Kiedy próbował mnie nakłonić do
udzielenia mu gwarancji, że jego sponsor o naszej rozmowie i spotkaniu nigdy
się nie dowie, delikatnie przypomniałem, że to on o nie prosił, i że przecież
ja o nic go nie pytam i nic od niego nie chcę. Trochę go to opamiętało, ale
nadal nerwowo rozglądał się wokół w sposób, który zapamiętałem z filmów
szpiegowskich. Stwierdził, że jego sponsor uważa za brak lojalności jeśli
podopieczni rozmawiają na tematy programowe
z kimkolwiek poza nim. Wzruszyłem
ramionami – przypominać, że przecież ja nie wiem, kim jest jego sponsor nie
chciałem, bo jeszcze uznałby to za wypytywanie o personalia tego sponsora i tym
bardziej się wystraszył. Wreszcie – nadal czujny i spięty – wykrztusił swoje
pytanie, a ja na nie odpowiedziałem
Przejrzałem w myślach swoje
wspomnienia i doświadczenia – żaden z moich sponsorów nigdy nie stawiał mi
takich wymagań czy warunków, to raczej ja byłem zainteresowany ich dyskrecją;
zakaz konsultowania jakichś tematów z innymi alkoholikami uznałbym zapewne za
zamach na moją wolność. Zawsze rozumiana była i oczywista potrzeba dyskrecji w
przypadku omawiania spraw osobistych albo intymnych, ale wydaje mi się, że to
raczej kwestia zasad wyniesionych z domu i zwykłej przyzwoitości, niż jakichś
sponsorskich nakazów i zakazów.
Tym niemniej charakter moich
relacji z podopiecznymi – nazwany przez kogoś sponsorowaniem otwartym (nawet mi się podoba, szkoda, że nie ja to
wymyśliłem) – najpełniej kształtował się na bazie sugestii mojego sponsora w
związku z tym, że szykowałem się do sponsorowania kobiecie, ale przede
wszystkim podczas pracy z nią, a później kolejnymi alkoholiczkami. Mimo pewnych
predyspozycji indywidualnych, określonych, zwykle bardzo konkretnych przeżyć i
doświadczeń nie miałem, bo mieć nie mogłem, więc i przekazać ich nie byłem w
stanie. Dlatego sugerowałem swoim podopiecznym rozmowy z innymi alkoholiczkami.
Rzecz jasna szybko okazało się,
że i w przypadku mężczyzn są całe hektary spraw, zagadnień, tematów, przekonań,
w których nasze doświadczenia nie pokrywają się w najmniejszym nawet stopniu
(brak jakiejkolwiek części wspólnej), więc otwarty
model sponsorowania w najzupełniej naturalny sposób objął i ich.
Kluczowe elementy idei
sponsorowania otwartego:
1. Mam już świadomość, że nie
jestem Wszystkowiedzącym Bogiem. Nie wszystko wiem, umiem, potrafię, rozumiem;
nie ze wszystkim sobie radzę. Przede
wszystkim musimy skończyć udawać Wszystkowiedzącego Boga (WK s. 53).
2. Pozbyłem się – z wielkim
wysiłkiem i nie wiem, czy trwale – potrzeby autorytarnego wypowiadania się o
sprawach, na których kompletnie się nie znam, o których nie mam żadnego
pojęcia, a jedynie niezweryfikowane przekonania i domysły. Jesteśmy wielką bandą filozofów. Moglibyście teraz wejść do
jakiegokolwiek baru w tej części kraju i zapytać pierwszego napotkanego pijaka
o cokolwiek, a on by ci odpowiedział. Nie jąkał by się, nie powiedziałby:
"Nie wiem." Odpowiedziałby. Wielka banda filozofów! (Chuck C.
„Nowa para okularów” s. 62).
3. Kocham swoich podopiecznych,
ich dobro, szczęście, powodzenie, są dla mnie ważne. Dobro innych ludzi na pierwszym miejscu (WK s. 81). Miłość i służba (Doktor Bob).
4. Rozumiem i wierzę, że moje osobiste życie jako alkoholika zależy
od stałego myślenia o innych i o tym, jak mogę im pomóc… (WK s. 16), a
także, że pomaganie innym to podstawa
mojego zdrowienia (WK s. 84), jednak mój rozwój nie może odbywać się
kosztem mojego podopiecznego. Ostatecznie – kto tu jest dla kogo?!
5. Moje umiejętności, wiedza,
doświadczenie itd. są ograniczone. Skarbiec doświadczeń członków Wspólnoty AA
jest w zasadzie nieskończony. Aroganckie przekonanie, że moje zasoby całkowicie
wystarczą każdemu podopiecznemu, to niebezpieczna megalomania. Z trzeźwością i
duchową zmianą nie mają wiele wspólnego, jeśli w ogóle cokolwiek.
6. Nie boję się. Ani oceny
efektów pracy z podopiecznymi, ani tego, że staną się ode mnie bardziej
trzeźwi.
W codziennej praktyce wszystko
to jest znacznie łatwiejsze, niż tu opisałem. Jeśli czegoś nie znam, nie rozumiem,
ale przypadkowo wiem, że zna się na tym Karolek, to kieruję podopiecznego do
Karolka, ot i cała filozofia! Uczę także podopiecznych korzystania z
doświadczeń Wspólnoty (grupy), czyli proponować dodatkowe tematy mityngów –
kilka wypowiedzi, różnych albo właśnie takich samych, dotyczących ich
wątpliwości, potrafi znakomicie pomóc im w znalezieniu rozwiązania problemu.
Sam tak przecież robiłem i w razie potrzeby robię.
Jest tylko jeden temat, w
którym… nie, nie nakazuję konspiracji i tajemnicy, ale sugeruję wyjątkową
rozwagę, wyczucie i odpowiedzialność – chodzi tu o omawianie szczegółów
techniki pracy ze sponsorem. Informowanie świeżaka
na Programie, że Krok, z którym właśnie się zmaga, ja robiłem zupełnie
inaczej niż on, może mu się przyda, ale może być też źródłem lęków i
wątpliwości, które najmniej mu są w tej chwili potrzebne. Tak więc może warto
zastanowić się, co mówię, do kogo i po co, czyli jakie są prawdziwe intencje
mojego działania.
Właściwie nieco dziwnie się czuję opisując to wszystko, ale… aż do spotkania i rozmowy, którą przytoczyłem na początku, naprawdę wydawało mi się, że są to sprawy oczywiste i powszechne, że wszyscy tak mają. Ano właśnie… wydawało mi się…
Mam takie pytanko a mianowicie skoro alkohol był skutkiem a nie przyczyna to dlaczego nazywamy to alkoholizmem?jak alkohol byl mechanizmem w całym procesie a przestajac pic zostajemy dalej z ta dysfunkcja addictive personality
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego nazywamy to alkoholizmem - może ze względu na najbardziej widoczny objaw tej choroby, czyli nadużywanie alkoholu. Samo pojęcie "alkoholizm" wprowadził Magnus Huss w roku 1849, więc sam rozumiesz... ja tych czasów nie pamiętam. :-)
OdpowiedzUsuń