czwartek, 15 grudnia 2022

Akceptacja - co rozwiązuje?

W trzecim wydaniu „Alcoholics Anonymous” zawarta była historia osobista doktora Paula O. pod tytułem „Doctor, Alcoholic, Addict” („Lekarz, alkoholik, narkoman”). W Big Book w wydaniu czwartym też jest zamieszczona, ale pod innym tytułem. Wydawało się widocznie, że ten nowy będzie bardziej chwytliwy marketingowo.
W polskiej wersji Wielkiej Księgi z 2018 roku, na stronie 412 zaczyna się historia osobista doktora Paula O. pod tytułem „Rozwiązaniem była akceptacja”. Jest to tekst bardzo polecany przez alkoholików z pewnej szkoły sponsorowania. To częściowo wartościowy tekst, ale… nie do końca, bo przekaz może też rodzić wątpliwości, prowadzić do nieporozumień.

W przypadku literatury AA potrzebne jest czytanie bardzo uważne, bo w treści może  wystąpić:
1. Problem z przekładem z angielskiego oraz z poprawnością/czytelnością wersji polskiej.
2. Problem z zagubieniem istoty rzeczy, z wypaczeniem przekazu, z przekręceniem idei itp. Autorzy nie byli przecież zawodowymi pisarzami, a ich zdolność wypowiadania się na piśmie też mogła być różna. W tym punkcie zawierają się też trudności polskich czytelników, którzy nie zawsze dobrze rozumieją, co autor chciał przekazać, a także ich własne wcześniejsze przekonania.

Nie znam angielskiego, więc nie mogę się zagłębić w analizę poprawności przekładu. Zauważyłem tylko, że w oryginale mamy „Acceptance Was the Answer”, czyli „Akceptacja była odpowiedzią”. Odpowiedzią, a nie rozwiązaniem! 

Zwróciłem uwagę na kilka zdań w tej historii.

Dzisiaj uważam, że nie mogę pracować nad programem AA, jednocześnie przyjmując leki. [s. 416] Co to oznacza? Ano dokładnie to i tylko to, co napisano: Paul O., alkoholik, narkoman i lekarz UWAŻAŁ, że ON nie mógł pracować na Programie pod wpływem jakichś leków. Czego to nie oznacza? Ano tego, że sponsorzy w Polsce mogą zabraniać swoim podopiecznym przyjmowania zaleconych przez lekarzy leków, ani nawet proponować czegoś takiego. Nawet jeśli są lekarzami i lekomanami, jak doktor Paul O.

W końcu okazało się, że akceptacja była kluczem do rozwiązania mojego problemu z piciem. [s. 421] Przypominam, że obecnie „akceptacja” to zarówno aprobata, jak i godzenie się z czymś, co się wprawdzie nie podoba, ale nie możemy tego zmienić. Tak więc chyba każdy zgodzi się, że pogodzenie się z faktem uzależnienia od alkoholu, przyjęcie do wiadomości, że jestem alkoholikiem, jest niezbędne w procesie zdrowienia/trzeźwienia. Akceptacja jest kluczem, otwiera drzwi, ale… sama nie rozwiązuje prawie żadnego problemu. Jednak dalej zaczynają się już większe wyzwania i trudności.

Akceptacja jest odpowiedzią na wszystkie moje obecne kłopoty. [s. 422] No proszę, tu znów mamy „odpowiedź” a nie „rozwiązanie”! Zapewne tłumaczka zorientowała się, że twierdzenie, że akceptacja stanowi rozwiązanie każdego problemu, byłoby już zupełnie absurdalne i nie bardzo sensowne. Rozwiązaniem problemu z bolącym zębem jest wizyta u dentysty, a nie akceptacja faktu, że mnie boli. 
Jako czytelnik przyjmuję do wiadomości i rozumiem, że w jakimś momencie życia doktora Paula O. akceptacja była odpowiedzią (cokolwiek to znaczy) na wszystkie JEGO kłopoty… OK. Ja tak nie mam.

Gdy narzekam na siebie lub na ciebie, narzekam na dzieło Boga. Twierdzę, że wiem lepiej niż Bóg. [s. 422] Tu już trzeba bardzo ostrożnie, bo dotyczy to osobistych przekonań religijnych Paula O. Przyjmuję do wiadomości, że dr Paul O. uważał zbrodniarzy wojennych, gwałcicieli, pedofili, ludobójców, za dzieło Boże, które, jako takie, powinienem aprobować. Krótko: ja wierzę w innego Boga.

A skoro nie wiem, co jest dobre dla mnie, to nie wiem, co jest dobre lub złe dla ciebie lub kogokolwiek innego. [s. 422] Nie rozumiem, jak z takim nastawienie można być lekarzem lub sponsorem w AA. Jeśli nie wiem, co jest dobre dla pacjenta, to nie powinienem mu niczego przepisywać, bo jak to – kierując się bakiem wiedzy? Jeśli nie wiem, co jest dobre dla podopiecznego, to jak mogę mu cokolwiek sugerować lub proponować? Skoro nie wiem, co jest dobre dla mnie, to czemu przestawałem pić? Przecież nie wiedziałem, czy picie jest dla mnie dobre, czy złe. Jak miałbym kupować jedzenie albo ubrania, skoro nie mam pojęcia, które będą dla mnie dobre? Nie ma sensu ciągnąć tego dalej, bo sam pomysł jest tak groteskowy, jak sugestia, żeby żyć, nie oceniając nikogo i niczego.

Ostatecznie uważam, że nadmiarowa, wynaturzona akceptacja wszystkich i wszystkiego blokuje działanie, zniechęca do zmian, prowadzi do stagnacji i życiowej bierności, ale za to znakomicie pomaga wchodzić w rolę ofiary. Wszystkoakceptujący ludzie są znakomitym materiałem na niewolników, poddanych, podwładnych, podopiecznych – wszystko akceptują, niczemu się nie sprzeciwiają, na wszystko się godzą, nie podskakują, nie dyskutują. Można im płacić połowę pensji, a będą to akceptować, tym bardziej, że nie wiedzą, czy może jest to dla nich dobre.

Akceptacja wydaje mi się bardzo ważna w procesie prowadzącym do wytrzeźwienia, ale ta akceptacja, która dotyczy pogodzenia się z tym, czego nie mogę zmienić. Jest o tym zresztą mowa w Modlitwie o pogodę ducha. Jeśli coś jest poza moim zasięgiem i możliwościami, najlepiej żebym natychmiast to zostawił za sobą, porzucił, odrzucił, czy jak tam kto lubi. Ładowanie sił i środków (jakichkolwiek, materialnych, duchowych i innych) w sprawy beznadziejne tylko osłabiać mnie będzie coraz bardziej. Wyprodukuję urazy, rozgoryczenie, rozczarowanie, poczucie przegranej. Akceptując wszystko, w tym własne błędy, niczego się na tych błędach nie nauczę, skoro konsekwencje natychmiast zaakceptuję. Jeśli będę akceptował, godził się na wszystko, to wkrótce zacznę gardzić sam sobą, własnym lenistwem, nieudolnością, tchórzostwem, czy co tam mnie przed działaniem powstrzymuje. Taka akceptacja jest tylko pretekstem do wiecznego poddawania się. A to się po prostu nie opłaci. Ale… każdemu wolno przyjmować dowolne postawy życiowe. Wolno też okłamywać siebie i próbować sobie i innym wmawiać, że niczego nie oceniam za to wszystko akceptuję. Trzeźwość oznacza równowagę, a nie skrajne odchylenia. Jednak trzeźwo myśleć też nie ma obowiązku.

Nie wiem, czy to ma znaczenie, ale doktor Paul O. pracował "na Programie" w specyficzny sposób: jego przyjaciel i sponsor był zarazem jego podopiecznym. Jeśli dobrze rozumiem, sponsorowali się nawzajem, naprzemiennie.




---
Ciekawy tekst „Acceptance is (NOT THE FINAL) answer”: https://sontx.org/acceptance-is-not-the-final-answer/





51 komentarzy:

  1. To ja pozwolę sobie umieścić ten najczęściej odklepywany i najmniej rozumiany tekst. Ja wolę opierać się na nim, nie na interpretacjach doktora Paula Ohligera.


    Boże,
    - użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
    - odwagi, abym zmieniał to co mogę zmienić
    - i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. … miejsca, rzeczy i sytuacje… to jest żargon NA.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozwiązaniem JEST akceptacja.
    Akceptacja Boga który na wszelką moc.
    Akceptacja i wiara, że Pan ma plan dla chorego alkoholika.
    Akceptacja niech się dzieje wola twoja a nie moja, panie.
    Akceptacja utraty kontroli nad życiem podczas picia.
    Akceptacja braku kontroli życia i konieczności powierzenia się sprawczemu Bogu.
    Akceptacja że alkoholik nigdy nie będzie jak inni ludzie.
    Akceptacja, że muszę wszystkie siły skierować na pomoc innym alkoholik im ponieważ w innym przypadku ego, samowola i pycha mnie wykończą.
    Akceptacja że zadośćuczynienie jest niezbędne i robię je ponieważ bez tego kroku nie trzezwieje.
    Akceptacja że muszę pełnić służby we wspólnocie.
    Akceptacja że KSK jest skutecznym głosem całego sumienia AA w którym wyraża się głos Boga.
    Akceptacja że jak będę przychodził na mityng to reszta jakoś się ułoży.
    Akceptacja Marcelego.
    Aiceotacja że najwyższą formą dla T7 są wpłaty na BSK.

    I na koniec, największa piekna i czysta, akceptacja Szpaka Marcelego i bredni jego.

    Amen

    OdpowiedzUsuń
  4. Akceptacja nie oznacza zgody na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie nie, ale dla autora: "Akceptacja jest odpowiedzią na WSZYSTKIE moje obecne kłopoty". [s. 422]

      Usuń
    2. Nie muszę identyfikować się z autorem tych słów.

      Usuń
    3. Akceptacja jest dla mnie świadomym pogodzeniem się z tym, czego nie mogę zmienić.

      Usuń
    4. Jasne, że tak! Ale jest w AAPL sekta, która głosi, że wszystkie podopieczne mają akceptować absolutnie wszystko, jak Paul - Sydney sama mi to mówiła. Wywaliła mnie z Programu na Jedenastce, bo nie byłam w stanie tak żyć. Ale chwilę wcześniej twierdziła, że nie wie, co jest dla mnie dobre, a co złe. Zmarnowałam dwa miesiące i prawie się poddałam.

      Usuń
    5. "Zmarnowałam dwa miesiące i prawie się poddałam." A cóż znaczą dwa miesiące w długim okresie trzeźwienia?. Ja zacząłem trzeźwieć po 9 latach bytności w AA i nie nazywam tych lat okresem zmarnowanym.

      Usuń
    6. "Ale jest w AAPL sekta" To po w niej byłaś?

      Usuń
    7. „ A cóż znaczą dwa miesiące w długim okresie trzeźwienia?. Ja zacząłem trzeźwieć po 9 latach bytności w AA”

      A nie chciałbyś wreszcie wytrzeźwieć i być trzeźwy?

      Usuń
    8. "Ja zacząłem trzeźwieć po 9 latach bytności w AA i nie nazywam tych lat okresem zmarnowanym."

      Tiaaaa... Tylko jak nazwać te 9 lat spędzonych w AA na....? Jakie były efekty tych 9 lat? Co wtedy się działo? Jak żyłaś? Jak wyglądały twoje dni, relacje z rodziną itp?

      Nie mam do ciebie pretensji. To po prostu AA cię zawiodło. Niestety to fakty. Dobry Sponsor mający Program, trzeźwy i zdrowy moze przekazać to co posiada w kilka miesięcy. Wtedy staje się na nogi i można docenić piękno Programu. Jak słyszę albumów którzy latami bujają się po wspólnocie trafiając na grupy gdzie panuje sekciarstwo to jest mi po prostu smutno. Szkoda życia.

      Usuń
    9. "Ale jest w AAPL sekta" To po w niej byłaś?"

      Przyszłam w dobrej wierze, nie wiedząc zupełnie nic o AA. Usłyszałam, że mogą mi tam pomóc, więc poszłam. Gdybym wtedy, na 1-3 pierwszych mityngach wiedziała wszystko o AA i Programie, to nie potrzebowałabym AA i Programu.
      Niestety, z przykrością stwierdzam, że pitolisz od rzeczy. Ty oczywiście od pierwszego mityngu wiedziałeś wszystko i umiałeś trzeźwo odróżnić wartość różnych grup i popularne w nich metody pracy z podopiecznymi.

      Usuń
    10. "Akceptacja jest dla mnie świadomym pogodzeniem się z tym, czego nie mogę zmienić"

      Dla mnie też. A nie wmawianie sobie, że akceptuję absolutnie wszystko i ta akceptacja rozwiązuje wszystkie moje problemy. Jak mnie w pracy szef molestuje, to zmieniam pracę, a nie akceptuję jego końskie zaloty. Może jeszcze mam się z nim przespać, bo przecież nie wiem, co jest dobre dla mnie, mojego męża, mojej rodziny.

      Brednie tego doktorka są niebezpieczne dla tych, którzy biorą je na poważnie.

      Usuń
    11. Niestety są w Polsce takie sponsorki, które wmawiają kobietom, że gwałt, który je spotkał to ich wina. Upierają się, żeby znalazły przyczynę gwałtu (że poszły tam, gdzie nie powinny, że o późnej godzinie, że niewłaściwy ubiór).
      To potwory robiące z tych kobiet żywe trupy.

      Usuń
    12. To nie są sponsorki, daleko im do trzeźwości i zdrowia.

      Usuń
    13. Samozwańczy sponsorzy przekazują teorie zawarte w WK, nie program. Dobry sponsor to ten, który ma poczucie odpowiedzialności za drugiego człowieka, zapewnia mu poczucie akceptacji, bezpieczeństwa i zaufania.

      Usuń
    14. "To nie są sponsorki..." - powiedz to jakimś stu pięćdziesięciu alkoholiczkom, podopiecznym Sydney i kilkunastu facetom, bo ona i za mężczyzn też już się bierze, że nie są sponsorkami. :).

      Usuń
    15. Ci sponsorzy i sponsorki przekazują jedynie chaos.

      Usuń
    16. Jaki tam chaos!? :-) Jeden z podopiecznych Sydney powiedział u nas w Poznaniu na mityngu, że jest nieustannie szczęśliwy i to tak bardzo, że go to szczęście mocno męczy. A więc szczęście przekazują! :)

      Usuń
    17. Widzę , że skrajne stany takie jak euforia , niektórzy nazywają szczęściem.

      Usuń
    18. Czy Wasi sponsorzy/sponsorki przekazali Wam programową mądrość, aby bardziej podkreślać własne sukcesy w trzeźwieniu niż niepowodzenia innych sponsorów w edukacji ich podopiecznych?

      Usuń
    19. Co Wy się tak pasjonujecie obgadywaniem nieswoich sponsorów/sponsorek?. Powiedzcie coś dobrego o swoich..

      Usuń
    20. Odgadywaniem absolutnie nie, dzielimy się jedynie złymi doświadczeniami ze sponsorkami ze stajni Sydney oraz tymi po pendolino.

      Usuń
    21. A nie lepiej dzielić się dobrymi doświadczeniami ze sponsorkami z własnej stajni?

      Usuń
    22. „ Czy Wasi sponsorzy/sponsorki przekazali Wam programową mądrość, aby bardziej podkreślać własne sukcesy w trzeźwieniu (…)”

      A możesz nas oświecić, który to program mówi o podkreślaniu własnych sukcesów i o trzezwieniu?
      Kanał Romantica z telenowelami?

      Usuń
    23. "A możesz nas oświecić, który to program mówi o podkreślaniu własnych sukcesów i o trzezwieniu?" A który to program mówi o podkreślaniu porażek innych w trzeźwieniu? Ten sam kanał Romantica z telenowelami?

      Usuń

    24. A możesz nas oświecić, który to program mówi o podkreślaniu własnych sukcesów i o trzezwieniu?” Preambuła mówi " Anonimowi Alkoholicy są wspólnotą ludzi, którzy dzielą się nawzajem swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój wspólny problem i pomagać innym w WYZDROWIENIU z alkoholizmu". Gadanie o porażkach nieswoich sponsorek i ich podopiecznych do WYZDROWIANIA nie zbliża.

      Usuń
    25. Chwila moment, to nie są gadania o porażkach nie swoich sponsorek, tylko brak akceptacji na krzywdzenie z premedytacją podopiecznych.

      Usuń
    26. To że krzywdzą, to fakt, ale nie jestem pewna, czy z premedytacją. Może te alkoholiczki wierzą w te swoje "prawdy"?

      Usuń
    27. Szkoda, że te ich prawdy nie mają nic wspólnego z doświadczeniem, siłą i nadzieją.

      Usuń
    28. Chcę wierzyć, choć trudno mi to przychodzi, że wyrażając swój „brak akceptacji na krzywdzenie z premedytacją podopiecznych” jest zgodnym z modlitwą o pogodę ducha „odważnym działaniem, aby zmieniać to co możesz zmienić” Oby tylko Twe krytyczne słowa doszły do akceptującej wiadomości tych, które „z premedytacją krzywdzą”.

      Usuń
    29. Mogę mówić i pisać, na to mam wpływ, ale na to, czy do nich to dotrze, wpływu już nie mam.

      Usuń
    30. „ , że jest nieustannie szczęśliwy i to tak bardzo, że go to szczęście mocno męczy. A więc szczęście przekazują! :) „

      O tak. W moim mieście jest cała banda takich na wiecznym haju.

      Usuń
  5. Akceptacja dość często mylona jest z tolerancją,a tolerancją z głupotą...

    OdpowiedzUsuń
  6. Akceptacja jest moim wyborem to ja decyduje czy mam zgodę na coś czy nie ,ale krytyka na przykład Marcelego to już wada charakteru nad którą warto popracować

    .Pozdrawiam serdecznie Tomek z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieważne, co Ci się przytrafia, ważne, jak to wykorzystasz. Życie przypomina grę w pokera. Nie masz wpływu na to, jakie dostaniesz karty - ale tylko od Ciebie zależy , jak rozegrasz partię.

    OdpowiedzUsuń
  8. "A nie chciałbyś wreszcie wytrzeźwieć i być trzeźwy?" To było 21 lat temu. Dzisiaj jestem trzeźwym AA

    OdpowiedzUsuń
  9. Obrzydliwe komentarze. Ciekawe jak się czuje Marceli Szpak. Tak się go uczepiliście i teraz nie pisze. Korzystałem z jego doświadczeń których mnie podle pozbawiono. Mam nadzieję że u niego wszystko ok. Bardzo to brzydki obrazek. Z pewnością powiadomie o tym Intergrupe zrzeszająca Opole oraz delegatów. To nie może dłużej tak wyglądać na tym blogu. Pora działać.
    B.R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachecam do zapoznania się z 10 Tradycją AA.

      Usuń
    2. Dlaczego akurat z 10, a co, inne są gorsze? I co 10 ma do tematu sponsorowania w AA i wynaturzeń w tym sponsorowaniu?

      Usuń
    3. No widzisz… właśnie dlatego, ze nie rozumiesz, powinieneś się z nią zaznajomić.

      Usuń
    4. Temat sponsorowania nie jest tematem spoza AA, co ma do tego tr.10.?

      Usuń
    5. Akceptacja
      1. aprobata
      2. formalna zgoda na coś
      3. pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić
      4. uznanie czyichś cech, czyjegoś postępowania za zgodne z oczekiwaniami.

      Usuń
    6. „ Bardzo to brzydki obrazek. Z pewnością powiadomie o tym Intergrupe zrzeszająca Opole oraz delegatów. To nie może dłużej tak wyglądać na tym blogu. Pora działać.
      B.R.”

      Nie wiecie zapewne, że struktury AA nie zajmują się blogami, gazetami ani przemówieniami w tv.
      A straszenie ludzi (blogera i komentatorów) konsekwencjami w AA jest o tyle żałosne, co groźne w samym swoim założeniu.
      Wasze pierdolety są sprzeczne za wszystkimi Tradycjami AA.

      Usuń
    7. ,,Nie wiecie zapewne, że struktury AA nie zajmują się blogami, gazetami ani przemówieniami w tv."

      Otóż struktury PLAA jak najbardziej zajmują się
      - przemówieniami w TV - dyrektor BSK anonimowa alkoholiczka np w programie ,,Oczadzeni" czy jakoś tak
      - blogami- zajmują się strasząc np na łamach gazetki ,,Zdrój" w których oceniają alkoholików, strasząc prokuraturą, tych co pokazują ich kłamstwa, błędy np w tłumaczeniu czy marnotrawstwo kasy na IV wyd WK. To są działania sprzeczne z naszymi 12 Tradycjami. O tym trzeba mówić.

