Niewątpliwie warto poznać je wszystkie,
ale tym razem chodzi mi jednak o coś innego.
Po prostu w takich to okolicznościach przypomniałem sobie tę broszurkę z
propozycją scenariusza, wydany niedawno (2014) „Poradnik dla służb AA -
sugestia”, ale też pytania i wątpliwości podopiecznych z nimi związane.
Anonimowi autorzy „Poradnika dla służb
AA” zgadzają się oczywiście, że grupa AA może organizować swoje spotkania
według dowolnego scenariusza, ale podpowiada i sugeruje wydany przez BSK i
zawarty w broszurce „Scenariusz prowadzenia mityngu - sugestia”. Oprócz
wartościowej i ważnej reguły jedynego celu znaleźć w niej można sugestie, moim
zdaniem, wysoce problematyczne:
a) Strona 1 – służba prowadzącego trwa najczęściej
miesiąc. Najczęściej miesiąc? A niby gdzie tak jest najczęściej? Wydaje mi się,
że tylko w Polsce, bo na świecie na pewno nie. Jakie doświadczenie można
zdobyć, prowadząc mityng 1-4 razy w życiu?
b) Strona 1 – przed zakończeniem mityngu
organizowana jest zbiórka dobrowolnych datków, „w której uczestniczą wyłącznie
alkoholicy” – wydaje mi się, że zapis ten jest wynikiem nie do końca właściwej interpretacji Tradycji Siódmej.
Proponuje zapoznać się z jej pełną/długą wersją. Może dzięki temu łatwiej
będzie zrozumieć określenie „dotacje”.
c) Strona 2 – jeśli na mityngu jest
nowicjusz i „wyrazi chęć zaprzestania picia…” – a w jakiż to sposób alkoholik
(i przed kim) ma wyrażać tę chęć? Może lepiej unikać nawet cienia podejrzenia,
że scenariusz zaleca jakieś przyjmowanie do AA.
d) Strona 6 – rozbudowany regulamin,
system zakazów i nakazów, a w tym terapeutyczny, ale we Wspólnocie dość dziwny (moim
zdaniem), zakaz używania zaimków osobowych w liczbie mnogiej (my, wy, oni)
albo komunikat „wszyscy obecni na mityngu zobowiązani są do zachowania
anonimowości osób i zasłyszanych na mityngu spraw i zdarzeń”. A od kiedy to
prowadzący mityng ma władzę pozwalającą mu na nakładanie na obcych ludzi
jakichś zobowiązań? W jaki sposób prowadzący albo grupa zamierza wymusić czy
rozliczać uczestników mityngu z realizacji tych zobowiązań? Prośba o zachowanie
osobistej anonimowości jest nawet zrozumiała, ale zakaz wyniesienia poza
salę mityngową informacji, że jest sposób, jest rozwiązanie, jest nadzieja,
wydaje mi się co najmniej… nieprzemyślany.
e) Strona 6. Sugestia, że podczas mityngu
jest/powinien być czas na smutki i radości.
f) Strona 7. „ Jeśli jest ktoś, kto ma
problem, a z sobie wiadomych powodów nie zabrał głosu, może po mityngu zwrócić
się do każdego z nas. Nikt nie odmówi mu pomocy” – wolałbym, żeby tego typu
deklaracje i obietnice prowadzący składał w swoim imieniu, a nie w moim, żeby
nie obiecywał za mnie, że po mityngu będę udzielał jakiejś bliżej
niesprecyzowanej pomocy. Nie upoważniłem go do tego. Uważam to za poważne
nadużycie. Po mityngu to ja jestem dysponentem swojego czasu, a nie prowadzący.
g) Strona 8. Informacja, że świece palą
się też na mityngach na drugim końcu świata – przekonania, które z faktami
chyba niewiele mają wspólnego. Słuchałem spikerek kilku osób mieszkających w
Ameryce, i twierdziły one, że jest to zwyczaj w USA nieznany.
h) Strona 8. Podpowiedź i sugestia, że
poza salą mityngową możemy zwracać się do siebie per pan/pani, a na ulicach
udawać, że się nie znamy – może lepiej decyzję w tej sprawie pozostawić
konkretnemu alkoholikowi i pozwolić mu o to poprosić, zamiast myśleć za niego i
go wyręczać. Swoją drogą mam wątpliwości, jaką wspólnotę tworzą ludzie, którzy
udają, że się nie poznają…
i) Strona 8. Kolejne wezwanie, by nic, co
usłyszeliśmy podczas (nawet posłania AA?) nie wynosić poza próg sali
mityngowej. Bez komentarza.
Był taki czas, w którym naprawdę bardzo cieszyłem się, że po latach oczekiwań, „Poradnik dla służb AA” został w końcu wydany. Wiedziałem oczywiście, że nie jest on idealny, ale uważałem, że lepszy taki niż żaden. W chwili obecnej… nie wiem. Naprawdę już nie wiem, czy nie generuje on więcej problemów niż rozwiązuje… Wątpliwości te rodzą się z mojego przekonania, że poradnik (taki czy inny) powinien sugerować, radzić, podpowiadać, jak robić coś lepiej, a nie, jak robić po staremu.
Tekst
powiązany: O Poradniku dla służb.
---
WYŁĄCZNOŚĆ CELU
(artykuł przedrukowany ze sprawozdania z 18 Światowego
Mityngu Służb w 2004r - Nowy Jork)
Kiedy przyszedłem na swój pierwszy mityng do Anonimowych Alkoholików myślałem,
że może nauczę się jak kontrolować swoje picie. Miałem za sobą dwadzieścia lat
picia i właśnie wróciłem z trzydziestogodzinnej balangi. Za nic nie mogłem
pojąć, jak to się dzieje, że pomimo moich największych wysiłków moje życie to
jeden całkowity, absolutny bałagan. Ogarniała mnie rozpacz, ponieważ nic nowego
nie widziałem w swojej przyszłości. Wiedziałem, że dłużej tak nie mogę żyć. Mój
brat, który wówczas popijał, zabrał mnie na ten mityng, ponieważ go o to
poprosiłem. Założyłem, że tak będzie, gdyż wydawało mi się, że on kontroluje
swoje picie, ponieważ nauczył się tego w AA. Spóźniliśmy się trochę na mityng,
ponieważ brat musiał po drodze wstąpić na jednego. Wziąłem kawę, aby uspokoić
swoje nerwy. Facet przy stole skończył gadać i prosił innych o zabieranie
głosu. Przedstawiali się imieniem i mówili, że są alkoholikami. Mówili o tym,
jak było kiedy pili, co takiego się stało, że przyszli do AA i jakie wiodą
życie od tamtej pory. Ze zdziwieniem słuchałem ich opowieści.
Początkowo byłem zmieszany i myślałem, że mnie sprawdzili i teraz mówią o mnie.
Później zdałem sobie sprawę, że mówią o sobie, ponieważ kilku z nich znałem
jeszcze z czasów kiedy pili. Przyszło mi do głowy, że jestem taki sam jak oni.
A później wyraźne i jednoznaczne zrozumienie: na tym polega mój problem, także
jestem alkoholikiem. Siedziałem tam i łzy płynęły mi po policzkach. Były to łzy
ulgi, ponieważ po raz pierwszy w życiu wiedziałem, co ze mną jest nie tak.
Było to tak, jakby z ramion zdjęto mi ogromny ciężar. Na koniec mityngu
powitano mnie i zapytano, czy chcę coś powiedzieć. Powiedziałem, że gdyby
ludzie, którzy przedstawiali się swoim imieniem i nazywali siebie alkoholikami,
przedstawili się swoim imieniem i powiedzieli, że są małpami, to nie miałbym
żadnego innego wyboru, jak tylko powiedzieć, że także jestem małpą. Nie
wiedziałem wtedy, że zidentyfikowałem się z ludźmi obecnymi na sali. Odkryłem
jedną z najgłębszych tajemnic odnośnie programu AA, mianowicie, że jest to
program identyfikowania się a nie program rozpowszechniania informacji.
Zdarzyło się to 21 lat temu i od tamtej pory nie musiałem sięgnąć po alkohol.
Ostatnio zadałem sobie pewne pytanie. Gdybym dzisiaj miał wejść na dowolny
mityng AA, czy odczułbym ten sam stopień identyfikacji? Odpowiedź do jakiej
doszedłem, niepokoi mnie. Odpowiedź brzmi: nie wiem. Zadaję więc sobie pytanie:
co takiego zdarzyło się w minionych latach, co sprawiło, że wkradła się taka
wątpliwość? Przecież Kroki i Tradycje są nadal takie same. "Jestem
odpowiedzialny" dalej wisi takie samo hasło w sali mityngowej i to
przyczyniło się do wciągnięcia mnie do służby i do tego bym stał się
uczestnikiem grupy. Miałem i nadal mam jasne zrozumienie że, „ktokolwiek”
oznacza każdą istotę z problemem alkoholowym. Myślę, że powodem mojej
niepewności jest skala wypowiedzi na tematy inne niż alkohol. Nie chodzi mi
tutaj o zwyczajne codzienne problemy z jakimi spotyka się alkoholik w swoim
zdrowieniu. Mam na myśli wypowiedzi na temat wszelkiego rodzaju narkotyków. Mam
na myśli wypowiedzi na temat potomstwa i wewnętrznego bachora. Mam na myśli
raczej wypowiedzi na temat życia po terapii niż alkoholizmu i programu
zdrowienia, jaki został mi dany przez uczestników AA. Oczywiście, żadna z tych
spraw nie jest nowa, ale naprawdę wygląda na to, że rozrosły się one zarówno
pod względem różnorodności jak i intensywności. Dzisiaj coraz więcej osób
cierpiących z powodów różnorodnych chorób, innych niż alkoholizm jest
wysyłanych do AA. Skutkiem jest dezorientacja wśród uczestników AA i
rozwodnienie posłania - AA, które przychodzący spodziewają się usłyszeć na sali
mityngowej.
Minęło już ponad 40 lat odkąd AA zetknęło się z pierwszą falą tego, co stało
się wiecznym źródłem kontrowersji. Wówczas odpowiedź Billa W. odwoływała się do
faktu kierowania się jedynym celem: "Trzeźwość i wolność od alkoholu -
przez nauczanie i stosowanie Dwunastu Kroków jest jedynym celem grupy
AA"- pisał w lutowym numerze The Grapevine z 1958 r. "Grupy
wielokrotnie próbowały innych działań i zawsze kończyło się to fiaskiem.
Poznano także prawdę, że nie ma sposobu, aby z niealkoholika zrobić uczestnika
AA. Musimy ograniczyć nasze członkostwo do alkoholików i musimy ograniczyć
działania grup AA do jednego celu.” Jeżeli nie będziemy trzymać się tych
zasad, prawie na pewno poniesiemy klęskę. A jeżeli poniesiemy klęskę, nie
będziemy mogli nikomu pomóc." Powyższy cytat jest jedynie zwięzłym
powtórzeniem Tradycji, które oferują konkretne wskazówki jak radzić sobie ze
wszystkimi problemami, z jakimi styka się AA.
Tradycja Pierwsza jest bezpośrednim zaprzeczeniem
tego, co bez przerwy podkreśla społeczeństwo; jest to prawo jednostki.
Społeczeństwo powie nam "jesteście najważniejsi". Terapeuci
kształtują charakter przez poprawianie poczucia własnej wartości pacjenta, podczas
gdy AA mówi o obniżaniu ego.
Tradycja Pierwsza jednoznacznie mówi nam, że nie my
jesteśmy najważniejsi. W żaden sposób nie oznacza to, że jednostka nie ma
żadnego znaczenia, jedynie to, że ważniejsza jest grupa.
Jest to wynik tego, że w 1935 r. dwóch alkoholików
odkryło, że dzięki rozmawianiu o problemie z piciem i identyfikacji, udało im
się osiągnąć to, co wcześniej było niemożliwe. Byli w stanie zachować
trzeźwość. Zanieśli posłanie do trzeciego alkoholika i on także potrafił
zachować trzeźwość. Od tego prostego początku wywodzi się program
Anonimowych Alkoholików. Wówczas był tym samym, czym jest obecnie jeden
alkoholik pomaga drugiemu. Bez pomocy drugiej osoby, widoki na przyszłość są
marne; w jedności robimy rzeczy niemożliwe. Nasze wspólne dobro musi być
najważniejsze.
Pojedynczym najważniejszym czynnikiem w tworzeniu
jedności jest wspólna praca nad rozwiązywaniem naszego wspólnego problemu -
alkoholizmu.
Kiedy jakaś osoba na mityngu przedstawia się jako
alkoholik i ktoś tam jeszcze, w ten sposób stwierdza, że w pewnym sensie jest
inna niż pozostałe znajdujące się na sali osoby.
Jest to naruszenie ducha jedności i naszego wspólnego
celu. Nowo przybyły, który zachowuje się w ten sposób może nie znać naszych
Tradycji.
Jednakże, odpowiedzialnością uczestników jest
wyjaśnienie mu w duchu miłości, że AA zajmuje się tylko alkoholizmem i w duchu
tolerancji i współpracy skierowanie takiej osoby do odpowiedniej wspólnoty czy
instytucji, które zajmują się problemami, jakie ta osoba ma. Oczywiście, przez
cały czas uczestnicy powinni podkreślać, że ta osoba jest mile widziana, by
realizować program zdrowienia AA z alkoholizmu.
Tradycja Trzecia podkreśla, że jedynym warunkiem
przynależności jest pragnienie zaprzestania picia..W dłuższej formie mowa jest
o tym, że naszymi uczestnikami powinni być ci wszyscy, którzy cierpią z powodu
alkoholizmu. Czy z tego wynika, że AA chce się kogokolwiek pozbyć?
Nie sądzę. Prawdę powiedziawszy, stwarza to sytuację,
w której dominuje chęć połączenia. O ile ktoś ma chęć zająć się swoim problemem
z piciem, nie ma znaczenia, jakie inne problemy jeszcze posiada. Nie ma
znaczenia jego rasa, pochodzenie społeczne i środowisko. AA powita go.
Kiedy przyszedłem do AA, powiedziano mi, że swoją łopatę czy aktówkę mam
zostawić za salą. Powitano mnie jako alkoholika pragnącego zdrowieć. Kim lub
czym byłem, nie miało znaczenia. Takie powitanie wyłącznie jest dostępne dla
każdego na mocy Tradycji Trzeciej. Wkrótce odkryłem, że grupa nie zajęła się
wszystkimi moimi problemami, tak jak nie zajmowała się problemami całego
świata. Ta prostota była zarówno podnosząca na duchu, jak i uspokajająca.
Tradycja Piąta mówi "Każda grupa ma jeden główny
cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi". Jest to
bardzo przejrzyste i niedwuznaczne stwierdzenie, Do kogo niesiemy nasze
posłanie? Do świata? Do tych, którzy są uzależnieni od czegokolwiek, czy to
będą narkotyki, jedzenie, seks, hazard, itd.?
Tradycja Piąta mówi nam dokładnie, do kogo nieść
posłanie. Błędem jest założenie, że wszyscy potrzebują Anonimowych
Alkoholików. Jedynie alkoholicy potrzebują Anonimowych Alkoholików. Zajmujemy
się tylko jednym problemem - alkoholizmem. Ponieważ zajmujemy się tylko jednym
problemem, nie ma żadnych czynników zakłócających i możemy swobodnie nieść
posłanie zdrowienia z alkoholizmu najlepiej, jak potrafimy. Broszura
"Grupa AA" stwierdza, że: "Błędne jest robienie aluzji lub
stwarzanie wrażenia, że Anonimowi Alkoholicy rozwiązują inne problemy lub
wiedzą, co zrobić z uzależnieniem od narkotyków".
Na pewno nie brakuje nam wskazówek na temat tego, jaki
jest cel AA. A mimo to niektórzy bardziej krzykliwi mówcy, domagający się
zmiany wewnątrz AA twierdzą, że są uczestnikami Anonimowych Alkoholików. Pewien
uczestnik piszący dla "Głosu wsi" twierdzi, że w Tradycji Piątej
znajduje się wada, wynikająca z ograniczeń czasu swego powstania. Z tym
stwierdzeniem nierozerwalnie związana jest sugestia, że główny cel AA jest zbyt
wąsko określony i nie pasuje do czasów w jakich żyjemy. Niestety, jest to
ledwie jeden z wielu głosów wypowiadających się przeciwko sposobowi, w jaki AA
zajmuje się swoimi sprawami. Promują oni hasło, że AA musi się zmienić i
pozwolić, aby uczestnikami AA zostawały osoby mające problemy inne niż alkohol.
Są za wypowiadaniem się na dowolne tematy, nie tylko alkoholizmu, podczas
mityngów AA. Podkreślają autonomię grup, nie wspominając nic o odpowiedzialności
grupy w sprawach dotyczących AA jako całości. Robią to twierdząc, że jest to
konieczne do przetrwania AA. Dyskutują na temat poufnych informacji o AA na
stronach internetowych i otwartych grupach dyskusyjnych. Co takiego stało
się z duchowymi zasadami i sumieniem grupy? A co z tym ponad 2,5 milionem
alkoholików, którzy są trzeźwi, ponieważ AA jest jakie jest? Napisane zostało,
że największe zagrożenie dla przetrwania AA nadejdzie z wewnątrz. Jest to
równie prawdziwe dzisiaj jak wtedy, kiedy to napisano. Ale są również wpływy z
zewnątrz z jakimi AA musi się zmierzyć.
Największy wpływ ma niewątpliwie przemysł terapeutyczny i jestem przekonany,
że jest to przemysł jak pozostałe - usługowy. Posiada on budynki i zatrudnia
ludzi. Chociaż wielu z tych ludzi może być naprawdę dobrymi ludźmi i mieć dobre
nastawienie do AA, to nadal są to pracownicy. Jak w każdym przemyśle liczą się
pieniądze i rezultaty. Aby osiągnąć lepsze rezultaty, ośrodki terapeutyczne i
przychodnie, które tworzą ten przemysł, bez przerwy wysyłają ludzi z problemami
innymi niż alkohol do AA. Mówią ludziom, że cierpią z powodu nadużywania
substancji bądź chemicznego uzależnienia. Alkoholizm jest wrzucany do tych
kategorii i z powodu sukcesu programu AA ludzi wysyła się do AA, obojętnie czy
są alkoholikami czy nie. Postępując w ten sposób, okazują w najlepszym razie
wyraźny brak zrozumienia lub w najgorszym razie całkowite lekceważenie
Wspólnoty AA. Postępując w ten sposób wyrządzają krzywdę swoim klientom i AA.
Czy my w AA możemy ignorować groźbę dla Wspólnoty AA ze strony wszechobecnych i
kontrowersyjnych kwestii związanych z problemami innymi niż alkohol? Jeżeli nic
nie zrobimy, czy problem po prostu zniknie? Nie sądzę, aby kiedykolwiek
zniknął, dopóki będą ludzie chcący ignorować Tradycje. W epoce dźwięku i
obrazu, czytanie literatury AA wydaje się być zadaniem ponad siły nowo
przychodzących. Zadanie radzenia sobie z problemem zaczyna się ode mnie. Jeżeli
siedzę na mityngu podczas gdy łamane są dwie lub trzy Tradycje i nic nie robię,
to jak mogę powiedzieć, że naprawdę kocham AA? Jeżeli w swojej wypowiedzi nie
mówię, jaką rolę w moim zdrowieniu odgrywają Tradycje i służba, wówczas tylko
częściowo niosę posłanie. Dużo dobrej roboty wykonują nasi powiernicy oraz
Komisje Informacji Publicznej i Współpracy z Profesjonalistami, aby stworzyć
świadomość wyłączności naszego celu w społeczeństwie i wśród wszystkich publicznych
lub prywatnych instytucji, które zajmują się alkoholikami. Dobrym posunięciem
naszych zaufanych sług było wybranie tematu "Nasz jedyny cel - kamień
węgielny AA" na 54 Konferencję Krajową. Artykuły w The Grapevine i
artykuły pisane przez naszych powierników niealkoholików pomagają z powrotem
skoncentrować się na naszym głównym celu.
W przededniu 70 rocznicy powstania AA pora, abym odświeżył sobie Deklarację
odpowiedzialności i aby wszyscy uczestnicy Anonimowych Alkoholików zadbali o
zapewnienie tego, że posłanie niesione do alkoholika, który wciąż jeszcze
cierpi, jest posłaniem AA wyzdrowienia, nie rozcieńczonym, niezmienionym i
nienaruszonym.
John H. – Irlandia
przychodząc na mityngi AA wypada zdać sobie sprawę z tego, gdzie się jest i uszanować Wspólnotę.
OdpowiedzUsuńjednak przyjścia jako przyjścia nikt nie zabrania :) pozdrawiam Cię serdecznie