poniedziałek, 26 lutego 2018

Notatki sponsora (odc. 098)


Podopieczny coś tam zawalił, czegoś nie dopatrzył, po prostu popełnił błąd, więc kiedy na głowę zaczęły mu spadać konsekwencje, zadzwonił do sponsora, od którego usłyszał: a co zrobiłeś, żeby tych konsekwencji uniknąć?
Nie wiem, o co im chodziło, ani jak się to ostatecznie skończyło, bo tylko tyle wpadło mi w uszy, ale wystarczyło, żeby  tak postawione pytanie wywołało lawinę wspomnień i skojarzeń. I o nich będzie mowa, a nie o jakichś uniwersalnych albo „jedynie słusznych” rozwiązaniach, postawach, zachowaniach, reakcjach, bo takowych zapewne nie ma.

Dwanaście lat temu mój sponsor napisał tekst  „Nie muszę już być Kainem”, drukowany w biuletynie „Mityng”, który swego czasu zrobił na mnie duże wrażenie; wiele się dzięki niemu nauczyłem, a może raczej… oduczyłem. Głównie w pracy z podopiecznymi, ale nie tylko. Oto fragmenty tego tekstu.

Byłem odpowiedzialny za pewną pracę wydawniczą dla wspólnoty. Już w momencie odbierania druków, ze zgrozą zobaczyłem jak na samym wierzchu widnieje błąd wyraźnie utrudniający sensowne odczytanie tekstu. Zmartwiałem. Naprawa nie wchodziła w rachubę. Z duszą na ramieniu oddałem wydruki. Oczekiwałem najgorszego; słów krytyki, wymówek itp. Nic takiego się nie stało.
Przyjaciel nie wypowiedział nawet jednego słowa nagany. To było dla mnie dziwne; sam pewnie bym zrobił karczemną awanturę, żądał zwrotu pieniędzy, wyzwał od nieudaczników. Wydaje mi się, że widział ból w moich oczach i zrezygnował z gorzkich uwag. Poczułem wdzięczność za taką postawę; przecież i tak wiedziałem o swoim zaniedbaniu. Nie trzeba mi dodawać kolejnych przykrości.
[…]
Gdy zapytałem się siebie, czego z tego zdarzenia się nauczyłem, przypomniałem jak bardzo zaimponowała mi postawa kolegi przyjmującego moją wadliwą pracę. Nie muszę już być dłużej Kainem.
Obydwaj zdawaliśmy sobie sprawę, że nawet przez najbardziej wymyślne słowa nie zmienimy sytuacji; słowa nagany były zbyteczne. Natomiast jak zmienia atmosferę życzliwe stwierdzenie – no cóż, następnym razem będzie lepiej, nie trać nadziei. Wierzę, że chciałeś dobrze.
Oczywiście brak wymówek nie jest zachętą do wadliwej pracy, raczej wsparciem w drodze do uzyskania dobrych wyników. Dzisiaj nikt nie musi mi przypominać o dodatkowym sprawdzeniu tekstów. Zaś okazanie się przyjacielem w trudnej sytuacji ma większe znaczenie niż awantury, nawet najbardziej słuszne.

W każdym moim miejscu pracy, kiedy coś się zawaliło, w pierwszej kolejności zaczynało się szukanie winnych – skupiali się na tym głównie przełożeni, ale też i my, podwładni, żeby uniknąć własnej odpowiedzialności. Pamiętam, jak niesamowite wrażenie wywarła na mnie informacja, wyczytana w jakiejś książce o stylu pracy japońskiej korporacji, że oni w razie czego nie szukają winnych – szukają rozwiązań! Pracownicy nie są za błędy i pomyłki karani – szybko się przyznają, a więc szybko można zacząć podejmować środki zaradcze. Wydało mi się to genialne, ale i zupełnie nie do zastosowania na podrzędnych stanowiskach, na jakich bywałem zatrudniany.

We Wspólnocie AA też nie czuję się w pełni powołany do rozliczania dyrektora, powierników, delegatów czy innych „zaufanych sług”, ale podczas pracy sponsora z podopiecznym wygląda to, albo wyglądać może, zgoła inaczej.

Jeśli ktoś powie mi „to twoja wina!”, czy coś z tego wynika? Jeśli spyta „a co zrobiłeś, żeby tych konsekwencji uniknąć?”, to i co z tego? Przecież wiadomo i widać wyraźnie, że nie zrobiłem nic, bo gdybym zrobił albo wcześniej zapytał, to nie byłoby konsekwencji. Potrzebne są mi teraz rozwiązania, sposoby i metody na zażegnanie kryzysu do którego doprowadziłem, pomysły, rady i sugestie jak gasić pożar, a nie dowody na to, jak bardzo mądry jest mój sponsor. Następnym razem nie jestem pewien, czy do czegokolwiek bym się przyznawał.

Zdarza się, że kiedy moi podopieczni mają jakiś kłopot ze swoimi podopiecznymi, pytam krótko: czy chcesz jeszcze jej/jemu pomóc? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, a wcale taka być nie musi, to oznacza często konieczność schowania do kieszeni swojego ego i realną pomoc i wsparcie.

1 komentarz: