W listopadowym „Świecie Problemów” (2018), poza znakomitym,
jak zwykle, artykułem Miki Dunin, znalazłem aż trzy teksty na temat
kontrolowania picia, czyli terapii redukcji szkód. Zaskoczyła mnie zmiana
koncepcji specjalistów, a może rozszerzenie pola działania – o ile wcześniej,
na stronach PARPA, czytałem, że taka terapia adresowana jest do osób nadmiernie
pijących i alkoholików jeszcze nie tak bardzo uzależnionych, cokolwiek to
znaczy, to w artykułach mowa jest o czymś zgoła innym – terapia redukcji szkód
jest dla alkoholików w bardzo ciężkim stadium, głęboko uzależnionych, takich,
na których nic już nie działa, po prostu przypadków beznadziejnych, które „nie
rokują”.
Przypomniała mi się rozmowa, podczas której usłyszałem,
pełne złości i żalu słowa „oni mnie oszukali!” – natychmiast zmienione na formę
wyuczoną podczas zajęć grupowych psychoterapii odwykowej: „czuję się oszukany”.
Alkoholik czuł się wręcz zdradzony przez psychoterapeutów, którym bezgranicznie
ufał, ale nie tym, że dziesięć lat temu nie proponowali mu nauki kontrolowanego
picia, ale tym, że zmienili zdanie. A przecież z taką pewnością siebie wbijali
mu do głowy, że nie można być trochę w ciąży (nie można być trochę
alkoholikiem), że z alkoholikiem jest jak z kiszonym ogórkiem – nie da się go
przywrócić do świeżości itp. Zbulwersowany był głównie tym, że to ci sami
ludzie, nie jacyś inni, nowi, ale właśnie ci sami! A wśród nich para
terapeutów-alkoholików.
Tak oto na moich oczach rodzi się w Polsce wśród
niejpijących alkoholików pokolenie zdradzonych…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz