- Alkoholicy są tacy sami, jak inni ludzie, tylko bardziej.
Kiedyś
wreszcie zorientowałem się, że my, alkoholicy, nie mamy żadnych specjalnych,
wyjątkowych i szczególnych wad charakteru, braków. Mamy dokładnie takie, jak
ludzie zdrowi, nieuzależnieni, tylko… mamy je dużo bardziej rozwinięte,
bardziej rozbuchane, bardziej uciążliwe i szkodliwe dla otoczenia, a
ostatecznie i dla samych siebie.
Sądzę,
że każdy człowiek potrzebuje mieć na dłuższą metę dodatni bilans emocjonalny, a
szczególnie poczucie własnej wartości. Ja jestem alkoholikiem, a więc nie
wystarczyła mi świadomość, że na czymś się znam, coś całkiem nieźle potrafię,
jestem w czymś dobry – nie, ja MUSIAŁEM być lepszy od innych.
Nigdy
w życiu nie byłem jakoś szczególnie sprawny fizycznie, a już na pewno nie
lepszy od innych, w tej materii zabłysnąć nie mogłem, a w takim razie musiałem
znaleźć sobie inne pole do popisu, inną dziedzinę, w której mógłbym górować nad
innymi, być od nich lepszy. Oczywiście znalazłem, choć nie było to działaniem w
pełni świadomym – mogłem być bardziej oczytany, mogłem mieć większą wiedzę, a
że pamięć mam całkiem niezłą, to przyszło mi to bez wielkiego wysiłku.
Mijały
lata picia, później niepicia, trzeźwienia, wreszcie trzeźwości i coraz
głębszego wewnętrznego przeżywania Programu, rozwoju trzeźwości emocjonalnej,
duchowego wzrastania. Nie potrafię określić, w którym momencie przestałem potrzebować
czuć się lepszym od kogoś i zacząłem pragnąć być lepszym dla kogoś… Być może
zaczęło się to w okolicach Jedenastego Kroku, ale… Tak czy inaczej jest to
proces niezakończony i chyba taki właśnie być powinien.
Czasem
tylko na tej drodze pojawiały się wydarzenia, zdania, słowa, stanowiące swego
rodzaju kamienie milowe. Komunikat, który usłyszałem z ust przyjaciela: pokaż do czego mnie przekonujesz. Ano
właśnie… Pokaż, a nie tylko o tym gadaj; pokaż bez wymądrzania się czy
wygłaszania wykładów, pouczania. Służby w intergrupie, w których początkowo próbowałem
rządzić, później wbrew sobie zmuszałem się do podporządkowania, żeby tylko nie
zetknąć się z ostrą krytyką, a wreszcie stoły przy których siadałem, żeby się
porozumieć, a nie tylko coś udowodnić, kogoś do czegoś przekonać albo namówić. Dalej
wizja młotka, którym można zbić stół, ale też rozwalić komuś głowę. Program AA,
który może być błogosławieństwem, ale którym można również bliźniemu wykłuć
oko. Nie wiem też, kiedy dokładnie doświadczyłem, a nie tylko rozumiałem, słowa
sponsora: służba jest po to, żebym stawał
się lepszym człowiekiem…
Mam
pewną wiedzę na temat Programu AA, literatury Wspólnoty, historii Anonimowych
Alkoholików. Bez krygowania się i fałszywej skromności dodam, że zapewne
większą od przeciętnej, ale… W Pierwszym Liście do Koryntian mowa jest o tym,
że choćbym poznał wszystkie tajemnice i wszelką wiedzę posiadł, to bez miłości
byłbym niczym. Zapewne nie ma niczego złego w hobby albo nawet życiowej pasji,
ale wiedza nieukierunkowana na dobro drugiego człowieka, jest jedynie
intelektualną rozrywką, a wtedy może się stać źródłem pychy. Może… nie musi,
ale może. Jako alkoholik powinienem szczególnie na to uważać. Pycha to
właściwie jedyna wada (grzech), która prawdziwie oddziela człowieka od Boga, a
miłość to postawa wobec drugiego człowieka, a nie tylko romantyczne uczucie.
W
styczniu br. uczestniczyłem w rekolekcjach* ignacjańskich (fundament).
Okoliczności, które sprawiły, że się tam znalazłem są tak nieprawdopodobne, że
wolę zamknąć temat słowami – widocznie
tak miało być. Było to wydarzenie bardzo dla mnie ważne, ale nie dlatego,
że dokonałem tam jakichś wielkich odkryć, bo nie dokonałem. Wielka waga tego
doświadczenia dotyczyła potwierdzenia, a nie zrozumienia albo odkrycia. Tu
przywołam tylko jedno, regułę św. Ignacego tantum
quantum – o tyle, o ile. Wiedza, doświadczenie, umiejętności, wartościowe
są tylko o tyle, o ile pełnić mogą rolę służebną, są przydatne w realizacji
celu i dla dobra drugiego człowieka.
Każdego
dnia na piśmie prowadzę obrachunek moralny. Podobny jest on do jezuickiego
rachunku sumienia, bo oba zawierają pytanie o talenty. Czy wykorzystałem je dla
dobra wspólnego, czy przeciw komuś? Z wczorajszej odpowiedzi jestem zadowolony…
Jakiś czas temu założyłem i przyjąłem, że alkoholizm nie usprawiedliwia, alkoholizm zobowiązuje – dzisiaj jestem całkiem pewien, że wiedza (umiejętności, doświadczenie) zobowiązują jeszcze bardziej. Od tych, którym wiele dano, wiele wymagać się będzie – po prostu. Wiedza zwiększa wymagania, podnosi poprzeczkę, nie usprawiedliwia zwykłego lenistwa, a tym bardziej dumnego przekonania, że alkoholik z większą wiedzą nie nadaje się już do mycia szklanek albo sprzątania. W czym przy najbliższej okazji zamierzam pomóc…
--
*Rekolekcje
to dobra rzecz. Dobrze jest zostawić za sobą wszystkie sprawy i w ciszy
poszukać Boga, siebie samych i prawdziwego oblicza rzeczy. Potrzebujemy czasu,
w którym zostawimy nasze codzienne zabieganie i problemy i będziemy mogli po
prostu być, rozmyślać i kontemplować. Jeżeli nigdy nie wybierzemy się na
rekolekcje, możemy nigdy nie dotrzeć do sedna siebie samych – Richard Rohr, „Od
mężczyzny dzikiego do mężczyzny mądrego”, przekład Grzegorz Baster, Wydawnictwo
WAM, 2014, s. 126.
LUBIĘ CZYTAĆ TWOJE PRZEMYŚLENIA, CHOĆ NIE DO KOŃCA CHYBA ROZUMIEM - BYĆ MOŻE JESTEM NA TAKIM ETAPIE TRZEŹWIENIA, ŻE PEWNE RZECZY SĄ DLA MNIE MAŁO ISTOTNE. NIE INTERESUJE MNIE JAK DZIAŁA AA I JEJ STRUKTURY, CAŁA TA "INFRASTRUKTURA". BARDZO POTRZEBNE MI SĄ SPOTKANIA AA DLA SAMEGO KLIMATU, POCZUCIA KIM JESTEM, PRZYPOMNIENIA, ŻE MUSZĘ BYĆ UWAŻNA I DBAĆ O SIEBIE. MOŻE PRZYJDZIE CZAS, ŻE POMYŚLĘ O INNYCH, JAK TO NAPISANO W KTÓRYMŚ TAM KROKU. HALINA
OdpowiedzUsuńStrasznie psuje oczy kontrast czcionki i tła tego bloga. Może by trochę miękki kontrast zrobić, bo nie można za długo czytać, a chciałoby się ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś... :-)
UsuńTypowy alkoholik, "kiedyś..." ;)
UsuńNie uczyli w AA, żeby dawać czas czasowi? :-)
UsuńNie wiem czy na komputerze można wybierać wersję wyświetlania bloga. Na smartfonie można i smartfonowa i komputerowa wybrać. Ta pierwsza ma białe tło i szare litery. I mniej męczy oczy.
OdpowiedzUsuń