Scenariusz jest to tekst stanowiący podstawę filmu
lub teatralnego spektaklu albo szczegółowo przygotowany program jakiejś
imprezy, wydarzenia, spotkania, ceremonii.
Kiedy trafiłem na mityngi AA, przez rok,
a może dwa albo nawet trzy, wydawało mi się, że scenariusz mityngu jest
najważniejszym dokumentem we Wspólnocie. Domyślałem się, że zawiera go
tajemnicza Wielka Księga, której nie widziałem na oczy bardzo długo, bo przed
prowadzącym leżały tylko „24 godziny” (trzytomowe wydanie Duszpasterstwa
Trzeźwości w Opolu), kartka z Krokami i Tradycjami i właśnie scenariusz.
Przekonany też byłem, że identyczny scenariusz obowiązuje (właśnie tak -
obowiązuje!) wszędzie na świecie, na każdym mityngu AA.
Z czasem jakoś dotarło do nas (mam na
myśli grupy, z którymi czuję się związany), że scenariusz nie jest świętym
tekstem Anonimowych Alkoholików, że każda grupa może sobie wymyślić w zasadzie
dowolny, byle nie naruszał Tradycji AA, zaczynaliśmy też poznawać te Tradycje,
więc najpierw zrezygnowaliśmy z przyjmowania nowicjuszy do AA, a z czasem z
umieszczania w nim jakichś nakazów i zakazów, które wprawdzie ze Wspólnotą nie
mają kompletnie nic wspólnego, ale za to obowiązują podczas zajęć grupowych
psychoterapii odwykowej. Obawy, że na mityngach zapanuje chaos, okazały się zupełnie
nieuzasadnione. Ostatecznie ludzie dorośli i trzeźwi potrafią i mogą brać na
siebie odpowiedzialność za swoje zachowanie. Dyscyplinować trzeba dzieci i
pijanych.
Znów minęły lata, więc może już czas
zastanowić się, czy nam w ogóle potrzebny jest jakikolwiek scenariusz
spotkania, podczas którego mamy dzielić
się doświadczeniem, siłą i nadzieją, że możemy rozwiązać nasz wspólny problem
(czy nie tak właśnie powinno być w naszej Preambule?). Czy, żeby spotkać się i
pogadać o tym, jak trwać w trzeźwości i pomagać innym ją osiągnąć, naprawdę
potrzebujemy szczegółowo przygotowanego scenariusza, jak gdyby zwyczajny
mityng AA był jakimś obrzędem lub ceremonią? Czy nie mieliśmy – zgodnie z
sugestią doktora Boba – zachować to w prostocie? Czyżby ktokolwiek wierzył, że
pierwszą sprawą, jaką zajęli się Bill i Bob, było opracowanie szczegółowo
przygotowanego programu spotkań? Przecież żadnych scenariuszy nie było w AA
przez lata!
Podrzuciłem ten pomysł do rozważenia dwóm
grupom. Ktoś zapytał: po co rezygnować ze
scenariusza? A choćby po to, żeby nie marnować czasu na odczytywanie
zawartych w nim tekstów oraz po to, by coraz lepiej uczyć się
odpowiedzialności.
Ktoś inny zastanawiał się: jak sobie poradzą z prowadzeniem mityngu nowi
członkowie Wspólnoty? A czy nie powinniśmy powierzać służby najlepszym,
najodpowiedniejszym do konkretnego zadania osobom? Alkoholicy z krótkim stażem
i doświadczeniem we Wspólnocie chyba nie są w stanie zapewnić
kilkudziesięcioosobowej grupie poczucia bezpieczeństwa, a tym samym nie są
najlepszymi kandydatami na prowadzących. Poza tym mityngi AA nie służą
przeprowadzaniu szkoleń, ale o tym już pisałem. O Jedenastej Koncepcji też już
było.
I wreszcie: co ty znowu wymyślasz? Nie, to nie ja – rozwiązanie to pochodzi z
zagranicy.
