niedziela, 5 marca 2017

Notatki sponsora (odc. 080)

Krwawiący diakon zabrał głos po raz kolejny i perorował namiętnie o sprawach, które zupełnie nie dotyczyły tematu mityngu, ani alkoholizmu, ani Programu AA. Uczestnicy zaczęli się nerwowo kręcić, znacząco wzdychać, dawać prowadzącemu  jakieś znaki, a ten… siedział zagubiony, z niepewnym uśmiechem na ustach, wystraszony, kompletnie niezdolny do podjęcia jakiegokolwiek działania, do reakcji.

Młody człowiek, którego grupa „obdarowała” służbą prowadzącego, zestresowany i zawstydzony, zdawał sobie sprawę i przyznawał po spotkaniu, że sobie nie poradził. Koledzy z dłuższym stażem nie oponowali, nie dało się już udawać, że wszystko było w porządku, ani nawet, że nie było aż tak źle, bo było, natomiast przekonywali go, że w taki sposób zdobywa się w AA doświadczenie, a on przecież musi się kiedyś w końcu nauczyć dobrze prowadzić mityng. Pocieszyli go tym zapewne, ale… Czy naprawdę musi?

Dwa kolejne wieczory zastanawiałem się nad regułą jedynego celu Wspólnoty AA, która chyba gdzieś nam się tu zagubiła, a także nad Jedenastą Koncepcją, która mówi o tym, żeby na każdym poziomie służb wybierać (zapewniać) najlepszych kandydatów, gwarantujących rzetelne i prawidłowe wykonywanie powierzanych im obowiązków.
Przyznaję od razu, że do żadnych ostatecznych, najlepszych i jedynie słusznych wniosków nie doszedłem, a jedynie sformułowałem kilka pytań i wątpliwości.

1. Wyłączność celu. Czy celem grupy AA jest realizacja Piątej Tradycji, czy organizowanie szkoleń w zakresie prowadzenia mityngu – umiejętności niezwykle ważnej, która bardzo się przyda alkoholikowi w życiu? Swoją drogą podobne pytania stawiałem, gdy okazało się, że niektórzy sponsorzy w AA, uważają za słuszne leczenie swoich podopiecznych z nieśmiałości. Czy do służb powinniśmy wybierać odpowiednie osoby (dysponujące predyspozycjami do ich właściwego pełnienia), czy tych bez predyspozycji szkolić?

2. Służba w AA dostępna jest dla każdego, ale to chyba nie znaczy, że każdy alkoholik może i powinien pełnić każdą służbę, którą mu się pełnić zachce, bez względu na swoje realne ograniczenia, predyspozycje, możliwości. Niewidomy skarbnik? Spiker niemowa? Chorobliwie nieśmiały, jąkający się prowadzący? W Drugiej Tradycji mowa jest o zaufanych sługach – czy ktoś, kto jakiejś czynności nie jest w stanie wykonywać właściwie, może wzbudzać zaufanie w kwestii optymalnej realizacji powierzonego mu zadania? Ziutek to wspaniały kumpel, bardzo go lubię, jest kryształowo uczciwy, więc bez wahania pożyczę mu pieniądze, ale ma dwie lewe ręce i nie zna się na mechanice, więc naprawy auta mu nie powierzę.

3. W opisanym na początku wydarzeniu, cenę szkolenia nowego prowadzącego (czy był zdolny czegokolwiek się nauczyć, to się dopiero okaże, bo na razie okazało się tylko, że z zadaniem sobie nie radzi), a była to cena wysoka, zapłacili wszyscy uczestnicy mityngu. Zawstydzony, wystraszony, upokorzony prowadzący, rozdrażnieni, z zachwianym poczuciem bezpieczeństwa, uczestnicy spotkania, obrażony krwawiący diakon. Gdyby jeszcze na tym mityngu był jakiś nowicjusz, to mielibyśmy już pełny komplet „zysków” wynikających z lekceważenia sugestii zawartych w Jedenastej Koncepcji.
Ale może kosztem całej grupy, weteranów, nowicjuszy, powinniśmy jednak szkolić?

Być może lektura ósmego tomiku z Biblioteczki Zdroju („Wyłączność celu”) pomoże uczestnikom mityngów AA w Polsce rozwikłać te dylematy, ale… Dlaczego jakoś w to wątpię? 

Bill W. spisał Tradycje i Koncepcje między innymi po to, żeby oszczędzić grupom konsekwencji powtarzania w kółko tych samych błędów – powinny wystarczyć nowe.  Kiedy jednak wybrał się do Europy, ze zdumieniem stwierdził, że grupy „postanowiły” powtarzać u siebie amerykańską historię AA, wraz ze wszystkimi popełnionymi już błędami. Więc i my w Polsce, osiemdziesiąt lat po powstaniu Wspólnoty, zapewne musimy odkrywać i uczyć się reguły jedynego celu AA oraz optymalnych sposobów jej realizacji, raz jeszcze, od nowa. Tyle, że cena wydaje mi się za wysoka… 

6 komentarzy:

  1. Dzięki Meszuge za odwagę mówienia jak jest, podziwiam za cierpliwość i wytrwałość.Ja po kilkunastu latach spędzonych w aa...powoli odchodzę.Nie mam tej cierpliwości, pokory, wytrwałości, chęci(nazwij to jak chcesz).AA jest niewątpliwie wielką, wspaniałą ideą, problem jednak z wielkimi ideami jest taki, że próbują realizować je głupcy.Pozdrawiam z przyjaźnią. Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Krzysztof. Tak, często nie jest dobrze, ale może pomóż nam zrobić to lepiej?

      Usuń
    2. "Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść."

      ... gdzieś to słyszałem...

      Usuń
    3. W "Dezyderatach" Ehrmanna. Dzięki.

      Usuń
  2. Witam serdecznie:-)Jeśli mogę się wtrącić to chciałbym się podzielić swoimi spostrzeżeniami,odczuciami co do "krwawiących diakonów". W miejscowości, w której mieszkam istnieją 3 Grupy AA z tego dwie mają stare scenariusze (tzn. są smutki i radości,świeczka podczas mityngu, przyjmowanie nowicjuszy poprzez zadawanie dwóch "magicznych" pytań, działanie na 12/12 z czego większość wypowiedzi jest nie na temat danego Kroku, dezyderata czytana na końcu spotkania...), natomiast jedna Grupa działa na Wielkiej Księdze gdzie nowicjusz może znaleźć rozwiązanie, znaleźć może (jeśli tylko sam tego pragnie) sponsora i sugestie aby zmienić swoje życie.Dlaczego o tym piszę, ponieważ od czasu kiedy powstała Grupa działająca na Wielkiej Księdze i co niektórzy dostali ten "starter" w postaci przerobienia Programu 12 Kroków ze sponsorem i chodząc na te dwie pozostałe Grupy czuć niechęć ze strony "weteranów" (oczywiście nie wszystkich), którzy w moim skromnym przekonaniu są "krwawiącymi diakonami" a uważają się za czcigodnych "mężów zaufania", bardzo często wspominają o jedności, o pokorze, tolerancji, wyrozumiałości a zupełnie inaczej to się odbywa kiedy, któryś z Grupy działającej na Wielkiej Księdze się pojawi na tej Grupie.Czegoś nie potrafię tutaj zrozumieć bo naprawdę z całego serca szanuję każdy rodzaj mityngu,danego scenariusza podczas mityngu, każdej innej drogi, którą dana osoba sobie wybrała a tutaj czuć totalny brak akceptacji, tolerancji, wyrozumiałości...Dochodzi do tego,że podczas wypowiedzi weterana nagminnie czuć atak na daną Grupę, że tak nazwę "programową" a już nie wspominając o sytuacjach gdzie dany "weteran" przychodzi na Grupę "programową" i pustoszy dane spotkanie atakując swoimi wypowiedziami, psując klimat,atmosferę a co najważniejsze moim zdaniem Nasz główny cel, gdzie bardzo często przychodzą nowicjusze aby znaleźć rozwiązanie...
    Jeśli chodzi o mnie to uczęszczam na wszystkie 3 Grupy, biorę służby na wszystkich 3 Grupach i modlę się do Siły Wyższej o jedność.Nie atakuję, nie krytykuję wypowiedzi innych pomimo, że nie zgadzam się z wieloma poglądami, spostrzeżeniami, wypowiedziami...
    Przychodzę tam dla drugiego alkoholika, aby móc w przerwie czy po mityngu z nim porozmawiać, podzielić się swoim doświadczeniem, przekazać mu,że jest rozwiązanie w postaci Programu 12 Kroków ze sponsorem, że jest sposób na lepsze życie gdyby tylko zechciał kiedyś coś w swoim życiu zmienić...
    Rozumiem i zdaję sobie sprawę,że mogę zmieniać tylko siebie a nie innych i dlatego jest we mnie naprawdę wiele tolerancji, zrozumienia, cierpliwości...dla innych choć chciałem się tym z Wami podzielić jak to wygląda w miejscowości, w której mieszkam i się urodziłem.Mam przekonanie również, że w innych miejscowościach może być bardzo podobnie a najbardziej na tym cierpi nowicjusz, który przychodzi na mityng po rozwiązanie, który potrzebuje wsparcia,zainteresowania,uwagi, kontaktu...a kiedy w przerwie z nim rozmawiam to za chwilę dostaję atak słowny, że co ja sobie myślę...że psuję nowicjuszowi pierwszy mityng, że już nie przyjdzie,że to nie tak powinno wyglądać...itp. I uwierzcie mi,że gdybym nie podszedł wielokrotnie do nowicjusza, który stoi sam na boku wystraszony z papierosem w ręku to nikt by się nim nawet nie zainteresował...Przykre ale prawdziwe.
    Nie poddaję się i zawsze będę uczęszczał na wszystkie Grupy w mojej miejscowości, będę brał służby jeśli sumienie danej grupy zgodzi się abym daną służbę mógł wykonywać i uważam,że dziś jestem odpowiedzialny za wyciągniętą pomocną dłoń w kierunku alkoholika, który wciąż jeszcze cierpi.Pozdrawiam. ŁUKI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Dobrze się domyślasz, tak jest w bardzo wielu miejscach, niestety...

      Usuń