wtorek, 13 maja 2014

Notatki sponsora (odc. 026)

Niedawno uczestniczyłem w warsztacie Dwunastu Kroków. Nie pierwszy raz w życiu, mam też nadzieję, że nie ostatni. Oczywiście była także mowa o sponsorowaniu, bo trudno byłoby omawiać jeden temat w oderwaniu od drugiego.
Oto kilka luźnych, niekoniecznie powiązanych ze sobą powarsztatowych spostrzeżeń, przemyśleń i wątpliwości.

1. Kilka lat temu na takim warsztacie wystarczyło przeczytać podtytuł Wielkiej Księgi (Historia o tym, jak tysiące mężczyzn i kobiet zostało uzdrowionych z alkoholizmu), by wywołać zdumienie, sprzeciw i lęk, bo psychoterapeuci skutecznie przekonali wielu uzależnionych, że trzeźwieć będziemy do końca życia, a nasze trzeźwienie nigdy, z założenia, nie zakończy się wytrzeźwieniem. Wydaje mi się, że żaden z alkoholików, biorących udział w warsztacie Krok za Krokiem, nie miał wątpliwości, że pod pewnymi warunkami, w kilka-kilkanaście miesięcy, może stać się człowiekiem trzeźwym.
W grupie Kroków Jeden-Trzy 80% alkoholików deklarowało, że pracuje ze sponsorem – to też było dla mnie nowe, zaskakujące i… zastanawiające.

2. Ciekawy wydaje się fakt, że wielu alkoholików uświadamia już sobie, że problemem alkoholika nie jest alkohol, jednak nie wiedzą, na czym faktycznie ten problem polega, choć jest to wyraźnie i jednoznacznie napisane w WK (Głównym naszym problemem okazał się kompletny brak siły duchowej. Koniecznością dla nas stało się znalezienie takiej siły, z pomocą której moglibyśmy żyć. Musiała to być SIŁA POTĘŻNIEJSZA NIŻ NASZA WŁASNA), a to oznacza, że książka „Anonimowi Alkoholicy” nadal nie jest w naszym środowisku powszechnie znana i rozumiana.

3. Zdania okazały się podzielone, kiedy przyszło szukać odpowiedzi na pojawiające się w kuluarowych rozmowach pytania: co jest głównym celem pracy ze sponsorem? Albo: czy dzięki Programowi powinien powstać nowy, skutecznie i dynamicznie działający klon sponsora, czy może raczej przyzwoity człowiek, który odnajduje się i spełnia nie tylko w AA-owskim sponsorowaniu, ale i w zwyczajnym codziennym życiu?

4. Podczas któregoś z mityngów stwierdziłem, że moim, jako sponsora, zadaniem nie jest, z wyżyn sponsorskiego stolca, dopingowanie podopiecznego, żeby ten na podobny poziom jakoś się wdrapał, wspierany rzecz jasna moimi światłymi radami, że życie Programem i doświadczenie/przeżycie duchowe oznacza raczej zdolność, determinację, by do tego mrocznego miejsca, w którym podopieczny się zagubił, wyprawić się po niego i go stamtąd wyprowadzić (choć nie wynieść!) – i odniosłem wrażenie, że nie wszyscy to porównanie rozumieją, albo mają na ten temat zupełnie inne zdanie.  Zastanawiam się też, czy pomimo głośnych zaprzeczeń, nie postrzegamy czasem sponsora troszkę tak, jak terapeutę, który powinien nas wyleczyć…

5. Przy okazji warsztatu zorientowałem się, że popełniłem błąd – latami wydawało mi się, że sugestia rób tak, jakbyś… jest znana i rozumiana w całej Wspólnocie AA w Polsce, i najwyraźniej nie miałem racji. Możliwe, że z paroma innymi perełkami jest podobnie.

3 komentarze:

  1. W trakcie mityngu spikerskiego na temat sponsorowania, relacji sponsor-podopieczny zdałem sobie sprawę z tego, że mam szczęście do dobrego sponsora. Potrzebuję chyba czegoś więcej, aniżeli surowego przewodnika po Programie. Mój sponsor to wyczuwa i mogę liczyć na jego pomoc. Jest to pomoc człowiekowi dorosłemu, naturalnie. Nie polega więc na wysłuchiwaniu i przyklaskiwaniu mojemu użalaniu się nad sobą, jest raczej motywowaniem do podejmowania działań, do czynu, mimo obaw.
    Z wypowiedzi niektórych osób wynikało, że nie interesują się podopiecznym bardziej, niż słuchacz (jeśli chodzi o jego osobiste sprawy) i niż przewodnik, jeśli chodzi o realizację zaleceń. Wydaje mi się, że nie ma jednej, uniwersalnej recepty. Sponsor to ktoś, kto przynajmniej w jakimś stopniu został przebudzony duchowo. Sądzę więc, że może od siebie wymagać więcej, aniżeli zagubiony, wciąż w krótkich spodenkach podopieczny, któremu trzeba czasami czegoś więcej niż suchej instrukcji programowej.
    Miłość. To podstawa. No a skoro miłość, to i służba. I to chyba tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po kilkudziesięciu latach jakby na nowo odkrywamy słowa doktora Boba: miłość i służba. :-)

      Usuń
  2. Myślę, że każda osoba, która się rozwija duchowo z biegiem czasu stale odkrywa na nowo znaczenie wielu wcześniej poznanych słów czy znaczeń, niby to samo a jednak inaczej:) -Adam

    OdpowiedzUsuń