O tym, że zdanie: „zasady są ważniejsze od osobowości” nie ma kompletnie żadnego sensu, pisałem
już kilka razy. To coś w stylu: orzechy
są bardziej niż drzwi (że co? o co chodzi?). Wracam do tego tematu, bo tym
razem chcę też przedstawić, co i dlaczego – moim zdaniem – powinno się w tej
Tradycji znaleźć, czego ona naprawdę dotyczy.
Krótko. Osobowość to
całość stałych cech psychicznych oraz mechanizmów wewnętrznych regulujących
zachowanie człowieka. Osobowość, jakąś, jakąkolwiek, ma każdy człowiek, więc
twierdzenie, że AA-owskie zasady są ważniejsze od wszystkich ludzi na ziemi,
jest co najmniej… dziwne. Osobowość ma każdy… ale właśnie MA! Ma, a nie jest! W
zdaniu „zasady są ważniejsze od osobowości”
należałoby od razu pytać, od
jakiej osobowości, od czyjej osobowości? I takie pytania już słyszałem.
Czy człowiek może
być osobowością, a nie jedynie ją mieć? Owszem, jest taka opcja, ale tylko pod
warunkiem, że zostanie określone, o jaką osobowość chodzi. Na przykład: Adam
jest medialną osobowością, Asia jest internetową osobowością, Benek jest
osobowością telewizyjną, Basia jest osobowością sportową itp. Możliwe i
sensowne jest też zdanie „zasady są ważniejsze od naszych osobowości” (albo
waszych, albo jeszcze innych). Też jest ono poprawne, a przynajmniej nie sugeruje, że
Anonimowi Alkoholicy, jak jakaś niebezpieczna sekta, próbują całemu światu
narzucić swoje zasady.
To, co wyżej
napisałem, nie jest moim pomysłem, ale skrótem i wynikiem wielu konsultacji z
językoznawcami – w poprzednich tekstach podawałem linki do wypowiedzi i opinii
specjalistów od języka polskiego i poprawnej polszczyzny.
Z niedawnej wyprawy do Czech przyjaciel podesłał mi fragment czeskiej Wielkiej Księgi dowodząc, że oni też mają w Dwunastej
Tradycji słowo „osobowość”. To prawda, mają. Po czesku jest to: ...abychom kładli principy pred osobnosti.
Sporo rozumiem po
czesku, ale przede wszystkim mam kolegę, Czecha, poliglotę (zna kilka języków,
bez trudności uczy się nowych), więc – żeby nie przedłużać – zapytałem jak on
ten fragment zdania rozumie. Bez najmniejszych wątpliwości, rozterek czy wahań
odparł, że: „zasady są ważniejsze od autorytetów”.
I o to właśnie
chodzi w Dwunastej Tradycji! Zasady są
ważniejsze od autorytetów. To powinno być oczywiste, choć tylko dla tych
alkoholików, którzy odrobinę znają historię AA oraz warunki i okoliczności, w
których rodziły się Tradycje naszej Wspólnoty. Tych, którzy Kroki i Tradycje mają w
duszy.
Żeby zrozumieć,
czemu to właśnie ma sens i o to chodzi w Dwunastej Tradycji, trzeba cofnąć się
do początków AA. Do pewnego momentu Wspólnota nie miała nic wspólnego z
demokracją – była zarządzana autorytarnie* przez Billa i Boba, a w miarę
pojawiania się, trzeźwienia, także przez pierwszych weteranów. To ci ludzie właśnie decydowali, co i w jaki sposób należy w AA rozumieć, co i jak należy robić.
Jakiś czas, niestety niezbyt długi, działało to całkiem nieźle, ale…
Wspólnota rozwijała
się lawinowo, charyzmatycznych weteranów przybywało i zaczęły pojawiać się
problemy. Bill i Bob zawsze jakoś się dogadywali, ale jeśli alkoholików
dzierżących władzę (authority) było
już z kilkunastu i stale przybywało, okazywało się czasem, że jeden radził to,
a drugi coś zupełnie innego. Podejmowali różne decyzje, inaczej rozumieli
pewne kwestie. Oczywiście było to do przewidzenia i dlatego Bill Wilson rozpoczął
pracę nad 12 Tradycjami stosunkowo wcześnie, bo już w połowie lat czterdziestych
dwudziestego wieku (pierwsza ich publikacja – 1946 r.). W każdym razie
Wspólnocie zarządzanej chaotycznie i autorytarnie przez stale rosnącą grupę weteranów,
indywidualistów, znaczących liderów, jak choćby Clarence S., groziły
rozłamy i podziały, zwłaszcza że przecież tych autorytetów w AA nieustannie przybywało.
