piątek, 10 listopada 2023

Właściwie... co się zmieniło?

Bardzo dawno temu spędziłem cztery tygodnie w sanatorium. Nie miałem w pokoju telewizora, a schodzić na dół, do sali telewizyjnej, mi się nie chciało. Poza tym tyle się tam działo ciekawych rzeczy, że na siedzenie przed odbiornikiem szkoda mi było czasu. Gdy wróciłem do domu i usłyszałem jakąś rozmowę w TV, całkiem poważnie spytałem rodzinę, czy może nastąpiła zmiana lektorów, a może coś porobiło się z dźwiękiem?
Wystarczył miesiąc przerwy, żebym odkrył, że w telewizji używają języka, jakim nie posługuje się nikt nigdzie. Dziwny akcent, zrozumiałe, ale nie używane w potocznym języku wyrazy, niecodzienna składnia itp. Żyjąc z włączonym telewizorem, a więc słysząc ten język codziennie, po kilka godzin, zupełnie tego nie słyszałem.

W efekcie tego, oraz kilku podobnych zdarzeń, odkryłem, że żeby coś ocenić właściwie, realnie i rzetelnie, potrzebny jest dystans. Będąc aktywnie zanurzonym w… czymś tam, nie jestem w stanie obiektywnie tego czegoś ocenić. Wymyśliłem wtedy dla siebie taki skrót myślowy: podejdź do lustra i obserwuj, jak ci włosy rosną. Było oczywiste, że niczego nie zobaczę, ale gdybym do tego lustra podchodził raz na kwartał, to zmiana byłaby zapewne uderzająca.
Nie jest to żadne wielkie odkrycie. Przecież stare powiedzenie mówi, że cudze dzieci szybko rosną. Dzieci rosną normalnie, ale cudze widzi się zwykle co jakiś czas, a nie na co dzień, więc te różnice wydają się znaczne.

Na spotkaniach AA bywam średnio raz na dwa-trzy miesiące. Uczestniczyłem niedawno w mityngu on-line. Jako, że było to właśnie po dłuższej przerwie oraz nie była to „moja” grupa, słuchałem i obserwowałem wszystko wyjątkowo uważnie.

Mityng zaczął się z siedmiominutowym opóźnieniem i, jak zakomunikował prowadzący, było to celowe, żeby dać szansę spóźnialskim. Trochę mnie to zaskoczyło. Alkoholików punktualnych i odpowiedzialnych ignorujemy, bo ważni są spóźniający się? Gdyby spóźnialski nie usłyszał wstępnych tekstów ze scenariusza, to coś strasznego by mu się stało? Ponad dwadzieścia osób punktualnych, szanujących siebie i innych, marnowało czas, czekając na potencjalnego spóźnialskiego, ale taki się nie zdarzył. Odczytywanie różnych tekstów trwało kolejny kwadrans.

Mityng akurat był spikerski; nie wiem, czy na tej grupie każdy jest taki, czy tylko raz na jakiś czas, ale nieważne. Sympatyczna alkoholiczka opowiadała o swoim życiu. Miała mówić, jak żyła kiedyś, co się później stało i jak żyje obecnie, ale po czterdziestu pięciu minutach udało jej się jedynie w pełni udowodnić – sobie i słuchaczom – że za jej alkoholizm odpowiada patologiczna rodzina.

Po spikerce miały być pytania i ewentualne utożsamienie się. Pytań żadnych nie było, widocznie nikogo nie interesowało, co ona zrobiła, żeby osiągnąć obecny dobrostan, a w tej sytuacji starczyło czasu na cztery tylko wypowiedzi, w których alkoholicy utożsamiali się, deklarując, że też wychowali się w patologicznych rodzinach, więc dobrze rozumieją jej przeżycia i trudności. Może zmieściłyby się jeszcze ze dwie wypowiedzi, gdyby nie to oczekiwanie na spóźnionych.
I to by było na tyle. Odczytów tekstów końcowych już nie słuchałem.

Dzięki sporym przerwom pomiędzy mityngami oraz dystansem, którego w ten sposób nabrałem, miałem okazję uważniej niż kiedyś zastanawiać się, w czym uczestniczyłem. Czy usłyszałem coś znaczącego o rozwiązaniu problemu alkoholizmu? Czy była mowa o tym, co zrobić, żeby nie wrócić do picia? Na mityngu było dwoje nowicjuszy, osób stosunkowo młodych, które usłyszały o kasacyjnym piciu, rzyganiu na stół, wypróżnianiu w gacie, o wielu terapiach i kilku detoksach – czy naprawdę to właśnie było im potrzebne?

Takich pytań stawiałem sobie więcej, nie na wszystkie też znalazłem już odpowiedzi, ale jedno wydaje mi się szczególnie ważne: Czy to ja się zmieniłem, czy może AA w Polsce?


22 komentarze:

  1. Pytanie Meszuge:
    Czy to ja się zmieniłem, czy może AA w Polsce?
    W moim przypadku było tak:

    Nie wierzyłem, że jakieś AA mi pomoże. Miałem straszny bałagan w życiu i w głowie.
    Słuchałem ludzi, którzy opowiadali o swoim pijaństwie. Odniosłem wrażenie, że czasami się tym chełpią. No i kłamali – co innego mówili a co innego robili.
    Dziś:
    coraz więcej grup na swoich spotkaniach mówią o Programie AA. Pełnią służbę sponsora, niosą posłanie. Oczywiście to mała grupa. W pewnej książce napisano: :szukajcie a znajdziecie”.
    Ja znalazłem takich ludzi i skorzystałem z tego co mi przekazali. Dziś mam dobre życie każdego dnia.
    Wspólnota AA była i jest częścią mojego życia. Sporadycznie chodzę na mityngi. Nie angażuję się emocjonalnie. Jak poziom głupoty przekracza granicę mojej tolerancji wychodzę.
    Jak widać zmieniła się Wspólnota AA i ja się zmieniłem. Dziś nie muszę wierzyć w Program AA bo doświadczam go codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest kilka wątków, do których mam wątpliwości. Jednym z nich jest "robienie programu " pod dyktando sponsora. Sponsor jest osobą, która pomaga, nie narzuca. Nie we wszystkich sytuacjach identyfikowałam się ze sponsorem, nasza relacja opierała się na współpracy, a dzisiaj opiera się na przyjaźni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem trzy razy w tygodniu na spotkaniu AA. Przychodzę, żeby przywitać nowych, dać przykład, że to działa, zobaczyć znajomych, poznać nowych ludzi. Jestem wdzięczny AA, że dało mi nowe życie.

    Jako członek konkretnej grupy wykonuję tam pewne uzgodnione zadania. W Polsce nieszczęśliwie nazwano to służbą. Po prostu mam tam robotę do zrobienia. Ostatnio witałem przychodzących i wskazywałem nowym jak trafić do sali.

    Bardzo ciekawa metoda z tymi włosami.

    Zauważyłem, że mam coraz więcej tolerancji do tego co dzieje się na spotkaniach AA. Tu przecież przychodzą chorzy ludzie. I jest ich coraz więcej! Cieszy mnie to. I bawią mnie te przedziwne historie i zachowania. Tzw. opowieści kapitana misia. Dziś też idę na spotkanie AA i pewnie będzie się działo! Może ktoś mnie zapyta jak robię program?

    OdpowiedzUsuń
  4. "Czy to ja się zmieniłem, czy może AA w Polsce?"

    Kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu szukałem pomocy i nadziei. Na mityngu byłem od kilku tygodni. Niestety sluchanie spikerek i tego jak ktoś obsikał gacie, tłukł żonę i dzieci, tarzal sie we własnych wymiocinach czy tez uprawiał seks na podłodze sprawiało że czułem coraz większe obrzydzenie. Zwłaszcza ze, później spiker dodawał tylko jakieś niejasne sformułowanie o tym że odnalazł boga, klęka, modli się i powierza i już nie jest tą szują i kanalią jaką był. Zero konkretów. Same ogólniki.
    Miałem juz jednak sponsora, ktory po prostu namawiał mnie aby poszukiwał wlasnej drogi.
    Wtedy trafiłem na taką Mike Dunin. I zaczęło się dziać. Pokazała mi kilka miejsc, gdzie mogę pójść. Niczego nie obiecywała.
    Tak trafilem do Opola, Krakowa i na Twój blog. Pamiętam jak szeroko otworzyłem oczy. Jak opadła mi szczęka. To tak moze wyglądać AA? Mozna koncentrować sie na rozwiązaniu, krokach? Poddawać w wątpliwość WK i inne wielkie dzieła literatury AA? Szukać odpowiedzi w historii AA?
    Tak, Meszuge. Ty i Mika zaraziliscie mnie czymś. Dzisiaj jestem tam, gdzie mowi sie o rozwiązaniu. Szczerze dyskutuje, czasem kłóci się. I to jest moje miejsce.
    Czytam Twoj blog o wielu lat. Widzę jaką drogę przechodzisz. Podziwiam ten upór. Widzę czasem smutek i zniechęcenie.
    Uśmiecham sie wtedy, gdy kolejny wpis czy wypowiedź na KZK pokazują jak podnosisz się i dalej robisz swoje.

    Kiedyś w grupie mialem różne służby. Razem z kilkoma zapaleńcami opracowaliśmy różne inicjatywy np. warsztaty kroków, posłanie, artykuły do naszych czaopism. W końcu służbę oddałem innym.
    Bylo mi bardzo smutno gdy z czasem okazalo się, ze grupa powraca do starych zwyczajów. Kroki stają sie tylko do dadatkowym tematem, można gadać co slina na język przyniesie, spikerki to piciorysy itp. Do głosu dochodzą religijni AA, skupieni na modlitwie, sugestiach itp. Masz inne przekonania, cóż, szkodzisz innym.
    Wtedy zrozumiałem, ze dla tej grupy zrobiłem tyle ile moglem. Zaprzestałem walki. Zrozumiałem, ze zycie duchowe to podróż. W tej podróży mogę być samotnym wędrowcem przez jakiś czas. W koncu jednak spotkam innych podróżników i znowu nie będę sam.

    To co działało kiedyś, nie musi działać dzisiaj. AA dalo mi wolność. Korzystam z niej najlepiej jak potrafię.

    AA jest jakie jest. Czasem wygląda to na jakis reset, brak rozwoju i powrót do "korzeni". Tak jakby przez te 86 lat nic sie nie zmienilo. Tyle, ze to nie jest istotne .To ja się zmieniłem dzieki AA. I o to właśnie chodziło. O zmianę. Moją zmianę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Meszuge.Co jest rozwiązaniem alkoholizmu?Sponsorowanie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Meszuge.Co jest rozwiązaniem alkoholizmu?Sponsorowanie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy piątkowe mitingi grupy Opole online się odbywają.Bo niemoge znaleźć linki do nich?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem alkoholizmu MOŻE zostać rozwiązany poprzez realizację Programu Dwunastu Kroków AA.
      Piątkowe mityngi on-line już się nie odbywają - nie było chętnych, więc to przedsięwzięcie padło.

      Usuń
    2. Dziękuję CENTY...i doszliśmy do konsensusu.

      Usuń
    3. Co to jest to ,,rozwiązanie problemu alkoholowego"? Czytam, że AA ma to rozwiązanie, że sponsor ma to rozwiązanie, że Bóg może rozwiązać ten ,,problem". A co własciwie to rozwiązanie oznacza? Bo słyszę na ten temat bardzo różne opinie.

      Usuń
    4. W literaturze AA nazywane jest to przebudzeniem duchowym (albo przeżyciem duchowym, albo doświadczeniem duchowym). Chodzi o całkowitą zmianę psychiki - według Billa - to jest zmianę postaw, zachowań, przekonań, wierzeń i innych takich, dzięki czemu alkohol staje się w życiu zupełnie zbędny. Nie potrzeba go pić, ale też nie potrzeba z nim nijak walczyć, a utrzymywanie abstynencji nie wymaga wysiłku.

      Usuń
    5. W punkt Meszuge, dziękuję

      Usuń
    6. W Wielkiej Księdze AA wyczytałem, że to jednak chodzi o wyzdrowienie z choroby alkoholowej, a nie o przebudzenie duchowe. By wyzdrowieć trzeba doznać przebudzenia duchowego, jednak to nie przebudznie duchowe jest rozwiązaniem AA. Rozwiązaniem jest wyzdrowienie z choroby, które następuję w wyniku przebudzenia. Dlaczego tak sądzę? Bo przebudzenia duchowego doznają też ludzie nie mający problemu z alkoholem. Przebudzenie duchowe nie jest zarezerwowane tylko dla alkoholików. Czy dobrze rozumuję.

      Usuń
    7. W WK w Dodatkach, w części II "Doświadczenie duchowe" napisane jest "Stwierdzamy, że duchowość programu nie musi być dla nikogo trudna. Gotowość, uczciwość i otwartość umysłu są koniecznymi warunkami powrotu do zdrowia. Nie można ich niczym zastąpić."

      Usuń
    8. Mnie pasuje Twoje rozumowanie.

      Usuń
  8. Opisales pewnien miting on line i sie zastanawiam, czy aby nie bylem na tym samym, albo czy to nie byla akurat ta sama grupa. Jakis czas korzystalem i nawet umiarkowanie angazowalem sie na pewnej grupie, bo ich spotkania odbywaly sie w dogdnym czasie i dniu tygodnia, a scenariusz zakladal spikerki.
    Jeden z prowadzacych potrafil tez zadawac ciekawe pytania i cenilem sobie jego doswiadczenia. Niestety jakosc tych spotkan sie pogorszyla, po zmianie prowadzacego. Scenariusz dokladnie taki, jaki opisales, wiec czekanie " na stalych bywalcow", dlugi scenariusz i cala lista zasad, czytane niestety poprzez ledwie dukajacego prowadzacego ( tak, do czytania tekstow, jezeli juz, tez powinni sie zglaszac ludzie kompetentni), a potem witanie nowicjuszki, gdzie przeczytano jej 3 jakies dziwne formulki. Trwalo to 19 minut, a co bylo dalej nie wiem, bo rozlaczylem sie.
    Na pozytywna nute !
    Bylem w ostatnim roku na kilkunastu roznych mitingach on line, z racji uczestnictwa w intergrupie zrzeszajacej takie wlasnie grupy. Uznalem za stosowne poznac, chociaz czesc z nich. fajna sprawa, troche nowych doswiadczen, ale co razi ?
    Scenariusze , gdzie dlugosc wprowadzen i czytanych tekstow dochodzi do 15 minut.
    Uwaga, jednak jest " Jedna grupa ! W koncu ! Tak, znalazlem ! Przeczytano preambule i oddano po 3 minutach glos spikerowi ! Jestesmy ocaleni chcialem wykrzyknac ! Jedna z 22 grup w tej intergrupie ma scenariusz prosty, bez czytania zasad i formulek, a uczestnicy moga dzielic sie swoimi doswiadczniami w zdrowieniu z alkoholizmu.

    Darek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że reszta ściągnie ich do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. ;-)

      Usuń
    2. Ach te spikerki... I kota można zagłaskać na śmierć.

      Usuń
  9. Właściwie... co się zmieniło?
    Kolejnym wątkiem, jaki poruszę, są służby mandatowe i brak rotacji, bo....kandydaci krwawią bez służby i zabiegają o ponowny wybór.

    OdpowiedzUsuń
  10. Upss...bo diakoni ( nie kandydaci) krwawią bez służby....

    OdpowiedzUsuń
  11. AA jest fantasyczne, mogę z kumplem stworzyć grupę. Mogę spotykać się bezpośrednio lub w sieci. Mam dostepną literaturę i ludzi, którzy służą swoim doświadczeniem. Nikt nie może wściubiać nosa w sprawy grupy.
    I jazda!

    OdpowiedzUsuń
  12. AA proponuje program duchowy, a jego zasady pomagają mi postępować w sposób, jaki uznaję za właściwy. Nikt nie może odebrać mi wolności myślenia i działania. Jestem odpowiedzialna za siebie i swoje postępowanie. Rozważam czyjeś idee, ale nie muszę ich brać do siebie. Rozwój to poszukiwanie, a nie bezmyślne wykonywanie poleceń i odprawianie obrządków.

    OdpowiedzUsuń