to oznacza bo niby skąd? Przecież dotąd tzw. samowola była jedynym sposobem sposobem działania, w dodatku jawiąca się jako forma kontroli i ochrony. Łatwo nie jest... są wątpliwości i niepokoje, strach przed nieznanym. Ludzie generalnie boja się tego czego nie znają, a alkoholicy przecież bardziej :)
Usuńpozdrawiam
Oczywiście, że nie jest proste, ale jeśli ktoś twierdzi, że realizacja Programu, to luzik, to albo nie wie, co mówi, albo kłamie. :-)
UsuńMój terapeuta uzależnień wykorzystał mnie. Nie wiedziałam o tym, aż psycholog w szpitalu psychiatrycznym mi to powiedziała. Przez niego odeszłam z AA, bo on tam działa. W AA miałam przyjaciół. Teraz jestem sama, a on ma się świetnie. Pisze doktorat z dopalaczy.
OdpowiedzUsuńPrzykre. Wpadnij na mityng AA do Opola, w sobotę. Dziewczyny (alkoholiczki) Ci pomogą.
UsuńPrzez mojego terapeutę straciłam pracę, bo wpadłam w taką depresję, że postanowiłam wyjechać z Polski. Mój kolega z AA mówił, że uciekam. Tak, uciekałam, ale musiałam wracać.
OdpowiedzUsuńNapisałem 2 komentarze i żaden się nie ukazał. Co jest?
OdpowiedzUsuńNic się nie dzieje. Po prostu czasem to trochę trwa. :-)
UsuńJa bez porządnego kopa w dupę nie potrafiłam się podporządkować nikomu i niczemu, taka prawda. Próbowałam robić program z kimś, kto tylko delikatnie sugerował co mogłabym zrobić i nie udało się, bo rozwlekałam to, nie było terminu ani jasnych reguł więc kompletnie nie potrafiłam spiąć się i wziąć się roboty, łatwiej mi było chodzić, cierpieć i użalać się nad sobą (no bo przecież coś robiłam-program, terapia-i nic!). Do puki nie spotkałam kogoś z kim ustalaliśmy jasne reguły, zrozumiałe zasady, konkretne terminy-klapa.
OdpowiedzUsuńDopiero jak już wiedziałam co mam robić, jak i kiedy-dopiero, kiedy miałam świadomość, że jak sobie będę lekceważyć to się pożegnamy- wtedy moja samowola się trochę ukruciła. Na początku ze strachu. Zdrowy rozsądek przyszedł pozniej...:-)
Dzięki za komentarz. Na szczęście nie ma jednego tylko, najlepszego sposobu sponsorowania, bo niektórzy z nas nie przeżyliby tego. :-)
UsuńMam być szczery? Wolałbym skończyć na dworcu jako bezdomny,niżeli utracić wolną wolę oddając ją w" łapy"drugiego człowieka(w dodatku "psychicznie" chorego)Ludzie! Co Wy robicie! Chcecie, stosując psychomanipulacje"produkować"zombie?
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń