wtorek, 1 lipca 2025

Książki wspierają trzeźwienie

Nauczyłem się czytać samodzielnie mniej więcej w ósmym roku życia i zostało mi to do dziś. Z lektur szkolnych nie przeczytałem jednej, bo zabrakło jej w bibliotece, natomiast wszystkie inne – tak. Z ciekawością lub bez, z przyjemnością i bez niej, zainteresowany lub znudzony, ale przeczytałem.

Cztery lata przed zaprzestaniem picia przeczytałem, polecone przez znajomą Al-anonkę, „Grzech czy choroba” i „Życie w trzeźwości”. Dzięki nim nie walczyłem w określeniem „alkoholik”; dowiedziałem się też o AA. Był też minus – uznałem, że teraz to ja wiem już tyle o alkoholizmie, że sam sobie poradzę. Oczywiście to był mój błąd, a nie książek.

Kiedy trafiłem na pierwsze mityngi nie wiedziałem, że jest jakaś specjalna literatura AA. Przed prowadzącym leżał laminat ze scenariuszem, Kroki i Tradycje oraz „24 godziny”, trzytomowe wydanie Duszpasterstwa Trzeźwości w Opolu. Myśl przewodnia, modlitwa i medytacja odpowiednie na dany dzień, zawsze były tematem mityngu. Tak było na wszystkich 5-7 grupach w mieście. Nie miałem pojęcia, że te bombastyczne, religijne teksty nie są literaturą AA. Stosowny tekst na każdy dzień czytałem codziennie. Starsi stażem mówili, że tak robią, to ich naśladowałem. Przestałem po ponad dwóch latach. Mniej więcej wtedy wpadła mi w ręce książka „Anonimowi Alkoholicy” oraz „12 Kroków i 12 Tradycji”. Trzecią pozycją, którą przeczytałem trochę przez przypadek, było „Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość”. Kolejności dalszych już nie pamiętam, ale ostatecznie przeczytałem wszystkie książki AA, które się po polsku ukazały.

Czytałem literaturę AA z wielu różnych powodów. Nie wszystkie one pojawiły mi się jednocześnie, do niektórych musiałem dorosnąć. Oto najważniejsza siódemka:

1. Od pewnego momentu chodziło mi o wytrzeźwienie, a nie o nieskończone trzeźwienie; z książek Wspólnoty starałem się dowiedzieć, jak miałbym to osiągnąć. Anonimowi Alkoholicy zapewniali, że jest to możliwe w odróżnieniu od terapii odwykowej, na której uczono mnie, że alkoholizm jest nieuleczalny.

2. Wymyśliłem sobie, że Anonimowi Alkoholicy w swojej historii popełnili naprawdę wiele błędów, a jeśli je poznam, nie będę musiał powtarzać ich na własnej skórze.

3. Miałem coraz więcej wątpliwości co do tzw. prawd i zasad AA serwowanych alkoholikom przez weteranów na mityngach. Miałem rację – miało to związek z faktem założenia AA w Polsce przez terapeutki, socjologa i harcmistrza; nikt z nich nie był alkoholikiem. Zrobili to najlepiej jak potrafili, ale wyszło im ostatecznie coś w rodzaju poterapeutycznej grupy wsparcia. Z ideami i zasadami AA nie miało to wiele wspólnego.

4. Mój sponsor ma takie powiedzenie: „my w AA znamy literaturę AA”. Było to dla mnie, i jest, rzeczą absolutnie oczywistą. Jaki sens miałoby chodzenie do szkoły, ale unikanie podręczników?

5. Literaturę Wspólnoty nazywano wówczas w tym środowisku skarbcem mądrości AA – to jak to ze mną jest, mam w dupie skarby? Które przy okazji mogą mi uratować życie? Aż tak psychiczny to ja jednak nie jestem. Więc oczywiste jest i naturalne, że dość szybko przeczytałem wszystko, a niektóre pozycje więcej niż raz.

6. Znajomość literatury mnóstwo razy przydawała mi się w dyskusjach z agresywnym weteraństwem, próbującym arogancko przedstawiać swoje przekonania, jako mądrość AA. Tu pamiętam zwłaszcza gorącą dyskusję z weteranem z Gdańska, który jak lew bronił procedury przyjmowania do AA. Nie musiałem się z nim kłócić, po prostu przeczytałem cytat: Któż z nas odważy się powiedzieć: „nie, ty nie możesz wejść”, tym samym przypisując sobie funkcję sędziego, ławy przysięgłych, a może też i kata swego brata alkoholika? Dlatego też nasze wieloletnie doświadczenie przetworzone teraz w postać Trzeciej Tradycji mówi: „Jesteś uczestnikiem AA, jeśli tak mówisz. Niezależnie od tego, co zrobiłeś, albo co jeszcze zrobisz, jesteś uczestnikiem AA dopóki ty tak twierdzisz” („AA wkraczają w dojrzałość”, s. 133). Rzucił się wtedy na mnie wściekle, twierdząc, że Bill W. nigdy by czegoś takiego nie napisał.
Na bazie tego oraz wielu podobnych wydarzeń powstało powiedzenie: trzeźwi ludzie mają przekonania zbudowane na wiedzy i doświadczeniu, a tacy... mniej trzeźwi mają przekonania zamiast wiedzy i doświadczenia.

7. Dzięki znajomości literatury AA mogłem sprawdzać i upewniać się, że jako sponsor, podopiecznym podsuwam rozwiązania wynikające z doświadczeń AA, a nie własne przekonania wyniesione, na przykład, z jakiejś terapii odwykowej lub DDA.

„...poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (Jana 8:32). Czytanie literatury AA uwalniało mnie z niewoli błędnych przekonań, od przesądów, które nadal lęgną się na salkach mityngowych, od poglądów alkoholików, którzy nie zawsze kierują się dobrą wolą i życzliwością, od opinii niezorientowanej większości. Czytanie literatury AA po prostu się opłaca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz