W każdym razie okazało się, że
ten warunek jest w zasadzie tylko jeden, Szósty i Siódmy Krok będziemy robili
tak, jak się to podobno praktykuje w mieście X, to znaczy: on złoży ustną
deklarację gotowości, pomodlimy się razem i… w ten sposób oba te Kroki zostaną
zaliczone, zrealizowane. Chciał to ze mną uzgodnić na samym początku, bo
słyszał, że od swoich podopiecznych wymagam jakiegoś działania, działania
innego, niż ta deklaracja gotowości; on tę gotowość ma już od dawna, jest
katolikiem, więc modlić się też umie. Trochę mnie zaskoczył – przed realizacją
Kroku Pierwszego osiągnął gotowość z Kroku Szóstego… Ups!
Nie komentując tego w żaden
sposób, przeczytałem fragment: Wielu z nas długo unikało Szóstego Kroku, i
to z bardzo praktycznego powodu: nie życzyliśmy sobie usunięcia wszystkich wad
charakteru, bo do niektórych byliśmy aż nazbyt przywiązani. Wiedzieliśmy
jednak, że jakoś musimy się pogodzić z samą zasadą Szóstego Kroku.
Postanowiliśmy więc, że choć na razie trudno jest nam pozbyć się niektórych
spośród naszych słabości, powinniśmy jednak przestać się upierać, że nigdy,
przenigdy z nich nie zrezygnujemy. Wyraźnie zaniepokojony zapytał, skąd to
wziąłem, a ja, zgodnie z prawdą, odparłem, że z 12x12. Uspokoił się natychmiast – acha, z tego zbiorku esejów! – prychnął
z pogardą i lekceważącym uśmieszkiem. Wtedy, przyznaję to ze wstydem, poniosło mnie
i rżnąc głupa na potęgę zapytałem, co to właściwie są te eseje, bo coś tam słyszałem,
ale… Usłyszałem: definicjami popisywał się nie będę, ale są to po prostu takie zadania
szkolne, rodzaj wypracowań na dowolne tematy, wprawki, które pomagają w nauce
pisania. W AA liczy się tylko Wielka
Księga, a te eseje, które Bill pisał pod wpływem LSD, odrzucamy. Jak ktoś chce, może je sobie czytać po Programie – dodał z pobłażliwie.
Grzecznie stwierdziłem, że ja
mam pewien pakiet przeżyć i doświadczeń i choćbym nie wiem jak chciał, nie
jestem w stanie zmienić go na jakiś inny, bardziej dostosowany do jego
specyficznych potrzeb. Rozstaliśmy w zgodzie, bez żalów i uraz… mam nadzieję.
W całej tej rozmowie jedno
tylko stwierdzenie mocniej mnie poruszyło: „odrzucamy”, i nie chodzi mi o
dociekanie, kto „my”, ale raczej o pewien bagaż wspomnień z czasów picia i
pierwszych miesięcy abstynencji. Z ogółu norm, zasad, wskazówek, zaleceń itd.
wybierałem te, które mi bardziej pasowały, a resztę odrzucałem. Prawa
pracownika i zobowiązania pracodawcy znałem i uważałem za ważne, ale obowiązki
pracownika – odrzucałem. Z przepisów
ruchu drogowego (skarbowych, podatkowych i wszystkich innych) przyjmowałem te,
które mi służyły, ale resztę odrzucałem. Z Dekalogiem było dokładnie tak samo,
i z normami moralnymi, i z zasadami dobrego wychowania, i…
Za najstraszniejsze jednak uważam to, że ja chyba naprawdę wierzyłem wtedy, że mogę cały świat, życie swoje i innych ludzi, działanie urzędów i instytucji, podporządkować swoim zasadom i odrzucać wszystko, co mi się nie podoba, sprawia problem, nie wiąże się z przyjemnością, nie przynosi doraźnych korzyści. To alkoholizm… po prostu.
Za najstraszniejsze jednak uważam to, że ja chyba naprawdę wierzyłem wtedy, że mogę cały świat, życie swoje i innych ludzi, działanie urzędów i instytucji, podporządkować swoim zasadom i odrzucać wszystko, co mi się nie podoba, sprawia problem, nie wiąże się z przyjemnością, nie przynosi doraźnych korzyści. To alkoholizm… po prostu.
Najprawdopodobniej nie jest to
potrzebne, ale na wszelki wypadek napiszę jeszcze, że esej to forma
literacka albo rozprawa literacko-naukowa, prezentująca punkt widzenia jej
autora, czyli ujmująca temat, zagadnienie, problem, w sposób subiektywny.
Sytuacja wygląda na to jakby to on chciał być Twoim sponsorem, a nie Ty jego. Ja osobiście uważam, że praca na 6 kroku, że tak powiem po "szkolnemu" wykazała jak bardzo jestem gotowy do pozbycia się swoich wad. W tabeli opisałem wady, jak się do nich odnoszę i czy chcę się ich pozbywać, i w jaki sposób. Oczywiście w kolumnie czy chcę, wszędzie wpisałem TAK. Przygotowałem harmonogram pracy i kary. Pierwsza wada: wulgaryzmu (100 razy za karę miałem napisać: Nie będę bluźnił moim bliźnim). Przez dwa pisałem. A w trzecim stwierdziłem, że przecież bardzo to lubię, pomaga mi (cokolwiek to znaczy). Obnażyło to moją słabość już przy najprostszej wadzie i pokazała jak wiele pracy przede mną. Bóg zabierze moje wady, jeżeli będzie widział, że pracuje nad pozbyciem się ich, a nie że tylko powiem, że chce się ich pozbyć (moim zdaniem działa jak dopalacz, ale sam muszę uruchomić silnik). Siła Wyższa to nie Św. Mikołaj. Bez komentarza pozostawiam "narzucanie" przez potencjalnego podopiecznego form pracy sponsorowi. Pomimo, że czasami ciężko mojemu "ego" przyjąć zalecenia sponsora to i tak je później wykonuje. Chcę wytrzeźwieć. W tym przypadku to on ma większe doświadczenie, muszę przecież kogoś darzyć zaufaniem, a nie tylko samego siebie. Kiedy sam "pracowałem" na programie to krok 4 chciałem zrobić jadąc samochodem z Włocławka do mamy (ok. 40 km) w stylu: Zrobiłem koledze to i tamto, kradłem to i to. Super sprawa. To najlepsza metoda jak zmieszać pychę z pokorą i udawać, że się zmieniam (pracuję na programie). Nie polecam powyższej metody nikomu. Samemu to najlepiej mi wychodziło tylko picie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
UsuńJa nigdy nie mówię (w Szóstym Kroku) o karach, bo nie jestem od karania samego siebie - mówię o konsekwencjach własnych postaw i zachowań i zgodzie wewnętrznej na ich ponoszenie.
Fantastyczna historia :-) Ja niedawno usłyszałam od podopiecznej, z którą zaczynałyśmy pracę nad 4 krokiem: jak to trzy tabelki, a dlaczego nie pięć? Chłopaki mają pięć! Yyy.
OdpowiedzUsuńTak, odrzucanie, super sprawa, pamiętam. Dzisiaj się zetknęłam z podobną reakcją, gdy stwierdziłam, że w 2 tradycji może niekoniecznie chodzi o to, żeby nie mieć żadnych autorytetów (no, poza Bogiem - przekornie zaznaczę, że to dość "łatwy autorytet", trudno bowiem zweryfikować podążanie za głosem Autorytetu, a poza tym to chyba dość oczywiste, że nie dajemy rady, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi, nie?), i że moim problemem od dzieciństwa był brak jakichkolwiek autorytetów, a teraz nie tylko że je mam - o zgrozo, również w AA - ale sama planuję i staram się tak żyć, by swoim życiem zasłużyć na to miano. Dodałam coś o mojej potrzebie prostowania definicji, o przydatności słownika języka polskiego. No i się dowiedziałam, że w AA można być tylko autorytetem na glinianych nóżkach. Cóż... A ja i tak lubię słowniki. I eseje ;-)
Dziękuję. A słowników, encyklopedii i esejów odebrać sobie nie dam! :-)
UsuńKary stosuję sam dla siebie (sam je sobie wymyśliłem) w szóstym kroku i to zależy od wady, stosuje również inne metody, jak zastosowanie przeciwieństw, bądź łączę je. Pomagam sobie również prośbami do Siły Wyższej Jestem dorosłym dzieckiem i muszę sobie dać po łapkach. I tu również uczę się uczciwości, czy jestem gotów daną karę ponieść na siebie nałożoną. Np.Wada "Małe okazywanie uczuć wobec żony" - Codziennie rano po wstaniu będę żonę całował na powitanie dnia, przed wyjściem z domu ją przytulę, po przyjściu z pracy pocałunek i na dobranoc. Jeżeli nie zastosuję powyższego wówczas mam pocałować schody na klatce między moim piętrem a półpiętrem na kolanach. Sprawdzę, czy lepiej całować żonę czy schody.
OdpowiedzUsuńDobre! :-)
UsuńPlease let me know if you're looking for a writer for
OdpowiedzUsuńyour site. You have some really great articles and I believe I would be a good asset.
If you ever want to take some of the load off, I'd really like to write some articles for your blog in exchange for a link back to mine.
Please blast me an e-mail if interested.
Cheers!
Review my web blog: www
Thank you, but probably not. :-)
UsuńA mnie nurtuje jedna kwesta dlaczego odmawiana jest modlitwa o pogode ducha na początku i na koncu mitingu.Wielka Ksiega AA jasno odnosi sie ze nie jestesmy zwiazani z zadna sekta ani religia a tu słowo Boże.Jestem katolikiem ale to cos jest nie tak.
OdpowiedzUsuńW USA na wielu mityngach odmawiana jest modlitwa Pańska („Ojcze nasz, któryś…”), tyle, że tam nikogo to nie bulwersuje.
UsuńMityngi, na których bywam, kończą się Deklaracją Odpowiedzialności. A „Modlitwa o pogodę ducha”… hm… jedno można o niej powiedzieć – katolicka nie jest na pewno. :-)
Być może ktoś traktuje ją jako modlitwę – dla mnie to po prostu tradycyjne (tradycyjne, a nie religijne!) powitanie uczestników spotkania AA.
Dzieki za pomoc :) juz mi nie bedzie ta zagwozdka ciazyc :)
OdpowiedzUsuńZawsze do usług. :-)
UsuńNa Podlasiu też często można spotkać ludzi dla których jedyną podstawą pracy na krokach jest "wielka księga". Nikt co prawda nie uzasadnia wyłączania 12X12 z kanonu literatury aowskiej z powodu przygód Bila z LSD ale jest duża ilość osób które z niej nie korzystają. Na początku, buntowałem się przeciw takiej postawie a teraz...phhh . Każdy trzeźwieje po swojemu :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Ja czasem tylko pytam, jak - ale konkretnie! - realizują Kroki VI-VII skoro w WK na ich temat jest z pięć zdań, ale... w końcu to ich sprawa.
Usuń