niedziela, 2 listopada 2014

Najważniejszy dobry początek

Dawno, dawno temu dotarła do mnie wiarygodna, rzetelna informacja, że w krajach anglojęzycznych (USA, Wielka Brytania, ale nie tylko) mityngi AA trwają zwykle godzinę. Podobno nawet amerykańscy alkoholicy, którzy dowiedzieli się, że u nas są to spotkania dwugodzinne, dziwili się i dopytywali, na co nam potrzeba tyle czasu, co my właściwie przez te dwie godziny robimy? Ja z kolei zastanawiałem się, jak oni się mieszczą w tej jednej tylko godzinie, zwłaszcza że ich mityngi wydawały się zwykle bardziej liczne od naszych, opolskich.

Wszystko stało się jasne, gdy:

1. Wpadł mi w ręce jakiś „zagraniczny” scenariusz mityngu – prosty, krótki, zupełnie nie przypominał instrukcji organizacji jakiegoś skomplikowanego obrzędu albo rytuału, bez rozbudowanego regulaminu, to jest całego systemu nakazów i zakazów żywcem przeniesionych z grup psychoterapeutycznych (na przykład cudaczny zakaz używania zaimków osobowych w liczbie mnogiej).

2. Dowiedziałem się, że na ich mityngach wypowiedzi uczestników zwykle zgodne są z Preambułą AA, czyli alkoholicy dzielą się doświadczeniem, siłą i nadzieją, że mogą rozwiązać wspólny problem (a jest nim alkoholizm), i nie rozprawiają długo i namiętnie o tym, co im się niedawno wydarzyło na psychoterapii albo o problemach z przełożonymi, z niegrzecznym dzieckiem, niesprawnym akumulatorem, o pomidorach i mszycach itd.

Dokonałem wtedy kilku obliczeń, z których wyszło mi, że nasze dwugodzinne mityngi są właściwie krótsze (merytorycznie) od ich spotkań jednogodzinnych. Ups!

Drugie wyzwanie to były spikerki, a dokładnie wiadomość, że zdecydowana większość mityngów w USA rozpoczyna się spikerką. Pamiętam sprzed piętnastu lat spikerkę AA-owskiego weterana, który przyjechał do nas z dużego miasta i opowiadał o swoim życiu (głównie harcorowe historie z czasów destrukcyjnego picia) nawet dość ciekawie, przez prawie półtorej godziny, a więc domyśliłem się, że spikerka rozpoczynająca mityng musi być w tej Ameryce krótka. Z czasem okazało się, że taka właśnie jest. Pozostało tylko, na długo, wątpliwość i pytanie: po co? Po co każdy mityng miałby zaczynać się spikerką?

Od tamtych czasów minęło wiele lat. Obecnie grupa AA „Wsparcie” w Opolu posługuje się prostym, krótkim scenariuszem*, spotkania mamy bez przerwy i trwają one zwykle niewiele ponad godzinę, prawie każdy mityng rozpoczyna się kilkunastominutową spikerką. Grupa, ze zdychającej 3-4 osobowej, stała się jedną z większych w mieście… Zdawałem sobie sprawę, że każdy z tych elementów miał i ma znaczenie, ale najdłużej nie mogłem zorientować się, w jaki konkretnie sposób na popularność grupy wpływają te krótkie spikerki, z jakiego powodu są one tak ważne? Bo czułem, że są.
Pewną podpowiedzią, wskazówką były dla mnie częste odwiedziny alkoholików (płci obojga, rzecz jasna) naprawdę z daleka; jechali czasem ponad dwieście kilometrów, żeby uczestniczyć w tym właśnie mityngu. Dlaczego? Co znajdowali na „Wsparciu” takiego, czego nie mieli u siebie, na swoich grupach, często w dużych miastach? Oczywiście delikatnie podpytywałem, ale…

Wiele miesięcy uważnej obserwacji, różnych mityngów, różnych grup, kosztowało mnie odkrycie pewnej prawidłowości, powtarzającego się schematu: na pewno nie zawsze, ale jednak bardzo często, poziom mityngu, jego „jakość” wynika z pierwszej wypowiedzi. Jeżeli jest ona rzeczowa i na temat, to jest duża szansa, że kolejni alkoholicy, zabierający głos, będą się wypowiadali w podobnym duchu. Jeśli jednak pierwsza wypowiedź jest przypadkowa, chaotyczna, nie na temat, to i reszta mityngu często bywa podobna i cały mityng… „rozłazi się w szwach”**.

