poniedziałek, 25 sierpnia 2025

Powrót trzeźwego myślenia

Dawno, dawno temu, pod koniec wojny, firma IBM wypuściła na rynek pierwsze komputery ENIAC, zwane wtedy maszynami myślącymi, elektronicznymi maszynami cyfrowymi, mózgami elektronowymi itp. Pojawiły się obawy, wtedy uważane za całkiem realne, że przez te urządzenia, ludzie oduczą się myślenia. Żeby się oduczyć, trzeba by się wcześniej nauczyć, a z tym bywało i bywa różnie, ale zostawmy to.
Pojawiły się więc ulotki, naklejki firmy IBM: Think, think, think – był to skrót od: myśl, co chcesz zrobić, myśl, co robisz i pomyśl, co zrobiłeś. Miały zwracać uwagę, by nie zwalać wszystkiego na komputery; nawet najszybszy komputer (sztuczna inteligencja) nie zwalnia człowieka od myślenia.

Podobno hasło „think, think, think” przyswoiły sobie niektóre grupy AA w krajach anglojęzycznych i wieszają stosowne tablice w salach mityngowych. Zupełnie mnie to nie zdziwiło, uważam to nawet za bardzo naturalne, normalne i oczywiste. Przecież trzeźwienie to powrót do zdroworozsądkowego myślenia, a nie wyłącznie myślenia. Oczywiście, jeśli ktoś nie ma do czego wracać, to ten system myślenia trzeba zbudować od nowa i to też czasem dzieje się dzięki Programowi Dwunastu Kroków.

Cały ten temat z myśleniem powrócił, gdy kilka lat temu usłyszałem, że alkoholik powinien wyłączyć myślenie, że z tego myślenia to same kłopoty i ból głowy, więc myślenie należy zastąpić... wiarą. W tym momencie bardzo wyraźnie zapachniało sektą.
Nie myśl, nie kwestionuj, nie zastanawiaj się, nie dopytuj, nie kontestuj, nie wątp, pamiętaj, że nic nie potrzebujesz rozumieć, wystarczy, żebyś wierzył i powierzał – to właśnie popularne rady i sugestie wciskane członkom sekty przez jej liderów/guru.

Nie tak dawno słyszałem rozmowę sponsorki z podopieczną
- Podopieczna: dlaczego przy Czwartym Kroku nie robiłyśmy tabeli lub listy osób skrzywdzonych, przecież w Kroku Ósmym mowa jest o tym, że mamy ją już gotową?
- Sponsorka: za dużo myślisz, czy jesteś pewna, że nie marzy ci się powrót do kontrolowanego picia?
- Podopieczna: nie, wcale nie chce mi się pić, po prostu jestem ciekawa, bo słyszałam o tym na mityngu...
- Sponsorka: mówiłam, żebyś nie słuchała na mityngach jakichś mądrości terapeutycznych, nie wystarczy ci to, co mówię? To może sama zostań swoją sponsorką, bo ja mam coraz więcej wątpliwości, czy tobie w ogóle można pomóc...

W tym momencie podopieczna zaczęła w przerażeniu jąkać się i usprawiedliwiać, najwyraźniej obawiając się jakiejś kary, wreszcie tłumaczyć się płaszczyć i błagać. Odszedłem zniesmaczony, bo tego nie dało się słuchać.
Zastanowiło mnie to, co usłyszałem na końcu „czy tobie w ogóle można pomóc” – moim zdaniem to manipulacja i zastraszanie. Gdyby jeszcze powiedziała: nie mam pewności, czy potrafię ci pomóc, to może miałoby to sens, ale tak, przekaz jest jednoznaczny – ja jestem alfą i omegą, ja znam najlepszy amerykański sposób poznawania Programu, więc jeśli to kwestionujesz to zdechniesz marnie, bo już nikt nie udzieli ci pomocy. To straszenie, że „już nikt nie udzieli ci pomocy” słyszałem też przy innej rozmowie, a wynika z tego, że to JA jestem jedynym ratunkiem dla ciebie, beze mnie wrócisz do picia i moralnego upadku.

Gdyby podopieczna była w stanie myśleć, być może zaczęłaby się zastanawiać, skąd pomysł, że tylko ta jedna sponsorka może jej pomóc? Skąd pomysł, że żadna inna alkoholiczka jej nie pomoże? Skąd przekonanie, że można czarną owcę usunąć „ z naszej listy whatsappowej”, a pozostałym zakazać komunikowania się z nią, co ma być rzekomo objawem miłości i służby?

Przypomniał mi się, niesławnej pamięci, David B. autor codziennych sugestii, zwany „panem sześć punktów”, a zwłaszcza jego rozumienie idei Kroku Pierwszego, która miała się sprowadzać do absolutnego, ślepego posłuszeństwa sponsorowi. (o tym panu można poczytać tu: https://aacultwatch.blogspot.com/search?q=david+b, na stronach poświęconych śledzeniu różnych kultów w środowisku AA.

Anonimowi Alkoholicy są wyjątkowo podatni na działanie różnych sekciarzy. Trafiają do Wspólnoty ludzie pogubieni, pełni wątpliwości i lęków. Takich bardzo łatwo przyciągnąć do sekty, jakich wiele powstaje wśród milionów alkoholików. Obroną byłoby myślenie, „think, think, think”, ale przecież rozsądne trzeźwe myślenie nie jest dostępne dla nowicjuszy. Więc może starsi powinni pomagać. Jak kiedyś przed uwodzicielami, tak teraz przestrzegać przed sekciarstwem w AA?

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

Porady, ale nie dla wszystkich

Robert Cialdini w książce „Wywieranie wpływu na ludzi” sugeruje:
I na koniec jeszcze jedna wskazówka: ustal sobie cel i własnoręcznie go zapisz. Jakikolwiek by ten cel nie był, ważne jest, aby go ustalić i wiedzieć dokładnie, do czego się zmierza, a następnie to zapisać. Jest coś magicznego w samym akcie zapisania. Tak więc zapisz swój cel. Gdy go już osiągniesz, znajdź sobie i zapisz cel następny.

W poradnikach pozytywnego myślenia, osiągania ważnych celów, zdobywania różnych życiowych szczytów, często natykałem się na podobne rady. Już nawet nie chodzi o zapisanie, co wręcz o powiadomienie wszystkich krewnych, znajomych, powinowatych, współpracowników i sąsiadów, o swoim planie, pomyśle, postanowieniu, decyzji o tym, że już od jutra zaczynam realizować... to lub tamto. Miało to utrzymywać wysoki poziom motywacji. Lata mijały, a ja miałem co do tego coraz więcej wątpliwości.

W moim przypadku wyglądało to całkiem inaczej. We wczesnym dzieciństwie radośnie i ochoczo opowiadałem o swoich planach i zamierzeniach, jak to dziecko, ale bardzo szybko przekonałem się, że to nie jest dobry pomysł. Zbierałem kieszonkowe na autko. Koledzy, którym o tym powiedziałem, uznali, że to autko jest kiepskie i oni takiego to nawet za darmo by nie chcieli. Na zabawkę nazbierałem, ale już mnie tak nie cieszyła. Wtedy jeszcze nie przychodziło mi do głowy, że oni mogą kłamać, a zrozumienie powodów, dla których kłamali, zajęło mi naprawdę wiele czasu.
Kilka lat później okazało się, że jeśli zdradziłem swoje plany, a one mi się nie powiodły, to narażałem się na śmieszność, kpiny i drwiny. Nie lubiłem, jak się ze mnie śmieją, nadal za tym nie przepadam. Jako dziecko po prostu cierpiałem.
Kolejny skok czasowy – opowiedziałem o swoich planach, zamierzeniach i pomysłach, a znajomi z firmy pobiegli sprintem do szefa, żeby mój pomysł przedstawić jako własny. Jeśli nawet nie próbowali podkraść mi rozwiązanie czy koncept, to starali mi się przeszkadzać w jego realizacji. Też jeszcze nie rozumiałem, że znajomi z pracy, szkoły, boiska czy skądś tam, nie są wzorem ludzi, kochających bliźniego, dobrze życzącymi innym, wspierającymi, pomocnymi. Zaczynałem rozumieć, że – być może – te porady mają sens w jakichś normalnych społecznościach, ale wśród Polaków, ludzi zawistnych i często nienawidzących siebie nawzajem za nic, coś takiego nie działa albo słabo i rzadko. 
W taki oto sposób nauczyłem się nie zdradzać swoich pomysłów, projektów, zamierzeń i marzeń. W Polsce była i jest to postawa zdecydowanie bardziej zdroworozsądkowa, oparta na moich, i nie tylko, konkretnych doświadczeniach i przeżyciach.

Nie mam racji, Polacy tacy nie są? Wystarczy poczytać komentarze na blogu z ostatnich lat. Czym alkoholicy różnią się od innych ludzi? Alkoholicy są tacy sami, jak inni ludzie, tylko bardziej. Bardziej zawistni, bardziej nienawistni, bardziej agresywni, złośliwi i szczujący.

W środowisku alkoholików z AA zaobserwowałem jeszcze specyficzną prawidłowość związaną z oficjalnym ogłaszaniem planów i zamierzeń. Ziutek wraca na mityngi po zapiciu. Dramatycznie pyta, co on ma robić, bo już nie daje rady. Jedni radzą mu terapię, ale ten pomysł Ziutek odrzuca – na terapiach był już siedmiu i efekt tego jest żaden. To podpowiadają mu, żeby znalazł sponsora i zaczął z nim poznawać i realizować w swoim życiu Program Dwunastu Kroków. Kilka dni później Ziutek radośnie ogłasza, że znalazł sponsora i na dniach zaczyna z nim pracę. Kupuje nową Wielką Księgę, ładuje telefon, bo przecież będzie się musiał często kontaktować ze sponsorem i innymi alkoholikami, cieszy się, bo dostał jakieś sugestie do wykonania, o wszystkich tych działaniach i planach opowiada w gronie znajomych i na mityngach i... wraca do picia.
W taki sposób Ziutek zaczynał z kilkunastoma sponsorami. Alkoholika takiego jak Ziutek znam niejednego. Za to schemat jest powtarzalny: powrót po zapiciu, demonstracyjne poszukiwania sponsora, manifestacja radości, bo sponsor się znalazł, opowiadanie o tym, co sponsor zalecił na początek, ostentacyjne kupowanie książek (poprzednie po pijanemu zgubił albo wyrzucił), publicznie okazywana determinacja i radość, bo pierwszy termin spotkania ze sponsorem uzgodniony i... powrót do picia. Czyżby dzielenie się planami i zamiarami było na tyle satysfakcjonujące i wyczerpujące, że skoro ta najważniejsza i najtrudniejsza (sic!) praca została wykonana, to można się już w końcu napić?

Nie będę się upierał, że sama ta idea opisana w poradnikach jest guzik warta. Po prostu nie sprawdza się ona w moim przypadku i przynajmniej kilkunastu, które znam z obserwacji. A chodzi w sumie o to, żeby samemu sprawdzić we własnym życiu, zanim zacznie się powtarzać teoretyczne mądrości. Dotyczy także innych teoretycznych mądrości.

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Niekonwencjonalny styl życia

Żeby rozważać pytanie, czy istnieje jakiś specyficzny styl życia niepijących alkoholików, często członków AA, trzeba najpierw zrozumieć, co w ogóle znaczy to określenie. Styl życia jest to całokształt codziennych zachowań człowieka, nawyków, decyzji i wyborów, charakterystyczny dla jego położenia, który odzwierciedla jego system wartości, sposób funkcjonowania w życiu, postawę wobec innych ludzi, także specyficzne przekonania. Tak więc, czy istnieje jakiś typowy dla niepijących alkoholików styl życia? Oczywiście – tak.

W Polsce większość ludzi, prawie wszyscy, używają alkoholu. Także ci, którzy normalnie nie piją. Nawet jeśli jest to sporadyczne, raz na kilka lat, na przykład ślub córki, zabawa sylwestrowa w firmie z udziałem szefa, to jednak zdarza im się wypić choćby kieliszek szampana. Całkowita, absolutna abstynencja, jako styl życia, jest czymś bardzo rzadkim.

Spotkania AA zwane u nas mityngami. Regularnie uczestniczą w nich alkoholicy, a nieuzależnieni, jeśli w ogóle, to bardzo, bardzo rzadko, sporadycznie albo wcale. Regularne lub/i częste uczestnictwo w mityngach AA, to też element specyficznego stylu życia, wynikającego z przekonania, że coś takiego jest potrzebne, wskazane lub nawet niezbędne.

Unikanie miejsc, do których przychodzą normalni ludzie głównie po to, żeby pić razem alkohol. I nie chodzi o upijanie się, ale na przykład o dwa piwa w pobliskiej pijalni piwa, po racy z kolegami, po meczu, a przed powrotem do domu.

Spory pakiet przekonań wyniesionych z terapii odwykowej lub środowiska AA, albo jednego i drugiego. Na przykład: spotkania i dłuższe spędzanie czasu z osobami pijącymi alkohol i pijanymi może być nawet niebezpieczne, grozi nawrotem lub choćby złym samopoczuciem. Podobnie jest z kupowaniem alkoholu, składaniem się na alkohol, dawaniem go w prezencie.

Zestaw przyjaciół, kolegów i znajomych. W książce telefonicznej mamy alkoholików wyjątkowo dużo, często większość.

Typowe, charakterystyczne i wręcz rzucające się w uszy jest nadużywanie zaimków osobowych. W relacjach ze zdrowymi ludzi bywa to wyjątkowo rażące, bo wiecznie to ja, ja i ja. Jednak specyficznemu językowi alkoholików można by poświęcić solidne, odrębne opracowanie.

Trzeba rozbić złudzenie, że jesteśmy jak inni ludzie albo że niedługo tacy będziemy [WK, s. 30].

Czy wszystkie te elementy występują zawsze, do końca życia, u każdego niepijącego alkoholika? Oczywiście, że nie – nic nie jest stuprocentowe, może poza śmiercią. Wystarczy, że dla większości alkoholików są to postawy, zachowania, przekonania, typowe na tyle, żeby kształtowały specyficzny styl życia. Czy jest on czymś złym, niewłaściwym, nagannym? Powiem tak: jeśli za określonymi przekonaniami i postawami nie idą zachowania, które kogoś krzywdzą, to nie. Czy sprawiają przyjemność, uszczęśliwiają? Tu już bywa bardzo różnie – zdarza się, że po latach już nie, ale alkoholicy często boją się zmienić pewne zachowania, zweryfikować przekonania, więc ten specyficzny styl życia podtrzymywany jest nadal.