Przynajmniej
dwa razy w życiu, zupełnie mimowolnie i jakby przez przypadek, stałem się
twórcą sprawdzianu, testu, egzaminu. Pierwszy dotyczył egocentryzmu, drugi
uczciwości i strachu.
Pierwszy raz w 2011 roku. W artykule „Alkoholik – trzeźwy czy zdrowy? Czy możliwe jest całkowite wyleczenie?” napisałem: …przywrócenie organizmu chorego do stanu, w którym
będzie on reagował na alkohol dokładnie tak samo, jak organizm człowieka
zdrowego, na razie jeszcze uważam za nierealne, choć mam nadzieję, że kiedyś
wreszcie stanie się to możliwe.
Kilka osób z AA zarzuciło
mi wtedy, że ani chybi mam nawrót, bo najwyraźniej marzy mi się powrót do
kontrolowanego picia. Pielęgnowany latami egocentryzm nie pozwolił im wpaść na
myśl, że ja mogę nie mieć na myśli samego siebie. Że mam nadzieję na
uleczalność choroby alkoholowej, jednak nie ze względu na siebie, bo mnie mój
alkoholizm obecnie zupełnie nie przeszkadza, ale dla tych, którzy dopiero
sięgną po swoje pierwsze piwo, tych, którzy się jeszcze nie narodzili. Ja czuję
się bezpieczny i chroniony, ale wielu nowych alkoholików po prostu umrze, bez
względu na starania terapeutów, lekarzy, psychologów oraz członków Wspólnoty AA.
Może się to wydawać
niepojęte, ale są w tej Wspólnocie ludzie, którzy potrafią martwić się nie
tylko o siebie, zajmować także kimś innym, a nie tylko i wyłącznie sobą i swoim
dobrem.
Drugim sprawdzianem okazał się króciutki wpis, w
którym rozważam pomysł znajomej alkoholiczki, dotyczący sensu, potrzeby
organizacji warsztatu sponsorów.
Natychmiast po jego publikacji rozlała się fala
krytyki, werbalnych ataków, złośliwości, prowokacyjnych komentarzy, dziwacznych
podejrzeń i oskarżeń. Przyznam, że zaskoczyło mnie to zupełnie, nie rozumiałem
początkowo, co tu się w ogóle dzieje, o co chodzi, w czym problem? We
Wspólnocie AA w Polsce odbyło się w ciągu ostatnich pięciu lat zapewne więcej
warsztatów, niż w Ameryce od czasu powstania Anonimowych Alkoholików.
Warsztatów Kroków, Tradycji, Koncepcji, sponsorowania, służb, kolporterów,
rzeczników, łączników… Jeśli mnie to interesuje, to jadę, jeśli nie, to nie.
Jeżeli nie jestem zainteresowany warsztatami łączników (na przykład), to się na
nie nie wybieram, ale też nie odczuwam potrzeby walczenia z nimi i samym
pomysłem.
Wydawało mi się, że
warsztaty organizowane są, żebyśmy coś lepiej zrozumieli (Kroki, Tradycje itp.)
albo lepiej, skuteczniej efektywniej – w imię wspólnego dobra – służyli
(łącznicy, rzecznicy, kolporterzy). Popieram pomysł warsztatu sponsorów, bo nie
jestem aż tak zarozumiały, ani tak głupi, żeby nie mieć świadomości, że zawsze
jeszcze mogę się tu czegoś nauczyć, dowiedzieć, poznać, zrozumieć – dla dobra
moich przyszłych podopiecznych. Skąd więc ta złość i wściekłe sprzeciwy?
Wreszcie jednak
zrozumiałem. Zrozumiałem dopiero po tym, jak przypomniałem sobie, że przed
wytrzeźwieniem nijak nie potrafiłem poradzić sobie ze strachem (lękiem, obawą),
nie umiałem jakoś niedestrukcyjnie go odreagować. Robiłem więc jedyną rzecz,
którą potrafiłem – zamieniałem strach na złość. Złość natomiast wywalić z
siebie umiem – agresją, złośliwością, przytykami, aluzjami, wreszcie wyzwiskami
albo krzykiem. W tym momencie rodzi się pytanie: jeśli podobnie jest z innymi
alkoholikami (podobnie jak ja zamieniają strach na złość), to czego tak bardzo
boją się w związku z ewentualnymi warsztatami sponsorów? Warsztatami, które – z
założenia – mogłyby im pomóc być lepszymi sponsorami…
Na to pytanie odpowiedź była już prosta – boją się,
że podczas takich warsztatów dowiedzą się… albo, co jeszcze gorsze, dowiedzą
się ich podopieczni, że TO można robić zupełnie inaczej, odkryją samowolę i
sobiepaństwo, zdemaskują nieudolność i półśrodki.
Od zawsze staram się
pomagać podopiecznych, uczyć ich na moich własnych błędach, a więc jeśli wyda
się, że nie jestem człowiekiem idealnym, to nic mi się nie stanie – wiedzą to
już od dawana. Ale jeśli ktoś zbudował sobie ze sponsorowania pomnik, może
całkiem realnie obawiać się jego obalenia.
Alkoholikom zaślepionym
przerażeniem i złością przypominam, że warsztaty AA – jakiekolwiek warsztaty,
Tradycji, służb, Kroków, sponsorów, czegokolwiek – nie są sprawdzianem, który trzeba
zaliczyć, egzaminem, który trzeba zdać, nie służą ocenianiu osób albo ich weryfikacji, są szansą, nadzieją i okazją, a nie zagrożeniem.
Przykre jest tylko to, że strach nie pozwolił im
tego zobaczyć…
"Na to pytanie odpowiedź była już prosta – boją się, że podczas takich warsztatów dowiedzą się… albo, co jeszcze gorsze, dowiedzą się ich podopieczni, że TO można robić zupełnie inaczej, odkryją samowolę i sobiepaństwo, zdemaskują nieudolność i półśrodki."
OdpowiedzUsuńDziwne, że już dawno takich warsztatów nie zrobiono, bo takie praktyki jak sugerowanie czytania wyłącznie WK i na czas bycia podopiecznym zabranianie czytania jakiejkolwiek innej literatury raczej do zdrowych nie należą. Dlaczego? Sami nie wiedzą, bo tak im to przekazano. Także to nie ich wina.
O winie orzeka sąd - to nie nasza sprawa. My tylko uczymy się, stale doskonalimy i wreszcie... wiemy, że wiemy niewiele...
UsuńMeszuge (hebr. měszuggā) - oznacza w języku jidysz wariata, człowieka niespełna rozumu,
OdpowiedzUsuń=====================================
I niech juz tak zostanie! Mniej bedzie szkody dla pozostalych.
Do Anonimowy, przynajmniej czytaja Wielka Ksiege... sam sugeruje podczas pracy na programie korzystanie z z codziennych refleksji ( oprocz WK ), sponsoruje zazwyczaj kompletnych nowicjuszy wiec na poczatku drogi czytanie np "AA wkraczaja wdojrzalosc", moim zdaniem mija sie z celem. Natomiast sugeruje moim podopiecznym aby w ciagu roku zgromadzili cala literature AA i aby z niej zaczeli korzystac. Sami nie wiedza....napisales. Wiedza, wiedza ( moze nie wszyscy), a nawet jesli nie to sie dowiedza.. o zadnej winie nie moze byc mowy. Program i wskazowki jak go zrealizowac zawarty jest w WK. i to jest fakt.
OdpowiedzUsuńProgram i wskazówki jak go realizować są owszem w WK, ale jakoś nie widzę w WK sugestii kto co ma czytać lub nie czytać. To już jest przekazywane z "pokolenia na pokolenie" sponsorów. Podobnie tabele mniej lub bardziej rozbudowane.
UsuńA czemu zalecasz im czytanie "Codziennych refleksji" a nie np 12na12 razem z WK. Jeśli zaczniesz pracę z nowicjuszem np we wrześniu to te codzienne refleksji trochę mało mogą być pomocne np w pracy na kroku I.
Na te pytania nie znajdziesz odpowiedzi w WK. Twój sponsor ci to zalecił i tak leci dalej.
Dlatego uważam, że te warsztaty sponsorów mogą być pomocne i powinny się rozpowszechnić na całą Polskę.