Teraz dopiero wszystko stało się jasne! Spiker – z założenia – jest dobrze do wypowiedzi przygotowany, choćby dlatego tylko, że znacznie wcześniej jasno określony i uzgodniony został temat jego wystąpienia (przynajmniej na „Wsparciu”). Inspirująca i wartościowa pierwsza wypowiedź (w tym przypadku spikerka) pociąga za sobą kolejne, nie gorsze. Przy okazji okazało się też, że spiker nie musi być egzotyczną postacią z bardzo daleka, sprawdziliśmy praktycznie – prawie tak samo dobrze sprawdzają się spikerzy lokalni, przyjeżdżający z sąsiedniej miejscowości albo nawet innej dzielnicy miasta.
 
Jestem przekonany, że posłanie Wspólnoty Anonimowych Alkoholików niesiemy także w trakcie naszych spotkań. Od tego, co konkretnie i w jakiej formie usłyszy podczas mityngu nowicjusz, zależy, czy do nas wróci, a to może przecież oznaczać życie. Dlatego, po głębokim przemyśleniu sprawy, zdecydowałem: jeśli grupa, z którą się utożsamiam, będzie rozważała zasadność zapraszania spikerów i związane z tym wydatki, ja będę „za”.




--
* Scenariusz grupy AA „Wsparcie” w całej okazałości można zobaczyć klikając na obrazek.
** Czasem ktoś pyta mnie podchwytliwie, czy dzielę mityngi na dobre i złe. Bywa wtedy, że proszę o sprecyzowanie, co mój rozmówca uważa za „mityng zły” i to zwykle kończy dyskusję albo też odpowiadam w sposób mniej więcej taki: Absurdalne jest założenie, że absolutnie każdy alkoholik, w absolutnie każdym momencie życia, potrzebuje absolutnie tego samego, tych samych informacji i treści. Jeżeli zgodnie ze zdrowym rozsądkiem zakładam, że w kolejnych okresach swojej pracy na Programie, trzeźwienia, osobistego rozwoju, potrzebuję różnych podpowiedzi, sugestii, doświadczeń, to w naturalny sposób jedne mityngi będą dla mnie bardziej przydatne, a inne mniej. Ot i wszystko.

13 komentarzy:

  1. Byłam na angielskim mityngu i przygotowałam się na pół dnia nieobecności w domu. : dojazd, 2 godziny na spotkanie ,plotki i papierosek po spotkaniu, powrót itd. Okazało się, że nie było tak źle.
    Mityng trwał ponad godzinkę. Pierwszy raz byłam na spotkaniu, gdzie temat określała wypowiedź osoby występującej-spikera. Rzeczywiście był chłopak przygotowany. Tematem, ku mojemu zaskoczeniu, była konkretna pomoc jakiej trzeźwi alkoholicy udzielają potrzebującym. Nikt nie wypowiadał się bez potrzeby. Konkretnie i szybko. Bez przerywników: yyyy...eeeee.... mmmm.... Natomiast po spotkaniu można było sobie spokojniutko pogadać między sobą na każdy temat. A co bardziej pozytywne: nie czuło się na tym mityngu ,że temat jest poruszany po raz tysięczny i stała grupa bywalców zna na pamięć historie reszty uczestników. A niestety takie odczucie miewałam na kilkunastu spotkaniach w Polsce... Ludzie zabierali czasem głos jakby pod przymusem, znudzeni.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to się naprawdę dzieje w Polsce? W 2014r.? I sumienie grupy się zgadza? Przyznam, że jestem pełen podziwu, bo chyba na większości grup sama propozycja zaprzestania czytania kroków i tradycji na mitingu byłaby odebrana jak próbę zamachu na to do czego większość przywykła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjedź i sprawdź. :-) Kroki i Tradycje czytamy - głównie po to, żeby poznawać swoje imiona. :-)
      W ogóle nie czyta się Kroków i Tradycji na opolskiej grupie "u Franciszków", a na "Asyżu" robi to szybko i sprawnie jedna osoba.

