środa, 15 listopada 2023

Wspólnota AA w moim życiu

Miałem rok lub dwa abstynencji, gdy w wyniku obserwacji i przemyśleń, uzgodniłem sam ze sobą, że nie chcę, żeby całe to trzeźwienie (rozumiałem przez to zarówno terapię jak i AA), stało się jedynym sensem i celem mojego życia. Był to efekt zmasowanego zastraszania; nawrotem i zapiciem straszyli terapeuci, a w środowisku AA straszyliśmy się już sami. Drzwi poradni odwykowej na zawsze, w razie potrzeby, miały być dla mnie, alkoholika, otwarte. Za oczywiste uważano wtedy, że ta potrzeba pojawi się prędzej czy później, a mityngi dostępne były stale, bo wiadomo – kto odchodzi od AA ginie marnie.

Tyle, że ja nie chciałem tak żyć – stale podpierając się terapią, nieustannie na mityngach i wiecznie w strachu. Właśnie zaczynał się XXI wiek, żyłem i żyję w środku Europy – wiadomo, że alkoholizm to choroba, którą można zaleczyć, z której można wytrzeźwieć.
Obserwacje otaczającej mnie rzeczywistości i naszego środowiska pokazywały wyraźnie, że nie wszyscy alkoholicy muszą przeznaczać każdą wolną chwilę na mityngi, terapie, warsztaty, zloty, spikerki i niesienie posłania więźniom. Wielu znajomych alkoholików, po jakimś czasie, mierzonym raczej w latach, a nie miesiącach, zmniejszało powoli swoje zaangażowanie w AA, by wreszcie pojawiać się już tylko towarzysko raczej na jakichś ważniejszych rocznicach. I jakoś nie zapijali się na śmierć.

„Ta praca nie staje się dla nikogo z nas naszym jedynym zajęciem. Nie sądzimy też, by jej efektywność wzrosła, gdyby tak było” (WK, s. 19).

Z ulgą przyjąłem do wiadomości podtytuł WK: „Opowieść o tym, jak tysiące mężczyzn i kobiet wyzdrowiało z alkoholizmu” oraz informację, że o tym wyzdrowieniu mowa jest w tej książce jeszcze wiele razy.

Minęło wiele lat. Był to czas wielokrotnej weryfikacji przekonań i poglądów. Mniej zorientowanym wyjaśniam, że weryfikacja oznacza sprawdzenie prawdziwości, przydatności lub prawidłowości czegoś, a nie tylko odrzucenie czy rezygnację z tego czegoś. Owszem, czasem zmieniałem lub korygowałem poglądy, ale równie często – zwłaszcza po dziesiątej rocznicy – przekonywałem się, że moje przekonania są właściwe i dobrze służą, mnie i nie tylko mnie. W każdym razie ten proces weryfikowania przekonań trwa u mnie nieustająco; czasem nazywam go żartobliwie wietrzeniem poglądów. Znakomitą okazją do takich weryfikacji są różne warsztaty, spikerki, ale bywa też że publikacje w naszych biuletynach lub po prostu wypowiedzi na mityngach.

W październiku br. w artykule „Problematyczny poradnik AA” napisałem, że z Wielką Księgą w garści alkoholik może dowieźć prawie wszystkiego, co mu do głowy przyjdzie, na temat alkoholizmu i trzeźwienia. Nadal tak uważam. W tej sytuacji wystarczy, żeby sponsor wskazywał do przeczytania (albo wręcz sam czytał) tylko te fragmenty, które potwierdzają jego prywatne teorie i przekonania, a pomijać te, w których autor WK, Bill W., prezentuje stwierdzenia zupełnie odmienne.
Prosty przykład. Jeśli jestem sponsorem, który wierzy, jak terapeuci odwykowi, że alkoholizm jest kompletnie nieuleczalny, to z naciskiem zwrócę uwagę podopiecznego na słowa (WK, s. 86) „Nie wyleczyliśmy się z alkoholizmu. To, co naprawdę mamy, jest codziennym wytchnieniem, które otrzymujemy, jeśli zachowujemy dobrą duchową kondycję”. I nie będę kierował jego uwagi na stwierdzenia: „Bez wątpienia jesteś ciekaw, jak i dlaczego – mimo opinii ekspertów twierdzących, że nie jest to możliwe – wyzdrowieliśmy z beznadziejnego stanu umysłu i ciała” (s. 20). Albo: „W dalszej części zamieszczone są dokładne wskazówki pokazujące, jak wyzdrowieliśmy” (s. 29). Albo „Przecież wyzdrowieliśmy i otrzymaliśmy siłę do pomagania innym” (s. 133).
Gdybym był takim sponsorem, zdecydowanie nie proponowałbym podopiecznemu, czytania całego tekstu WK. Albo sam bym mu czytał to, co uważam za jedynie słuszne i co pasuje do mojej koncepcji, albo on będzie czytał samodzielnie, ale tylko pod moim nadzorem i tylko fragmenty przeze mnie wskazane.

Podczas takich weryfikacji przekonań i, związanym z tym uważnym obserwowaniem rzeczywistości, z czasem zauważyłem coś jeszcze. Od kilku lat odnoszę wrażenie, że w polskiej wersji AA (nie we wszystkich grupach), bardziej liczą się techniki, sposoby i metody sponsorowania niż efekty. A jeśli te efekty nie są zadowalające, to okazuje się, że można wszystko przerzucić na Boga (może On nie chce żebyś był trzeźwy i zdrowy) albo na samego podopiecznego, bo niektórzy sponsorzy uważają, że nigdy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to, co robą. Od razu przypomniało mi to amerykańskie poradniki tzw. pozytywnego myślenia, które do Polski trafiły z trzydziestoletnim opóźnieniem. Obiecywały wiele, ale jeśli jednak coś nie wyszło, efektów nie było, to zawsze była wina czytelnika, bo za mało się starał, za mało wierzył, za mało kochał, za mało ufał, za mało miał nadziei, za mało… Bardzo niewielu zauważało wtedy, że przecież wiara, zaufanie czy miłość, to nie jest kwestia decyzji czy postanowienia. Te poradniki sprzedawały się świetnie, sam handlowałem nimi na tony, ale po ich lekturze wielu ludzi było bardziej pogubionych niż przed, bo dodatkowo sprawili sobie poczucie winy i wyrzuty sumienia – skoro to oni za mało kochali, ufali, wierzyli itp., to widocznie są po prostu beznadziejni. Podobno zbliżone chwyty stosują też niektóre sekty.

Bardzo poważnej, wręcz diametralnej zmianie, uległy moje ciągoty do diagnozowania u kogoś choroby alkoholowej. Nabawiłem się ich podczas terapii odwykowej, ale trwało to jeszcze lata po zakończeniu terapii. Właściwie dopiero lektura książek AA i obserwacje innych alkoholików jakoś mnie tego oduczyły. Do dziś pamiętam słowa alkoholika, który wrócił po zapiciu: myślałem, że mnie źle zdiagnozowali. Właśnie – ONI, bo nie on sam. Bardzo cenne doświadczenie.

„Nie lubimy nikogo uznawać za alkoholika, ale szybko możesz zdiagnozować się sam” (s. 31).
„Wystrzegaj się nazywania go alkoholikiem” (s. 93).

Nie jestem specjalistą diagnostykiem. Czy jesteś alkoholikiem, czy nie, prawdziwym, czy nieprawdziwym (sic!), w fazie takiej lub innej, opisanym w WK lub nie, to nie jest moja sprawa. Myśleć mogę, co chcę, ale te swoje diagnozy powinienem raczej zatrzymać dla siebie, a co najważniejsze – nie wykluczać cię na ich podstawie, nie odrzucać.

Co mi się nijak nie zmieniło? Przekonanie, że Anonimowi Alkoholicy i ich Program są największym wydarzeniem społecznym i humanistycznym w XX wieku. Przekonanie, że siłą Wspólnoty i nadzieją dla uzależnionych jest Program AA, a nie mityng czy taka lub inna szkoła sponsorowania. Pewność, że Anonimowi Alkoholicy to jedność, życzliwość i akceptacja, bo stygmatyzacja, odrzucenie i wykluczenie, to nie jest AA.


41 komentarzy:

  1. W moim życiu AA było raczej odskocznią od tych terapeutycznych nakazów i zakazów. W AA nikt mi nic nie kazał.
    Poza opowiadaniem swojego pijaństwa o niczym innym nie mówili. Później to się zmieniło. Przyszła praca ze sponsorem i przekazanie tego dalej.
    Wspólnota zmieniła się i ja się zmieniłem. Dziś już nie odgrywa takiej roli w moim życiu jak to było na początku. Uporządkowałem swoje życie, rozliczyłem się z przeszłością. Dzięki temu, że nie latam już po mityngach mogę prowadzić spokojne życie.
    Innymi słowy: wziąłem co mogłem i dałem też co mogłem.
    Coraz częściej Wspólnota wraca do starych złych nawyków i przez to nie jest już moją wspólnotą. Chodzę tam aby spotkać ludzi których lubię. Czasami powiem swoje zdanie w jakiejś kwestii i to tyle.
    Teraz moi podopieczni przekazują dalej to co dostali ode mnie. Pewnie robią to po swojemu ale zdziwiłbym się gdyby było inaczej.
    A czy AA jest największym wydarzeniem XX wieku? Nie sądzę. Zbyt wielu alkoholików umiera bo oddziaływanie AA (niesienie posłania) jest minimalne.
    A jest tak dlatego, że sami alkoholicy podtrzymują stereotyp o sekciarstwie i menelstwie. Tak Wspólnotę AA postrzegają ludzie nie związani z AA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez alkoholu, później nie wyobrażałam sobie życia bez AA. Dzisiaj mogę żyć bez jednego i drugiego. Trafiłam na wartościowych ludzi, którzy nie tylko mówili o programie, ale pokazali mi prawdziwą wspólnotę. Mityngi, tradycje, warsztaty, służby i ich politykę. Poświęcałam swój czas, serce i pieniądze, żeby uczestniczyć w życiu wspólnoty. Były różne sytuacje, ostre spory, potem długie rozmowy podczas warsztatów czy spotkań służb. Czytałam literaturę, tam też znalazłam wiele odpowiedzi na moje pytania i wątpliwości. W atmosferze jedności , życzliwości i akceptacji znalazłam swoją ścieżkę. Bez nakazów, zakazów , stygmatyzacji, odrzucenia i wykluczenia.
    Takie było moje AA.

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie, alkoholika z ponad dwudziestoletnim okresem trzeźwości, nie ma zakończonej pracy nad Krokami 10, 11 i 12. Ona będzie przeze mnie prowadzona od końca mych dni. Po codziennej, wykonywanej każdego dnia wieczornej inwenturze moralnej Kroku 10 łączę się w Kroku 11 z moją SW i proszę ją o siłę do spełnienia jej woli. Krok 12 składa się z dwu części: mojej służby dla AA, która nie musi trwać wiecznie i mojego stosowania do końca mych dni AA-owskich zasad we wszystkich moich poczynaniach, również tych, które leżą poza światem AA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "stosowania do końca mych dni AA-owskich zasad we wszystkich moich poczynaniach, również tych, które leżą poza światem AA. "

      A na końcu tej drogi będzie wieczny mityng AA z wszystkimi alkoholikami jacy byli/są/będą kiedykolwiek częścią tej pięknej Wspólnoty ducha.

      Usuń
    2. "Odszedł na wieczny mityng" - zawsze, od początku, miałem mocno mieszane uczucia w związku z tym. Tyle, że przez pierwsze 2-3 lata nie zdradzałem się głośno ze swoimi wątpliwościami. Nieustający mityng AA jako wizja raju alkoholików? Nie wiedziałem, jak może wyglądać niebo (to po śmierci), ale miałem poważne wątpliwości, czy tam nadal alkoholicy opowiadają o swoim piciu. Bardziej pasowało mi to do piekła.

      Usuń
  4. "..czy tam nadal alkoholicy opowiadają o swoim piciu. " Jesli przyjąć koncepcję "wiecznego mityngu" to być może alkoholicy nadal opowiadaja na nim o swym trzeźwym życiu po zrobieniu programu AA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być i tak, jednak zajmowaniu uwagi innych sobą i swoim życiem przez całą wieczność, też wydaje mi się... dziwne. Ale w końcu każdy może wyobrażać sobie Niebo na swój sposób, to kwestia wiary i religii. Tyle, że nie jest to chrześcijaństwo. Ani w Biblii, ani w Katechizmie nie ma nic o raju, który miałby być nieustającym mityngiem AA.

