piątek, 1 sierpnia 2014

Jeśli nie dla siebie, to może...

Jeśli nie dla siebie, to może dla nich?

W środowisku niepijących alkoholików od dziesiątków lat trwa niekończąca się dyskusja i poszukiwania jedynie słusznej i ostatecznej odpowiedzi na pytanie: dla kogo alkoholik powinien przestać pić - dla siebie, czy może dla kogoś innego, na przykład (i ten podaje się najczęściej) dla swojej rodziny?

Osobom niezainteresowanym dotąd problematyką uzależnień zagadnienie to może się wydawać mało ważne, wręcz wydumane, może takie nawet jest, jednak alkoholicy traktują je bardzo poważnie, bo odpowiednia motywacja (dla mnie samego, czy dla żony i dzieci?) ma podobno wielki wpływ na jakość, ale przede wszystkim trwałość trzeźwienia, trzeźwości.

Zwolennicy trzeźwienia tylko i wyłącznie dla siebie argumentują to w sposób, który nie jest pozbawiony sensu: jeśli przestaniesz pić dla żony, a ona jednak odejdzie, to zawali się fundament, podstawa, nie będziesz miał już po co utrzymywać abstynencję i wrócisz do picia. Podobnie jest, gdy alkoholik poddaje się leczeniu, żeby utrzymać pracę - jeżeli go zwolnią, jeśli firma splajtuje, traci motywację.  Alkoholicy, którzy przekonani są, że trzeźwiejemy głównie dla innych, a już na pewno nie tylko dla siebie, oparcie znajdują w Wielkiej Księdze, to jest książce pod tytułem "Anonimowi Alkoholicy", a zwłaszcza w takich oto stwierdzeniach w niej zawartych: Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!…  To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów. /…/ A więc my, alkoholicy musimy przede wszystkim wyzbyć się egoizmu. Musimy tego dokonać za wszelką cenę, gdyż inaczej egoizm zabije nas. /…/ Dobro innych ludzi na pierwszym miejscu. /…/ Nasze osobiste życie jako alkoholików zależy od stałego myślenia o innych i o tym, jak możemy im pomóc… I wielu innych o podobnej wymowie.

W swoim czasie byłem zwolennikiem obu tych teorii, choć oczywiście nie jednocześnie, ale dzisiaj zagadnienie to mniej mnie zaprząta. Od swojego sponsora przejąłem proste, banalne wręcz powiedzonko: dopóki nie pijemy, wszystko jest możliwe. Abstynencję uzyskujemy z dnia na dzień, bo jednego dnia jeszcze piłem, ale następnego i kolejne, już nie. Trzeźwienie, w moim rozumieniu, ma zwykle charakter rozwojowy, więc możliwe, że nie najwłaściwsze motywy początkowe, jeśli któreś z nich faktycznie uznać za lepsze od drugich, z czasem mają szansę ulec znaczącej zmianie, korekcie. Najważniejsze to zacząć. A później już tylko poprawiać, rozwijać, ulepszać. A egoizmu, dbania tylko o własne interesy, nadal nie uważam za zaletę i postawę godną polecenia - mimo, że jestem alkoholikiem, a może właśnie dlatego…

Czytaj cały artykuł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz