środa, 25 listopada 2020

Lata mijają, a strach pozostaje

Jednym historia Anonimowych Alkoholików jest zupełnie obca i zbędna, innym pomaga zrozumieć fenomen wspólnoty, idee związane z posłaniem AA, a wreszcie sam Program Dwunastu Kroków oraz Tradycje. 

Mało brakowało, a współzałożycieli AA byłoby trzech, a nie dwóch. Doktor Bob, Bill W. i Clarence S. Niestety, drugi i trzeci dość mocno się poróżnili, więc Clarence S. z Cleveland wypadł z tej wielkiej trójki. Byłby może znaczącą i poważaną postacią we Wspólnocie, jako prekursor pewnych ciekawych rozwiązań (np. Program robi się podczas czterech jednogodzinnych sesji), ale… Kiedy ostatecznie pożarł się z Billem W., zaczął jeździć po Stanach, wygłaszać odczyty i przedstawiać się jako założyciel AA, którą to Wspólnotę, według niego, założył w Cleveland. 

AA’s Forgotten Beginning – The Alcoholics Anonymous “Beginners’ Classes” (Facts and thoughts transcribed from a talk given by Wally P. on 11/23/96 in Mesa, Arizona. Wally is the author of the book "Back To Basics: The Alcoholics Anonymous Beginners' Meetings, 'Here are the steps we took...' in Four One-Hour Sessions").
Initial growth in Alcoholics Anonymous took place in Cleveland, Ohio. Clarence S. and the guys went out actively pursuing drunks and brought them off bar stools and street corners. We don't do that today, but we were doing it back then [late 1930's and 1940's]. And it worked! In early 1940, when there were about 1,000 members of AA, more than half were from Cleveland[1]. 

Dla wyznawców i fanatyków jest to zapewne zła wiadomość. Dla trzeźwych alkoholików kolejny dowód na to, że doskonały Bóg posługuje się wysoce niedoskonałymi ludźmi. 

Po raz pierwszy przyznałem, że sam z siebie jestem niczym, że bez Niego jestem stracony[2]. 

Pewnego razu szykowała się w internecie spikerka na niesamowicie intrygujący temat: „Pułapki Programu AA”. Nastawiłem się na nią, zarezerwowałem sobie czas, dałem znać znajomym… Rozczarowanie było wielkie, ale to inna sprawa, w każdym razie ciekaw byłem, czy spiker powie coś o największym kłamstwie Billa W. zawartym w WK – bo w życiu to może kłamał i bardziej. A jest nim stwierdzenie: A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia…[3]. Kiedy Bill pisał piąty rozdział (grudzień 1938) i na jego potrzeby wymyślił Dwanaście Kroków, nie było jeszcze ani jednej osoby na świecie, które by coś takiego postawiła. Do tego momentu alkoholicy posługiwali się ustnie przekazywanym programem, który od bidy dałoby się ewentualnie spisać i zawrzeć w sześciu punktach. W każdym razie spiker nie mówił o tym, ani w ogóle na temat. 

Ostatecznie zauważyłem ciekawą reakcję – rzekomo w interesie nowicjuszy jest nieujawnianie słabych stron, błędów, potknięć, wpadek, wad i innych takich, u pierwszych weteranów, a szczególnie u założycieli. Bo niby mogliby się zrazić. Cóż… jeśli nie mówi się nowicjuszom, że siłą Wspólnoty i nadzieją dla uzależnionych jest Program, ale opowiada im się bajki o mitycznych bohaterach, cudownych, idealnych postaciach, AA-owskich świętych nieomalże, to rzeczywiście mogą się czuć zawiedzeni. 

[Bill W.] Przede wszystkim jednak uważał, że czynnikiem utrwalającym jego depresję było to, że nie udało mu się przepracować Kroków AA. W ten sposób jego i tak bolesna depresja pogłębiana była dodatkowo przez poczucie winy. Pisał: „W związku z tym czułem się winny. Pytałem sam siebie, dlaczego, przy tych wszystkich moich osiągnięciach, musiałem być wystawiony na takie rzeczy. Kiedy indziej obwiniałem się za to, że nie potrafię stosować programu w niektórych dziedzinach życia[6].

Podobnie rzecz będzie się miała, gdy nowemu, być może chętnemu do Programu alkoholikowi, opowiadać się będzie mity, o rzekomo cudownej skuteczności AA kiedyś, dawno temu, i że najlepiej nic, zupełnie nic nie zmieniać. Fanatyczni wyznawcy nie tyle – jak sądzę – martwią się o nowicjuszy, co panicznie boją się zmian. Przeraża ich też ewentualna odpowiedzialność za wprowadzanie tych zmian. 