Ostatecznie – nie wiem, czy to dobry
pomysł, nie wiem, czy do niego dorośliśmy, nie wiem, czy cokolwiek z niego
wyniknie. Wolałbym tylko, żeby przy podejmowaniu decyzji (takich lub innych) nie blokował nas strach.
Miting, na który uczęszczam, ma bardzo minimalistyczny scenariusz i to mi odpowiada. Pozostaje więcej czasu na wypowiedzi alkoholików. Po to idę na miting, aby samemu dzielić się doświadczeniem ale też i posłuchać co inni mają w interesującym mnie żywo temacie trzeźwienia do powiedzenia. Nie ma dla mnie absolutnie znaczenia czy świeczka sie pali czy nie. Nie ma to żadnego wpływu na moje wytrzeźwienie. Natomiast, napewno prowadzący winien mieć wiedzę o tradycjach, znać grupę i przyjete przez nią zasady oraz posiadać predyspozycje do pełnienia tej służby. Uczestniczylem w mitingu, na którym prowadzącym cienkim głosikiem, mocno wycofany próbował utrzymać towarzystwo w ryzach.Było nieciekawie.
OdpowiedzUsuńTeż na takim byłem i dlatego właśnie nie jestem zwolennikiem przydzielania służby prowadzącego alkoholikowi, który ma problem z nieśmiałością.
UsuńPodzielam Twoje zdanie.
UsuńCześć Meszuge! U nas skróciliśmy maksymalnie scenariusz i uważam, że pewne minimum jest ważne. Właśnie ze względu na rytuał. On jest zbliżony wszędzie, nawet tam gdzie jest ten dziwny scenariusz. To też jest jeden z elementów, dzięki któremu "wędrowiec" może poczuć się jak w domu. Jeśli trwa kilka pierwszych minut to nie widzę w tej chwili potrzeby całkowitej rezygnacji z niego.
OdpowiedzUsuńSłużba prowadzącego jest u nas w zasadzie pierwszą służbą, do której zachęcamy nowicjuszy. Rozmawiałem z osobami, które bardzo często na początku myślały, że prowadzący to coś w rodzaju "kierownika grupy", jakaś najważniejsza funkcja. I kiedy szybko dowiadują się, że wg nas oni też szybko mogą to robić, to zaczynają czuć się uczestnikami tego, co się dzieje. Nie zostają pozostawieni sami sobie, w sytuacjach wyjątkowych są służby grupy, które mogą przecież reagować. To nie od prowadzącego (tylko) zależy przebieg spotkania - zależy od tych wszystkich, którzy czujemy się odpowiedzialni.
Dziękuję.
UsuńZgadzam się z Piotrkiem. Scenariusz pomaga prowadzącemu i grupie, a sugerowane że prowadzący ma być najlepszy świadczy o niezrozumieniu idei służby i wspólnoty w całości. Prowadzący ma służyć grupie to nie wieszcz czy prorok. Wspólnota nie jest miejscem na dogmatyzmy. Ma pomagać cierpiącym, a nie egzaminować. Ambicje wielkiej improwizacji mogą okazać się zgubne.
UsuńByć może, być może... Jednak na początku, w czasach powstawania Wspólnoty, scenariuszy żadnych nie było i jakoś nie okazało się to zgubne, a wręcz przeciwnie.
