poniedziałek, 10 lutego 2014

Notatki sponsora (odc. 019)

Potencjalny kandydat na podopiecznego, alkoholik z kilkuletnią abstynencją, po paru psychoterapiach, wyraził zainteresowanie Dwunastoma Krokami oraz moją skromną osobą i wyznał, że pod pewnymi warunkami gotów byłby, z moją pomocą, Program w swoim życiu zastosować. Oczywiście zainteresowały mnie te warunki – w końcu sam często powtarzam, że jeśli dwóch dorosłych ludzi ma coś razem zrobić, to warto wcześniej uzgodnić zasady współpracy, żeby później nie było żalu, rozczarowań i komunikatów: gdyby to człowiek wiedział… Trzeba po prostu zadbać o to, aby człowiek wiedział – jeden i drugi… człowiek. Wprawdzie do stawiania warunków, przez osoby proszące o pomoc, przyzwyczajony jeszcze nie jestem (uzgadnianie zasad i stawianie warunków to chyba jednak nie to samo), ale też nie traktuję siebie aż tak poważnie, żeby stanowiło to jakąś realną przeszkodę., więc grzecznie słuchałem, a warto było.

W każdym razie okazało się, że ten warunek jest w zasadzie tylko jeden, Szósty i Siódmy Krok będziemy robili tak, jak się to podobno praktykuje w mieście X, to znaczy: on złoży ustną deklarację gotowości, pomodlimy się razem i… w ten sposób oba te Kroki zostaną zaliczone, zrealizowane. Chciał to ze mną uzgodnić na samym początku, bo słyszał, że od swoich podopiecznych wymagam jakiegoś działania, działania innego, niż ta deklaracja gotowości; on tę gotowość ma już od dawna, jest katolikiem, więc modlić się też umie. Trochę mnie zaskoczył – przed realizacją Kroku Pierwszego osiągnął gotowość z Kroku Szóstego… Ups!

Nie komentując tego w żaden sposób, przeczytałem fragment:  Wielu z nas długo unikało Szóstego Kroku, i to z bardzo praktycznego powodu: nie życzyliśmy sobie usunięcia wszystkich wad charakteru, bo do niektórych byliśmy aż nazbyt przywiązani. Wiedzieliśmy jednak, że jakoś musimy się pogodzić z samą zasadą Szóstego Kroku. Postanowiliśmy więc, że choć na razie trudno jest nam pozbyć się niektórych spośród naszych słabości, powinniśmy jednak przestać się upierać, że nigdy, przenigdy z nich nie zrezygnujemy. Wyraźnie zaniepokojony zapytał, skąd to wziąłem, a ja, zgodnie z prawdą, odparłem, że z 12x12.  Uspokoił się natychmiast – acha, z tego zbiorku esejów! – prychnął z pogardą i lekceważącym uśmieszkiem. Wtedy, przyznaję to ze wstydem, poniosło mnie i rżnąc głupa na potęgę zapytałem, co to właściwie są te eseje, bo coś tam słyszałem, ale…  Usłyszałem: definicjami popisywał się nie będę, ale są to po prostu takie zadania szkolne, rodzaj wypracowań na dowolne tematy, wprawki, które pomagają w nauce pisania. W AA liczy się tylko Wielka Księga, a te eseje, które Bill pisał pod wpływem LSD, odrzucamy. Jak ktoś chce, może je sobie czytać po Programie – dodał z pobłażliwie.

Grzecznie stwierdziłem, że ja mam pewien pakiet przeżyć i doświadczeń i choćbym nie wiem jak chciał, nie jestem w stanie zmienić go na jakiś inny, bardziej dostosowany do jego specyficznych potrzeb. Rozstaliśmy w zgodzie, bez żalów i uraz… mam nadzieję.

W całej tej rozmowie jedno tylko stwierdzenie mocniej mnie poruszyło: „odrzucamy”, i nie chodzi mi o dociekanie, kto „my”, ale raczej o pewien bagaż wspomnień z czasów picia i pierwszych miesięcy abstynencji. Z ogółu norm, zasad, wskazówek, zaleceń itd. wybierałem te, które mi bardziej pasowały, a resztę odrzucałem. Prawa pracownika i zobowiązania pracodawcy znałem i uważałem za ważne, ale obowiązki pracownika – odrzucałem.  Z przepisów ruchu drogowego (skarbowych, podatkowych i wszystkich innych) przyjmowałem te, które mi służyły, ale resztę odrzucałem. Z Dekalogiem było dokładnie tak samo, i z normami moralnymi, i z zasadami dobrego wychowania, i…
Za najstraszniejsze jednak uważam to, że ja chyba naprawdę wierzyłem wtedy, że mogę cały świat, życie swoje i innych ludzi, działanie urzędów i instytucji, podporządkować swoim zasadom i odrzucać wszystko, co mi się nie podoba, sprawia problem, nie wiąże się z przyjemnością, nie przynosi doraźnych korzyści. To alkoholizm… po prostu.

 

Najprawdopodobniej nie jest to potrzebne, ale na wszelki wypadek napiszę jeszcze, że esej to forma literacka albo rozprawa literacko-naukowa, prezentująca punkt widzenia jej autora, czyli ujmująca temat, zagadnienie, problem, w sposób subiektywny.
 

14 komentarzy:

  1. Sytuacja wygląda na to jakby to on chciał być Twoim sponsorem, a nie Ty jego. Ja osobiście uważam, że praca na 6 kroku, że tak powiem po "szkolnemu" wykazała jak bardzo jestem gotowy do pozbycia się swoich wad. W tabeli opisałem wady, jak się do nich odnoszę i czy chcę się ich pozbywać, i w jaki sposób. Oczywiście w kolumnie czy chcę, wszędzie wpisałem TAK. Przygotowałem harmonogram pracy i kary. Pierwsza wada: wulgaryzmu (100 razy za karę miałem napisać: Nie będę bluźnił moim bliźnim). Przez dwa pisałem. A w trzecim stwierdziłem, że przecież bardzo to lubię, pomaga mi (cokolwiek to znaczy). Obnażyło to moją słabość już przy najprostszej wadzie i pokazała jak wiele pracy przede mną. Bóg zabierze moje wady, jeżeli będzie widział, że pracuje nad pozbyciem się ich, a nie że tylko powiem, że chce się ich pozbyć (moim zdaniem działa jak dopalacz, ale sam muszę uruchomić silnik). Siła Wyższa to nie Św. Mikołaj. Bez komentarza pozostawiam "narzucanie" przez potencjalnego podopiecznego form pracy sponsorowi. Pomimo, że czasami ciężko mojemu "ego" przyjąć zalecenia sponsora to i tak je później wykonuje. Chcę wytrzeźwieć. W tym przypadku to on ma większe doświadczenie, muszę przecież kogoś darzyć zaufaniem, a nie tylko samego siebie. Kiedy sam "pracowałem" na programie to krok 4 chciałem zrobić jadąc samochodem z Włocławka do mamy (ok. 40 km) w stylu: Zrobiłem koledze to i tamto, kradłem to i to. Super sprawa. To najlepsza metoda jak zmieszać pychę z pokorą i udawać, że się zmieniam (pracuję na programie). Nie polecam powyższej metody nikomu. Samemu to najlepiej mi wychodziło tylko picie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :-)

      Ja nigdy nie mówię (w Szóstym Kroku) o karach, bo nie jestem od karania samego siebie - mówię o konsekwencjach własnych postaw i zachowań i zgodzie wewnętrznej na ich ponoszenie.

      Usuń
  2. Fantastyczna historia :-) Ja niedawno usłyszałam od podopiecznej, z którą zaczynałyśmy pracę nad 4 krokiem: jak to trzy tabelki, a dlaczego nie pięć? Chłopaki mają pięć! Yyy.
    Tak, odrzucanie, super sprawa, pamiętam. Dzisiaj się zetknęłam z podobną reakcją, gdy stwierdziłam, że w 2 tradycji może niekoniecznie chodzi o to, żeby nie mieć żadnych autorytetów (no, poza Bogiem - przekornie zaznaczę, że to dość "łatwy autorytet", trudno bowiem zweryfikować podążanie za głosem Autorytetu, a poza tym to chyba dość oczywiste, że nie dajemy rady, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi, nie?), i że moim problemem od dzieciństwa był brak jakichkolwiek autorytetów, a teraz nie tylko że je mam - o zgrozo, również w AA - ale sama planuję i staram się tak żyć, by swoim życiem zasłużyć na to miano. Dodałam coś o mojej potrzebie prostowania definicji, o przydatności słownika języka polskiego. No i się dowiedziałam, że w AA można być tylko autorytetem na glinianych nóżkach. Cóż... A ja i tak lubię słowniki. I eseje ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. A słowników, encyklopedii i esejów odebrać sobie nie dam! :-)

      Usuń
  3. Kary stosuję sam dla siebie (sam je sobie wymyśliłem) w szóstym kroku i to zależy od wady, stosuje również inne metody, jak zastosowanie przeciwieństw, bądź łączę je. Pomagam sobie również prośbami do Siły Wyższej Jestem dorosłym dzieckiem i muszę sobie dać po łapkach. I tu również uczę się uczciwości, czy jestem gotów daną karę ponieść na siebie nałożoną. Np.Wada "Małe okazywanie uczuć wobec żony" - Codziennie rano po wstaniu będę żonę całował na powitanie dnia, przed wyjściem z domu ją przytulę, po przyjściu z pracy pocałunek i na dobranoc. Jeżeli nie zastosuję powyższego wówczas mam pocałować schody na klatce między moim piętrem a półpiętrem na kolanach. Sprawdzę, czy lepiej całować żonę czy schody.

    OdpowiedzUsuń
  4. Please let me know if you're looking for a writer for
    your site. You have some really great articles and I believe I would be a good asset.
    If you ever want to take some of the load off, I'd really like to write some articles for your blog in exchange for a link back to mine.
    Please blast me an e-mail if interested.
    Cheers!

    Review my web blog: www

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie nurtuje jedna kwesta dlaczego odmawiana jest modlitwa o pogode ducha na początku i na koncu mitingu.Wielka Ksiega AA jasno odnosi sie ze nie jestesmy zwiazani z zadna sekta ani religia a tu słowo Boże.Jestem katolikiem ale to cos jest nie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W USA na wielu mityngach odmawiana jest modlitwa Pańska („Ojcze nasz, któryś…”), tyle, że tam nikogo to nie bulwersuje.
      Mityngi, na których bywam, kończą się Deklaracją Odpowiedzialności. A „Modlitwa o pogodę ducha”… hm… jedno można o niej powiedzieć – katolicka nie jest na pewno. :-)
      Być może ktoś traktuje ją jako modlitwę – dla mnie to po prostu tradycyjne (tradycyjne, a nie religijne!) powitanie uczestników spotkania AA.

      Usuń
  6. Dzieki za pomoc :) juz mi nie bedzie ta zagwozdka ciazyc :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na Podlasiu też często można spotkać ludzi dla których jedyną podstawą pracy na krokach jest "wielka księga". Nikt co prawda nie uzasadnia wyłączania 12X12 z kanonu literatury aowskiej z powodu przygód Bila z LSD ale jest duża ilość osób które z niej nie korzystają. Na początku, buntowałem się przeciw takiej postawie a teraz...phhh . Każdy trzeźwieje po swojemu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Ja czasem tylko pytam, jak - ale konkretnie! - realizują Kroki VI-VII skoro w WK na ich temat jest z pięć zdań, ale... w końcu to ich sprawa.

      Usuń