Nigdy nie obawiajmy się pożądanych zmian. Oczywiście musimy odróżniać zmiany na gorsze od zmian na lepsze. Gdy jednak potrzeba zmiany – w pojedynczym człowieku, w grupie AA czy w całej wspólnocie – staje się wyraźnie widoczna nie możemy pozostać bezczynni. Istotą wszelkiego wzrostu i rozwoju jest gotowość do zmian na lepsze i gotowość do wzięcia na siebie odpowiedzialności za konsekwentne ich wprowadzenie[4]. 

Powyższy cytat nigdy nie jest przez nich prezentowany. Wiele innych, dotyczących realnych (czytaj: niedoskonałych) ludzi budujących Wspólnotę w pierwszych latach jej istnienia, też nie. Dekady mijają, a strach i własne fantastyczne przekonania nadal są motorem działania wielu ludzi w AA. Niby to trzeźwych, a przynajmniej trzeźwych w ich własnym mniemaniu i przekonaniu, i w swoim gronie. 

Alkoholicy nieustannie szukają łatwiejszej, łagodniejszej drogi, ale nie tylko, bo niektórzy szukają i bywa, że znajdują, pewne praktyczne rozwiązania, dzięki którym z Programu można skorzystać skuteczniej, głębiej. Choćby dwaj amerykańscy alkoholicy, Joe i Charlie i ich poradnik na temat praktycznej realizacji Programu „Joe&Charlie Big Book Study”. Także ich szkolenia na ten temat w dziesiątkach miast USA, gdy zauważyli, że Wspólnotę i grupy zalewają miłośnicy „problemów i radości”, za to zanika sponsorowanie. Innym wartym zapamiętania weteranem, który szukał rozwiązań, a nie łatwiejszej drogi, był Chuck C., autor „Nowej pary okularów”. I wielu, wielu innych, dzięki którym Wspólnota rozwija się, wzbogaca i dostosowuje (bo musi!) do zmieniających się warunków i innej już świadomości alkoholików. A konieczny przecież rozwój i żądanie, aby nic nigdy się tu nie zmieniało, chyba nie idą z sobą w parze.

A jeśli już tak bardzo martwimy się nowicjuszami, to może warto zastanowić się, czy zachęcając ich do metody niezmienionej, nieuaktualnionej nijak, przez ponad osiemdziesiąt lat, naprawdę ich przyciągamy? Była ona niby niesamowicie skuteczna? Czyżby?  Do lutego 1937 roku dziesiątki nowych alkoholików zapoznawały się z Programem. Niektórym udawało się nie pić przez jakiś czas, ale potem znikali. Niektórzy pojawiali się ponownie. Inni po prostu umierali. Jeszcze inni - jak, na przykład, Lil - znajdowali zapewne inny sposób na wyjście z nałogu[5]. Mamy nadzieję przekonać nowych alkoholików do Wspólnoty, której członkowie kompletnie niczego nowego nie nauczyli się przez osiemdziesiąt lat?! Nie wydaje mi się to trzeźwym myśleniem, ale... co ja tam wiem...

Ludzie są bardzo przywiązani do swoich przekonań. Nie dążą do poznania prawdy, chcą tylko pewnej formy równowagi i potrafią zbudować sobie w miarę spójny świat na swoich przekonaniach. To daje im poczucie bezpieczeństwa, więc podświadomie trzymają się tego, w co uwierzyli[7].










--
1. http://www.justloveaudio.com/resources/Assorted/AA_Beginners_Classes_Back_To_Basic_Talk.pdf 
Wally P. opowiada o warsztacie Clarence’a.
2. „Anonimowi Alkoholicy”, wydanie z 2018 roku, s. 13.
3. „Anonimowi Alkoholicy”, wydanie z 2018 roku, s. 59.
4. „Jak to widzi Bill”, s.115.
5. „Doktor Bob i dobrzy weterani”, s.120. 
6. „Przekaż dalej”, s. 322.
7. Laurent Gounelle, „O człowieku, który chciał być szczęśliwy”, wyd. Świat Książki, 2010, s. 49.


10 komentarzy:

  1. Wprowadzanie zmian powinno być rozsądne i umiarkowane, a nie gwałtowne i chaotyczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiernicy bardzo agresywnie wprowadzają zmiany, a kto ponosi konsekwencje i odpowiedzialność?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zmiany jakie zachodzą w AA w Polsce od kilku lat to patologia i regres. Króluje pycha, chciwość, żądza władzy, a językiem serca jest manipulacja. Rządzą zaburzone osobowości nie zasady.