      Usuń
  3. Ciekawe spostrzeżenia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę takich mityngów. Chyba się przeprowadzę do Opola.Pozdrawiam wszystkich słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie prościej zrobić podobne albo i lepsze u siebie? :-)

      Usuń

  5. Gdyby to było "u siebie". Ale to nie jest takie proste.
    To "po staremu" podoba się większości i są bardzo zadowoleni.
    Dowód: ostatnia spikerka trwała godzinę. Opowieści były o smutnym dzieciństwie i dodatkowo piciorys domowy, który przeniesiony został na kolejna godzinę, bo spiker dopowiadał co tam sobie jeszcze przypomniał.(Zgłaszał się, miał takie prawo.) Był tylko jeden głos odważny, że to "mówienie to pomaga chyba tylko mówiącemu". Nie żalę się i nie narzekam, ale haczyk w tym, że ludzie byli zachwyceni(nie liczę milczących, w tym mnie) - utożsamiali się i odnajdywali siebie dając temu wyraz w radosnych podziękowaniach jakby prosząc o jeszcze. Pewnie to ze mną kiepsko, ale z kolei gdyby tak było, to nie zachwycałabym się opolskim scenariuszem, gdyby to Wasze podejście nie miało sensu...
    Wniosek jest tylko jeden: różnimy się w preferencjach, a ja za słaba na barykady :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzeby uczestników mityngów i ich przyzwyczajenia są różne, ale można też założyć nową grupę, działającą inaczej albo... jeździć do innego miasta.

      Usuń
    2. Niestety konserwatywni kazda nowosc odbieraja jak zamach na ich zycie. A ja podobny pomysl mam od dawna. Po co zawsze czytac przez kwadrans cos co kazdy zna na pamiec. Plus te zasady i zasady, jakby kultura osobista nie istniala. Konserwatywni chca prestizu godnego mistrzow duchowych ale bez wysilku trzezwienia.

      Usuń
    3. Miałem podobne odczucia kiedyś jak Ty obecnie. Nie mogłem pogodzić się, że grupy w moim mieście nie chcą żadnych zmian. Przyrządzony „sos” od kilkunastu lat większości jakość odpowiadał. Próby zmian jakiejkolwiek grupy spełzły na niczym. Postanowiliśmy ponad rok temu założyć nową grupę, gdzie dzielenie się doświadczeniami z pracy z Programem AA będzie istotnym elementem. Po roku działania grupy udało się „otworzyć” wszystkie mityngi, od początku na pierwszym mityngu był zapraszany z zewnątrz spiker, świeczka ze stołu trafiła do szafki, w służbach poza rzecznikiem, skarbnikiem i mandatariuszem są: kolporter, witający, wprowadzający (opiekunowie nowicjuszy), prowadzący mityngi. Zaczęliśmy organizować warsztaty po mityngach, przygotowujemy ulotki do roznoszenia na zewnątrz. To dało założenie nowej grupy.
      Kiedyś kolega z AA powiedział mi, że nie wlewa się nowego wina do starych bukłaków.
      Podsunę tę samą radę, którą wcześniej podał Meszuge. W miarę możliwości stworzyć nową grupę. Tylko trzeba dalej rączo wziąć się do dzieła. Nie poprzestać tylko na formie. W każdym razie życzę powodzenia i służę radą.

      Usuń
  6. Na mitg czyta sie kroki tradycj

    OdpowiedzUsuń