niedziela, 31 grudnia 2017

Notatki sponsora (odc. 094)


W ostatnim wpisie w tym roku nie będzie żadnych zaskakujących nowości, elektryzujących odkryć, łatwych pytań, szokujących wniosków. Parę uwag ogólnych, trochę podsumowań, to wszystko.

Podczas porządkowania zbiorów multimedialnych (ależ się to ładnie nazywa!) trafiłem na krótki film nagrany dawno temu przy okazji jakiegoś krokowego warsztatu w Woźniakowie. We fragmencie, o który mi chodzi, zarejestrowana została rozmowa dwóch moich znajomych: młodego (wiekiem i stażem) alkoholika po Programie oraz starego weterana, człowieka, który kiedyś wiele dobrego zrobił dla Wspólnoty AA w Polsce, cieszącego się przed laty wielkim autorytetem. Rozmawiali na temat świeczek na mityngowych stołach. Znamienne wydało mi się to, że jeden z nich, broniąc tych nieszczęsnych świeczek, posługiwał się swoimi przekonaniami, podczas gdy drugi powoływał się na realne, konkretnie doświadczenia i przeżycia, na fakty po prostu. Przypomniało mi się wtedy, że ludzie trzeźwo myślący mają przekonania zbudowane na wiedzy i doświadczeniu, a alkoholicy mają przekonania zamiast wiedzy i doświadczenia. Zadałem sobie też pytanie, jak często i czy nie za często w mijającym roku posługiwałem się przekonaniami zamiast wiedzy i doświadczenia?

W środowisku niepijących alkoholików setki razy słyszałem deklaracje: postęp, stopniowy rozwój, a nie ideał, nie doskonałość, aż wreszcie sobie (z czasem też i innym), zacząłem zadawać pytania mniej więcej takie: OK. ideału i doskonałości nie osiągnę, ale jak konkretnie wyglądają moje postępy, mój rozwój? Czy jakieś dostrzegłem, ja i inni u mnie? I wreszcie najprościej: Czy ja w ogóle cokolwiek zrobiłem dla swojego rozwoju w ubiegłym miesiącu, kwartale, roku? Ilu palców potrzebuję, by wszystkie te działania wyliczyć?

Kiedy trafiłem do AA, jedna z grup miała ogromną przewagę, jeśli chodzi o liczbę uczestników mityngów. W spotkaniach uczestniczyło trzydzieści i więcej osób, gdy na pozostałych grupach bywało ich zwykle pięć-dziesięć. Minęło kilkanaście lat i dziś sytuacja wygląda odwrotnie – tak popularna niegdyś grupa skupia kilka osób, bywa że trzy-cztery, a większość z moich znajomych nawet pewnie nie wie, że gdzieś tam, na peryferiach miasta, powoli zdycha grupa, która kiedyś była symbolem AA w naszym mieście. Pytanie: czy potrzeba, czy należy podtrzymywać, wspierać grupy AA ze względu na ich niegdysiejszą chwałę i zasługi? A to, w sposób naturalny, prowadzi do pytania kolejnego: po co, w jakim celu ja sam chodzę na mityngi AA? Czy na przestrzeni lat powody zawsze były takie same?

Środowisko Anonimowych Alkoholików, jak to coraz częściej zauważam, dostarcza mi inspiracji do rozwoju już chyba tylko w obszarze pracy z podopiecznymi. Intrygujący był jesienny warsztat w Woźniakowie, a dokładnie warsztat sponsorów, ale to w sumie ten sam przecież temat. Okazuje się, co zapewne było do przewidzenia, że czas już powoli zacząć się rozglądać za innymi niż AA źródłami duchowego rozwoju. 

Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe,
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę
/Adam Asnyk/

3 komentarze:

  1. W punkt jak zwykle. 12 dan zdobyty I co dalej?Ciekawi mnie czy istnieje granica rozwoju mojego umysłu czy tylko sobie ja wymyślam:)Oby się chciało chcieć iść po świadomość bez wypatrywania rezultatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i... powodzenia! W Nowym Roku i w ogóle. :-)

      Usuń
  2. Najbardziej interesujące (mnie - nie-alkoholiczce) wydaje się to, " jak często i czy nie za często w mijającym roku posługiwałem się przekonaniami zamiast wiedzy i doświadczenia?". Bo właściwie, jak było u mnie? Dobre to pytanie na Nowy Rok.

    Dzięki!

    OdpowiedzUsuń