Akredytacja to «uprawnienie udzielone przedstawicielowi dyplomatycznemu lub prasowemu do pełnienia funkcji przy obcym rządzie lub organizacji międzynarodowej».
https://sjp.pwn.pl/sjp/akredytacja;2549226.html
Meszuge (hebr. měszuggā) - oznacza w języku jidysz wariata, człowieka niespełna rozumu, szaleńca. Najczęściej określenie to ma charakter pejoratywny, ale nie zawsze, bo meszuge to czasem po prostu ekscentryczny dziwak, oryginał... Blog zawiera artykuły, eseje i inne teksty, prezentujące moje prywatne przekonania, przeżycia i doświadczenia. Niektóre z nich znaleźć można w książkach „ALKOHOLIK”, „12 KROKÓW OD DNA”, „ALKOHOLIZM ZOBOWIĄZUJE”, „KROK za KROKIEM” i innych.
niedziela, 26 stycznia 2025
czwartek, 23 stycznia 2025
Czy przekonania czynią cuda?
Podczas obowiązkowych u nas na mityngach „problemach i radościach” opowiedziałem, że bardzo się cieszę, że umiem latać. W powietrzu, jak ptak. Oczywiście komentować nie wolno, więc dopiero w przerwie podeszło do mnie kilkunastu alkoholików i poprosiło, żeby to latanie pokazał.
– Nie zamierzam robić przedstawień ani się popisywać – odparłem.
– A ktoś wiedział, jak latasz – spytali wtedy – jest może jakieś nagranie z tego twojego latania?
– Nie, nikt nie widział, nagrania nie ma – odpowiedziałem chłodno, zniesmaczony ich postawą.
– To może mógłbyś kogoś z nas nauczyć tego latania? – spytali z nadzieją w głosie.
– Jak Bóg będzie chciał, to was też nauczy.
– No, trudno, to może chociaż opowiedzą, o tym lataniu. Co widziałeś, jak się czułeś lecąc? – dalej drążyli temat.
– Nigdy jeszcze nie leciałam – przyznałem krótko – po prostu mi się nie chciało, ale wiem na pewno, że mogę to zrobić.
Wtedy stracili zainteresowanie i się rozeszli.
Czym alkoholicy trzeźwi różnią się od nietrzeźwych? Pierwsi z nich mają przekonania zbudowane na wiedzy i doświadczeniu, natomiast ci drudzy mają przekonania zamiast wiedzy i doświadczenia.
Podczas obowiązkowych u nas na mityngach „problemach i radościach” opowiedziałem, że bardzo się cieszę, że już całkowicie wyzdrowiałem z alkoholizmu. Mój organizm reaguje już na etanol dokładnie tak samo, jak u wszystkich innych zdrowych ludzi.. Oczywiście na mityngu komentować nie wolno, więc dopiero w przerwie podeszło do mnie kilkunastu alkoholików i poprosiło, żebym im to bezproblemowe picie pokazał.
– Nie zamierzam robić przedstawień ani się popisywać – odparłem.
– A ktoś wiedział, jak pijesz? – spytali wtedy – Jest może jakieś nagranie z tego twojego normalnego picia?
– Nie, nikt nie widział, nagrania nie ma – odpowiedziałem chłodno, zniesmaczony ich postawą.
– To może mógłbyś kogoś z nas nauczyć tego zdrowego, normalnego picia? – spytali z nadzieją w głosie.
– Jak Bóg będzie chciał, to was też nauczy.
– No, trudno, to może chociaż opowiedzą, o tym piciu. Jak się czułeś w trakcie picia i potem, i czy naprawdę nie było żadnych konsekwencji? – dalej drążyli temat.
– Od czasu zakończenia terapii i po poznaniu Programu ze sponsorem, alkoholu nie piłem pod żadną postacią – przyznałem krótko – po prostu mi się nie chciało, ale wiem na pewno, że mogę to bezpiecznie zrobić.
Wtedy stracili zainteresowanie i się rozeszli.
Przekonaliśmy się, że musimy bezwarunkowo w głębi swego jestestwa przyznać, że jesteśmy alkoholikami. To pierwszy krok w powrocie do zdrowia. Trzeba rozbić złudzenie, że jesteśmy jak inni ludzie albo, że niedługo tacy będziemy – pisał Bill W. w swojej książce. Albo to: Jesteśmy jak ludzie, którzy stracili nogi, nowe nigdy nie odrosną („Anonimowi Alkoholicy”, wyd. 2018, s. 30), ale co on tam wiedział?! Nawet jakieś testy pozwolił sobie wymyślać i proponować: Nie lubimy nikogo uznawać za alkoholika, ale szybko możesz zdiagnozować się sam. Wstąp do najbliższego baru i spróbuj pić w sposób kontrolowany. Spróbuj się napić i nagle przestać. Spróbuj więcej niż jeden raz. Zadecydowanie, czy jesteś uczciwy wobec siebie samego w tej kwestii, nie zajmie ci wiele czasu (s. 31). Wobec naszych doświadczeń – naszych, czyli byłych alkoholików, całkowicie wyleczonych – przekonania Billa W. na temat alkoholizmu są wyraźnie mało wiarygodne. To tylko jego niezbyt trzeźwe fantazje.
Czy wierzę w możliwość kompletnego, pełnego wyzdrowienia z choroby alkoholowej? Oczywiście, że wierzę! Wierzę również, że każdy wyleczony alkoholik bez trudu potrafi to wykazać.
Niektórzy ludzie są uczuleni na orzeszki (albo coś tam
innego); ich organizm reaguje na nie alergicznie. Kiedy dzięki odczulaniu lub
innym formom leczenia przestają w taki alergiczny sposób na orzeszki reagować, mogą je
jeść bezpiecznie. Czy będą je jeść i ewentualnie w jakiej ilości, to już jest ich
sprawa. Ważne natomiast jest to, że nie muszą już sprawdzać składu produktów
spożywczych, czy nie zawierają choćby śladowych ilości orzeszków.
Czy ich życie i cała przyszłość po takim leczeniu sprowadza
się do jedzenia orzechów? Oczywiście, że nie, ale… terapeutom odwykowym udało
się wmówić uzależnionym, że pragnąć wyleczenia z choroby alkoholowej, muszą najwidoczniej nieustannie marzyć o piciu. Tak, wiem że to bzdura, ale w niektórych ośrodkach powtarzana nadal. Rzekomo dla dobra pacjentów.
niedziela, 12 stycznia 2025
Trzy prywatne złote myśli
Nie od pierwszego mityngu i nie od dziesiątego, ale stosunkowo szybko zacząłem się wypowiadać na naszych spotkaniach. Było to stosunkowo łatwe, bo królowały wówczas „problemy i radości”, więc zawsze potrafiłem coś sobie przypomnieć z ostatnich dni, idąc na mityng. Czemu zabierałem głos? Nauczono mnie, że jeśli nic nie powiem, to i nikt mi nie pomoże, bo przecież nie będzie wiadomo, czy coś złego się u mnie nie dzieje. To miało być coś w rodzaju wentyla bezpieczeństwa czy papierka lakmusowego. Dawało mi też pewne poczucie bezpieczeństwa. Wierzyłem, że w razie czego, w przerwie mityngu lub po jego zakończeniu, ktoś mi zwróci uwagę, na przykład, że gadam jakbym miał nawrót. Jednak nie o wypowiedzi mityngowe mi chodzi, ale o pokazanie, że stosunkowo szybko zacząłem być widoczny i rozpoznawany w naszym niewielkim środowisku. Nawet bardzo niewielkim, bo było to siedem grup AA, a alkoholików w tych grupach może około stu razem. Dopóki nie znalazłem pracy, chodziłem na wszystkie mityngi w mieście.
Miałem kilkanaście miesięcy abstynencji, kiedy ktoś zaczął opowiadać za moimi plecami, że widział mnie niedawno pijanego i śpiącego na ławce. Poczułem się zdradzony, oszukany, niesprawiedliwie zaatakowany. Planowałem jakoś dementować plotki, szukać kłamliwego plotkarza, knułem zemstę. Fred, drugi sponsor, przekonał mnie, żebym zostawił całą tę sprawę. A Hipnotyzer, trzeci sponsor, ostrzegł mnie, że jeśli w polskiej wersji AA będę się starał cokolwiek robić, wystawić głowę choćby odrobinę powyżej miernoty, to szybko znajdą się ludzie, którzy spróbują mi na tę głowę nasrać. I tak też było. Gdy tylko moje teksty zaczęły ukazywać się w „Warcie”, „Zdroju”, Mityngu”, „Karliku”, to dowiedziałem się, że piję, że żyję za pieniądze AA, bo pewnie AA mi płaci krocie, że wymyśliłem jakieś sponsorowanie (w czasach, gdy sponsora mieć nie było można, bo alkoholik nie może mieć autorytetów), które jest głupią modą, godzi w jedność i szybko zniknie, za cytowanie w jakimś artykule zdania z WK (z podaniem źródła oczywiście), grożono mi sądem itd. itp.
Tego typu przypadki i zdarzenia zmusiły mnie do wymyślenia na własną potrzebę hasła, pewnego skrótu myślowego, zdania, które pomagało mi szybko rozeznać się w sytuacji i zdecydować o swoim zachowaniu czy reakcji. Tak powstało:
Twoje postępowanie świadczy o tobie, moje zachowanie świadczy o mnie – nie odwrotnie.
Podczas terapii DDA i wiele razy później stykałem się w środowisku niepijących alkoholików ze złością, zawiścią, nienawiścią, werbalną agresją, groźbami, urazami i pretensjami. Więc wymyśliłem:
Twoje szczęście to też i moja radość, ale twoja nienawiść, to nie mój problem.
Około 2011 roku i kilka lat później, wraz z pojawieniem się w Polsce pewnych specyficznych szkół sponsorowania, natknąłem się też na agresywną ewangelizację w środowisku AA. Wprawdzie w WK Bill pisał: „Nie interesuje nas to, jakie są wierzenia naszych członków. Są to sprawy całkowicie prywatne”, ale dla wyznawców jedynie słusznej religii nie miało to znaczenia, bo przecież wiedzieli lepiej. Wtedy zaczęło mi się przydawać:
Twój Bóg nie wymaga ode mnie niczego, wymaga od ciebie – naucz się tego.
Przyznam, że takie krótkie zdania, skróty myślowe, bardzo ułatwiają mi życie, bo nie muszę za każdym razem, w razie czego, przeprowadzać całego przewodu myślowego, przypominać sobie wiele zdarzeń i sytuacji, czyli po prostu kolejny raz wyważać drzwi, które uchyliłem już dawno temu. Oczywiście jest ich znacznie więcej, a niektóre zawarte są w dziale Słowo i Obraz w zakładce: FOTOGRAFIA.
środa, 1 stycznia 2025
Nie ma złych mityngów AA?
O tym, że podobno nie ma złych mityngów, słyszałem od swoich początków w AA. Nieco później dowiedziałem się, że jest to jedna z prawd i zasad AA (chodzi o „Prawdy i zasady Anonimowych Alkoholików pomagające w trzeźwieniu” o której to pozycji pisałem kiedyś tu: https://meszuge.blogspot.com/2022/05/wspolnota-aa-kiedys-i-dzis.html). To przekonanie, że nie ma złych mityngów, słychać czasem w środowisku AA w Polsce do dziś.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy zorientowałem się, że to nie jest prawda. W każdym razie całe lata przedtem, zanim kolega podrzucił mi reprodukcję plakatu z jakiegoś anglojęzycznego mityngu (podobno wiszą na ścianach wielu salek mityngowych):
![]() |
Mityngi i brak pracy na Krokach to tylko kawa i bzdury (i pier...lenie) |
Co to znaczy „zły” mityng? Ano taki, na którym nie ma mowy o rozwiązaniu problemu alkoholizmu, a uczestnicy rozmawiają o swoich przeżyciach podczas terapii odwykowej lub wypowiadają się w tematach typowych dla klubów abstynenta czy poterapeutycznych grup wsparcia (żona mnie zdradza, syn się źle uczy, córka zaszła w ciążę, fajny film wczoraj widziałem, rozładował się akumulator itp.). Tego typu tematy są ważne i potrzebne, ale w stosownym czasie i miejscu – nie podczas mityngu Anonimowych Alkoholików.
Niedawno odbył się mityng wyjątkowo wartościowy – moim skromnym zdaniem. W spotkaniu uczestniczyło dwoje nowicjuszy i na ich domniemanych potrzebach skupiali się uczestnicy w swoich wypowiedziach. Uznali, zapewne słusznie, że relacje z technik i sposobów niesienia posłania (tematem był Krok 12), nie są dla nowych najważniejsze. Alkoholicy opowiadali więc o swoich pierwszych mityngach, o tym, jak wydawało im się, że AA to nie miejsce dla nich, że (ze względu na lokalizację sali) Wspólnota jest zapewne agendą Kościoła katolickiego, że to pewnie jakaś sekta, że wytną im tu nerkę do przeszczepu, ale też jak dokładnie wyjaśniono im, w jaki sposób to wszystko naprawdę działa i o co tu chodzi – choć wstydzili się o cokolwiek zapytać – co Wspólnota ma im do zaoferowania, czym jest Program, co to znaczy „sponsor” itp.
Szczególnie ciekawa była wypowiedź alkoholika, który opowiedział, jak zrealizował w swoim życiu Kroki, a przynajmniej większość z nich, jak mu się powodziło, jak z czasem zaczął powoli rezygnować z pewnych postaw i zachowań, bo uznał, że po tylu latach niepicia już nie musi. Ostatecznie zrezygnował z jakichkolwiek kontaktów z AA i z trzeźwymi alkoholikami. A jeszcze trochę później wpadło mu na myśl, że może ten alkoholizm mu zwyczajnie źle zdiagnozowano, że miał kiepski okres w życiu i za dużo pił, ale jednak alkoholikiem nie jest. W końcu wrócił do picia. Kilka razy się udało, ale za czwartym lub piątym, pojawiły się już kłopoty. Przez kolejnych kilka lat jakoś próbował jakoś kontrolować picie, ale było z tym coraz gorzej. Wreszcie wrócił do AA, powtórnie zrobił Program ze sponsorem, zaangażował się w służby. Opowiedział, jak w końcu zrozumiał i uwierzył w słowa dotyczące Billa i Boba, zawarte w Wielkiej Księdze, w rozdziale „Wizja dla ciebie”:
Nasi dwaj przyjaciele nie mieli jednak łatwego życia . Pojawiło się mnóstwo trudności. Obaj zrozumieli, że muszą być ciągle aktywni duchowo.
Przekaz był prosty i bardzo ważny: jeżeli jestem alkoholikiem, to nie mogę żyć tak samo, jak ludzie zdrowi. Pewna dawka aktywności duchowej (nie mylić z religijnością) jest po prostu konieczna. I nie ma znaczenia, czy to lubię, czy mi się podoba, czy mam ochotę – KONIECZNA.
Oczywiście nie znaczy to, że do końca życia będę musiał funkcjonować dokładnie tak, jak w miesiącach pracy ze sponsorem na Krokach, nie, nie, ten okres był czymś w rodzaju inwestycji na całą resztę życia. Starałem się wtedy nawiązać relację z moją Siłą Wyższą i nauczyć się paru prostych zasad. Bo…
Tragedią naszego życia jest to, jak głęboko musimy cierpieć, zanim nauczymy się prostych prawd, według których trzeba żyć („Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość”).
Tekst Preambuły AA odczytywany jest na każdym mityngu (albo
prawie), ale zwykle niesłyszany i nie rozumiany. Jest w nim informacja, że
dzielimy się doświadczeniem, siłą i nadzieją, żeby rozwiązać wspólny problem.
Jedynym wspólnym problemem wszystkich alkoholików jest alkoholizm. I
rozwiązania tego i tylko tego problemu powinny dotyczyć tematy mityngów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)