Na pewnym AA-owskim warsztacie
pojawiły się pytania i wątpliwości, dotyczące cytatu z książki „Anonimowi
Alkoholicy wkraczają w dojrzałość” (s. 85):
Pchał mnie podwójny napęd, którego jednym motorem była prawdziwa
duchowość, ale drugim - moje stare pragnienie, aby być człowiekiem Numer Jeden.
To połączenie nie działało dobrze.
Każdy człowiek jest
stworzeniem duchowym - mniej lub bardziej (tak samo, jak każdy ma jakąś tam,
jakąkolwiek, osobowość). Ten duchowy aspekt skłania nas do określonych czynów,
zachowań, postaw, wyborów, decyzji - to chyba oczywiste. Jednak Bill napisał w
tym cytacie, a przynajmniej tak można się domyślić, że pragnienie bycia
człowiekiem numer jeden, jakoby było, i musiało być, przeciwieństwem
duchowości. Gdybym znał angielski, to sprawdziłbym to zdanie (przekład,
tłumaczenie), bo wydaje mi się wątpliwe. Ale możliwe jest i to, że to Bill W.
nie całkiem jasno wyraził, o co mu chodzi.
Bycie człowiekiem
numer jeden nie wyklucza duchowości, gdyby tak było, to papież (jakikolwiek
prezydent, ordynator, rektor itd.) nie mógłby być człowiekiem duchowym – z
samego założenia, a to przecież kompletna bzdura. Natomiast wydaje mi się
możliwe, że duchowość kolidować będzie z rządzą władzy oraz pychą, którą ta
władza buduje. Nie u każdego, ale często… zbyt często.
Niestety, pewnych
wypaczeń, zaburzeń duchowych, dewiacji nawet, związanymi wyraźnie z władzą, nie
da się uniknąć zgrabnymi, manipulacyjnymi określeniami. Czy sekretarz lub
sekretarka to wysokie stanowisko? Oczywiście, nie! Ale wiadomo, że Polską przez
pół wieku rządził człowiek nazywany pierwszym sekretarzem PZPR. Czy sługa to
wysokie stanowisko? Oczywiście, nie! Ale jeśli do tego dodać
"zaufany" (jak w poprzednim przykładzie "pierwszy"), uzyskuje
się pokrętny przekaz: niby to jest rola i funkcja służebna, ale ten cały
"zaufany sługa", np. powiernik albo delegat, ma realną możliwość
podejmowania decyzji strategicznie ważnych dla całej Wspólnoty i jej
przyszłości, czyli... po prostu ma władzę. I malowanie odwróconych piramidek
niczego tu nie zmieni. Trzeba naprawdę solidnego źródła siły duchowej, by nie
ulec ciągotom takim jak: arogancja, pycha, pomiatanie i pogardzanie innymi,
wywyższanie się, lekceważenie zasad, które to często obserwować można u ludzi
dysponujących realną władzą, rozumianą jako możliwość podejmowania decyzji.
Ja nie miałem takich
ciągotek, nigdy nie chciałem być człowiekiem numer jeden – nie moja to zasługa,
ani mojego wysokiego morale, bo nie chciałem pewnie z lenistwa, z lęku przed
odpowiedzialnością albo obu tych czynników razem. Ale to nie znaczy też wcale,
że chciałem być nikim, zerem – obłuda i fałszywa skromność to też już nie moja bajka. Moje ambicje i
ograniczenia kierowały mnie nie na wierzchołek, ale też niezbyt daleko od
szczytu. Ostatecznie dzięki Programowi moje wewnętrzne konflikty tego typu,
jeśli jakieś istniały, przestałem zauważać. Nawet nie wiem, kiedy.
Może też w tym fragmencie chodzi o to, że prawdziwie uduchowieni ludzie nie pchają się na szczyt sami, bardziej zostają wybrani przez ogół, nie mówią o swojej duchowości jeśli ktoś o to nie zapyta, nie podkreślają wszem i wobec jacy to oni nie są najlepsi, po prostu są w tle, niezauważalni? Tak mnie się tylko wydaje, ale jestem alkoholikiem i mogę się mylić. Może Billowi W. chodziło właśnie o to, że to stare pragnienie bycia w centrum uwagi kolidowało u niego z duchowością i skromnością.
OdpowiedzUsuńI like it when people come together and share ideas.
OdpowiedzUsuńGreat website, stick with it!
Znów Meszuge manipulujesz!!!
OdpowiedzUsuń