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Mało brakowało, a współzałożycieli AA byłoby trzech, a nie dwóch. Doktor Bob, Bill W. i Clarence S." Z historii AA wynika że jednak dużo brakowało. Trzecim alkoholikiem który wyzdrowiał dzięki Programowi był Bill D (wściekły Irlandczyk) Clarence H. Snyder wypił ostatni kieliszek 11 lutego 1938, jego sponsorem był dr Bob. Przed Clarence wyzdrowiało jeszcze kilkunastu alkoholików. Przypomnę nam, że powstanie Wspólnoty AA datuje się na 10.06.1935r. Clarence pił jeszcze prawie 3 lata po powstaniu AA. W czerwcu 1939 r założył Grupę w Cleveland.
    Napisałeś ,, największym kłamstwie Billa W. zawartym w WK – bo w życiu to może kłamał i bardziej. A jest nim stwierdzenie: A oto kroki, które postawiliśmy i które są sugerowanym programem powrotu do zdrowia…[3]. Kiedy Bill pisał piąty rozdział (grudzień 1938) i na jego potrzeby wymyślił Dwanaście Kroków, nie było jeszcze ani jednej osoby na świecie, które by coś takiego postawiła."
    Bill postawił 11 kroków w szpitalu w 1935r jego sponsorem był Ebbi T. 12 krok postawił jako sponsor dr Boba. Dokładnie. Jak postawił te kroki, Bill opisał w WK w rozdziale ,,Opowieść Billa" . Czy ten opis to kłamstwo??? Po co miałby kłamać?
    ..że siłą Wspólnoty i nadzieją dla uzależnionych jest Program, ale opowiada im się bajki o mitycznych bohaterach, cudownych, idealnych postaciach, AA-owskich świętych" W AA nie ma żadnych autorytetów, bohaterów czy świętych. W AA wszyscy są równi. Mówią o tym tradycje. Nie ma też w Programie o gloryfikowaniu, czczeniu czy oddawaniu jakiś honorów innemu alkoholikowi.
    PD
    M Szpak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill Wilson twierdził, że Programu 12 Kroków nie postawił, jak to wyraźnie napisane jest w cytacie nr 6, ale Ty widzę wiesz lepiej od niego, co zrobił, a czego nie. :-) To typowe dla fanatycznych wyznawców.

      Usuń
  5. Meszuge nie chcę już wchodzić w dyskusje.
    Tak mnie tylko zastanawia dlaczego zajmujesz się tym Programem? W jakim celu? Coś chcesz udowodnić? Przekazać?
    Skoro;
    1. Twierdzisz ,że nikt(czy może prawie nikt) nie postawił kroków przed ukazaniem się pierwszego wydania WK
    2. Twierdzisz, że ten Program oparty jest na kłamstwach. Historie Osobiste zawarte w WK, tych co postawili kroki i wyzdrowieli.
    3. Twierdzisz, że krok 5 czy 6 nie pamietam - nie wytłumaczono w WK jak postawić.
    4. Uważasz że liczby (procenty) mówiące o skuteczności Programu są zawyżone i nie prawdziwe. Czyli 75% w WK czy też 93% w Cleveland. Gdzieś w sieci czytałem, że na 20 Twoich podopiecznych tylko jeden zapił - masz skuteczność 95%. Programu który jest zafałszowany i oparty na kłamstwach. Dziwne. Napisałeś ,,opowiadać się będzie mity, o rzekomo cudownej skuteczności AA" To mity czy fakty?
    5. Uważasz, że Program nie działa (słabo działa) Napisałeś
    ,,czy zachęcając ich do metody niezmienionej, nieuaktualnionej nijak, przez ponad osiemdziesiąt lat, naprawdę ich przyciągamy?" Hmm. Jak wiesz Warsztaty Clarence oparte są dokładnie na WK w swoim wstępie napisał ,,Wielka Księga będzie naszym podręcznikiem. Mamy zamiar przekazać sposób jak wyzdrowieć , posłanie AA, dokładnie tak jak to robili pierwsi członkowie AA. Nie jest to, i nie powinna być w ŻADNYM stopniu moja/nasza prywatna interpretacja PROGRAMU." I dalej ,,Jeśli zrobisz Kroki dokładnie jak jest opisane w Wielkiej Księdze wyzdrowiejesz z alkoholizmu" tyle Tyle Clarence. Joe i Charlie podobnie, starali wrócić do początków AA choć przekazywanie tego Programu trwało u nich 14- 16 tygodni jak sobie przypominam (głowy nie dam)
    Dlaczego Program dzisiaj słabo działa? Przytoczyłeś gdzieś na tym blogu ,,Prawo Greshama i Anonimowi Alkoholicy pióra Toma P.
    Słabszy pieniądz wypiera mocniejszy pieniądz, prawo rozcieńczonej herbatki w AA. Tekst ten tłumaczy dlaczego tak jest.
    Kilku lat temu, pewnie dobrze o tym wiesz, w USA Wally P zaproponował ,,Back To Basics" czyli powrót do źródeł. Do czasów kiedy Program miał tak wysoka skuteczność. Piszesz, że się Program zestarzał się, że to co działało 80 lat temu dzisiaj już nie działa. Ciekawe jak to wygląda z Twojej perspektywy pracy z podopiecznymi? Zauważyłeś spadek wyzdrowień u swoich podopiecznych?
    W Polsce jest zupełnie inna sytuacja. My nie możemy wrócić do podstaw. Bo początki AA to terapeuci zakładający swoje pseudo mitingi, wprowadzający na mitingu swoje terapeutyczne scenariusze, uczestniczący w tłumaczeniach WK- stojąc na straży by nie przemycono nie pasujących terapeutą tekstów. Ale o tym Meszuge wiesz doskonale.
    Mamy doskonałe warsztaty Clarence S i Joe- Charlie na nich powinniśmy się chyba opierać ( to jest moje zdanie) przekazując Program podopiecznym.
    Meszuge czy możesz odpowiedzieć na moje pytania, które zadałem Ci na początku tego tekstu?
    Dziwne jest dla mnie to że przekazujesz podopiecznym oparty na kłamstwach i który nie działa. Nie sądzisz, że to nie ma sensu?.
    Pozdrawiam ciepło