W lipcu 1950 r. odbyła
się pierwsza Konwencja Międzynarodowa w Cleveland, podczas której Wspólnota
przyjęła Dwanaście Tradycji. Oczywiste jest, że oficjalne przyjęcie nie jest
równoznaczne z powszechnym zastosowaniem i akceptacją tych Tradycji przez
wszystkie grupy w USA. I dlatego dopiero podczas Drugiej Międzynarodowej Konwencji w
St. Louis w 1955 r. Bill mógł przekazać pełną władzę nad Wspólnotą i
odpowiedzialność za nią – jej samej. Co chyba jasne, odebrał w ten sposób tę
nadrzędną pozycję i władzę weteranom (autorytetom), w tym sobie samemu.
Dopiero od tej
chwili charyzmatyczni weterani i liderzy nie mogli już zrobić Wspólnocie AA krzywdy,
bo było już jasne, że w przypadku jakiegokolwiek konfliktu w AA, czy choćby
wątpliwości w jakiejś sprawie, wspólnie już przyjęte zasady są ważniejsze niż autorytet
(rozumiany w USA także jako władza) pojedynczego członka AA, choćby najtrzeźwiejszego
i najmądrzejszego, nawet samego Billa Wilsona.
Od tego momentu
dopiero Wspólnota AA była bezpieczna. Przestali jej zagrażać jej właśni
członkowie – choćby działali w jak najlepszej wierze.
Jeśli ktoś rozumie,
że Kroki, Tradycje i Koncepcje stanowią pewną całość, logicznie i sensownie
łączą się ze sobą, nie będzie miał problemu ze zauważeniem, że reguła „zasady są ważniejsze od autorytetów”
pojawiała się już w Tradycji Drugiej (nasi
liderzy są tylko zaufanymi sługami; oni nie rządzą), a także w Koncepcjach (np. Wszystkie ważne decyzje
powinny być podejmowane w drodze dyskusji i głosowania, i - jeśli to tylko
możliwe – jednomyślnie oraz wiele innych).
Swoją drogą to
zabawne, ale poprzednie, błędne tłumaczenie tego fragmentu Tradycji (pierwszeństwo zasad przed osobistymi
ambicjami) ma znacznie więcej sensu niż obecne, które… sensu nie ma
zupełnie żadnego.
--
*Autorytarny
– oparty na bezwzględnym posłuszeństwie
wobec władzy, narzucający swoją wolę, opinię, wymuszający posłuszeństwo.
Dla mnie i tak jesteś autorytetem w tej sprawie i Twoje zdanie będę miał zawsze na uwadze, dzieląc się nim przy każdej okazji.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, że włożyłeś tyle trudu w to wydanie WK, szkoda że lingwistyczne "autorytety" postawiły na swoim.
Dziękuję, ale językowe autorytety są tu: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Pierwszenstwo-zasad-przed-osobowosciami;18558.html :-)
UsuńJak zwykle fajnie to ogarniasz Meszuge
OdpowiedzUsuńDzięki. Żeby jeszcze coś z tego było... :-)
UsuńPrócz literalnej treści jakiegoś tekstu, a więc i literalnej jego wykładni, stosuje się także wykładnię celowościową, funkcjonalną i systemową (m. in.). W ten sposób można uratować treść tej Tradycji, rozumiejąc dla kogo, po co, w jakim środowisku została ona ustanowiona.
OdpowiedzUsuńWiadome jest dla mnie, że chodzi osobowości nasze, w środku Wspólnoty.
Jeśli będziemy im ulegać (a co gorsze, jeśli oni będą ulegać sobie: oni, czyli my) to pełno będzie wyjątków od zasad, które bardziej pasują tej, czy innej osobie, pełnej osobowości ;-)
To, co zrobiono z tą Tradycją, efekt pracy jest mówiąc najoględniej kiepski. Paradoksalnie jednak, dyskutując tak zaciekle o tym jak rozumieć poszczególne zwroty, mamy szansę uznać za bezsporne, mam przynajmniej taką nadzieję, to, co jest prawdziwą istotą tej Tradycji. A to jest dobre :-)
Wracając często do tekstu Billa o przywództwie i liderach, zaczęło do mnie docierać, że dobrze by było, gdyby te eksponujące się i często narzucające osobowości... miały osobowość.
OdpowiedzUsuńWtedy i zasady będą zachowywać i ludzie za nimi pójdą.
Osobowości bezbarwnych, nijakich, za to głośnych mamy w nadmiarze.
Kłopot w tym, że każdy (prawie) chce być KIMŚ.
UsuńTo jest straszne mimo mądrości przysłowia JAK OFERMO NIE POTRAFISZ NIE PCHAJ SIĘ NA AFISZ, szkoda że nie wszyscy znają to przysłowie
OdpowiedzUsuń