Meszuge (hebr. měszuggā) - oznacza w języku jidysz wariata, człowieka niespełna rozumu, szaleńca. Najczęściej określenie to ma charakter pejoratywny, ale nie zawsze, bo meszuge to czasem po prostu ekscentryczny dziwak, oryginał... Blog zawiera artykuły, eseje i inne teksty, prezentujące moje prywatne przekonania, przeżycia i doświadczenia. Niektóre z nich znaleźć można w książkach „ALKOHOLIK”, „12 KROKÓW OD DNA”, „ALKOHOLIZM ZOBOWIĄZUJE”, „KROK za KROKIEM” i innych.
czwartek, 24 grudnia 2020
Samowola - problem numer 3
niedziela, 13 grudnia 2020
Tu zaszła zmiana. I tutaj także
Brałem niedawno udział w dwóch kursach/szkoleniach. Banalne wydarzenie, ale zrodziło kilka spostrzeżeń na temat zmian, a może nie tylko zmian; także parę wniosków i pytań, niekoniecznie retorycznych.
Nie dowiedziałem się niczego nowego, a tego, co chciałem wiedzieć, prowadzący nie znał. Dwadzieścia lat temu automatyczne pomyślałbym z dumą (duma z siebie, pogarda dla niego), że widocznie wiem więcej od szkoleniowca. Okazało się, że tu zaszła istotna zmiana, bo teraz bez namyślania się wiedziałem coś zupełnie innego: ja nie wiem, co i ile wie prowadzący, ale ewidentnie wiem więcej niż zaprezentował na tym spotkaniu. Czy wybrałem właściwy poziom kursu?
Zorientowałem się na koniec, że nie tylko ja nie dowiedziałem się niczego nowego. Jednak mimo to, że przekazane informacje okazały się bardzo podstawowe, to wszyscy wylewnie dziękowaliśmy. Jak gdyby obdarowano nas Bóg wie jakimi dobrami. Ja też, do pewnego stopnia, brałem w tym udział. Po co?
Wydawało mi się, że zakaz zaglądania w zęby darowanemu koniowi już mnie chyba nie dotyczy, (zakaz krytycznego oceniania rzeczy darowanych, gratisowych, otrzymanych za darmo), ale może odezwałem się ze zwykłej grzeczności? Chociaż jak na zwykłą grzeczność, to powiedziałem za dużo, bo wystarczyło przecież podziękować, bez pozytywnej oceny, czy jakiejkolwiek. Wniosek: większa uważność, nie gadać odruchowo, z automatu, myśleć, co chcę powiedzieć.
Zastanawiam się też, czy takie reakcje służą organizatorom, prowadzącym kursy i szkolenia i w konsekwencji nam wszystkim. Przez „takie” rozumiem wylewną wdzięczność i wyrazy zachwytu dla czegoś dość przeciętnego. Jeśli tryskamy aprobatą, to zapewne następnym razem otrzymamy coś podobnego. Jeśli taki poziom pozornie nam wystarcza i zachwyca… I to absolutnie nie jest wina prowadzących – oni mogą nie wiedzieć, bo i skąd, jaki poziom reprezentują słuchacze. Wniosek: może jednak na przyszłość sygnalizować grzecznie niedosyt. Bez względu na to, jak bardzo nie będzie się to podobało tym zachwyconym słuchaczom, jak bardzo będą oburzeni moją niewdzięcznością.
A na koniec…
weryfikować własne oczekiwania. Najlepiej zanim szkolenie (kurs, mityng, spikerka, warsztat) się zacznie. Na
jednym ze szkoleń, o których piszę, dowiedziałem się tylko, w jak bardzo
czarnej dziurze jesteśmy. Skąd wytrzasnąłem nadzieję, że będzie też mowa o
rozwiązaniach?
piątek, 11 grudnia 2020
Sedno Dwunastej Tradycji AA
sobota, 5 grudnia 2020
Nie tylko dla półanalfabetów
Ktoś na moim blogu, komentując jeden z wpisów, zwrócił uwagę na to, że alkoholicy po Programie, zapewne nawet w jakimś sensie trzeźwi, uważają czasem, że z powodu tej trzeźwości (sic!) znają się na wszystkim, są kompetentni w każdej dziedzinie. Tak, to prawda, niestety. Podam przykład stosunkowo nowy.
Rada Powierników odmówiła podania nazwiska redaktorki i korektorki nowego wydania WK, zasłaniając się Ustawą o ochronie danych osobowych. Fakt, że sami wcześniej w Skrytce ujawnili, że jest to Magda Łysiak, to już zupełnie inna sprawa. W tym momencie chodzi mi jednak o przekonanie tych ludzi, że znają się na prawie i są kompetentni w kwestii oceny niuansów tej Ustawy. Uznali, że uniemożliwia ona (ta Ustawa) podanie do publicznej wiadomości imienia i nazwiska redaktorki książki. W takim razie tych… „przyjaciół z AA” i… hm… „zaufane sługi” informuję, że książki w Polsce wydaje nie tylko Fundacja BSK. Wydawnictw w Polsce jest mnóstwo i na rynek wypuszczanych jest tysiące tytułów. Tak, to prawda... choć członkom RP zapewne nie mieści się to w głowie.
Tak wygląda książka wydana przez innego wydawcę niż BSK. Akurat jest to „Królestwo” Jo Nesbø, ale tytuł i treść nie mają w tym momencie znaczenia, ważne, że wydana została w roku 2020 (Ustawa obowiązuje od ok. dwóch lat).
Na zdjęciu niżej natomiast widać stronę czwartą tejże książki. Specjalistom z AA-owskiej Rady Powierników, którzy uznali, że są w stanie interpretować Ustawę o ochronie danych osobowych, chcę pokazać rzecz dla nich zapewne przerażającą i całkowicie bezprawną. Otóż w tej i innych książkach do publicznej wiadomości podawane są nazwiska autora, redaktora, korektora, fotografa, projektanta, tłumacza itd. itd. itd. Straszne, prawda!? Straszne jest to, jak ośmieszacie siebie i Wspólnotę…