    Szpak Marceli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Szpaku, to co ja uważam i twierdzę nie ma zupełnie nic wspólnego z tym, co się Tobie wydaje. :-)

      Usuń
  6. Krwawych diakonów AA poznałem na moim chyba 3cim mitingu online. Miałem już uciekać jednak inny człowiek wyciągnął do mnie dłoń. Teraz jest moim sponsorem. Zabrał mnie w podróż. Pokazał czym jest AA i program. To co teraz razem robimy praktycznie przewróciło moje wyobrażenia o trzezwieniu. No jak to? Nie mogę już się nad sobą użalać? Mam przygotowywać się do wypowiedzi? Mam wziąć swoje wady na smycz? Wspólnota to różni ludzie często mocno zaburzeni i trzeba uważać? Że życie to nie miting 24h na dobę? Że mam wrócić do społeczeństwa i wyzdrowieć odzyskują rozsądek? Że będziemy szukali siły duchowej? Mam poznać księgę, program, historie, tradycje, koncepcje, strukturę, służby? Mam brać udział w warsztatach kroków? Bill nie był święty? Był kobieciarzem i palaczem? Niedoskonałym narzędziem? Mam sięgnąć do literatury z poza AA? Skoro znam angielski to mam wchodzić na grupy w innych krajach szczególnie tych za oceanem? Czytać oryginalne brzmienie księgi w jakimś innym języku? Szukać, poznawać i doświadczać? Działać? Pytać? Zrozumieć, że życie to nie "Zabawa, zabawa"? Że program to nie gwarancja na święty spokój? Nigdy nie byłem na stacjonarnym mitingu. Doczołgalem się na te online. Sponsor otworzył mi oczy. Mam olbrzymią szansę skorzystać z doświadczeń globalnej Wspólnoty. Szansę na skumulowaną dawkę wiedzy i działania jak nigdy dotąd. Szansę wyboru z tysięcy mitingów. Szansę zobaczenia jak zmienia się Wspólnota. A ja przecież tylko chciałem "trzeźwieć do końca swych dni", na mitingach dzielić się smutkiem/radością żeby podładować akumulatory na 24h oczekiwaniu na kolejny miting....

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, Meszuge, już tyle razy o tym pisałeś, że ja rozumiem iż widzisz w tym jakąś logikę.
    Madame Curie nie mogła wyizolować Radu poniewaz nikt przed nią go nie odkrył.
    Łukasiewicz nie mogl zapalić lampy naftowej poniewaz nikt przed nim jej nie skonstruował.
    Bracia Lumiere nie mogli zbudować kinematografu bo nie było kin i filmow.
    A ktos tam nie mógł odkryć Saturna bo przed nim Saturn nie istniał.
    A tak naprawde to nie wiem w czym utknąłeś.
    Zrobili, spisali, przekazali. To proste, wystarczy zrobic to co oni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnim punkcie nie ta kolejność. Winno być i było: spisał, zrobili, przekazywali.

      Usuń