      Usuń
    8. „ blogami- zajmują się strasząc np na łamach gazetki ,,Zdrój" w których oceniają alkoholików, strasząc prokuraturą, tych co pokazują ich kłamstwa, błędy”

      Nie czytam i mam święty spokój. W takim pisemku to se mogą popiskiwać i tyle.

      Usuń
    9. Niech idą do prokuratury, a wtedy po nich pozamiatamy.

      Usuń
    10. ,,Oczadzeni" czy jakoś tak. Chyba jesteś "oczadzony' czy jakoś tam.

      Usuń
  10. Akceptacja to wewnętrzne zezwolenie na doświadczenie, które staje się moim udziałem. Nie unikam czy też nie opieram się mu, pozwalamy mu być takim, jakie jest, nawet jeśli jest trudne. Akceptacja pozwala mi zobaczyć doświadczenie bardziej jasno i przejrzyście. Doświadczenie to coś co się zdarzyło, coś co poczułem na skutek danego wydarzenia, coś co wywołało we mnie jakieś emocje. Akceptacja nie oznacza zgody. Dzięki akceptacji mogę podjąć odpowiednie działania dotyczące danego doświadczenia.
    ,,Obrzydliwe komentarze. Ciekawe jak się czuje Marceli Szpak. " B.R, Marceli Szpak się czuje bardzo dobrze. Natomiast nie jest to blog Marcelego i nie koniecznie Marceli musi być w centrum uwagi. To co piszą tu inni na mój temat nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nie przywiązuje do tego najmniejszej wagi, bo to ich problem.
    Nie walczę z nikim i z niczym. Staram się udzielać informację posiłkując się wiarygodnymi źródłami. Wielką Książką literaturą uznanych historyków AA. Jeżeli anonimowy twierdzi (bo tak i nie podaje żadnych wiarygodnych źródeł, a opowieść ,że słyszał o tym na mitingu" nie jest dla mnie wiarygodną informacją)
    1.Luis napisała rozdział ,,Do Żon" to informuję na podstawie wiarygodnych źródeł ,, Lois powiedziała: „Bill go napisał, a ja byłam zła" ,,Przekaż dalej" - Jeżeli anonimowy uważa, że Lois żona Billa W wprowadza anonimowego w błąd to...zostawiam to. Jeżeli uważa, że uznany przez AA Mel B jest dla niego niewiarygodny, zostawiam to jemu.
    2 Anonimowy napisał ,,że na tych świętych 88 stronach (czy też, 164) jest pełno bełkotu ponieważ są to wspominki Billa z okresu gdy łaził zachlany , miał delirki itp. Mało co pamiętał, to sobie dopisywal odpowiednią historię, żeby pijaczki miały co podziwiać. To są fakty." To są fakty??? Dzięki tym stronom wyzdrowiało miliony alkoholików. To są fakty!! Czy ja mam anonimowemu udowadniać to? Po co? Informuję nie walczę.
    3 Anonimowy napisał,,Ani Ebby nie przyszedł, ani do domu, ani z przesłaniem. " Mam udowadniać choremu psychicznie człowiekowi, że właśnie Ebby przyszedł do domu Billa W i przyniósł mu wiadomość, przesłanie. Skoro o tym pisze w WK i nie tylko w WK ale w różnych artykułach późniejszych, napisał o Ebby jako o swoim sponsorze. Informuję, nie walczę. Natomiast jak anonimowy takie rzeczy opowiada to znaczy, że jest człowiekiem, oderwanym od rzeczywistości. To nie jest moja ocena. To jest informacja.
    B. R Chętnie podzielę się z Tobą swoim doświadczenie bądź informacjami dotyczącymi AA. Polecam ci, jeśli oczywiście będziesz miał ochotę przeczytać esej Billa W ,,Trzeźwość emocjonalna", w który to Bill opisuje swoją depresję, jej powody i jak się z niej uwolnił.
    Muszę przyznać, że nie do końca uwolniłem się z wszelkich zależności i Twój komentarz w mojej obronie, połechtał moje ego. Hmm.
    Marceli Szpak

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlatego to zrozumienie powinno ktoczyć przed akceptacją.

    OdpowiedzUsuń