      Usuń
    2. Ciekawe jak to jest na wiecznej służbie na którą odchodzą żołnierze, strażacy? Albo na wiecznej wachcie na którą udają się marynarze? Czy tam opowiadają o wojnach, pożarach czy żeglowaniu.Trzeba im uświadomić, że alkoholicy ustalili i zabraniają im tak mówić przy pożegnaniu zmarłych.

      Usuń
  5. Dlatego wieczny mityng nie jest moim pomyslem i jemu nie sprzyjam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspólnocie AA zawdzięczam wiele. Powinienem raczej powiedzieć, że konkretnym ludziom z tej Wspólnoty zawdzięczam wiele. Dzięki nim znalazłem swoje miejsce na ziemi.
    Dostałem też wiele różnych śmieci, które namąciły mi w głowie.
    Chodzi między innymi o to:
    - Trzeźwiejący alkoholicy to wspaniali ludzie
    - Wspólnota AA jest wyjątkowa i najlepsza na świecie
    - Kto odchodzi z AA ginie
    - Zmarli odchodzą na wieczny mityng
    Odniosę się do tej ostatniej kwestii.
    Oddaliśmy swoją wolę i swoje życie opiece Boga. Dzięki Bogu i Programowi wyzdrowieliśmy. Jeśli tak to TAM nie ma chorych ludzi!
    Mówienie o wiecznym mityngu to zaprzeczenie mocy Boga. Mityngu potrzebują ludzie chorzy a przecież Bóg już na ziemi nas uzdrowił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się kolega zamotał. Umierają też chorzy ludzie, z powodu nowotworu, zawału czy choroby alkoholowej. Bóg może każdego uzdrowić, może, nie ma natomiast takiego obowiązku. Mitingu potrzebują chorzy alkoholicy, dlaczego? Bo właśnie tam mogą spotkać alkoholika, który wyzdrowiał i który może im pomóc, bo wie, zna sposób jak wyzdrowieć z tej choroby.

      Usuń
  7. Podstawowa, a często jedyna tożsamość - alkoholik. Wszystko podporządkowane alkoholizmowi, często mimo wieloletniej abstynencji.
    Nie dziwi mnie to, pracujący człowiek, który jest na czterech mityngach w tygodniu, w weekendy jeździ na spotkania intergrupy i ogólnopolskie warsztaty służb wszelakich, daje spikerki, wieczory poświęca na telefoniczne dyskusje ze sponsorowanymi, a niedziele na spotkania z nimi… Skąd miałby mieć czas na jakikolwiek rozwój?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co zajmować się sobą i najbliższymi, dużo łatwiej jest żyć życiem innych.

      Usuń
  8. "TAM nie ma chorych ludzi!...Mityngu potrzebują ludzie chorzy a przecież Bóg już na ziemi nas uzdrowił." Czy na mityng na ziemi, nie mogą Twoim zdaniem chodzic ludzi zdrowi, aby nieść poslanie AA ludziom chorym?

    OdpowiedzUsuń
  9. Samo gadanie o programie nie zmienia jakości życia. Słucham i obserwuję alkoholików z 20-30 - letnią abstynencją " po programie" i zastanawiam się, co oni mogą przekazać , skoro sami nie uporali się z własnymi fobiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto pytać, czemu się nie uporali. Skoro lęk przed alkoholem i ludźmi pijącymi, przed miejscami, zachowaniami, myśleniem itp. bardzo skutecznie i profesjonalnie wdrukowano im w umysł podczas wieloletniej terapii odwykowej, to i czemu się dziwić. Lęki potęgowały także latami przekonania w AAPL - jak odejdziesz, to zginiesz, tylko z nami, stale na mityngach, masz jakąś szansę.

      Usuń
    2. Jestem długo w AA, poznałam program, byłam też na terapii i ani terapia, ani przekonania w AAPL nie potęgowały moich lęków. Wręcz przeciwnie, wiedza, świadomość i stawianie im czoła pomagały mi uporać się z nimi. Dzisiaj lęk towarzyszy mi czasem w życiu codziennym, ale nie wpływa na mnie paraliżująco.

      Usuń
    3. A może warto zapytać siebie , czy wlaściwym jest diagnozowanie stanu trzezwości innych osób i stwierdzanie, że "nie uporali się z własnymi fobiami"? Cenne są słowa Meszuge " Bardzo poważnej, wręcz diametralnej zmianie, uległy moje ciągoty do diagnozowania u kogoś choroby alkoholowej. Nabawiłem się ich podczas terapii odwykowej, ale trwało to jeszcze lata po zakończeniu terapii. Właściwie dopiero lektura książek AA i obserwacje innych alkoholików jakoś mnie tego oduczyły."

      Usuń
    4. " Słyszę i obserwuję..." to nie diagnoza, tylko fakty, o których słyszę na mityngach.

      Usuń
  10. Anonimowy22 listopada 2023 22:04
    Chyba się kolega zamotał.

    Kolega się nie zamotał. Przeczytaj to co napisałem.
    Człowiek jest istotą duchową. Po śmierci (zdrowego czy chorego) ciało zostaje na ziemi a duch (dusza) idzie do Boga.
    Dusza, jako cząstka Boga w nas, jest doskonała. Nie ulega nałogom ani chorobom.
    Wieczny mityng nie istnieje. Tak jak nie istnieją tam terapie i szpitale. Dusza nie potrzebuje terapii. Ludzie często mówią o zmarłych: „nareszcie jest wolny od bólu i chorób”.
    Może ci ludzie wiedzą coś czego ty Anonimowy nie wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,Od kilku lat odnoszę wrażenie, że w polskiej wersji AA (nie we wszystkich grupach), bardziej liczą się techniki, sposoby i metody sponsorowania niż efekty.''
    I bardzo dobrze. Każdy ma swoje jedno życie i ma wybór: może gadać, rozważać itp. lub działać. To samo dotyczy grup. Mogą się rozwijać, poszukiwać nowych rozwiązań lub nie. I to jest wolność. To jest AA

    Taka ciekawostka.
    Trafiłem do miejsca, za które AA płaci miesięcznie około trzech tysięcy złotych. Co najmniej raz dziennie odbywa się tu spotkanie AA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak przymusu, możliwość działania zgodnie z własną wolą. Sytuacja, w której można dokonywać wyborów spośród wszystkich dostępnych opcji. I to jest wolność. To jest moje AA.

      Usuń
    2. ...bez podziału na staropolskie czy nowopolskie.

      Usuń
    3. A co to znaczy, że AA płaci miesięcznie około trzech tysięcy złotych. Kto konkretnie płaci?
      Skąd pochodzą pieniądze i jakie koszty ponosi pojedynczy uczestnik?

      Usuń
    4. Pod pojęciem AA w tym przypadku mam na mam na myśli osoby, które uczestniczą w spotkaniach AA w tym miejscu.
      Pieniądze wpłacają uczestnicy spotkań AA.
      Pieniądze pochodzą z dobrowolnych składek.
      Pojedynczy uczestnik ponosi koszt równy dobrowolnym składkom, które wpłacił.

      Usuń
    5. Łatwo policzyć 30 dni - 30 mitingów- 100 zł zabrane na mitingu, 8 grup każda 4 mitingi w miesiącu x100 = 400 zł. Prosty rachunek. Wychodzi ,że każda grupa płaci 400 zł czynszu. Ładna suma, kto zabroni grupie by płaciła tyle ile chce, jeśli tylko ją stać. Ale licząc, że cały miesiąc przechowuje w tym pomieszczeniu swoje klamoty (czajnik, kubki, książki) to wydaje się, że i tak tanio.

      Usuń
  12. Problem z alkoholem25 listopada 2023 02:47
    ,,Od kilku lat odnoszę wrażenie, że w polskiej wersji AA (nie we wszystkich grupach), bardziej liczą się techniki, sposoby i metody sponsorowania niż efekty.''
    I bardzo dobrze.

    Bardzo dobrze? Nie sądzę.
    Najważniejsze są efekty i to one powinny wyznaczać sposób poznawania i wdrażania Programu w życie.
    Te metody które się nie sprawdziły powinny przejść do historii jako przestroga aby nie brać się za to bo to strata czasu.
    W biznesie jest taka metoda – burza mózgów. Zgłasza się różne pomysły. Dopiero później wybiera się te najbardziej efektywne. Reszta pomysłów wędruje do kosza.
    AA nie istniej rok czy dwa. Przez 80 lat wypróbowano mnóstwo pomysłów alkoholików, bo każdy uważał, że jego jest najlepszy. Myślący alkoholicy odrzucili wiele z nich. Pozostało kilka do wyboru.
    Nie ma sensu popełniać błędów, które już zostały kiedyś popełnione.
    W AA usłyszałem wiele różnych pomysłów. Niektóre od razu odrzuciłem jako bezsensowne. Oczywiście pomógł mi w tym sponsor który był rozsądnym i bardziej doświadczonym człowiekiem w tej kwestii.
    Forsowanie pomysłów, które kiedyś zostały przez alkoholików odrzucone to marnowanie czasu i pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje pieniądze, mój czas i moje wybory. Wszytko jest lepsze od prób odgórnego regulowania.
      Każdy myśli. Nowy w AA też.

      Usuń
  13. Jeśli mogę, chciałabym zadać pytanie uczestnikom tego bloga.
    Od kiedy intergrupy zajmują się organizacją i uczestnictwem w konferencjach prasowych?
    Uważam, że działania Wspólnoty AA opierają się na zasadach zawartych w Preambule i Dwunastu Tradycjach, a konferencje prasowe są zarezerwowane dla powierników klasy A ( nie alkoholików).
    Co Wy na to ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zgadzam.
      Janek

      Usuń
    2. Zbyt mało informacji, żebym miał oceniać sytuację.
      Każda grupa AA może prowadzić informację publiczną, mieć (lub nie) komitet informacji publicznej, mieć (lub nie) łącznika/ów z instytucjami. szpitalami itp.
      Nie wydaje mi się, żeby powiernik klasy AA z chęcią wybrał się do Łochowa Dolnego na spotkanie z redaktorem lokalnej gazetki wydawanej raz na tydzień.
      Ale będę zwracał uwagę na wszelkie próby pozbawienia Grup AA ich praw i zadań, oraz wszelkie próby tworzenia KC PZPR w Anonimowych Alkoholikach.

      Usuń
    3. Oto fragment z Poradnika dla służb AA, rozdział XI -. NIESIENIE POSŁANIA PRZEZ SŁUŻBY AA
      „Informacja Publiczna w prasie, radiu, telewizji
      Na każdym poziomie struktury służb naszej Wspólnoty nawiązujemy kontakty z prasą, z radiem, a czasem również z telewizją. Bardzo ważne jest, abyśmy, najpierw zdecydowali się w jakim charakterze chcemy wystąpić. Jeśli występujemy jako alkoholicy, którzy dzisiaj nie piją i chcą podzielić się swoją historią, to nie powinniśmy wtedy mówić o Wspólnocie AA, ani o naszym w niej uczestnictwie. Jeśli jednak występujemy jako członkowie Wspólnoty, to musimy pamiętać o kilku ważnych zasadach. Przede wszystkim o zasadzie anonimowości, czyli nieujawniania swojego wizerunku i danych osobowych oraz przynależności do Wspólnoty innych osób. ..”

      Usuń
    4. Fajny pomysł. Nie widzę problemu, żeby zachowując anonimowość przekazać informacje o AA na konferencji prasowej.

      Usuń
  14. 1. Każda grupa AA może prowadzić informację publiczną, mieć (lub nie) komitet informacji publicznej, mieć (lub nie) łącznika/ów z instytucjami. szpitalami itp.
    Grupa AA w Polsce może wszystko. Wiele grup zajmuje się organizowaniem zabaw tanecznych, spływów kajakowych, ognisk i grilla. Niesienie posłania AA jest na samym końcu. Od takiej działalności są stowarzyszenia abstynenckie a nie grupy AA.
    2. Nie wydaje mi się, żeby powiernik klasy AA z chęcią wybrał się do Łochowa Dolnego na spotkanie z redaktorem lokalnej gazetki wydawanej raz na tydzień.
    To nie powiernik klasy A ma jechać tylko dziennikarz powinien się pofatygować jeśli chce uzyskać informacje.
    3.  Przede wszystkim o zasadzie anonimowości, czyli nieujawniania swojego wizerunku …
    Ze swoją anonimowością mogę zrobić co tylko chcę. Dr Bob powiedział: nie możemy anonimowości doprowadzać do absurdu, że nawet sąsiad nie wie, że jesteśmy członkami AA.
    To tyle jeśli chodzi o wcześniejsze informacje.

    Do AA mamy zachęcać ludzi poprzez przyciąganie a nie reklamowanie. Dlatego zadaniem powierników klasy A jest mówienie o Wspólnocie. Gdy robią to alkoholicy jest to autoreklama.
    Mamy wreszcie przedstawiciela posiadającego osobowość prawną. To BSK. To oni powinni przekazywać do mediów i tak zwanych profesjonalistów informacje. Nie wiem czy to robią. Nigdy nie spotkałem informacji sygnowanej przez BSK.

    Cwani alkoholicy potrafią wydawać nie swoje pieniądze. Dobrym przykładem są ogólnopolskie warsztaty np. skarbników. Zupełnie bezsensowne. Skarbnik ma zapisać przychody, rozchody i saldo. Naprawdę pełniący służbę skarbnika nie może tego przekazać swojemu następcy? Ale tu nie chodzi o służbę. Chodzi o darmowe wczasy (kilka dni) na koszt Wspólnoty.

    Już od kilku lat Wspólnota w Polsce przeobraża się w organizację. To właśnie dlatego zrezygnowałem z pełnienia służb poza grupą. Region i Intergrupa zamiast pomagać grupom zajmują się sobą. O tych na samym dole naszej odwróconej piramidy nie warto mówić.
    I takie jest moje doświadczenie we Wspólnocie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o tym, Janku, pisałem.. I nie do Ciebie.
      Nie jestem również zainteresowany Twoim widzeniem świata - zostaw to dla siebie...
      Nie masz bladego pojęcia o AA. Tkwisz w jakiejś klubokawiarni.

      Usuń
  15. ,,Poradnik dla służb" = Pismo Święte. Poradnik stworzyły tęgie umysły. Najlepsi z najlepszych. Z tradycji 11 wersja długa ,,Nasze oddziaływanie na zewnątrz powinno opierać się na przyciąganiu, a nie na reklamowaniu. Nigdy nie możemy sami siebie zachwalać. Uważamy, że BĘDZIE LEPIEJ, gdy będą nas polecać nasi PRZYJACIELE." Tę tradycję trzeba zmienić. Już nas reklamują różne spoty radiowe, telewizyjne, dzięki dalekowzroczności naszych dyrektorów, przewodników. Konferencje prasowe są niezbędne. Pomyślcie czy w szkole nie wprowadzić przedmiotu ,,Wiedza o AA"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do 28 listopada 10:16,kto wie może
      Kiedy oglądam reklamy to:proszek z jest lepszy od y i działa niezawodniei gdzie może znaleźć tabletkę x na ból głowy działa rewelacyjnie itp itd...Nie słyszałem aby w radiu lub tv lub w prasowe mówione że AA jest niezawodne . Byłaby to reklama AA gdyby było zapewnienie że AA na pewno pomoże.Nie mam powodów by nie wierzyć ludziom którzy byli w USA i opowiadali że nawet są drogowskazy informujące jak dojechać do AA.
      Ironizujesz że szkoła Uważam że nie jest to zły pomysł jednym małym zastrzeżeniem też.Zamiaat A AAowca terapeuta.psycholog który udzielalby informację na temat szeroko rozumianego alkoholizmu i wskazywał różne rodzaje pomocy z których można korzystać w tym z AA Swego czasu byli lektorzy którzy to robili i wiem że to działało pozytywnie
      Cóż doczekaliśmy czasów że niektórzy kroki pozmieniali zawłaszczyli symbol AA a i tradycje ruszyli.Moze idea jest dobra,ale rozkręcając inna wspólnotę zaczynać od kradzieży?
      Bartek

      Usuń
  16. Warto ze zrozumieniem czytać zawarty z Poradniku dla służb AA rozdział XI -. NIESIENIE POSŁANIA PRZEZ SŁUŻBY AA - „Informacja Publiczna w prasie, radiu, telewizji i z rozsądkiem wprowadzać w życie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję bardzo za opinie, odpowiedzi i podpowiedzi.
    Takie działania zależne są od naszych ambicji. Te niezdrowe, skupione na sobie, nie na celu, mogą przynieść całemu AA więcej szkody niż pożytku .

    OdpowiedzUsuń