W ostatnim wpisie w tym roku
nie będzie żadnych zaskakujących nowości, elektryzujących odkryć, łatwych pytań, szokujących
wniosków. Parę uwag ogólnych, trochę podsumowań, to wszystko.
Podczas porządkowania zbiorów
multimedialnych (ależ się to ładnie nazywa!) trafiłem na krótki film nagrany
dawno temu przy okazji jakiegoś krokowego
warsztatu w Woźniakowie. We fragmencie, o który mi chodzi, zarejestrowana
została rozmowa dwóch moich znajomych: młodego (wiekiem i stażem) alkoholika po
Programie oraz starego weterana, człowieka, który kiedyś wiele dobrego zrobił
dla Wspólnoty AA w Polsce, cieszącego się przed laty wielkim autorytetem.
Rozmawiali na temat świeczek na mityngowych stołach. Znamienne wydało mi się
to, że jeden z nich, broniąc tych nieszczęsnych świeczek, posługiwał się swoimi
przekonaniami, podczas gdy drugi powoływał się na realne, konkretnie
doświadczenia i przeżycia, na fakty po prostu. Przypomniało mi się wtedy, że
ludzie trzeźwo myślący mają przekonania zbudowane na wiedzy i doświadczeniu, a
alkoholicy mają przekonania zamiast wiedzy i doświadczenia. Zadałem
sobie też pytanie, jak często i czy nie za często w mijającym roku posługiwałem
się przekonaniami zamiast wiedzy i doświadczenia?
W środowisku niepijących
alkoholików setki razy słyszałem deklaracje: postęp, stopniowy rozwój, a nie ideał, nie doskonałość, aż wreszcie
sobie (z czasem też i innym), zacząłem zadawać pytania mniej więcej takie: OK. ideału
i doskonałości nie osiągnę, ale jak konkretnie wyglądają moje postępy,
mój rozwój? Czy jakieś dostrzegłem, ja i inni u mnie? I wreszcie najprościej: Czy
ja w ogóle cokolwiek zrobiłem dla swojego rozwoju w ubiegłym miesiącu,
kwartale, roku? Ilu palców potrzebuję, by wszystkie te działania wyliczyć?
Kiedy trafiłem do AA, jedna z
grup miała ogromną przewagę, jeśli chodzi o liczbę uczestników mityngów. W
spotkaniach uczestniczyło trzydzieści i więcej osób, gdy na pozostałych grupach
bywało ich zwykle pięć-dziesięć. Minęło kilkanaście lat i dziś sytuacja wygląda
odwrotnie – tak popularna niegdyś grupa skupia kilka osób, bywa że trzy-cztery,
a większość z moich znajomych nawet pewnie nie wie, że gdzieś tam, na
peryferiach miasta, powoli zdycha grupa, która kiedyś była symbolem AA w naszym
mieście. Pytanie: czy potrzeba, czy należy podtrzymywać, wspierać grupy AA ze
względu na ich niegdysiejszą chwałę i zasługi? A to, w sposób naturalny, prowadzi
do pytania kolejnego: po co, w jakim celu ja sam chodzę na mityngi AA? Czy na
przestrzeni lat powody zawsze były takie same?
Środowisko Anonimowych
Alkoholików, jak to coraz częściej zauważam, dostarcza mi inspiracji do rozwoju
już chyba tylko w obszarze pracy z podopiecznymi. Intrygujący był jesienny
warsztat w Woźniakowie, a dokładnie warsztat sponsorów, ale to w sumie ten sam
przecież temat. Okazuje się, co zapewne było do przewidzenia, że czas już
powoli zacząć się rozglądać za innymi niż AA źródłami duchowego rozwoju.
Trzeba z żywymi
naprzód iść,
Po życie sięgać
nowe,
A nie w uwiędłych
laurów liść
Z uporem stroić
głowę
/Adam Asnyk/
W punkt jak zwykle. 12 dan zdobyty I co dalej?Ciekawi mnie czy istnieje granica rozwoju mojego umysłu czy tylko sobie ja wymyślam:)Oby się chciało chcieć iść po świadomość bez wypatrywania rezultatów.
OdpowiedzUsuńDzięki i... powodzenia! W Nowym Roku i w ogóle. :-)
UsuńNajbardziej interesujące (mnie - nie-alkoholiczce) wydaje się to, " jak często i czy nie za często w mijającym roku posługiwałem się przekonaniami zamiast wiedzy i doświadczenia?". Bo właściwie, jak było u mnie? Dobre to pytanie na Nowy Rok.
OdpowiedzUsuńDzięki!