UsuńWitam serdecznie:-)Jeśli chodzi o scenariusze mityngów to pisałem już ostatnio o tym jak to wygląda w miejscowości, w której mieszkam i wiem,rozumiem i zdaję sobie sprawę z tego,że ten scenariusz w najbliższej przyszłości się nie zmieni bo tak decyduje sumienie jednej grupy, na którą uczęszczam i muszę się godzić z tym czego nie mogę zmienić...więc się godzę, a nawet biorę służby na tej grupie ponieważ wewnętrznie czuję,że mam być pomocny dla innych a wczoraj zauważyłem,że jednak nikt się jakoś nie "garnie" do służby prowadzącego mityng AA na tej grupie, więc oczywiście po dość długim oczekiwaniu i ciszy podniosłem rękę i tak oto w miesiącu kwietniu pełnię służbę prowadzącego jak i również jestem kolporterem tej grupy na okres 2 lat.Pomimo tego,że wewnętrznie nie podzielam scenariusza tej grupy AA i osoby uczęszczające na tą grupę wiedzą o tym, po raz kolejny powierzyli i zaufali mi jako prowadzącemu.Zdaję sobie sprawę również z tego,że podnosząc rękę i zgłaszając się po raz kolejny do służby prowadzącego, godzę się na dany scenariusz jaki od wielu lat jest zatwierdzony przez sumienie tej grupy.Nie dyskutuję już z tym, nie obwiniam nikogo, nie analizuję...po prostu w momencie kiedy podniosłem rękę po raz kolejny zgodziłem się i przyjąłem dany scenariusz mityngu i tyle.Często również słyszałem dyskusje,rozmowy i poglądy o tym,że osoba pełniąca służbę prowadzącego ma prawo sobie zmienić scenariusz mityngu jaki uzna za słuszny ale ja Łuki alkoholik osobiście nie podzielam takich działań bo uważam,że gdziekolwiek pojadę na mityng AA, na daną grupę AA i dostaję zaszczyt (łaskę od Boga) aby poprowadzić dany mityng to trzymam się scenariusza danej grupy AA bo uważam,że sumienie tej grupy tak zadecydowało,przegłosowało, ustaliło i kim ja jestem aby zmieniać sobie po swojemu scenariusz mityngu danej grupy AA.Po raz kolejny wrócił bym do starych swoich zachowań i wad, do swojej samowoli, samo-sprawiedliwości, egoizmu, egocentryzmu,nietolerancji...Myślę,że kieruję się zawsze jednością i dobrem grupy obserwując uważnie czy jest ktoś "nowy" aby podzielić się z nim swoim doświadczeniem,siłą i nadzieją,że jest rozwiązanie i porozmawiać z nim w przerwie mityngu,wymienić się numerem tel...Pewnie,że scenariusz mityngu jest ważny ale moim skromnym zdaniem nie najważniejszy...najważniejszy jest "nowicjusz", który przychodzi pod pręgierzem nałogu i otrzyma rozwiązanie, nawet gdyby to miało nastąpić w przerwie mityngu jeśli podczas danego spotkania tego nie usłyszy...ŁUKI
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńWyobraź sobie, że nowicjusz powierza Ci służbę sponsora (masz być jego sponsorem, prosi Cię o pomoc w realizacji Kroków) - Program realizujecie po Twojemu, czy według jego pomysłu?
