Podróż
pociągiem to świetna okazja do medytacji i rozważań; dla mnie – jeśli tylko nie
muszę stać na jednej nodze z walizką w ręku w toalecie – nie jest to czas
stracony. Tak też było i tym razem. Po kilku latach przerwy jechałem do
Poznania, miasta w pewnym sensie szczególnego – w Poznaniu wydana została moja
pierwsza książka, w Poznaniu uczestniczyłem pierwszy raz w życiu w Zlocie
Radości, w Poznaniu uczestniczyłem w największych chyba warsztatach
sponsorowania…
Dzień
wcześniej słuchałem u nas, w Opolu, spikerki amerykańskiego weterana polskiego
pochodzenia (Z. przestał pić w 1979 roku). Nie usłyszałem od niego niczego
nowego, niczego zaskakującego, niczego, czego bym nie znał. I to było ważne i
dobre, bo kolejny raz zyskiwałem potwierdzenie, że to, co robię i jak robię,
nie jest niczym wyjątkowym i egzotycznym, że Program rozumiemy i realizujemy
bardzo podobnie, bez względu na szerokość geograficzną. Różnice bywają
kosmetyczne.
Jedno
tylko sformułowanie zwróciło moją uwagę. Omawiając Krok Piąty Z. tłumaczył,
czemu i co wyznawać mamy Bogu – przecież jest On wszystkowiedzący, więc… po co?
Spiker powiedział, że mnóstwo razy byliśmy wobec Boga bezwstydni: dokonywaliśmy
złych uczynków, wiedząc, że są one złe i wiedząc, że Bóg jest ich świadkiem.
Teraz, w Kroku Piątym, nie chodzi o to, żebym informował Boga, że ukradłem, bo
to rzeczywiście wie On i wiedział, ale bym wreszcie wyznał, że latami byłem
bezwstydny – wiedząc, że mnie obserwuje arogancko łamałem Jego przykazania.
Jakbym pluł Mu w twarz…
Resztę podróży poświęciłem na próby
odgadnięcia, jak zostanie przyjęte to, co planowałem powiedzieć. Lata temu
(5-7?), także uczestnicząc w Otwartych Mityngach Spikerskich, cytowałem doktora
Boba (Bob twierdził, że istnieje trudna
droga i droga łatwa. Ta trudna polegała, jego zdaniem, na samum chodzeniu na
mityngi – „Doktor Bob i dobrzy weterani”), w trakcie spikerki i podczas
rozmów później, w kuluarach, mówiłem, że siłą Wspólnoty i nadzieją dla
uzależnionych jest Program AA, a nie chadzanie po mityngach i mityngowe jęczydupstwo, że najmniej AA jest na
mityngu AA i inne takie. Odniosłem wtedy wrażenie, że paru słuchaczy z chęcią
skoczyłoby mi do gardła, a pytania i komentarze niektórych uczestników mityngu
nie były przyjazne, delikatnie rzecz ujmując.
Co zmieniło się w umysłach i duszach
słuchaczy, najlepiej wiedzą oni sami, ja wiem, co zmieniło się we mnie –
nauczyłem się przez te lata, że jeśli chcę coś komuś zabrać, to jednocześnie
muszę mieć coś, do ofiarowania w zamian. I może dlatego tym razem, w
sierpniu 2015, było zupełnie inaczej. Pytania nie miały podtekstów, nie
zadawano ich, by spikera na czymś złapać, a przynajmniej tak to odbierałem.
Wyraźnie też czułem, że pytający po prostu chcą się czegoś dokładniej
dowiedzieć, że jakaś kwestia jest dla nich ważna szczególnie. Sporo też było
osób, które podchodziły do mnie po spikerce, życzliwie zamienić kilka słów,
podziękować… Zmiana.
Nigdy
nie obawiajmy się pożądanych zmian. Oczywiście musimy odróżniać zmiany na
gorsze od zmian na lepsze. Gdy jednak potrzeba zmiany – w pojedynczym
człowieku, w grupie AA czy w całej wspólnocie – staje się wyraźnie widoczna nie
możemy pozostać bezczynni. Istotą wszelkiego wzrostu i rozwoju jest gotowość do
zmian na lepsze i gotowość do wzięcia na siebie odpowiedzialności za
konsekwentne ich wprowadzenie
(„Jak to widzi Bill”).
3 Rzekł Jezus: "... Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą". Ewangelia Św. Tomasza (nie stanowiąca kanonu PŚ). Krok 5 moim zdaniem pozwala wyrwać się z tej nędzy, jest przyczynkiem do samopoznania. Siła wyższa jest świadkiem całego mojego życia. Przyjmując Jej wszechobecność i wszechwiedzę, to zarówno uczynki jak i myśli, w których wyrażam istotę swoich błędów są dla Niej znane. Czy ja przekaże Jej to głośno, czy też w milczeniu jest to bez znaczenia. Bo to ostatnie zostało poprzedzone wykreowaną przeze mnie uprzednio myślą, która w już w momencie swojego zaistnienia jest znana Sile Wyższej. "Teatralność" mojego wyznania ku Sile Wyższej jest więc tylko dla mnie, dla mojego lepszego samopoczucia, co moim zdaniem deprecjonuje Jej Siłę i Wielkość, co więcej sprowadza Ją do roli jaką pełni moje wyznanie drugiemu człowiekowi, który nie posiada Wiedzy. Sednem tego kroku tak naprawdę jest wyjawienie istoty moich błędów temu ostatniemu - człowiekowi, bo to jest najtrudniejsze i po szczerym wyznaniu- najbardziej uwalniające z nędzy. 5 Rzekł Jezus: „Poznaj to, co jest przed twoim obliczem, a to, co ukryte przed tobą, wyjawi się tobie. Nie ma bowiem niczego ukrytego, co nie zostanie odkryte" (również z wyżej cyt. Ewangelii).
OdpowiedzUsuńPodróże naprawdę kształcą. Moja ostatnia uzmysłowiła mi, że ja potrzebuję być jakiś czas w ciągu dnia zupełnie sama, we względnej choć ciszy. Przebywanie z ludźmi cały czas jest dla mnie na dłuższą metę nie do wytrzymania.
OdpowiedzUsuńSam... ze sobą na sam, najlepiej się mam, gdy znajdę się sam.
UsuńMam... nadzieję, że wiem, skąd wziął mi się ten... stan...
Zawdzięczam go wam. :-)
Ja mini ze sieve nawet lube gdy przebywam Sam ze soba na Sam to czesc mam wraxenie ze to nie najlepsze towarzystwo jest... ;-) ot sprzecznosc jakich wiele
OdpowiedzUsuńDla mnie mityngi to początek końca dręczącej mnie samotności . Nie odniosłem wrażenia że " jęczydupstwo " dominuje , a szwankuje realizacja programu AA . Ja dowiadywałem się właśnie na mityngach o wielkiej wadze Programu AA . Wiedzę uzupełniam literaturą . Bo nie mam na co dzień Alkoholika do rozmów .
OdpowiedzUsuńPs. Czytam właśnie " 12 kroków od dna " , bo ma mi pomóc unikać podstawowych błędów i straty czasu w realizacji Programu AA .