Uczestniczyłem w mityngu grupy AA. Alkoholik, który realizował Program ze sponsorem i już sam sponsoruje, z kilkuletnią abstynencją, upierał się, że w AA nie udziela się rad i że ta wielka prawda zawarta jest w Preambule AA.
Wróćmy do tematu naszej książki. Zawiera ona komplet rad, które mogą być przydatne dla pracownika pragnącego powrócić do zdrowia (WK, s. 126).
Wiele lat temu napisałem, że jestem nieustająco wdzięczny profesjonalistom, którzy założyli w Polsce Wspólnotę AA w czasach, w których (być może!) nie zrobiłby tego żaden alkoholik. Nadal wierzę, że psycholożki, Dudrak i Matuszewska, socjolog Wierzbicki i jeszcze jakiś Harcmistrz Polski Ludowej (nazwisko wyleciało mi z głowy) działali w dobrej wierze, żywiąc nadzieję, że pomogą alkoholikom tą swoją aktywnością i pomysłem.
Jednak wdzięczność wobec kilkorga osób za ich dobre chęci, to jedno, ale efekty, to już coś zupełnie innego.
Od kilkunastu lat miewam ambiwalentne uczucia na ten temat. Raz wydaje mi się, że to super sprawa (że założyli), ale w innych sytuacjach przychodzi mi na myśl, że może jednak dla alkoholików w Polsce byłoby korzystniej, gdyby Anonimowi Alkoholicy powstali u nas ze dwadzieścia lat później, ale we właściwej formie.
Zbliża się pięćdziesięciolecie AA w Polsce. Większość grup i ich spotkania zbudowane są w oparciu o zasady i reguły pracy obowiązujące podczas odwykowej terapii grupowej i nie mają nic wspólnego z AA, a często nawet wręcz przeciwnie. Więc czy mamy w Polsce pięćdziesiątą rocznicę AA, czy może pięćdziesiątą rocznicę poterapeutycznych grup wsparcia, pomieszanych z klubami abstynenta, z niewielkimi elementami AA?
Czy mam coś przeciwko klubom abstynenta lub grupom wsparcia? Absolutnie nie! Uważam je za świetny pomysł, ale... nie dysponują one rozwiązaniem problemu alkoholizmu. Ich cele i zadania są inne, a my nie powinniśmy mieszać jednego z drugim. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale racji mieć nie muszę.