Dobre pytanie Meszuge;-)Oczywiście,że nic nowego nie wprowadzam do przekazywania tego praktycznego programu działania niż to w jaki sposób został mi on przekazany.Nie wyobrażam sobie kiedy realizowałem program ze swoim sponsorem abym miał czelność,odwagę i tupet narzucać mu tempo realizowania danego kroku lub decydowania i przyjmowania to co by mi pasowało a odrzucania wszystkiego co by mi było nie na rękę,gdzie chciałbym coś zakłamać,znów zracjonalizować,zmanipulować, aby coś nie wyszło na wierzch,spod dywanu itp. Dlatego uważam,że dokładnie realizuję i przekazuję Program AA tak samo jak i mnie został przekazany i sugeruję wszystko to, co mnie mój sponsor sugerował,przekazywał,zwracał uwagę,wbijał szpilę tam, gdzie było mi najtrudniej a ja naprawdę pomimo uraz jakie do niego łapałem wykonywałem wszystko bo mu wierzyłem,że mogę osiągnąć to,co on posiada,co osiągnął,jak się zmienił,jak poukładał sobie wszystko w życiu...Z zazdrości wszedłem na ten cudowny Program działania,że pomimo takich upadków jakie słyszałem podczas różnych spikerek,Ci ludzie odzyskali praktycznie wszystko co w okresie swojego destrukcyjnego picia utracili i zapragnąłem tego samego co oni bo ja już nie miałem innego sposobu na swoje życie,nie miałem sposobu żyć bez alkoholu ani z alkoholem,moje sposoby kompletnie zanikły,skończyły się,nie miałem sił do życia... i tak poprosiłem drugiego człowieka o przeprowadzenie przez Program 12 Kroków.Dziś wiem,że rzetelnością,uczciwością (a czasami wręcz z upartością osła) podchodzenie do sugestii przerodziło się z "muszę" na "pragnę" i nic innego nie przekazuję swoim podopiecznym,niż to co sam dostałem od swojego sponsora.Podłączony jestem do Siły Wyższej 24 godziny na dobę jak ładowarka w telefonie;-)tyle,że moja bateria jest tak rozładowana,że potrzebuję tej Siły tutaj,teraz i wciąż czyli 24 godziny na dobę.Krótko na koniec napiszę,że jestem otwarty na zmiany na lepsze,dojście do wspólnego kompromisu,wspólnej decyzji...ale to musi być zgoda ogółu a nie tylko moja czy podopiecznego bo on by tak sobie to widział,że tak będzie dla niego lepiej i oczywiście konsultuję się też ze swoim sponsorem aby nie wróciła moja samowola bo dziś uważam,że drugi człowiek może mieć jednak rację...ŁUKI
OdpowiedzUsuńMam na imię Szymon i jestem alkoholikiem , z góry przepraszam za pytanie tutaj i nie na temat , jestem z kalisza i chciałbym zapytać kogokolwiek o warsztaty sponsorowania krok po kroku kiedy w 2017 roku się u Was odbywają ? i czy można się zapisać , z góry dziękuję za wyrozumiałość , pozdrawiam Was wszystkich
OdpowiedzUsuńGdybyś podał adres, to bym Ci odpisał e-mailem, ale... Niech będzie. :-)
UsuńCo to znaczy "u nas"? W Opolu od dawna nie ma już warsztatów. Wczoraj, dziś i jutro mamy warsztaty Kroków na Górze św. Anny. Na początku maja jedziemy na warsztaty Kroków (KzK - Krok za Krokiem) do Woźniakowa koło Kutna. A o warsztatach sponsorowania nie wiem nic w tej chwili.
W Polsce,kraju katolicko-cebulowym wszystko sie sknoci.Prosta sprawl,jest prowadzacy,jest spiker,ktory dzieli sie doswiadczeniem,sila I nadzieja.Czy to takie trudne?nie!?ale w Polsce,kraju najlepszych i najmadrzejszych ludzi,naprawi sie I to.nie zapomnijmy o czytanu tradycji i krokow,wstepu z 5go rozdzialu I jeszcze ogloszen,ze jest modlitwa,czy inna pielgrzymka(koniecznie ze wstawiennictem papieza,lub sw.mateusza talbota).hahhahahaha,jaki kraj takie AA
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
UsuńZapraszam Cię Szymon na grupę AA "Dwudziesta" w każdą środę o godz. 20-tej do Krotoszyna to przecież niedaleko ok Kalisza bo dokładnie 50 km.Pozdrawiam:-)ŁUKI
OdpowiedzUsuńMy brother suggested I might like this web site.
OdpowiedzUsuńHe was entirely right. This ppst actually madce myy day.
You can not imagine just how muxh time I had spent for this
information! Thanks!
An impressive share! I hawve just forwarded this onto a co-worker who was doing a little homework on this.
OdpowiedzUsuńAnd he in fact bought me dinnerr because I stumbled upon it for him...
lol. So allow me to reword this.... Thank YOU foor the meal!!
But yeah, thanx for spending time to discuss this issue
here onn your blog.