Kilka
dni temu, kiedy czekałem w kawiarni na koleżankę (nazwy opolskiej kawiarni, w
której bardzo często spotykają się sponsorzy z podopiecznymi, nie podaję tutaj
celowo), uwagę moją zwrócił komunikat wypowiedziany przy stoliku na drugim
końcu sali, więc wypowiedziany głośno, z wyraźną złością: Przestań! Zostaw w końcu ten swój telefon i słuchaj uważnie jak do
ciebie mówię! – pani w średnim wieku zwracała się poirytowana do młodego
mężczyzny (na oko ze 27-30 lat), najwyraźniej syna. Pan, trzymając w dłoni
telefon komórkowy, odpowiedział arogancko, z krzywym uśmieszkiem: Nie bądź taka staroświecka i zacofana! Teraz
wszyscy bawią się telefonami.
Dyskretnie
rozejrzałem się wkoło – nikt, ani jedna osoba, a klientów kawiarni, w różnym
wieku, było przynajmniej kilkunastu, nie zajmował się swoim telefonem
komórkowym. Tym niemniej byłem i nadal jestem pewien, że młody mężczyzna
absolutnie wierzył w to, co mówił. Był
w kawiarni obecny, widział, że nikt poza nim nie bawi się telefonem, ale jego
mózg fakt ten zignorował, odrzucił! Wygrały przekonania.
Zupełnie
jak alkoholik – uśmiechnąłem się lekko – przecież w naszym (uzależnionych) przypadku jest
dokładnie tak samo. Dopóki nie wytrzeźwiejemy, nasze nieprawdopodobne przekonania
najczęściej wygrywają konfrontację z rzeczywistością. Z niesmakiem łapałem na
czymś takim sam siebie albo pokazywał mi to sponsor, obserwowałem też u
podopiecznych.
Może
nie twierdziłem idiotycznie, że wszyscy piją, ale to tylko dlatego, że bałem
się, że ktoś wspomni o małych dzieciach, kobietach w ciąży, osobach bardzo
starych, chorych itp. Nie przeszkadzało mi to jednak zupełnie upierać się, że w
mojej branży piją wszyscy, a w ogóle to w tym zawodzie pić trzeba, nie da się
inaczej. I nie, nie byłem kiperem.
Dziesiątki,
setki razy moje przekonania przegrywały z rzeczywistością, z faktami, i to nie
tylko wtedy, kiedy byłem pijany; to jeszcze dałoby się zrozumieć, choć
oczywiście nie usprawiedliwić (wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem!).
Tragedia polegała na tym, że na podstawie tych swoich durnych przekonań
podejmowałem rozmaite, niekiedy bardzo poważne, decyzje życiowe. A później…
później obrażałem się na Boga, ludzi, los i zły świat, bo w naturalny sposób
decyzje te rodziły konsekwencje, których ponosić nie chciałem i nawet nie
rozumiałem, czemu mnie właśnie – za co?! – coś takiego spotyka.
Alkoholik
napił się niecałą godzinę po wyjściu z mityngu. Powodem – według niego najwyraźniej
oczywistym i wystarczającym – było to, że prowadzący dał mu delikatny sygnał,
żeby powoli kończył swoją wypowiedź. Wszyscy wiedzą, że w takiej sytuacji
trzeba się napić, przecież każdy by tak zrobił!
Alkoholizm
to straszna choroba...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz