„Lepiej być znanym pijakiem niż
anonimowym alkoholikiem” – zabawne? W środowisku AA może się tak wydawać, ale
tam, gdzie raz i drugi słyszałem te słowa, nie były one traktowane jak żart, czy
dowcip. Czyżby więc członkowie Wspólnoty AA, w ocenie postronnych, byli
szubrawcami, łotrami i draniami gorszymi od alkoholików pijących?
Kiedy rozmawiałem na ten temat
z kolegami i znajomymi z AA, zaraz na mnie „wsiedli”, wołając, że nie wolno
uogólniać i szufladkować ludzi, że nie szata zdobi człowieka, że żeby kogoś
poznać, trzeba z nim zjeść beczkę soli, że generalizowanie to świństwo…
Naprawdę? Czyżby?!
A czy nie jest tak, że wielu
Polaków wie z góry, bez zastanowienia, że policjanci to gestapo, że politycy to
oszuści, że lekarze to łapownicy, że pielęgniarki …… z lekarzami, że kelnerki i barmanki, to….. za
pieniądze, że księża to pedofile itd. itd. itd. Co oznacza i czemu służy
określenie „pisior”? Nie dość, że ordynarnie wiąże się z męskimi genitaliami,
to oznacza zwolennika PiS i już pół Polski, wie, co to za (źli, głupi, straszni)
ludzie. Naprawdę wie? Ja znam i przyjaźnię się z osobami z obu opcji
politycznych, a Ty? Ilu naprawdę znasz ludzi o przekonaniach odmiennych
niż Twoje? Oczywiście w drugą stronę działa to dokładnie tak samo.
O tym, że wiele takich i
podobnych mądrości ludowych (naprawdę wartościowych) to tylko zgrabne
powiedzonka, z których właściwie w praktyce w Polsce nic nie wynika,
przekonałem się na własnej skórze w młodym wieku. Prawie 40 lat temu powołany
zostałem do odbycia obowiązkowej wtedy, zasadniczej służby wojskowej. Trafiłem
do WOP (Wojska ochrony Pogranicza). Były to czasy w Polsce bardzo trudne;
wkrótce został ogłoszony stan wojenny, a ja dowiedziałem się, że w naszym kraju
są dwa rodzaje wojsk – jedne podlegają MON (Ministerstwo Obrony Narodowej), a
drugie MSW (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych). WOP okazał się należeć do tego
drugiego pionu, i w tamtych czasach okazało się to mieć istotne znaczenie i
konsekwencje. Ale, żeby nie przedłużać, po służbie wojskowej zostałem (cały
czas trwał stan wojenny!) referentem techniki operacyjnej kontrwywiadu PRL i
udało mi się z tego wywikłać dopiero z sześć-siedem lat później. Cóż, rzecz się
działa w kraju, który demokratyczny nie był i nie wystarczyło wtedy napisać
podanie o zwolnienie. Wówczas to właśnie odkryłem, że tak naprawdę nikogo nie
obchodzi, co robiłem, czy mam czyste sumienie, kim jestem i jaki jestem – nie,
liczyła się etykietka, szufladka, nazwa instytucji.
Pamiętam rozżalenie znajomych urzędników
z wydziału dowodów osobistych (Milicja Obywatelska), z wydziału paszportów
(SB), lekarzy na etatach oficerskich w Poliklinikach, czy wreszcie kumpla z Wydziału
Inwestycji i Remontów, który po wódce z goryczą pytał: „czy im się wydaje, że
ja odtykałem zlewy śpiewając Międzynarodówkę?”.
Ale… miało być o Tradycjach, o
alkoholikach i o Wspólnocie, a nie moim pokręconym życiu.
Ktoś z AA, bo przecież na pewno
nie spoza, odkrył, że do elektronicznych, internetowych map można dodać grupy
AA albo Punkty Informacyjno-Kontaktowe (PIK), czy inne takie. Pierwszy raz
zaobserwowałem coś takiego na śląsku (Intergrupa Śląska albo PIK w Katowicach). Fantastyczny pomysł! Podróżujący
alkoholik może zobaczyć na mapie, gdzie jest hotel, gdzie kino, gdzie grupa AA,
gdzie kawiarnia, kościół, basen… Na pewno metoda bardziej sensowna w obecnych internetowych
czasach niż, nieaktualne już w dniu wydania, spisy teleadresowe, które
przecież rozprowadzane są właściwie tylko w środowisku AA. Dzięki mapom
potencjalni alkoholicy, osoby niezdecydowane, mogą dowiedzieć się o grupie AA,
o którą przecież wstydziliby się zapytać i nawet nie wiedzieliby, kogo. Ostatecznie
nawet sam jedno takie miejsce dodałem, a na spotkaniu intergrupy
zrelacjonowałem przedsięwzięcie i wyjaśniłem, jak się to robi.
Bardzo szybko jednak okazało
się, niestety, że miejsca dodawane do map można oceniać i komentować. Świetna
sprawa dla normalnych ludzi, ale okazuje się, że nie dla nas, alkoholików.
Zamiast w komentarzu zawrzeć dodatkowe informacje o tym, jak trafić na mityng,
albo choćby naszą Preambułę, uczestnicy mityngów w starym stylu (i tylko oni!) zaczęli
agresywnie szkalować i oczerniać mityngi grup, na którym mowa jest głównie o
Programie i sponsorowaniu. „Para-religijna sekta sponsorów” – to jedno z najłagodniejszych,
bo wiele było naprawdę odrażających.
Kiedy niektórzy, rozjuszeni
członkowie AA w swoich komentarzach zaczęli dopuszczać się przestępstw albo
wykroczeń, zwłaszcza przeciwko ustawie o ochronie danych osobowych, Google
interweniowało i zaczęło usuwać takie wpisy. W sytuacji, gdy muszą się nieźle
tłumaczyć z błędów w tłumaczeniu wystąpienia premiera, firma Google nie może
sobie pozwolić na oskarżenie, że jej platforma służy w Polsce do popełniania
przestępstw – z zapisów na specjalnym forum dla przewodników i ekspertów od map
wynika, że proceder ten został już chyba zgłoszony do organów ścigania*. W
każdym razie z takich właśnie komentarzy do map dowiedziałem się, że jestem
krętaczem i lewusem, że utrzymują mnie podopieczni, że nie mam prawa jazdy
(sic!), że kolega podróżuje po świecie, wyłudzając na ten cel pieniądze od
Wspólnoty AA, że znajomy to żonę zostawił itd. itp. Tak! I to wszystko, jako komentarz do miejsca na mapie!!!
Kto z was jest bez
grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem (J 8,1-11) – bez komentarza.
Nasze wspólne
dobro jest najważniejsze…
– platforma informacyjna, gdzie potrzebujący pomocy może znaleźć grupę AA
mogłaby być naszym wspólnym dobrem, ręką wyciągniętą do tych, którzy wciąż
jeszcze cierpią, ale przecież, jak widać, niektórzy członkowie AA potrafią
splugawić każde wspólne dobro.
…główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który
wciąż jeszcze cierpi – tak, na
pewno ten główny cel zostanie osiągnięty i do Wspólnoty przyciągniemy wielu
nowych, jeśli potencjalny kandydat do AA zobaczy, że wystarczy, żeby alkoholik
nie spodobał się mandatariuszowi, weteranowi, czy innemu „zaufanemu słudze”,
żeby zasada anonimowości przestała go chronić i jego dane osobiste oraz sprawy
prywatne zostały opublikowane w internecie. Brawo!
…przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad
przed osobistymi ambicjami – w tej
sytuacji to już są kpiny, bo najwyraźniej żadne zasady nie liczą się, gdy w grę
wchodzą osobiste ambicje, zawiść, złość, nienawiść i urazy niepijącego już od
dawna alkoholika, czyli to, co nazywam manifestacją choroby alkoholowej.
Żyj i daj żyć innym – to wezwanie nie działa dziś w Polsce w
środowisku AA dokładnie tak samo, jak nie działało w czasach krucjat. Normalnej,
niezaburzonej większości ludzi wystarcza życie własne i rodziny według
pasujących im zasad i reguł, ale są też fanatycy, którzy chcą wymusić na innych
zmianę postaw i przekonań. Nie chcesz wdrażać w życie Programu Wspólnoty AA z
pomocą sponsora, to tego nie rób, przecież nie musisz, ale przestań
odrażającymi metodami zmuszać innych, by żyli i zachowywali się tak, jak ty!
W internecie przybywa
tekstów, które, bardzo delikatnie rzecz ujmując, nie stawiają nas w najlepszym
świetle.
Tu na przykład alkoholików beztrosko porównuje się do pedofilów. Stąd dowiedziałem się, że
pijacy nie idą do Nieba. Tutaj piszą, że AA jest nieskuteczna, a nawet szkodliwa, a tu jest szokujący ciąg dalszy. Oczywiście takich stron i artykułów jest znacznie więcej.
I tak się zastanawiam, czy to zły świat nas
biednych misiów nie rozumie i nie docenia naszej wyjątkowej wrażliwości i
dobroci, czy może niektórzy z nas zapracowali i nadal ciężko pracują na coraz
gorszą opinię o alkoholikach i Wspólnocie AA? A przecież nie potrzeba
żadnych nieprzychylnych opinii z zewnątrz, skoro całkiem skutecznie plugawimy się sami.
Tak sobie myślę, że raczej nie
chciałbym doczekać czasów, w których określenie „anonimowy alkoholik” albo
„członek Wspólnoty AA” będzie równoznaczne z… kanalia i szuja. I naprawdę
lepiej będzie być znanym, czynnym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem.
Chciałem coś jeszcze napisać o będziesz miłował swego bliźniego jak siebie
samego z Ewangelii Mateusza, ale to przecież bez sensu w kraju, w którym
chrześcijaństwo się właściwie nie przyjęło. Bo… Samo tylko uczęszczanie na niedzielną mszę nie sprawi, że ktoś zostanie
chrześcijaninem – to już nie ja, to franciszkanin Richard Rohr w swojej
książce „W poszukiwaniu Graala”.
Najpierw Cię
ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz — Mahatma Gandhi. To był mądry człowiek. Na razie wszystko się zgadza. :-)
--
* Niezbyt zorientowanym użytkownikom
internetu wydaje się, że wystarczy jakimś prostym programem zamaskować albo
zmienić swój adres IP i już można się czuć bezpiecznym – otóż tak nie jest i
nie tylko dlatego, że każde urządzenie łączące się z siecią (komputer, laptop,
telefon, tablet) ma swój unikalny numer jednoznacznie je identyfikujący.
Ciekawy temat, zmieniajmy Siebie to tylko tyle można zrobić.Ja nie musze się czuć jak ide na miting jakbym szedł do elitarnego klubu.Mi jest dobrze jak jest że właśnie tak jest.Inaczej ego by mnie zjadlo:)
OdpowiedzUsuńKtoś mi kiedyś powiedział: "Jeśli robisz coś dla wiariatów, przygotuj się, że wcześniej czy później któryś cię opluje lub obsmaruje gównem". Dotyczy to nie tylko AA, myślę, że całej naszej kochanej ojczyzny. Pytanie, czy lepiej się wycofać i nie robić nic? Niestety wątpię – nie tylko wewnętrzne koszty mogą być znacznie większe niż wycieranie plwocin z płaszcza.
OdpowiedzUsuńAle mówi się też, że zgoda na zło rodzi tylko coraz większe zło. Albo: nic tak nie umacnia zła, jak bezczynność dobrych ludzi. "Przestaliśmy walczyć..." - tak, zgadza się, ale to nie oznacza akceptacji zła.
UsuńWłaśnie koszty takiego rodzaju mam na myśli. Można się wycofać, ale wtedy świat stoczy się jeszcze szybciej.
UsuńNa efekty trzeba czekać 30 lat jak w Stanach tyle jesteśmy do tyłu.Tam się dobrze mówi o AA że pomaga wrócić do zdrowia.
OdpowiedzUsuńA u nas opinia Wojtka na temat WOTUW (WOTUW!!!) wygląda tak:
Usuńhttps://www.google.pl/maps/place/Wojew%C3%B3dzki+O%C5%9Brodek+Leczenia+Odwykowego/@50.66249,17.962237,17z/data=!3m1!4b1!4m10!1m2!2m1!1sporadnia+odwykowa+opole!3m6!1s0x471053795b11330b:0x4f4fa56f096fde6f!8m2!3d50.66249!4d17.964431!9m1!1b1?dcr=0
Ci zapijajacy czesto mają pretensje do AA że im nie pomogło A to Oni nic nie zrobili żeby Sobie pomóc.
OdpowiedzUsuńZostałam przejechana przez walec - niedouczonego terapeutę, alkoholika. Jeśli mogę coś radzić to, nie ufajcie alkoholikom! To są ludzie popaprani! Trzymajcie się od nich z daleka! I tak, jak wspomniał Meszuge, zaglądnijcie na blog Król Artur.
OdpowiedzUsuńJestem w lekkim szoku po przeczytaniu bloga Króla Artura. Ja nie wiem z jakimi grupami mieli Ci wszyscy styczność, ale chyba nie z A-owskimi z prawdziwego zdarzenia. Byłem kiedyś na wakacjach na Kaszubach i poszedłem na miting, chciałem się wypowiedzieć ale za chiny ludowe nie mogłem sobie przypomnieć tekstu z wielkiej księgi i poprosiłem prowadzącego o nią. Na moją prośbę odpowiedział, że nie znają takiej książki. A to był dopiero początek mojego szoku gdy w drugiej części zaczeliśmy przerabiać 7 krok (lipiec) wszyscy w grupie razem. Powyciągali jakieś zadania i się zaczęło. Prym w tym wszystkim wiódł prowadzący jako opiniotwórczy guru. Masakra jakaś, jeżeli gdzie indziej też tak to wygląda to rozumiem ten atak na AA. Mam nadzieję, że pomimo że część tych ludzi nie piło takie grupy będą się same unicestwiać.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że takich i podobnych grup jest znacznie więcej, niż nam się wydaje...
Usuń